Bycie przygotowanym się opłaca.
Ostatnie wybuchy epidemii wirusów Ebola i Zika podkreśliły palącą potrzebę antycypacji i zatrzymania kolejnej pandemii, zanim się rozwinie. Niestety – różnorodność, odporność i łatwa przekazywalność takich chorób śmiertelnych najlepiej pokazuje, jak bardzo trudne może być zastosowanie prewencji i przeciwdziałanie skutkom choroby.
Trudnością dla wprowadzenia takiego „stanu gotowości” są coraz bliższe powiązania pomiędzy ludźmi. To właśnie dzięki ułatwieniom w podróżach międzynarodowych w ostatnich latach wirusy takie, jak denga, czikungunia czy Zika „złapały okazję”, by przemieścić się ze wschodu na zachód. W rezultacie spowodowały masowe epidemie w obydwu Amerykach i na Karaibach.
Co roku umiera przez nią blisko 100 tysięcy ludzi. Świat nie ma już wymówki
czytaj także
Kolejne zagrożenie jest bardziej przyziemne: brak konsensusu w kwestiach finansowych. Bez względu na przyczynę całego problemu, dopóki ludzkość nie zorganizuje wspólnej i kompleksowej obrony, choroby zakaźne będą nadal siały spustoszenie, a ich konsekwencje będą katastrofalne.
Najlepszym sposobem na zmniejszenie prawdopodobieństwa wystąpienia globalnego zakażenia jest budowanie skutecznej strategii profilaktyki i zapobiegania. Taka gotowość wymaga współpracy pomiędzy agencjami i fundatorami w celu zbudowania sieci umożliwiającej szybkie wprowadzenie i udostępnienie szczepionek, leków oraz protokołów ograniczających rozprzestrzenianie się choroby. Mówiąc wprost: przygotowanie się do następnej pandemii oznacza nie tylko budowanie globalnej zdolności do zapobiegania chorobie (i zwalczania jej w razie potrzeby), lecz także poniesienie kosztów jej wdrożenia.
Przynajmniej taki jest pomysł. Rzeczywistość biogotowości jest jednak znacznie bardziej skomplikowana.
Po pierwsze, problemem jest brak specjalnych funduszy, który utrudnia wdrażanie długoterminowych strategii zapobiegawczych w wielu krajach. W nowym raporcie Banku Światowego stwierdzono, że tylko sześć krajów, w tym Stany Zjednoczone, poważnie potraktowało zagrożenie.
Tymczasem w wielu częściach świata urzędnicy zajmujący się zdrowiem publicznym zmagają się z pokonaniem wybuchów epidemii z powodu braku laboratoriów i klinik. Wiele instytucji publicznych, w tym rządy i organizacje pozarządowe, zwykle wdraża jedynie rozwiązania jednoroczne, które wykluczają długoterminowe planowanie.
Przez lata naukowcy, lekarze i aktywiści społeczni wyrażali zaniepokojenie brakiem wiarygodnych, znaczących i zinstytucjonalizowanych inwestycji w przygotowania na wypadek pandemii. Apele pojawiły się dopiero – co jest frustrujące – gdy nie zmieniono poziomu finansowania wojskowego przeznaczonego na walkę z bioterroryzmem. Jednak niebezpieczne wybuchy epidemii groźnych chorób zakaźnych, wywołane celowo i mogące spowodować ogromne szkody, nadal pozostają mało prawdopodobne. Dla kontrastu – naturalnie pojawiające się infekcje zakaźne występują w społeczeństwie regularnie, a ich wygaszanie jest dużo bardziej kosztowne, pomimo że brakuje im sensacyjnego „czynnika strachu”, jakim jest przyczepiona łatka bioterroryzmu.
Nie tak dawno ci z nas, którzy są zaangażowani w zapobieganie epidemii chorób zakaźnych, czuli się bardziej pewni w kwestii dostępności zasobów niezbędnych do poczynienia przygotowań na wypadek pandemii. Niestety w wielu krajach budżety przeznaczone na takie działania nie wzrastają, a wręcz maleją. Jest to zadziwiająco krótkowzroczne działanie, jeżeli weźmie się pod uwagę relatywne koszty zapobiegania i zestawi je z ewentualnym finansowaniem leczenia i opanowania ognisk choroby.
Na przykład: ile kosztowałoby zbudowanie infrastruktury klinicznej i laboratoryjnej oraz zapewnienie szkoleń niezbędnych do zidentyfikowania i zapobiegnięcia ostatniej epidemii wirusa Ebola w Afryce Zachodniej? Dokładne dane nie istnieją, ale nie mam wątpliwości, że byłoby to mniej niż miliardy dolarów wydanych na ochronę. Bycie przygotowanym się opłaca.
Nie tylko brak lub niedostateczne finansowanie budzi wątpliwości, ale również limity dotyczące sposobu wykorzystania funduszy. Nie jest niczym niezwykłym, że dotacja jest ograniczona do konkretnych działań, co pozostawia znaczne luki w zdolności programu do osiągnięcia planowanych celów. Grantodawca może na przykład pozwolić na renowację istniejącego laboratorium, ale już nie na budowę nowego. Fundusze mogą wspierać zakup urządzenia diagnostycznego, ale nie pozwalają na przeszkolenie osób je obsługujących. W wielu rozwijających się krajach społeczności nie mają nawet odpowiednio dostosowanych budynków, w których można testować, monitorować i przechowywać niebezpieczne patogeny. Nieracjonalne finansowanie i niezauważanie mniejszych elementów, które składają się na całościowy obraz, to źle wydane pieniądze.
Dodajcie do tych wyzwań trudności z wypłaceniem wynagrodzeń personelowi lub z zapewnieniem niezawodnej energii elektrycznej i innych niezbędnych usług, a stanie się jasne, że przygotowanie się na ewentualny wybuch epidemii wymaga szerokiego zaangażowania wspólnoty międzynarodowej. W tej chwili uciążliwe zasady wydatkowania środków i nietrwałe zobowiązania finansowania wiążą ręce osobom, które starają się zapobiec rozprzestrzenianiu się poważnych chorób zakaźnych.
czytaj także
Liczba przeszkód, piętrzących się przed naukowcami i ekspertami z dziedziny zdrowia publicznego w wyścigu o powstrzymanie rozwoju śmiertelnych infekcji, jest zadziwiająca. Aby je przezwyciężyć musimy ponownie zdefiniować nasze myślenie o działaniach profilaktycznych i przygotowawczych. Powinniśmy przejść od pozycji reaktywnej do bardziej proaktywnego podejścia. Pieniądze przeznaczone na „gotowość” muszą być wystarczające dla uzyskania odpowiedniego efektu. Ograniczenia dotyczące sposobu, w jaki można je wydać, należy poluzować. Podmioty finansujące muszą być otwarte na możliwości wieloletniego finansowania. Dostawcy opieki zdrowotnej i pracownicy innych organizacji, mogących mieć pierwszy kontakt z wirusami, powinni zostać odpowiednio przeszkoleni. Należy rozszerzyć i wzmocnić długoterminowe rozwiązania: ustanowić i połączyć systemy nadzoru biologicznego, aby na całym świecie umożliwić specjalistom ds. zdrowia publicznego śledzenie i raportowanie chorób ludzi oraz zwierząt, a także wspólne planowanie skutecznej ochrony.
Zdrowie publiczne jest istotnym elementem bezpieczeństwa globalnego. Nieumiejętne inwestowanie w zapobieganie epidemiom powoduje, że wszyscy jesteśmy zagrożeni zawsze i wszędzie tam, gdzie pojawi się następne ognisko choroby.
**
Stephen J. Thomas, lekarz chorób zakaźnych, jest Profesorem medycyny i Szefem Wydziału Chorób Zakaźnych na Uniwersytecie Stanowym Nowego Jorku, Upstate Medical University.
Gylfason: Na biedę i przedwczesną śmierć nikt nie głosuje w wyborach
czytaj także
Copyright: Project Syndicate, 2017. Z angielskiego tłumaczyła Marta Modzelewska.