Choroba nie wybiera i nie zagląda do portfela, ale skutki wywołanego nią kryzysu już tak, bo najmocniej uderzają w tych, którym ledwie starcza do pierwszego. W tym czasie miliarderzy mogą spać spokojnie, bo najzamożniejsi z nich nie dość, że skutków pandemii Sars-CoV-2 oraz spowodowanego nią spowolnienia gospodarczego nie odczują, to jeszcze na koronawirusie mogą nieźle zarobić – na przykład 50 miliardów w tydzień.
W marcu największa sieć sklepów internetowych Amazon znalazła się w ogniu krytyki po tym, jak na jaw wyszło, że koncern nie traktuje zagrożenia spowodowanego rozprzestrzenianiem się COVID-19 poważnie. Osoby zatrudnione w firmie Jeffa Bezosa skarżyly się, że nie mają zapewnionych odpowiednich środków ochrony indywidualnej i są zmuszane do pracy w warunkach nieuwzględniających ich bezpieczeństwa.
Pracownicy polskiego oddziału Amazona pod Poznaniem wskazywali z kolei, że korporacja próbuje za wszelką cenę zarobić na epidemii – zwiększa zakres obowiązków podwładnych, rekrutuje nowych pracowników, domaga się cięższej pracy za niekoniecznie większą zapłatę i ogłasza nadgodziny.
Nie inaczej było za granicą, gdzie ci, którzy publicznie sprzeciwili się praktykom firmy lub próbowali organizować protesty, dostali wypowiedzenia. Tak było choćby w przypadku Chrisa Smallsa, stojącego na czele organizacji pracowniczej w magazynie w Staten Island czy dwóch pracowników technicznych z Seattle, którzy rozpowszechniali petycję na rzecz skłonienia Amazona do zwiększenia płac i świadczeń pozapłacowych pracowników magazynowych firmy.
Co na to Jeff Bezos? Miliarder postanowił zorganizować wsparcie dla pracowników swojej korporacji, których pandemia dotknęła najbardziej. Nie oznacza to jednak, że najbogatszy człowiek na świecie wyjął pieniądze z własnej kieszeni. Przeciwnie – postanowił zajrzeć do cudzych portfeli i powołał Amazon Relief Fund, której celem ma być zbiórka środków dla najbardziej potrzebujących pracowników firmy. Pomyliłby się jednak ten, kto uznałby, że koronawirusowa recesja uderzyła w firmę Bezosa na tyle silnie, by ten faktycznie miał problem z pomocą swoim pracownikom.
Medialne nagłówki znanych magazynów ekonomicznych donoszą, że znany przedsiębiorca jest póki co największym zwycięzcą trwającego kryzysu. Jego firma na borykającym się z krachem rynku radzi sobie lepiej niż przed pandemią, bo handel elektroniczny w dobie lockdownu to prawdziwa żyła złota. Z indeksu miliarderów „Bloomberga” wynika, że tylko w tym tygodniu kurs akcji Amazona wzrósł o 5,3 proc., co dla Bezosa oznacza zwiększenie majątku o 24 mld dolarów. Obecnie fortuna biznesmena, któremu zarzuca się, że wzbogacił się na wyzysku i unikaniu płacenia podatków, wynosi łącznie blisko 140 mld dolarów.
czytaj także
Rosnące: stopa bezrobocia (w samych tylko Stanach Zjednoczonych pracę straciło w ciągu kilku tygodni 17 mln osób) i liczba przypadków COVID-19 niespecjalnie wpływają również na akcje innych koncernów. Jak podaje „Forbes”, choć w marcu mieliśmy do czynienia z potężnym tąpnięciem na giełdzie, w ubiegłym tygodniu (rynki zamknięto 10 kwietnia) sytuacja uległa zmianie, m.in. dzięki pomocy banków centralnych, w tym amerykańskiej Rezerwy Federalnej, która ogłosiła pożyczki w wysokości 2,3 mld dolarów na wsparcie krajowej gospodarki. W efekcie 10 miliarderów z grupy najbogatszych ludzi świata zwiększyło swoje zyski na giełdzie o 51,3 miliarda dolarów od czasu zamknięcia rynku 2 tygodnie temu (2 kwietnia) do ubiegłego piątku.
czytaj także
Okazuje się także, że branże, które w dobie ekspansji koronawirusa wydają się bardziej niż zwykle narażone na straty, również nie mają na co narzekać. Najbogatsi właściciele firm produkujących m.in. dobra luksusowe zanotowały ostatnio pokaźne wpływy. Jednym z beneficjentów pandemii okazał się Amancio Ortega – hiszpański potentat odzieżowy, stojący na czele Inditexu. Jego wartość netto wzrosła o 7,2 mld dolarów, zaś akcje firmy o 15,5 proc.
Gorzej nie wiedzie się Bernardowi Arnaultowi, prezesowi LMVH (Louis Vitton Moët Hennessy), który stał się bogatszy o 6,3 miliarda USD. O 7 proc. zwiększyły się także akcje holdingu Berkshire Hathaway, wzbogacając jej właściciela Warrena Buffetta o 5 miliardów dolarów. Berkshire Hathaway opłaciło się przede wszystkim sprzedanie udziałów w liniach lotniczych, które z racji zablokowania transportu nadziemnego drastycznie tracą na wartości. Co ciekawe, w czasach pandemii spadają też notowania koncernów paliwowych. Nie dotyczy to jednak Mukesha Ambaniego, potentata naftowego i gazowego z Indii, którego wartość podskoczyła w ostatnim czasie o 4,4 mld dolarów.
Szampana mogą otwierać też właściciele sieci sklepów Walmart Inc., których właściciele – rodzina Waltonów – ma obecnie o 5 proc. wyższe przychody niż na początku 2020 roku. Pod względem najszybszego tempa bogacenia się równych nie ma sobie Elon Musk, który wprawdzie nie wskoczył do ścisłej czołówki bogaczy, ale ostatnio zwiększył swój majątek w krótkim czasie o 10,4 miliarda dolarów.
Z kolei nagłym, choć łatwym – z uwagi na rosnącą konieczność pracy zdalnej – do przewidzenia sukcesem może się pochwalić założycielka platformy komunikacyjnej Zoom Video Communications, Eric Yuan. Mimo kontrowersji związanych z niedostateczną ochroną prywatności użytkowników tej aplikacji, jej wartość w trakcie lockdownu podwoiła się i wynosi obecnie – jak informuje „Bloomberg” – 7,4 miliarda dolarów.
czytaj także
Podczas, gdy najbogatsi mnożą swoje majątki, Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzega, że spowodowany obecnym kryzysem kryzys przyczyni się do strat w wysokości ponad 220 trylionów dolarów. Ta kwota odnosi się jednak do państw rozwijających się, ponieważ to one – jak szacują eksperci ekonomiczni – ucierpią na pandemii i jej skutkach najbardziej. Polski Instytut Ekonomiczny zwraca zaś uwagę, że poważne tąpnięcie w światowej gospodarce dotknie również bogatsze kraje, ale uderzy tylko w najbiedniejszych i pogłębi problem ubóstw – zwłaszcza tam, gdzie pomoc rządów płynie do banków i korporacji, a nie obywateli. Nic zatem dziwnego, że Wall Street świętuje sukcesy, a pół Ameryki ląduje na bruku lub przegrywa walkę z COVID-19 w szpitalnym korytarzu.