Moi oprawcy prawdopodobnie ubiegają się o azyl w Wielkiej Brytanii, chociaż utrzymują, że teraz, pod panowaniem talibów, Afganistan stał się rajem – mówi Natiq Malikzada, afgański dziennikarz i działacz na rzecz praw człowieka, który 13 lutego 2025 roku został zaatakowany w Londynie przez nożowników.
Beata Błaszczyk: Kto i gdzie cię zaatakował? Znałeś tych ludzi?
Natiq Malikzada: Wyszedłem ze swojego pokoju w londyńskim hostelu. Był wieczór. Gdy wróciłem, zaatakowało mnie dwóch zamaskowanych, młodych ludzi. Chcieli poderżnąć mi gardło. Uszedłem z życiem, ale wciąż – po dwóch operacjach – nie mam czucia w prawej dłoni. Lekarze mówią, że powrót do sprawności może potrwać nawet osiem miesięcy.
Sprawcy zostali aresztowani. To Afgańczycy, prawdopodobnie ubiegają się o azyl w Wielkiej Brytanii, chociaż utrzymują, że teraz, pod panowaniem talibów, Afganistan stał się rajem. Mówią, że talibowie dbają o przestrzeganie prawa szariatu i zatrzymują kobiety w domach, żeby nie stały się dziwkami jak te na Zachodzie. Tacy ludzie powinni zostać natychmiast deportowani. Im azyl nie jest potrzebny.
Talibowie i cnoty niewieście. Jeszcze surowsze kary dla kobiet
czytaj także
Dostawałeś groźby?
Cały czas dostaję. Talibowie i ich zwolennicy grożą też mojej mamie, żonie i córce. Nasz dom w Kabulu był wielokrotnie plądrowany. W 2015 roku zostałem uprowadzony za swoją działalność informacyjną kierowaną do kobiet, przestrzegającą przed religijnym fanatyzmem. Byłem młody i przerażony. Gdy po kilku dniach mnie uwolnili, wyjechałem do Indii na studia. Dalej prowadziliśmy kampanię na uniwersytetach. Teraz to niemożliwe, bo talibowie nie pozwalają kobietom studiować – nawet na kierunkach medycznych.
Czego jeszcze talibowie mogą zakazać kobietom?
Chyba tylko oddychania. Obecnie kobiety w Afganistanie nie mają nawet prawa wejść do placówki medycznej bez mahrama, dorosłego męskiego opiekuna. Co ma zrobić wdowa, której ojciec nie żyje, bracia są poza krajem, a syn jest nieletni? Trwa ramadan. Afganki nie mają nawet prawa modlić się w meczetach.
Irak chce zalegalizować małżeństwa dzieci. Kroczy przetartym szlakiem
czytaj także
Jak duże jest poparcie dla talibów?
Nawet wśród Pasztunów w Afganistanie – z tej grupy etnicznej wywodzą się talibowie – poparcie dla nich spada. Ludzie widzą, co wyprawiają z naszą religią. Widzą także przymusowe wysiedlenia na północy kraju. Ziemie i domy Tadżyków, Hazarów czy Uzbeków są przekazywane Pasztunom z południa i wschodu kraju. Ale wśród afgańskiej diaspory, także w Wielkiej Brytanii, talibowie mają wielu zwolenników. Osoby, które od dekad nie były w Afganistanie i którym nic nie grozi, popierają ich w poczuciu solidarności etnicznej.
Gdy kobiety protestowały na ulicach po zajęciu Kabulu przez talibów 15 sierpnia 2021 roku, towarzyszyło im niewielu mężczyzn. Dlaczego?
Mężczyźni też tam byli, także z mojej rodziny, choć rzeczywiście niezbyt licznie. Nie chcieli, żeby ich matki czy siostry protestowały same. Ale to miały być protesty kobiet. To one miały być widoczne. Na początku talibowie pilnowali się, żeby kobietom nic się nie stało. Nie wymachiwali bronią, nie bili. Zachód wtedy jeszcze pamiętał i obserwował. Potem to się zmieniło.
Zeszłoroczna Konferencja Wszystkich Afgańskich Kobiet w Tiranie, teraz Madryt, Genewa, Paryż. To sposób na życie dla kilkudziesięciu aktywistek czy też coś, co może odmienić Afganistan?
Przypominają o sytuacji w Afganistanie. To ważne. Dziś w świecie dzieje się tyle, że Afganistan schodzi na bardzo daleki plan. Ale najważniejsze, by świat usłyszał głos kobiet, które tam zostały. Dziwi mnie i smuci też postawa narodowej drużyny krykieta, której członkowie chętnie fotografują się z talibami podczas wspólnych posiłków. W ten sposób legitymizują reżim, zamiast upomnieć się choćby o prawa kobiecej drużyny, która musiała schronić się w Australii i której grać nie wolno. Tymczasem protesty trwają, choć ze względów bezpieczeństwa w dużej mierze przeniosły się do sieci.
„Zatrzymać płciowy apartheid!” W Tiranie odbył się Szczyt Wszystkich Afgańskich Kobiet
czytaj także
Skąd talibowie mają pieniądze?
Dwa główne źródła to pomoc zagraniczna i handel narkotykami. Zobaczymy, jak sytuacja rozwinie się po wstrzymaniu przez Donalda Trumpa środków z USAID. Pieniądze płynęły szerokim strumieniem do organizacji pomocowych. Talibowie umieszczali w nich swoich ludzi, aby kontrolowali przepływ środków i kierowali lwią część do kieszeni talibskiej wierchuszki.
Jeszcze niedawno Afganistan odpowiadał za 90 proc. światowej produkcji opium. Talibowie najpierw jeździli po wsiach w całym kraju i skupowali całe zapasy, a dopiero potem, w połowie 2023 roku, wydali zakaz uprawiania. To było sprytne posunięcie. Kilogram opium kosztował od 400 do 500 dolarów, teraz to od 5 do 10 tys. dolarów. Kwitnie produkcja syntetycznych narkotyków, takich jak metamfetamina. Nie potrzeba do tego ani ziemi, ani upraw. Przęśl (ephedra) rośnie wszędzie i jest w Afganistanie legalna. Przenośne laboratoria i know-how – to wystarczy.
W mediach społecznościowych widuję zdjęcia pracownic chińskich salonów masażu udających turystki w Bamian, robiących selfies z talibami i ich bronią. Jak bardzo widoczna jest chińska obecność gospodarcza w Afganistanie?
Chińczycy są zainteresowani złożami naturalnymi, w które Afganistan obfituje. Miedź, złoto, lit, ropa, gaz. Dla talibów Chiny to idealny partner. Nie będzie kłopotliwych pytań o prawa człowieka w kraju, w którym panuje płciowy apartheid. Talibowie widzą tę współpracę także jako szansę na przełamanie izolacji na scenie międzynarodowej. Miliardy oferowane w ramach rozmaitych wspólnych projektów – jak droga w Korytarzu Wachańskim czy park przemysłowy w Kabulu – oraz setki tysięcy nowych miejsc pracy to olbrzymia, realna korzyść, ale dla talibów, nie dla Afganistanu. Chińskie firmy płacą talibom nie tylko za prawo do eksploatowania zasobów naturalnych, ale także za swoje bezpieczeństwo w Afganistanie.
Jak finansować Ukrainę, by nie stała się drugim Afganistanem
czytaj także
Ci, którzy płacą, są bezpieczni. Co z resztą kraju?
Ludzie po prostu znikają. Każdy dzień to kolejne uprowadzenie. W talibskich więzieniach jest wiele osób z Doliny Pandższiru, słynącej ze swej bogatej i wciąż żywej tradycji oporu [w latach 1996–2001 była jedynym skrawkiem Afganistanu nigdy niezdobytym przez talibów – przyp. red.]. Bez wyroków, bez praw. Czasem ktoś wraca. Ale wtedy zazwyczaj nic nie mówi. Najważniejsze, że przeżył. Widzimy zniknięcia ludzi aktywnych w mediach społecznościowych – jak Matiullah Wesa czy uwolniony niedawno, po miesiącu, Wazir Khan. Obaj mają ogromne zasługi dla edukacji w Afganistanie.
Oddawanie moczu na twarz, wieszanie ludzi głową w dół na 24 godziny, płukanie żołądka skażoną wodą, elektrowstrząsy – to pewnie nie koniec talibskiego repertuaru tortur?
Talibowie stosują wobec zatrzymanych także przemoc seksualną. Rozmawiałem z kilkunastoma kobietami brutalnie zgwałconymi podczas zatrzymania. Zdołały wyjechać za granicę. Bardzo często rodziny w takiej sytuacji mówią: dla ciebie nie ma już u nas i w społeczeństwie miejsca. Straciłaś honor. Wiele ofiar odbiera sobie życie. W nie lepszej sytuacji są porwani wojownicy NRF. Talibowie uznają ich za odstępców od islamu, a wobec tych nie mają litości.
Czym jest NRF i jego przywódca Ahmad Masud junior, syn legendarnego Lwa Pandższiru? To godny następca swego ojca czy dzieciak – jak określają go przeciwnicy w mediach społecznościowych?
Narodowy Front Oporu jest sojuszem wojskowym byłych członków Sojuszu Północnego, istniejącego w latach 1992–2001, oraz innych sił antytalibskich. Ahmad Masud jest dobrze wykształcony i myślę, że ma wielki potencjał. Zabiega o poparcie Zachodu dla NRF. A NRF, wspierany przez afgańską diasporę, nie tylko trwa, ale cały czas walczy. Do ruchu wstępują zwykli ludzie, ale także doskonale wyszkoleni żołnierze, pozostawieni przez sojuszników po 2021 roku. Nie mogą zostać w domach – to pewna śmierć. Więc idą walczyć. Jednak żeby wyzwolić cały kraj, NRF potrzebowałby znacznie większego wsparcia i zaangażowania z zewnątrz. A my, żeby odzyskać nasz kraj, potrzebujemy jedności wszystkich sił, które nie godzą się na to, co wyprawiają talibowie od sierpnia 2021.
**
Natiq Malikzada – afgański dziennikarz, analityk polityczny i działacz obywatelski skoncentrowany na prawach człowieka i prawach kobiet w Afganistanie i na Bliskim Wschodzie.