Nie minął jeszcze rok od wyborów do rosyjskiej Rady Koordynacyjnej Opozycji, a już zdążyła się ona podzielić.
Jeden z członków Rady (KSO), działacz liberalnej Solidarności Piotr Carkow, założył nową opozycyjną instytucję – Komitet Działań Protestacyjnych. „Zrozumieliśmy, że KSO jest już nam niepotrzebne” – mówi „Kommiersantowi”. W skład nowej KDP mają wejść przedstawiciele środowisk liberalnych i Frontu Lewicy, ale rozmowy toczą się także z innymi aktywistami.
Celebryci i politycy
Powołanie Rady Koordynacyjnej Opozycji miało na celu uprawomocnienie liderów ruchu protestu, pojawiały się bowiem oskarżenia, że antyputinowska wierchuszka nie ma demokratycznej legitymacji. Wybierani co roku przedstawiciele opozycji mają organizować akcje protestu, podejmować kluczowe decyzje i stworzyć plan reform do realizacji „w trakcie etapu przejściowego – od początku demontażu działającego w Rosji bezprawnego reżimu do wyborów legalnych organów władzy i tworzenia stabilnych instytucji demokratycznych”. Szczegóły planu? Wypuszczenie więźniów politycznych, zapewnienie uczciwych wyborów, reforma systemu sądowego, decentralizacja systemu wyborczego i walka z cenzurą w mediach.
W wyborach oddano ponad osiemdziesiąt tysięcy głosów. W rezultacie do KSO dostało się czterdzieści pięć osób – trzydzieści z listy ogólnej i po pięć z listy lewicowej, liberalnej i prawicowej. Ostatecznie skład Rady nie różnił się znacząco od grupy osób, która wcześniej wypowiadała się w mediach i przemawiała ze scen ustawianych na mitingach: weszli do niej m.in. nacjonalistyczny bloger i obecny kandydat na mera Moskwy Aleksiej Nawalny (dostał najwięcej głosów), celebrytka Ksenia Sobczak czy też dziennikarka krytycznej wobec władzy „Nowej Gaziety” Olga Romanowa. Z drugiej strony Radę zasiliła tak zwana „stara opozycja”, na przykład arcymistrz szachowy Garri Kasparow, związany z republikanami Ilja Jaszyn czy wicepremier z lat 1997–1998 Boris Niemcow.
Kto słyszał o KSO?
Wydaje się jednak, że wybory do KSO – mimo całkiem dużej mobilizacji społecznej – wywołały więcej kontrowersji niż wcześniejszy brak jakiejkolwiek instytucji koordynującej. Nie dość, że nie zniknęły wątpliwości co do legalności takiej reprezentacji, to jeszcze wszyscy zgodnie przyznają, że KSO nie jest w stanie skutecznie działać. „Działania Rady są zauważalne tylko dla nielicznej grupy aktywistów. Właściwie od momentu jej powstania nie udało się nic zdziałać. Do tego przedstawiciele różnych opcji zjednoczonych w KSO nie są w stanie się dogadać” – twierdzi politolog i publicysta Iwan Preobrażeński. Lektura postanowień przyjętych na kolejnych posiedzeniach Rady potwierdza tę diagnozę: są to przeważnie dwa, trzy lakoniczne punkty, z których niewiele wynika. Optymizmem nie napawają też badania przeprowadzone w marcu przez Centrum im. Jurija Lewady: jeśli wśród Rosjan ktoś już słyszał o KSO (27 procent), to przeważnie nie wie, czym się on zajmuje (20 procent).
Podobnego zdania co Preobrażeński jest działacz Ilja Budrajtskis, który obecnie zastępuje w Radzie aresztowanego antyfaszystę Aleksieja Gaskarowa. „KSO w obecnym formacie jest skrajnie nieefektywna. Nie stała się bowiem rzeczywistym centrum koordynacji protestacyjnej aktywności. Do tego nie powstała w jej ramach w miarę jednorodna polityczna koalicja, jak życzyli sobie tego liberałowie i ludzie ze środowiska Nawalnego”.
5 maja, 6 maja – kiedy demonstrować?
Skąd się wziął Komitet Działań Protestacyjnych? Spór w Radzie wybuchł w związku z organizacją protestu w rocznicę pierwszego Marszu Milionów z 6 maja 2012 roku, w trakcie którego doszło do zamieszek, co napędziło represje wobec opozycji. Większość członków KSO uznała, że trzeba zorganizować demonstrację dokładnie tego samego dnia, jednak kilka osób uparło się na 5 maja. W rezultacie odbyły się dwa protesty. W pierwszym wzięło udział około pięciuset osób (głównie nacjonaliści), w drugim – 30 tysięcy. Po tym właśnie wydarzeniu Piotr Carkow uznał, że rada nie spełnia swoich funkcji i założył KDP.
Preobrażeński twierdzi, że oddzielenie się grupy aktywnych uczestników KSO i założenie Komitetu jest zrozumiałe. Nowy organ tworzą ci, którzy potrafią się ze sobą dogadać, myślą podobnie i są gotowi organizować kolejne akcje protestu. Czyli sukces? Niekoniecznie: „Na razie poza rosyjskimi władzami, kilkoma liberalnymi mediami i zagraniczną prasą nikt nie zauważył powstania Komitetu Działań Protestacyjnych”, twierdzi. Jeszcze bardziej pesymistyczny jest Budrajtskis: „Przez ostatnie pół roku absolutna większość akcji była organizowana przez aktywistów, którzy nie wchodzą w skład KSO. Nowa organizacja tylko utwierdza ten stan”.
Obaj są jednak zgodni, że to nie brak efektywności jest dzisiaj największym problemem rosyjskiego ruchu protestu. „Opozycja nie ma pozytywnego programu ani ludzi, którzy byliby go w stanie stworzyć”, mówi Preobrażeński. „Ciągłe uliczne akcje nie są w stanie zastąpić politycznej strategii”, przyznaje Budrajtskis.