Budowa tego, co nazywamy globalnym zielonym keynesizmem, wymagałaby współpracy elit amerykańskich i chińskich. Nie wygląda, by miało do niej dojść, wręcz przeciwnie – te dwa najpotężniejsze dziś państwa świata rywalizują ze sobą w sposób, który wskazuje, że zbliżają się do stanu wojny – mówi Joel Wainwright, profesor geografii na Uniwersytecie Stanowym w Ohio, współautor książki „Klimatyczny Lewiatan”.
Jakub Majmurek: W książce Klimatyczny Lewiatan (oryg. Climate Leviathan: A Political Theory of Our Planetary Future), którą napisał pan wspólnie z Geoffem Mannem, znajdujemy cztery możliwe scenariusze dla przyszłości planety, zależne od tego, jak zmiany klimatyczne przekształcą politykę i nasze rozumienie polityczności. Scenariusz, który uznajecie za najbardziej prawdopodobny, nazwaliście Klimatycznym Lewiatanem. Co on oznacza?
Joel Wainwright: To poniekąd hołd dla Thomasa Hobbesa, którego traktat filozoficzny Lewiatan uważany jest za jeden z założycielskich tekstów zachodniej myśli politycznej. Hobbes pisał go podczas wojny domowej w Anglii w XVII wieku, spekulując, jaki rodzaj państwa mógłby powstać, by możliwe było nastanie nowego porządku. Dziś Hobbes bywa postrzegany jako ktoś, kto przewidział powstanie nowoczesnego państwa.
czytaj także
My spekulujemy na temat form suwerenności, które mogłyby zaprowadzić porządek w ramach obecnego kryzysu planetarnego. W przeciwieństwie do Hobbesa, który oczekiwał nadejścia swojego Lewiatana, nie czekamy na nadejście tego Klimatycznego. Uważamy je jednak za konieczne i prawdopodobne, biorąc pod uwagę obecny kryzys związany ze zmianami klimatu.
Gdy więc mówimy o Klimatycznym Lewiatanie, mamy na myśli scenariusz, w ramach którego wyłania się nowa forma rządu, forma suwerenności obejmująca całą planetę.
Co oznaczałaby w praktyce?
Po pierwsze, inaczej niż w większości państw dziś – np. w Polsce czy Stanach – suwerenność nie byłaby definiowana poprzez relację rządzonych i rządzących w ramach danego, narodowego terytorium, ale w odniesieniu do planety jako całości. To wiązałoby się z drugą ważną zmianą. W większości istniejących państw władze czerpią swoją legitymację z tego, że reprezentują naród albo lud – legitymacją dla suwerenności Globalnego Lewiatana byłaby konieczność ocalenia życia na Ziemi.
Stawiamy więc hipotezę, że w związku z kryzysem klimatycznym znajdujemy się dziś we wstępnej fazie zmiany, w rozumieniu polityczności równie głębokiej jak ta, która miała miejsce w XVII wieku, we wczesnej nowoczesności.
Z tego wynika, że ta nowa, globalna forma suwerenności mogłaby funkcjonować bez żadnego związku z globalnym obywatelstwem, nie mówiąc już o globalnej demokracji.
To prawda. Klimatyczny Lewiatan nie jest utopią, rozwiązaniem wszystkich problemów. Postrzegamy go raczej jako próbę zmierzenia się z największymi sprzecznościami współczesnego porządku przez będącą jego beneficjentem elitę w sposób najmniej zagrażający jej dominacji.
Po wielkim kryzysie i drugiej wojnie światowej elity krajów kapitalistycznych próbowały zbudować architekturę regulującą kapitalizm na poziomie globalnym w postaci systemu z Breton Woods, który trwał do 1970 roku, gdy dominującą formą globalnego porządku gospodarczego stał się neoliberalizm. Obecny kryzys wynika naszym zdaniem z tego, że neoliberalizm nie był sobie w stanie poradzić z różnymi kryzysami naszych czasów: kryzysem kapitalizmu finansowego, kryzysem klimatycznym, politycznym kryzysem liberalnej demokracji.
Umowa z grupą Mercosur to gwóźdź do trumny klimatu i praw zwierząt
czytaj także
Klimatyczny Lewiatan oznaczałby więc konsolidację czegoś w rodzaju zielonego keynesizmu, działającego na skalę kapitalistycznej gospodarki światowej.
Dziś nic takiego oczywiście nie istnieje, ale wielu kapitalistycznych intelektualistów dochodzi do wniosku, że jakaś forma globalnego keynesizmu, związanego np. z inwestycjami w zieloną energię, będzie konieczna, by kapitalizm mógł w ogóle przetrwać.
W jakimś sensie taką politykę próbowała realizować administracja Bidena z jej Inflation Reduction Act.
Tak, ale trzeba tu zrobić jedno zastrzeżenie: IRA to ustawa, która została pomyślana jako interwencja w amerykańskiej gospodarce i dla niej. To ją różni od systemu Breton Woods, którego siedziba była ulokowana w Stanach, infrastruktura była organizowana przez Stany, ale działał on na rzecz całej światowej gospodarki kapitalistycznej. Gdy porównamy działania administracji Bidena z osiągnięciami USA po drugiej wojnie, zauważymy jedną zasadniczą różnicę: obecność drugiego potencjalnego hegemona w postaci Chin. Budowa tego, co nazywamy globalnym zielonym keynesizmem, wymagałaby współpracy elit amerykańskich i chińskich. Nie wygląda, by miało do niej dojść, wręcz przeciwnie – te dwa najpotężniejsze dziś państwa świata rywalizują ze sobą w sposób, który wskazuje, że zbliżają się do stanu wojny.
Wróćmy do przykładów tego, jak mógłby działać Klimatyczny Lewiatan.
Wiązałby się z bardzo wieloma politykami mającymi pomóc ludzkości zaadaptować się do życia na coraz cieplejszej i coraz bardziej chaotycznej planecie, gdzie takie zjawiska jak susze, gwałtowne burze czy ekstremalne upały będą pojawiać się coraz częściej i coraz bardziej regularnie, zagrażając życiu miliardów ludzi.
Płonący McDonald’s w Kalifornii to symbol schyłkowej fazy amerykańskiego turbokapitalizmu
czytaj także
Nie oznacza to, że Klimatyczny Lewiatan ich ocali. Tak nie będzie. Ale elity będą szukały mechanizmów pozwalających regulować – czasem wstrzymując, a czasem wspierając – ruch ludzi zmuszonych opuścić swoje domy przez katastrofy klimatyczne, tak by utrzymać służący tym elitom porządek.
Możemy się też spodziewać rozwoju geoinżynierii, np. takich technologii jak modyfikacja promieniowania słonecznego (SRM). Nie udało się przeprowadzić koniecznej dekarbonizacji gospodarki i nie uda się to w najbliższym czasie. Już przekroczyliśmy próg wzrostu średniej temperatury o 1,5 st. Celsjusza. Ja i Geoff Mann uważamy, że gdy zbliżymy się do progu 1,8–2,2 st., elity zaczną coraz śmielej eksperymentować z geoinżynieryjnymi rozwiązaniami mającymi odwrócić tę zmianę.
Z definicji każdy, kto prowadzi eksperymenty mogące zmienić średnią temperaturę planety – starając się nastawić „termostat Ziemi” – będzie działać jak planetarny suweren, sprawujący władzę w imieniu całego życia na naszej planecie. Powtórzę – to jest zasadnicza zmiana w historii polityki.
Co dla przyszłości Klimatycznego Lewiatana oznacza drugie zwycięstwo Trumpa? Trump wydaje się reprezentować drugi scenariusz opisany w waszej książce – Klimatycznego Behemota. A więc suwerenność skupioną w kapitalistycznym państwie narodowym, mniej lub bardziej otwarcie prowadzącym politykę klimatycznego negacjonizmu.
Tak, ten scenariusz jest dziś główną siłą powstrzymującą nadejście Klimatycznego Lewiatana. Behemot i Lewiatan to dwa mitologiczne potwory, prowadzące ze sobą wieczną walkę. Tę metaforę można traktować dosyć dosłownie – od 2018 roku, gdy opublikowaliśmy naszą książkę, obserwujemy wzrost liczby konfliktów zbrojnych na całym globie.
Dzisiejszy świat ciągle opisuje raczej metafora Behemota niż Lewiatana. Żyjemy przecież w ramach kapitalistycznych państw narodowych. Jednak niezależnie od tego, jak bardzo Klimatyczny Behemot wydaje się silny, to nie jest on w stanie rozwiązać żadnego ze współczesnych kryzysów. Trump i politycy jego typu reprezentują reakcyjny autorytaryzm, a wśród światowych elit wciąż dominuje nadzieja na jakiś nowy, „lewiataniczny” porządek. Po heglowsku można więc powiedzieć, że choć Klimatyczny Lewiatan jeszcze nie istnieje, niemniej jest hegemoniczny.
Jak rozumiem, stawia pan tezę, że obiektywne, materialne warunki związane z kryzysem klimatycznym zmuszą ostatecznie elity państw zachodnich do porzucenia „behemotycznej” polityki?
To jeden z możliwych scenariuszy. Można sobie jednak wyobrazić inne. Jak mówiłem, Stany znajdują się dziś na bardzo wstępnym etapie czegoś w rodzaju wojny z Chinami. I bardzo wiele zależy od tego, jak rozstrzygnie się ten konflikt.
Wiech: Dlaczego Polska nie ma elektrowni jądrowej (i dlaczego powinna mieć od dawna) [rozmowa]
czytaj także
Bo załóżmy np., że Chinom uda się rozwinąć szczególnie potężne narzędzia militarne, łączące broń kosmiczną, AI i inne najnowocześniejsze technologie, pozwalające błyskawicznie uzyskać przewagę wojskową nad Stanami. W takim scenariuszu przejście do Klimatycznego Lewiatana wyglądałoby zupełnie inaczej niż w świecie, gdzie dominującym mocarstwem pozostają USA.
Trzeci scenariusz przedstawiony w książce to Klimatyczny Mao. Zakłada on globalną, ale jednocześnie antykapitalistyczną czy po prostu niekapitalistyczną formę suwerenności, ulokowaną w Azji. Gdzie konkretnie widzi pan siłę, która miałaby reprezentować taki scenariusz? Bo – wbrew intuicji – nie są to raczej współczesne Chiny, które po powrocie Trumpa do Białego Domu wyrastają na jedną z głównych sił „lewiatanicznych”.
Owszem, dzisiejsze Chiny są siłą „lewiataniczną”. Niemniej to bardzo złożone państwo, gdzie egzystencja setek milionów ludzi może być zagrożona z jednej strony przez gwałtowne zmiany klimatyczne, jakich spodziewamy się w najbliższych dekadach, z drugiej przez kurczenie się przestrzeni, w których chińscy pracownicy – nie wspominając o chińskich chłopach – mogliby wyrażać sprzeciw i prowadzić polityczną walkę o lepszą przyszłość.
czytaj także
Nie możemy zakładać, że obecny układ władzy w Chinach pozostanie stabilny. Nietrudno sobie wyobrazić głęboki wewnętrzny konflikt w ramach Komunistycznej Partii Chin, która nigdy nie była stabilna w dłuższym okresie. Nie można wykluczyć, że w wyniku takiego konfliktu nastąpiłby powrót do jakiejś radykalnej formy maoizmu, zdolnego porwać miliardy najuboższych mieszkańców globu – na początku w Azji – których egzystencji zagraża zbliżający się kryzys ekologiczny. W efekcie powstałby potężny „elektorat” domagający się powstania skupionej w Azji antykapitalistycznej formy planetarnej suwerenności. Szczerze mówiąc, to, co dzieje się w KPCh, może okazać się bardziej decydujące dla naszej przyszłości niż to, co ma miejsce w Europie czy Stanach.
Przyszłość planety rozstrzygną walki frakcyjne w KPCh?
Nie chcę przez to powiedzieć, że reszta świata się nie liczy. Mieszkańcy Indii i całego subkontynentu, Afryki czy Ameryki Łacińskiej mają własne cele, prowadzą swoje walki. Ale dziś najliczniejsze grupy ludzi, które zmiany klimatyczne dotkną w największym stopniu, żyją w Azji Południowej, Południowo-Wschodniej i Wschodniej. A w tym regionie to elita KPCh jest kluczowym centrum władzy.
Gdzie w tym wszystkim Europa?
Komisja Europejska od dawna była jednym z kluczowych aktorów działających na rzecz jakiejś przyszłej, „lewiatanicznej” formy suwerenności. Filozof polityki Alex Wendt napisał nawet artykuł, w którym przekonywał, że państwo światowe będzie w przyszłości nieuniknione. Pytany o przykłady na poparcie swojej tezy, wskazywał na Unię Europejską. Gdyby ten projekt rozciągał się na cały świat, to – jak twierdzi Wendt – w efekcie powstałoby kapitalistyczne państwo światowe.
czytaj także
Europejscy wyborcy, w kolejnych państwach coraz częściej głosujący na różne „behemotyczne” siły, nie wydają się szczególnie przekonani do tego scenariusza.
To prawda. Dziś Unia nie buduje Klimatycznego Lewiatana, jak chciałoby wielu liberałów, tylko sama jest rozrywana przez wzrost znaczenia skrajnej prawicy. Wojna między Lewiatanem i Behemotem pozostaje dla niej kluczowym zagrożeniem. Ten pierwszy pozostaje hegemoniczną ideą wśród kluczowych myślicieli związanych z europejskim projektem, ale polityczna koniunktura sprzyja Behemotowi.
Przedstawiacie jeszcze czwarty scenariusz, nazwany Klimatycznym X. Ten jest chyba najbardziej enigmatyczny. Jak rozumiem, miałby oznaczać zwycięstwo niehierarchicznych ruchów społecznych, wykorzystujących kryzys klimatyczny do zaprowadzenia sprawiedliwości społecznej. W jaki sposób ten scenariusz mógłby się spełnić?
Można to czytać jako eksperyment myślowy na gruncie wyobraźni utopijnej. Utopijne myślenie jest często krytykowane jako niekonkretne lub niemożliwe do realizacji – my odrzucamy takie podejście, bo obecny kryzys wynika w dużej mierze z kryzysu politycznej wyobraźni lewicy. Biorąc pod uwagę impas, w jakim znajduje się lewicowa polityka, przepaść między naszymi pragnieniami a rzeczywistością wydaje się nie do zasypania.
„Totalandia”: kolonialny wyzysk Afryki przez koncerny nigdy się nie skończył
czytaj także
Najsłynniejszym przykładem ruchu klimatycznego z ostatnich 10 lat był ruch tzw. Piątków dla Przyszłości. Powstał, gdy szwedzka uczennica Greta Thunberg, zamiast pójść do szkoły, usiadła przed budynkiem rządowym z transparentem „Szkolny Strajk dla Klimatu”. Dlaczego zainspirowała miliony ludzi na całym świecie? Wydaje mi się, że odpowiedź tkwi w sile utopijnego gestu, zaczynającego się od pytania: po co mam chodzić do szkoły i przygotowywać się do przyszłości, jeśli ze względu na ekologiczny kryzys nie mamy przyszłości?
Ruch rozpadł się po tym, jak życie społeczne zostało zamrożone w trakcie pandemii, bo był ograniczony do gromadzenia się ludzi w miejscach publicznych. Ale kluczowe jest to, że prosty gest kogoś, kto występował w roli moralnego proroka, był w stanie wyprowadzić na ulice miliony na całym świecie. Dobrym przykładem jest też mobilizacja różnych środowisk na lewicy w sprzeciwie wobec stosowanych przez radykalną prawicę praktyk stygmatyzacji. W Europie, w Indiach Modiego czy w Stanach Trumpa widzimy, jak stygmatyzacja migrantów pozwala skrajnej prawicy pozyskać elektorat z klas pracujących.
Największa, ale czy demokracja? Indyjska potęga i nasze dylematy
czytaj także
Jakie są źródła wymierzonej w migrantów polityki?
Można ją traktować jako symptom głębszego kryzysu polityczności we współczesnym świecie. Kapitał dąży dziś do planetarnych form zarządzania, co zagraża historycznym podstawom kapitalistycznych państw i ich suwerenności, definiowanej w kontekście obrony ludu lub narodu.
Ale kluczowe dla mnie jest to, w jak wielu miejscach widzimy spontaniczne działania afirmujące człowieczeństwo atakowanych grup: niezależnie, czy będą to nastoletnie osoby queerowe, migranci czy np. muzułmanie w Indiach, gdzie ta grupa jest regularnie demonizowana przez Modiego i radykalną hinduistyczną prawicę.
Jeśli podoba wam się półtora stopnia Celsjusza, to pokochacie cztery
czytaj także
Te spontaniczne wyrazy solidarności nie tylko rzucają wyzwanie istniejącej formie suwerenności, ale też temu, co może nadejść po niej – lewiatanicznej suwerenności opartej na kontroli, wykluczeniu i śmierci milionów innych.
Klimatyczny X pozostaje jednak najmniej prawdopodobnym scenariuszem?
Tak, najbardziej prawdopodobnym jest naszym zdaniem Klimatyczny Lewiatan. Na drugim miejscu znajduje się Klimatyczny Behemot, na trzecim Mao. Najbardziej życzylibyśmy sobie, by spełnił się właśnie scenariusz X, ale nie mamy dużej nadziei na to, że tak się stanie.
Indie rozumieją argumenty Zachodu w kwestii wojny, ale nie mogą sobie pozwolić na konflikt z Rosją
czytaj także
Biorąc to wszystko pod uwagę, może jednak to Klimatyczny Lewiatan pozostaje naszą najlepszą szansą na ocalenie?
Potrzebujemy utopijnych idei jako punktów odniesienia w naszych walkach, zwłaszcza dziś, gdy przyszłość wydaje się bardzo ponura. Musimy też zadawać sobie trudne pytania o to, który scenariusz daje nam największe szanse na przetrwanie. Czytelnicy naszej książki często mówią: „chciałbym scenariusza X, ale będę walczył o Klimatycznego Lewiatana, bo tylko on może pokonać Behemota, a Behemot, jeśli wygra, to zniszczy życie na Ziemi”.
Rozumiem takie stanowisko i do pewnego stopnia mogę się z nim zgodzić. Ale musimy też zapytać: jaki porządek wyłoni się, jeśli powstanie planetarna forma suwerenności, wspierana przez niezwykle potężną broń, AI, geoinżynierię itp.? W tych warunkach możemy na zawsze utknąć pod rządami Klimatycznego Lewiatana, bez szans na spełnienie scenariusza X, na niekapitalistyczną formę globalnej suwerenności. Dla nas na lewicy przetrwanie jest zbyt skromnym celem. Musimy domagać się nie tylko przetrwania, ale kolektywnej emancypacji i możliwości kwitnącego życia.
**
Joel Wainwright – profesor geografii na Uniwersytecie Stanowym w Ohio. Autor książek Decolonizing Development, Geopiracy oraz Climate Leviathan (z Geoffem Mannem). Wkrótce nakładem wydawnictwa Verso ukaże się kolejna: The End: Marx, Darwin, and the Natural History of the Climate Crisis.