Świat

„Nie narzekaj na niesprawiedliwość, zrób coś”. Kamala przywróciła demokratom nadzieję

W czwartek wieczorem (według polskiego czasu w nocy) zakończyła się czterodniowa przedwyborcza Konwencja Demokratów w Chicago. Jej kulminacją była przemowa kandydatki demokratów na prezydentkę Kamali Harris, która przyjęła nominację z uśmiechem i optymizmem.

Obecne sondaże pokazują, że odkąd Joe Biden „oddał” kandydaturę Harris, to demokraci – już nie republikanie – mają niewielką przewagę, jeśli chodzi o poparcie Amerykanów. Mimo to pojedynek Harris–Trump będzie bardzo ostry i nie wiadomo, na czyją stronę szala przechyli się w szybko nadchodzącą noc wyborczą 5 listopada. Czy świeżo nabyty i najwyraźniej autentyczny entuzjazm liberałów wystarczy, żeby pokonać Donalda Trumpa?

Publiczność, która zebrała się w Chicago, była autentycznie poruszona. Do pewnego stopnia było to powtórzenie radości z 2008 roku, kiedy o prezydenturę ubiegał się Barack Obama; oprócz balonów i konfetti wszechobecne były wielkie, szczere uśmiechy i atmosfera wielkiej narodowej imprezy. Mimo że nazwisko Trumpa pojawiało się tu i ówdzie, traktowany był on głównie jako przedmiot żartów, być może poza samą finalną przemową Harris, która podkreśliła, że Ameryka nie może oddać temu samolubnemu autokracie następnych czterech lat.

Biden wycofał się z kampanii. Kim jest Kamala Harris?

Okazało się, że wieczny uśmiech Kamali bardzo się przydaje w tej kampanii, podobnie jak jowialny humor jej potencjalnego wiceprezydenta, Tima Walza, który promieniuje nie tylko rozsądkiem i życzliwością, lecz również optymizmem. Zestawiona razem, ta dwójka wypada naprawdę nieźle, zwłaszcza że Walz prezentuje typ męskości, która nie boi się pierwiastka kobiecego ani kobiet u władzy, co nadal jest rzadkością w amerykańskiej polityce.

Podczas gdy Kamala reprezentuje zróżnicowaną rasowo i klasowo Amerykę, Walz faktycznie – jako wieloletni nauczyciel i trener futbolu – reprezentuje przeciętną białą amerykańską rodzinę. Jest miłym panem w średnim wieku i ojcem trójki dzieci z in vitro, z którym każdy może pogadać.

Biały, siwy, progresywny. Czy Tim Walz zostanie wiceprezydentem USA?

Przed finalnym wystąpieniem Kamali mieliśmy okazję dokonać pewnego przeglądu stanu i momentu, w którym znajduje się partia, zobaczyć na żywo wszystkie ważne figury partii i wschodzące gwiazdy. Nie zabrakło oczywiście Baracka Obamy, który właśnie w czasie Konwencji Demokratów w 2004 roku po raz pierwszy zabłysnął jako mówca. Chociaż John Kerry, którego reprezentował, nie został wtedy prezydentem, Ameryka nie miała wątpliwości, że nikomu nieznany dotychczas Obama pewnego dnia zostanie ich przywódcą. Warto wspomnieć, że Obama i Harris od dawna są przyjaciółmi.

Przybyła również uwielbiana Michelle Obama, która, zdaniem niektórych, dała przemowę jeszcze bardziej ognistą niż jej mąż, pytając, czy Trump zdaje sobie sprawę, że prezydentura to „Czarna robota”, nawiązując do prezydentury swojego męża, sugerując nadchodzącą prezydenturę Harris i sygnalizując rasizm Trumpa i jego zwolenników.

Byli oczywiście Clintonowie. Bill jak Bill, ale Hillary miała okazję wrócić do tematu szklanego sufitu. Jej nie udało się dokonać tego, czego obecnie próbuje dokonać Kamala – zmienić historię USA na zawsze, przedstawiając światu pierwszą prezydentkę Ameryki. Była Oprah Winfrey, bez której nic ważnego w Ameryce wydarzyć się nie może, jak również socjaldemokrata Bernie Sanders, który zawsze wybiera jedność partii przeciw prawicy. Wszyscy oni stanęli za Kamalą murem.

Pierwsza noc należała do obecnego prezydenta Joe Bidena, któremu dano możliwość celebracji ostatnich czterech lat prezydentury i przypomnienia, że to jego silne poczucie służby publicznej dało nam Kamalę Harris.

– Jak wielu z was, poświęciłem temu krajowi całe życie – oznajmił Biden wśród wiwatów.

Na scenie roiło się od kolorowych i białych polityczek, zaczynając od słynnej posłanki z Nowego Jorku Alexandrii Ocasio-Cortez, która powoli i z gracją buduje swój polityczny kapitał, i posłanki z Teksasu Jasmine Crockett, kończąc na gubernatorce Michigan Gretchen Whitmer i senatorce Elizabeth Warren. Pojawił się prezydent związku United Auto Workers, Shawn Fain i wielu popularnych demokratycznych gubernatorów, takich jak Gavin Newsom z Kalifornii czy gubernator Illinois J.B. Pritzker. Obecna była też grupa tzw. „republikanów za Kamalą”, tych ludzi, którzy uważają, że Trump ukradł im partię i którzy głosowali w 2020 na Joe Bidena.

Między kontynuacją a zmianą. Czym Kamala Harris będzie się różnić od Bidena?

Oprócz wieczornych przemów i celebracji w Chicago odbył się szereg wyborczych śniadań, każdy ze stanów mógł się popisać w czasie tzw. roll call (sprawdzania obecności), a wszyscy uczestnicy konwencji dostali od Bidena kawę „cup of joe”, co w kolokwialnym języku znaczy „kubek kawy”. Nie zabrakło celebrytów: aktorki Mindy Kaling i muzyków Johna Legenda i Steviego Wondera.

– Nie narzekaj na niesprawiedliwość, tylko coś z nią zrób – powiedziała Harris podczas finalnej przemowy, cytując swoją matkę imigrantkę.

Kamala zaczęła od podkreślenia swojej skromnej przeszłości i zaangażowania swoich rodziców w ruch praw obywatelskich w Kalifornii. Mówiła krytycznie o wielkich bankach i prywatnych uniwersytetach jak prawdziwa socjalistka.

Zadeklarowała opiekę nad wszystkimi Amerykanami, jak również pomoc dla imigrantów przekraczających południową granicę USA. Były to obietnice dość ogólne; nie usłyszeliśmy żadnych szczegółów jej faktycznych planów. Harris skupiła się na przyszłości przez duże „P”, serwując typowe amerykańskie frazy, jak „poprowadzimy świat ku przyszłości” i jesteśmy „dumni z bycia Amerykanami”.

– Donald Trump ma tylko jednego klienta. Siebie – powiedziała Kamala.

Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, Harris zadeklarowała pełne poparcie dla Ukrainy i NATO i pełne poparcie dla samoobrony Izraela, jednocześnie wspominając, że cierpienie ludzi w Gazie musi się skończyć. Tu warto wspomnieć, że sekretarz stanu Bidena, Antony Blinken wciąż jest na Bliskim Wschodzie, gorączkowo próbując znaleźć rozwiązanie na pokój między Izraelem a Palestyną, co byłoby wspaniałym podarunkiem dla Bidena i dla Harris przed wyborami.

Jedyną szramą na tym pięknym obrazie jest fakt, że podczas czterech dni konwencji nieopodal odbywały się propalestyńskie protesty, które demokraci zignorowali. Nie obyło się bez aresztów. Mimo nacisków partia nie pozwoliła wpuścić na mównicę żadnego z polityków, który dałby propalestyńską przemowę. Grupa czterdziestu polityków została na ulicy razem z protestującymi, żeby pokazać, że partia demokratyczna nadal nie prezentuje właściwego stanowiska wobec Palestyny.

W tych samych dniach Donald Trump i jego potencjalny wiceprezydent J.D. Vance podróżowali po kraju, dając swoje własne przemowy, które faktycznie brzmią ponuro w porównaniu z entuzjazmem demokratów.

Rozstrzygają się też losy osobnej kampanii prezydenckiej Roberta F. Kennedy’ego Juniora. Jego sztab już zdaje sobie sprawę, że nie odegra znaczącej roli w tych wyborach, a może bardzo zaszkodzić Trumpowi. RFK zastanawia się, czy rozwiązać ruch i dołączyć do Trumpa, czy też próbować ustanowić partię, mając na uwadze wybory prezydenckie w przyszłości. Ponieważ lwia część fanów RFK Juniora głosowałaby na Trumpa, jego rezygnacja z pewnością nie byłaby na rękę demokratom.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij