Świat

Rasistowski przeżytek w Rio

Czemu Michael Phelps nie jest „biały”, Robel Kiros Habte jest „czarnoskóry”?

Określenia „ciemnoskóry” i „czarnoskóry” to rasistowski przeżytek, a Igrzyska w Rio były świetną okazją na to, żeby w końcu z nim skończyć. Niestety niewykorzystaną.

Podczas wielkich sportowych wydarzeń media częściej wykorzystują zwroty określające kolor skóry. Jest to zjawisko tak częste, że postanowiłam sprawdzić za pomocą algorytmu Google, jakie od rozpoczęcia Rio 2016 było użycie słów „ciemnoskóry/a” i „czarnoskóry/a” w tekstach dotyczących sportu. Okazało się, że większość czołowych mediów użyła chociaż raz, opisując uczestników Igrzysk takiego określenia.

I tak donoszono o „czarnoskórej” pływaczce Simone Manuel, o „ciemnoskórej” judoczce Marii Bernabeu, a także o „czarnoskórym” pływaku z Etiopii – Robelu Kirosie Habte, który zmagał się z Michaelem Phelpsem. Ani razu nie wspominając o kolorze skóry Phelpsa. Natomiast opisując ceremonię otwarcia, aktor grający chłopaka z faweli został opisany jako „czarnoskóry”, a modelka Gisele Bundchen tylko jako Brazylijka. A wspominając o nadchodzących zmaganiach polskiego zawodnika Adama Kszczota podsumowano jego rywali jako po prostu „czarnoskórych biegaczy z Kenii” – więcej niż raz. Jakie ma to znaczenie dla rywalizacji? Tego już nie podano, podobnie jak odcienia skóry Kszczota.

Taki brak konsekwencji w nazewnictwie powoduje, że żaden zawodnik/zawodniczka nie jest określany mianem „białoskórego” czy „jasnoskórego”. Phelps i inni biali sportowcy tym samym nie mają rasy ani koloru skóry. Mają za to rasowy status quo jak wszyscy biali ludzie. A to ci wszyscy inni są kolorowi. Co najwyżej, co parę wieków grupa białych się powiększy o następne – stało się tak już m.in. z „rasą włoska”, „rasą irlandzką” i „rasą polską” (sic!). Jeszcze w latach 20. w USA imigranci z biedniejszych krajów Europy nie byli uznawani za białych . Jest to jeden z argumentów na bezzasadność dzielenia na rasy.

Jeśli jest on tak płynny, to po co w ogóle rozdzielać i określać ludzi na podstawie odcienia skóry.

Jakie są kolejne powody, dla których nie powinniśmy określać nikogo terminami „ciemnoskóry/czarnoskóry”? Ponieważ nie ma czegoś takiego w biologii jak rasy ludzkie. Jest tylko jedna rasa i wszyscy do niej należymy. Zostało toogłoszone przez UNESCO w 1950 roku, a w 1998 potwierdzili to genetycy. W biologii występuje wprawdzie dywersyfikacja genetyczna u ssaków, ale nie dotyczy ona ludzi, ponieważ nie osiąga odpowiedniego poziomu różnic. A są one tak niewielkie, że tylko kenijski kob śniady i afrykański bawół z Afryki wschodniej mają minimalnie mniejszy faktor. O wiele bardziej zróżnicowany genetycznie od całego gatunku ludzkiego jest na przykład wilk szary z terenów euroazjatyckich z parametrem różnic 0.9 – jest praktycznie na granicy podzielenia się na rasy, które zaczynają się od poziomu 1. Ludzie mają faktor 0.156. Oznacza to tyle, że jesteśmy wszyscy identyczni i żadnego podziału rasowego nie ma – nawet najmniejszego i jest to fakt naukowy taki sam jak to, że Ziemia krąży wokół Słońca.

Podział, jaki jest nam znany dzisiaj, to jedynie pojęcie czysto społeczne. Powstał on około XV wieku na potrzeby dominacji jednej grupy nad innymi, czyli dla zysku – co opisuje antropolog Robert Wald Sussman w książce The Myth of Race.

Pozostaje jeszcze argument poprawności politycznej jako narzędzia blokującego swobodną wypowiedź dotyczącą np. koloru skóry ludzi – każdy, kto go podnosi, powinien zadać sobie pytanie, jaki ma status społeczny. A nie jest to bez znaczenia w tej dyskusji. Według badań Pew Research Center to biali mężczyźni najczęściej narzekają na poprawność polityczną – a od wieków to oni są najbardziej uprzywilejowaną grupą społeczną. Ci, którzy rasy i koloru skóry tak naprawdę nie mają. To fakt. Wystarczy spojrzeć na historię – jest zbudowana z profili białych mężczyzn. Tak więc obrażając się na kulturę poprawności politycznej, wcale nie walczymy o wolność słowa. Karmimy za to cały system nierówności i podtrzymujemy go przy życiu. A powtarzanie np. takich słów jak „czarnoskóry” jest jego istotną częścią.

Obecnie poprawność polityczna dostała łatkę kulturowej opresji, ale w rzeczywistości to paniczna reakcja na utratę przywilejów. Kiedy ktoś narzeka, że nie może nazywać innych, jak mu się podoba, druga strona zmaga się z czymś znacznie trudniejszym – rasizmem. Igrzyska to idealny moment, żeby z tym skończyć i dowieść, że faktycznie promują równość – nie tylko w teorii.

***

Katarzyna Stupnickaamerykanistka, doktorantka UW, pisze i tłumaczy m.in. dla VICE Polska

LORD-GENDER-PLECAK-KP WYPRZDAZ-WYDAWNICTWO-KRYTYKA-KSIAZKI

**Dziennik Opinii nr 238/2016 (1438)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij