Świat

Trump pogrąża ukraińską ochronę zdrowia. Ludzie po amputacjach zostali bez pomocy [rozmowa]

Pochodzę z Doniecka i gdy w Doniecku w 2014 wybuchła wojna, przeniosłem się do Kijowa. W 2022 zastanawiałem się: uciekać z Kijowa czy zostać i liczyć na to, że Kijów będzie bezpieczny? A jeśli uciekać, to co później robić? Jestem przecież lekarzem i potrafię leczyć, nie przekwalifikuję się raptem na programistę – mówi Bogdan Avramenko, który kieruje działaniami Polskiej Misji Medycznej w Ukrainie.

Bartosz Rumieńczyk: Jaki wpływ na sytuację w ukraińskiej ochronie zdrowia ma polityka Donalda Trumpa?

Bogdan Avramenko: Olbrzymi. Mnóstwo działań humanitarnych, nawet tych prowadzonych przez ukraińskie Ministerstwo Zdrowia, było współfinansowanych, czy w pełni finansowanych ze środków USAID. Wraz ze wstrzymaniem programu wiele organizacji pomocowych musiało zawiesić swoje działania.

Co to oznacza dla chorych?

Wiele pacjentów i pacjentek, szczególnie w miastach przyfrontowych, np. Charkowie czy w Sumie, zostało pozbawionych dostępu do porządnej opieki medycznej i to nagle, z dnia na dzień, gdy oczekiwali na wizyty.

Konsultacje Polskiej Misji Medycznej w Ukrainie. Fot. Wojciech Grzędziński

Jaka jest skala tych reperkusji?

Zacznijmy od samej góry – czyli od Ministerstwa Zdrowia. W listopadzie ubiegłego roku ukraińskie Ministerstwo Zdrowia rozpoczęło realizację olbrzymiego projektu Rehab4U (The Rehabilitation for Ukraine – red.), który był w stu procentach finansowany ze środków USAID. W ciągu pięciu lat Ukraina miała stworzyć nowoczesny system rehabilitacji pacjentów z urazami i obrażeniami odniesionymi w wyniku wojny. To paląca potrzeba w ukraińskiej opiece zdrowotnej. I ten projekt, który wystartował w listopadzie 2024 roku, w styczniu 2025 roku został zamknięty.

Siegień: Zamrożone środki z USA, represje w Gruzji, rosyjska niesztuczna nieinteligencja i nowy Putin

Co to oznacza? Że ludzie po amputacjach, ludzie z niepełnosprawnościami nie otrzymają odpowiedniej pomocy. Oczywiście, Ukraina może liczyć na wsparcie Europy, ale to za mało, aby stworzyć cały system. Idźmy dalej – odbudowa szpitali.

WHO naliczyło grubo ponad 2 tysiące ataków na szpitale i przychodnie.

W niektórych regionach są całe miasta, w których nie ma nawet jednej przychodni. Przez ostatnie trzy lata międzynarodowe organizacje wspierały działania lekarzy w takich miejscach, ich praca była finansowana także przez USAID. Wstrzymanie programu to wstrzymanie procesu odbudowy szpitali czy budowy nowych placówek. W regionach przyfrontowych są wsie, w których nie tylko nie ma przychodni, ale nawet lekarza. Wstrzymano też proces nabywania leków i sprzętu medycznego.

Współczuję wszystkim, którzy się boją [reportaż z Ukrainy]

 

 

Skąd tak drastyczne braki?

Część placówek została zaatakowana przez Rosjan, część zamknięto jeszcze przed wybuchem wojny – bo ludzie uciekali przed zagrożeniem.

W przyfrontowych regionach zostawali najczęściej starsi, którzy nie chcieli opuszczać swoich domów. I to do nich docierały z pomocą organizacje humanitarne, którym finansowanie uciął Donald Trump. Dziś do wielu przyfrontowych wsi porządna pomoc medyczna po prostu nie dociera.

Porządna pomoc medyczna, czyli jaka?

Specjalistyczna. W ramach działania Polskiej Misji Medycznej oferujemy pomoc kardiologiczną, endokrynologiczną, mamy USG i pediatrów. W wielu wsiach i miastach są lekarze interniści, ale oni świadczą pomoc podstawową. Z tych miejsc nie da się po prostu pojechać do specjalisty z dużego miasta, bo jest to zbyt drogie, zbyt niebezpiecznie, bo została zniszczona infrastruktura drogowa.

Jak wygląda praca lekarzy i lekarek w takich miejscach?

Przede wszystkim musimy zadbać o bezpieczeństwo pacjentów, ale i personelu medycznego. Zdarza się, że przyjmujemy w hełmach i kamizelkach kuloodpornych. Przyjmujemy w szpitalach czy przychodniach, jeśli jakieś ocalały, jeśli nie – to w dowolnych budynkach administracji publicznej, np. w przedszkolach. W przypadku terenów położonych blisko frontu zdarza się, że w bunkrach.

Jak wygląda kondycja ukraińskiej ochrony zdrowia w 2025 roku, czyli trzy lata po wybuchu pełnoskalowej wojny?

Sytuacja w dużych miastach, jak Kijów, Lwów czy Dnipro, jest całkiem dobra, państwo dostarcza wszystko, czego potrzeba, są świetni chirurdzy, wszystko działa jak należy. Ale jeśli mówimy o miastach przyfrontowych, to tam sytuacja jest znacznie gorsza niż w 2022 roku.

Słuchaj podcastu „Blok Wschodni”:

Spreaker
Apple Podcasts

Oczywiście wojna ma ogromny wpływ na funkcjonowanie ochrony zdrowia i w dużych miastach, ale tam otworzono sporo ośrodków rehabilitacyjnych czy nowych oddziałów, wprowadzono też zmiany w funkcjonowaniu administracji. Niestety, nie przekłada się to na polepszenie sytuacji w miastach przyfrontowych.

A co ty jako lekarz robiłeś 24 lutego?

Tak jak wielu mieszkańców Kijowa, i mnie obudziły wybuchy rosyjskich rakiet. Tego dnia miałem dyżur, poszedłem więc do pracy. W szpitalu spędziłem cały 24 i 25 lutego. A potem musiałem wypisać wszystkich swoich pacjentów, bo nasz szpital został zamknięty na trzy tygodnie.

Konsultacje Polskiej Misji Medycznej w Ukrainie. Fot. Wojciech Grzędziński

Na początku nikt nie wiedział, co za chwilę może się wydarzyć. Rosyjscy żołnierze byli bardzo blisko Kijowa. Ale już pod koniec marca zaczęliśmy wspólnie z kolegami i koleżankami organizować wolontaryjną pomoc medyczną. Najpierw pracowaliśmy na terytoriach obecnie wyzwolonych, ale wówczas przyfrontowych czy okupowanych.

Co było wówczas dla ciebie największym wyzwaniem?

W domu miałem rodzinę, a w szpitalu pacjentów. Z jednej strony musiałem więc myśleć o bezpieczeństwie bliskich w sytuacji, gdy front zbliżał się do Kijowa, a z drugiej nie mogłem opuścić pacjentów w ciężkim stanie.

No i pytanie – co dalej? Uciekać z Kijowa czy zostać i liczyć na to, że Kijów będzie bezpieczny? A jeśli uciekać, to co później robić? Jestem przecież lekarzem i potrafię leczyć, nie przekwalifikuję się raptem na programistę.

Mówimy o pierwszych dniach wojny, ale przecież nie dalej jak dzień przed naszą rozmową na Kijów spadły kolejne rakiety.

Też o tym myślałem – gdy Kijów był atakowany 24 lutego, nie wiedzieliśmy, co robić. Gdy teraz słyszymy hałas rakiety czy szahidów, czyli dronów irańskiej produkcji, po prostu zamykamy okna. W Ukrainie potrafimy się przystosować do każdej sytuacji, co wcale nie jest taką dobrą cechą.

Pochodzę z Doniecka i gdy w  2014 roku wybuchła tam wojna, przeniosłem się do Kijowa. Przez osiem lat mieliśmy cichą wojnę, a ja zdążyłem już zapomnieć, jak wyglądają naloty, jak brzmi ostrzał.

Ale wojna o sobie przypomniała.

Tak – i to z całą swoją grozą, ze strachem o rodzinę, o pracę, o pacjentów, o szpitale. Ale trzy lata później, gdy nocą słyszę drony, to śpię spokojnie. Adaptacja.

A czy te rozmowy na linii USA-Rosja, ponad głowami Ukraińców i Ukrainek, nie jawią się społeczeństwu jako kolejny punkt zwrotny, po 2014 i Doniecku, i po 24 lutego 2022?

Z jednej strony wszyscy są zawiedzeni, z drugiej – przecież nie oczekiwaliśmy zbyt wiele. Widzimy i rozumiemy, co się dzieje, ale nawet jeśli uda się zatrzymać wojnę, to przecież nie zmienimy sąsiada. A ten sąsiad dziś może wstrzymać ataki, a jutro je wznowić.

Pytanie też, ile waszego terytorium zajmie na stałe wasz sąsiad. W Polsce jest sporo obaw, ale w tym, co mówisz, słyszę dużo spokoju.

Bo to nie pierwszy raz, gdy zagraniczni politycy obiecują nam zakończenie wojny. Nauczyliśmy się słuchać, obserwować i czekać na rozwój wypadków.

Sierakowski: Euforia Amerykanów przytłacza, ale nie ma uzasadnienia [rozmowa]

A gdyby pokój miał nastać od jutra – pokój na waszych warunkach, a nie narzucony – jakie byłyby wyzwania dla ochrony zdrowia?

Zaczęło nam brakować lekarzy wielu udało się na uchodźstwo, wielu straciliśmy. Powrót do poziomu sprzed wojny zajmie nam wiele, wiele lat. Będziemy musieli też zrobić wszystko, co w naszej mocy, by ściągnąć naszych medyków z Europy, ze Stanów Zjednoczonych, z Kanady. Łatwo nie będzie.

A jak wygląda sytuacja ze zdrowiem psychicznym? Wojna to przecież wielkie traumy.

Rozpoznajemy coraz więcej przypadków wymagających pomocy. Dlatego jednym z większych projektów finansowanych przez USA, ale i Europę, było włączenie leczenia zdrowia psychicznego w każdym szpitalu, w każdym centrum rehabilitacyjnym i w każdej klinice mobilnej. Polska Misja Medyczna również świadczy pomoc psychologiczną.

Lekarze i lekarki Polskiej Misji Medycznej w Ukrainie. Fot. Wojciech Grzędziński

I tu widzę pewną poprawę. Przed wybuchem wojny kwestie zdrowia psychicznego były bowiem zaniedbane i obarczone stygmą. Ludzie powyżej 45. roku życia raczej nie chodzą do psychologów czy psychiatrów. Ale młodsi szukają pomocy.

Po trzech latach wojny mamy bardzo wysoki odsetek osób straumatyzowanych. Podejrzewa się, że aż 40 proc. Ukraińców i Ukrainek cierpi na zaburzenia psychiczne. Mówimy tu o stanach lękowych, depresyjnych, widzimy też wzrost konsumpcji leków antydepresyjnych oraz uspokajających.

Ale nadal musimy walczyć ze stygmatyzacją i przekonywać społeczeństwo, że psychoterapia to nic złego. Mamy mnóstwo darmowych gorących linii, gdzie można zadzwonić po poradę, oraz organizacji, które niosą pomoc – niestety, czasem brakuje pacjentów. Stygma wciąż jest bardzo silna.

A jaki wpływ na ten obszar ochrony zdrowia ma zawieszenie USAID?

Na początku naszej rozmowy wspomniałem o centrum Rehab4U, które straciło całe finansowanie. USAID przeznaczyła też 15 milionów dolarów na projekt Umind (Ukraine Mental Health Initiative for National Development – red.) – czyli na stworzenie całego systemu pomocy psychiatrycznej i psychologicznej. Oczywiście te środki również zostały zablokowane.

**

Bogdan Avramenko – kieruje działaniami Polskiej Misji Medycznej w Ukrainie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Bartosz Rumieńczyk
Bartosz Rumieńczyk
Dziennikarz
Dziennikarz zajmujący się migracjami, uchodźstwem, prawami człowieka i prawami zwierząt. Przez pięć lat związany z redakcją Onetu, obecnie niezależny. Publikuje na łamach „Tygodnika Powszechnego”, OKO.press czy Wirtualnej Polski. Współtworzy projekt Historie o człowieku.
Zamknij