W tym roku w Chinach przypadły dwie okrągłe rocznice – 70 lat od proklamacji ChRL przez Mao Zedonga oraz 40 lat od rozpoczęcia „reform i otwarcia” Deng Xiaopinga. W poprzednich dekadach uczczenie nawet tak istotnych wydarzeń było sprawą wewnętrzną Chin. Tym razem na państwo świętujące powrót do pierwszej ligi globalnych potęg zwrócone były oczy niemal całego świata. Jak do tego doszło?
Opisanie drogi od poziomu rozwoju gospodarczego Afryki Subsaharyjskiej do drugiego mocarstwa świata jest zadaniem karkołomnym, wymagającym wiedzy i doświadczenia dostępnego nielicznym. Niby sporo faktów jest powszechnie znanych, jednak ze względu na specyficzny kontekst współczesnego państwa chińskiego nie podlegają one prostej interpretacji. Książka Wielki renesans profesora Bogdana Góralczyka jest próbą podsumowania tamtejszych przemian politycznych, ale autor bada Chiny wielowymiarowo. Procesy, jakie zaszły w tym kraju w ostatnich kilkudziesięciu latach, analizuje pod kątem polityki i stosunków międzynarodowych, ale też społeczeństwa, gospodarki, historii i kultury. Korzysta z biegłej znajomości języka. A ta, dodajmy, przy pogłębionych badaniach Chin jest niezbędna. Nie sposób bez niej sięgnąć po szereg istotnych dokumentów, dotrzeć do ważnych rozmówców, a już na pewno wsłuchać się w głos ulicy. A dopiero wejrzenie do środka systemu politycznego pomaga wyjaśnić np. fenomen „adaptacyjnego autorytaryzmu”, czyli sytuacji, gdy system monopartyjny nieustannie się przekształca, dostosowując się do zmieniających się realiów bez utraty wiodącej roli politycznej.
Perspektywa ta, pozwólmy sobie na dygresję, jest szczególnie cenna w kontekście nieuprawnionego pojmowania ChRL przez pryzmat prostych analogii z ZSRR. Ten rozpowszechniony w publicystyce, a nawet opracowaniach naukowych błąd uniemożliwia zrozumienie, dlaczego Chiny ludowe notują tak bezprecedensowy w dziejach świata rozwój. Porównania z historią radziecką nie pozwalają uchwycić chociażby istoty wprowadzonej przez Denga koncepcji „kolektywnego kierownictwa”, czyli systemu decyzyjnego kilkuosobowego Komitetu Stałego Biura Generalnego KC KPCh. Również skutki innych reform ustroju politycznego – zarówno tych dawnych, z czasów Denga, jak i najbardziej współczesnych – wymagają bardziej zniuansowanego spojrzenia.
Czego zatem dowie się czytelnik od profesora Góralczyka? Szczególnie jeśli nie czuje się ekspertem, za to bombardowany jest zewsząd strzępkami nie zawsze zrozumiałych informacji? Przede wszystkim autor bardzo skrupulatnie przedstawia stadia rozwoju Chin następujące w wyniku kolejnych faz reform. A przypomnijmy, że w ich pierwszym etapie w sferze ekonomicznej główną rolę odegrała reforma rolna i tworzenie gospodarki rynkowej, w politycznej zaś – odrzucenie ideologii na rzecz pragmatyzmu i stopniowego postępu. Następnie, modyfikując wzorce azjatyckich tygrysów i Japonii, dokonano fuzji gospodarki rynkowej z etatyzmem. Co należy podkreślić, ukrywano przy tym prawdziwe możliwości kraju.
Trzecim etapem reform była budowa silnej pozycji w światowym systemie gospodarczym. Aktualne zaś działania kierownictwa chińskiego przygotowują czwarty etap – gruntownej przebudowy systemu gospodarczego, zarówno w wewnątrz kraju, jak i międzynarodowych relacji gospodarczych. Politycznie ich celem jest tytułowy renesans państwa i narodu (zakładający m.in. włączenie Tajwanu) oraz objęcie roli pierwszego światowego mocarstwa.
Opis historycznego rozwoju reform stanowi fachową dokumentację trzech dekad przemian politycznych, które doprowadziły do prawdziwego trzęsienia ziemi również w sferze stosunków międzynarodowych, ekonomii, społeczeństwa oraz kultury. Warto podkreślić, że w książce zostały uwzględnione procesy polityczne ostatniego dziesięciolecia – w tym nawet najbardziej aktualne (jak np. wydarzenia z marca ubiegłego roku, gdy Xi Jinping zapewnił sobie możliwość dożywotniego sprawowania władzy i obsadził swoimi ludźmi kluczowe stanowiska w państwie), uzupełniane niemal do momentu zamknięcia książki.
Big Brother spotyka Big Data. Oto najbardziej totalna technologia władzy w historii ludzkości
czytaj także
Kolejną po opisie reform wielką wartością dodaną dzieła niewątpliwie będzie uporządkowanie politologicznych dyskusji chińskich intelektualistów, w tym próba teoretycznego opisu specyficznych nurtów myślowych. Góralczyk wyręcza tym samym czytelników zainteresowanych współczesną myślą chińską od konieczności mozolnego wertowania publikacji w rodzaju Tian xia de dangdaixing („Współczesność [systemu] pod kopułą nieba”) Zhao Dingyanga. Wielki renesans jako zwięzła summa istotnych koncepcji chińskich, w tym założeń na temat geopolityki, pomaga zarówno w zrozumieniu sposobu tworzenia polityki wewnętrznej Chin, jak i daje matrycę tłumaczącą kształtowanie przez nie stosunków międzynarodowych.
Omawiając wewnątrzchiński dyskurs, profesor Góralczyk wyodrębnił trzy nurty filozoficzne. „Marzycielami” nazwał nacjonalistów głoszących powrót do wielkości po „stu latach upokorzeń”, piewców asertywnej mocarstwowości z jednoczesnym odrzuceniem wpływów zachodnich. Druga grupa, „narodowej esencji”, posiada zwykle silny rys neokonfucjański, w skrajnych zaś przypadkach wskazuje wręcz na potrzebę zastąpienia wyczerpującego się systemu (post)leninowskiego systemem wywodzącym się z koncepcji inspirowanych myślą Konfucjusza. Są wreszcie „realiści”, którzy także wskazywali na wyczerpanie się systemu, głównie w zakresie gospodarczym (w podtekście: również i politycznym), oraz przekonywali o konieczności systemowej reformy.
W innym miejscu autor opisuje z kolei geopolityków, którzy, dostrzegając perspektywę powrotu do sinocentrycznego porządku tian xia, rozważają, czy może on mieć charakter uniwersalny i jak w jego kontekście kształtować relacje z innymi państwami. Czy byłoby to wprost odtworzenie dawnego systemu trybutarnego – podporządkowanie innych państw chińskiemu mocarstwu – a może jedynie tworzenie relacji opierających się na starożytnej myśli chińskiej? Jeszcze inni myśliciele wskazują na odpowiedzialność Chin za kształtowanie porządku światowego nie tylko w wymiarze gospodarczym, ale i kulturowym. Co ciekawe, pośród wszystkich tych nurtów profesor Góralczyk – inaczej niż coraz liczniejsze grono analityków – jednoznacznie nie wyodrębnił jeszcze innego nurtu, tj. powrotu do silnej narracji marksistowsko-leninowskiej w publikowanych obecnie chińskojęzycznych dokumentach partyjnych.
Publikacja profesora Góralczyka stanowi zatem spójny projekt politologicznego opisu współczesnych Chin. Silnie podkreśla aspekt kulturowy w systemie myślenia właściwego tamtejszym elitom politycznym. Autor podejmuje również próbę przedstawienia powiązań między procesami gospodarczymi i politycznymi. Wydaje się jednak, że przy opisie systemu politycznego należało poświęcić więcej uwagi kanałom wpływu polityki na gospodarkę. Mówiąc półżartem, można żałować, że profesorowie Bogdan Góralczyk i Grzegorz Kołodko, którzy w podobnym czasie wydali swoje „chińskie” tomy, nie połączyli sił w celu fuzji swej wiedzy z zakresu politologii i ekonomii.
czytaj także
Weźmy taki przykład: polityka urbanizacyjna sprawiła, że tylko 40% ludności Chin mieszka dziś na wsi, podczas gdy 40 lat temu ludność wiejska stanowiła ponad 80% chińskiej populacji (a liczba ludności od tamtej pory wzrosła). W Wielkim renesansie nie widzimy skali tego procesu, a moim zdaniem to jedno z kluczowych narzędzi modernizacji państwa. I nie był to bynajmniej spontaniczny, „wolnorynkowy” wzrost. Z powyższym zagadnieniem wiąże się też szerszy problem budowy infrastruktury. Nie sposób w prosty sposób opisać wszystkich wymiarów tego zagadnienia, niewątpliwie jednak są one zarówno skutkiem, jak i źródłem chińskiego rozwoju.
Urbanizacja okazała się bowiem sukcesem, który wzmocnił państwo i partię, jak również napędził wzrost gospodarczy. Jeśli bowiem Chiny w ciągu kilku lat potrafiły zużyć więcej cementu niż Stany Zjednoczone w całym XX wieku, to znaczy, że mamy do czynienia z motorem wzrostu co najmniej równie istotnym jak handel międzynarodowy czy inwestycje zagraniczne. Jednocześnie doszło do uzależnienia kraju od tej polityki, co napędza spiralę zadłużenia oraz interwencjonizm, który staje się coraz mniej skuteczny, a mimo to władzom coraz trudniej od niego odejść. Problem ten dotyka wszystkich sfer gospodarki: rządów terenowych (poprzez ich długi), przedsiębiorstw państwowych i prywatnych (struktura ich finansowania), gospodarstw domowych (i ich oszczędności), rynków finansowych, podmiotów zagranicznych powiązanych z chińskimi łańcuchami dostaw…
Czy bylibyśmy dziś bogatsi, gdyby komunizm zabił w Polsce więcej ludzi?
czytaj także
Zrozumiałe jest, że książka w zamyśle politologiczna nie obejmie wszystkich przemian ekonomicznych. Kiedy jednak traktuje o funkcjonowaniu systemu politycznego, to jego najistotniejsze skutki dla gospodarki powinny zostać przedstawione jako element systemowy, a nie tylko w formie rozproszonych informacji. Szczególnie że właśnie teraz obserwujemy, jak ekonomia zaczyna oddziaływać na sam system. Jeśli państwo promuje nowy nacjonalizm lub przeznacza większe środki na zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego niż na armię, to przyczyn tych przesunięć należy szukać również w napięciach natury ekonomicznej. W czym to się objawia?
Chiny, które przodują w rozwoju niektórych technik informatycznych, w tym sztucznej inteligencji, wykorzystują olbrzymie zasoby w celu tworzenia i integrowania systemów nadzoru nad społeczeństwem. Mogą one potencjalnie wpłynąć nie tylko na sprawców przestępstw kryminalnych, ale też i na tych, którzy planowaliby np. zorganizować protesty w sprawie nadużyć władzy czy niszczenia środowiska (a więc praktyk, które do niedawna oliwiły wzrost gospodarczy przy wielkich kosztach społecznych). W perspektywie spowolnienia gospodarczego (w północno-wschodniej prowincji Liaoning mamy już do czynienia z recesją) możemy zaś spodziewać się coraz więcej niepokojów niezadowolonych obywateli, szczególnie młodszych, wychowanych już w dobrobycie. Jeśli zaś idea nacjonalistyczna nie wystarczy do spacyfikowania buntowniczych nastrojów, przygotowywane są już „zasoby ludzkie i informatyczne” w celu przeciwdziałania niepokojom. Bez znajomości tego kontekstu dyskusja o reformach politycznych w Chinach będzie niejasna, a narrację o tytułowym renesansie należy opatrzyć dużym znakiem zapytania.
czytaj także
Problematyczna wydaje się też właściwa autorowi tendencja do przyglądania się reformom niemal wyłącznie z perspektywy Pekinu. To ograniczenie sprawia, że regiony Chin są zaledwie tłem do wprowadzania nowych porządków. Na łamach książki niedostatecznie wybrzmiał np. fakt, że w wyniku rozwoju historycznego oraz po reformach Denga chińskie prowincje uzyskały daleko idącą autonomię, zarówno w zakresie polityki, jak i gospodarki. W kontekście inicjatywy Pasa i Szlaku jeden z włodarzy Kantonu miał np. stwierdzić, że ta międzynarodowa inicjatywa to „parasol polityczny, pod którym można robić wszystko, ale tak, by go nie połamać”. Niektóre z regionów prowadzą własną politykę zagraniczną, niektóre ją nawet współkształtują wespół z władzą centralną. Prowincje negocjują z Pekinem wysokość podatków i do niedawna mogły uchwalać akty prawne sprzeczne z nadrzędnymi regulacjami centrali. Nie wspominając już o wdrażaniu (bądź ignorowaniu) dyrektyw rządu centralnego – w myśl zasady „na górze mamy politykę, na dole opór”. To nieobecny w książce wymiar całego szeregu działań administracji Xi Jinpinga w zakresie centralizacji państwa czy działań antykorupcyjnych.
Chiny, które przodują w rozwoju niektórych technik informatycznych, w tym sztucznej inteligencji, wykorzystują olbrzymie zasoby w celu tworzenia i integrowania systemów nadzoru nad społeczeństwem.
Jeśli polski czytelnik ma zostać wyposażony w pogłębioną wiedzę o procesach politycznych Chin, to bez należytego przybliżenia roli regionów otrzyma zafałszowany obraz. Chiny „uogólnione” to bowiem byt fikcyjny, nawet jeśli atrakcyjny dla komentatorów i publicystów. Osoba znająca ten kraj tak dobrze jak profesor Bogdan Góralczyk powinna raczej wspomóc grona eksperckie w dziele burzenia mitu o chińskim monolicie, dystansując się od narracji samego Pekinu – a przy okazji oddać głos regionom, które faktycznie wprowadzały niemal wszystkie opisywane reformy (w Anhui, na wschodzie kraju, rozpoczęły się one już w 1977 roku!).
W Wielkim renesansie zabrakło mi też kropki nad „i” w zakresie połączenia wątków kultury i jej rezonowania w dyskusjach politycznych intelektualistów w ChRL. Autor dostrzegł odtwarzanie się wspomnianego już systemu trybutarnego „tian xia” („pod kopułą nieba” z Chinami jako centrum), tak samo jak promocję idei opartych na konfucjanizmie (jak tytułowy renesans – „fuxing”). Co z tego jednak wynika? Chiny jako (w swoim mniemaniu) dawca kultury i filozofii (to kolejny aspekt koncepcji „tian xia”) proponują zamiast krytykowanego przez nie „zderzenia cywilizacji” – ich fuzję. Na czym by ona jednak miała polegać? Trudno przecież oczekiwać, aby tak specyficzna kultura mogła stać się uniwersalną – tak samo jak model polityczny czy gospodarczy. Są to jednak kwestie żywo dyskutowane w samych Chinach, zatem nie sposób ich zignorować. Dawne kategorie myślenia, które niegdyś mogły być znane jedynie badaczom klasycznej myśli chińskiej, wkraczają na arenę międzynarodową wraz z coraz potężniejszym państwem.
czytaj także
Niezależnie od powyższych uwag pewne jest jedno – Chiny po blisko trzech wiekach przerwy wróciły do roli jednego z głównych globalnych graczy. I tym samym być może otworzyły nowy etap w dziejach ludzkości.
*
Bogdan Góralczyk, Wielki renesans. Chińska transformacja i jej konsekwencje, Dialog, Warszawa 2018
*
Kolejne wątki zostaną poruszone w recenzji naukowej Wielkiego renesansu planowanej na 2020 rok na łamach czasopisma „Studia Międzynarodowe”.
**
dr Katarzyna Golik – członkini Rady Fundacji Kaleckiego, ekonomistka i orientalistka, pracownica Zakładu Bezpieczeństwa Globalnego i Studiów Strategicznych w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Absolwentka finansów i bankowości WSE oraz mongolistyki i tybetologii UW. W ramach stypendiów naukowych studiowała w Republice Mongolii oraz Chińskiej Republice Ludowej.