W styczniu 2000 roku satyryczny program „Kukły” pokazał Jelcyna kołyszącego małego krasnoludka o twarzy Putina. Bieriezowski – „wróżka” – czesze krasnoludka „magicznym telewizyjnym grzebieniem”, przekształcając go w ten sposób w oczach wszystkich Rosjan w mądrego, przystojnego prezydenta – fragment książki Arkadija Ostrowskiego, „Rosja – wielkie zmyślenie. Od wolności Gorbaczowa do wojny Putina”, której wznowienie ukazało się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Podobnie jak większość agentów KGB, Putin nie darzył Gorbaczowa szacunkiem, nie postrzegał go jako człowieka, który zapewnił Rosji wolność, tylko kogoś, kto w wyniku własnej słabości utracił kraj i stanowisko. Wiele lat później powiedział, że osoba, która nie żałuje rozpadu Związku Radzieckiego, nie ma serca, a osoba, która pragnie jego powrotu, nie ma mózgu. Putin z pewnością miał mózg i nie próbował odbudowywać ZSRR, a swoją misję upatrywał w zapobieganiu dalszej dezintegracji kraju. Ponieważ liberalne reformy Gorbaczowa i rozszerzenie wolności mediów podkopały system radziecki, nowy prezydent nie zamierzał powtarzać błędów poprzednika.
Boris Niemcow wspominał swoją wizytę złożoną Putinowi wkrótce po objęciu przez niego stanowiska prezydenta. Odwiedził go w tym samym gabinecie, w którym bywał wielokrotnie w trakcie prezydentury Jelcyna.
Podczas rozmowy Putin nagle zapytał, czy miałbym coś przeciwko temu, żeby obejrzeć wiadomości o piętnastej. Zdziwiło mnie to. Rozejrzałem się po gabinecie. Nic się tam nie zmieniło. Prawie nic. Jedynym przedmiotem leżącym zwykle na biurku Jelcyna było pióro, to samo, które wręczył swojemu następcy po podpisaniu rezygnacji. Teraz biurko także było puste, nawet pióro zniknęło. Zastąpił je pilot do telewizora.
(Niemcow nie mógł przypuszczać, że piętnaście lat później stanie się ofiarą nienawiści, którą ten pilot rozbudził w Rosji). To małe urządzenie stało się jednym z głównych narzędzi Putina, jego berłem. W przeciwieństwie do Jelcyna, rzadko oglądającego siebie w telewizji i po prostu unikającego kanałów, które mu nie odpowiadały, obecnego prezydenta ogarnęła prawdziwa obsesja. Pod koniec każdego dnia sprawdzał, jak pokazywały go poszczególne stacje. Ponieważ przekonał się na własne oczy, jaką rolę odegrała telewizja w jego dojściu do władzy i zniszczeniu Primakowa oraz Łużkowa, zdawał sobie sprawę, że potęga oligarchów opiera się na kontroli nad mediami. Dlatego nie zamierzał pozostawić telewizji w ich rękach.
W styczniu 2000 roku NTW pokazała skecz „Kukieł” oparty na opowiadaniu pisarza doby romantyzmu Ernsta Theodora Amadeusa Hoffmanna Klein Zaches, genannt Zinnober (Zacheuszek, Cynobrem zwany). To opowieść o małym miasteczku, które za sprawą zaklęcia rzuconego przez wróżkę uważa brzydkiego krasnoludka Zacheusza za przystojnego młodzieńca. Wszystko, co robi bohater, budzi zachwyt mieszkańców, ale w końcu jedna z postaci odkrywa, że magiczne moce Zacheuszka kryją się w trzech włosach na jego głowie. Po ich wyrwaniu zaklęcie zostaje zdjęte, a krasnoludek topi się w nocniku. „Kukły” pokazały Jelcyna kołyszącego małego krasnoludka o twarzy Putina. Bieriezowski – „wróżka” – czesze krasnoludka „magicznym telewizyjnym grzebieniem”, przekształcając go w ten sposób w oczach wszystkich Rosjan w mądrego, przystojnego prezydenta.
Skecz wyemitowano kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi, kiedy państwowe stacje telewizyjne zachwycały się Putinem, pokazywały go na pokładzie okrętu podwodnego, podczas inspekcji gospodarstwa rolnego i w wojskowym odrzutowcu, którym latał ze swojej rezydencji w Soczi do Groznego. Te żarty musiały go zaboleć, tym bardziej że zakpiono także z jego wzrostu. Kilka tygodni później na łamach małej petersburskiej gazety opublikowano list oskarżający autorów programu o popełnienie przestępstwa; „«Kukły» nadużyły wolności słowa, budząc tym nasze najgłębsze oburzenie” – napisali sygnatariusze listu. Jeden z nich został wkrótce mianowany „zaufanym przedstawicielem” Putina i stał się członkiem zespołu prowadzącego jego kampanię prezydencką. Tymczasem przeciw Gusinskiemu i Media Mostowi prokuratorzy wszczęli śledztwo. Wiktor Szenderowicz, scenarzysta „Kukieł”, dostał list (najprawdopodobniej bezpośrednio z Kremla), w którym poinformowano go, że ataki na Media Most ustaną dopiero wtedy, gdy NTW spełni trzy warunki: zmieni sposób relacjonowania wojny w Czeczenii, zrezygnuje z krytyki „rodziny” i usunie z „Kukieł” „pierwszą osobę”, czyli Putina.
czytaj także
W odpowiedzi Szenderowicz upublicznił pismo i stworzył jeszcze bardziej prowokacyjny skecz, tym razem oparty na Biblii. Putin został w nim ukazany jako Bóg, ale jego kukiełka nie pojawiła się w programie, reprezentował ją gorejący krzew i chmura burzowa. Wołoszyn został obsadzony w roli Mojżesza, przekazującego ludziom Dziesięć Przykazań: „Nie zabijaj, chyba że chodzi o ludzi z Kaukazu, których możesz spuścić w kiblu” i „Nie kradnij, chyba że chodzi o mienie federalne”. Zapytany o to, jak należy zwracać się do „Niego”, Wołoszyn odpowiedział: „Nazywajcie go Panem Bogiem” („Gospodinie Boże” – po rosyjsku litery GB były aluzją do KGB).
czytaj także
24 marca 2000 roku, zaledwie dwa dni przed zwycięstwem Putina w wyborach prezydenckich, NTW wyemitowała talk-show „Niezawisimoje rassledowanije” (Niezależne śledztwo), kwestionujący oficjalną wersję wydarzeń z dnia wybuchu bloków mieszkalnych, do którego doszło jesienią 1999 roku. W programie skoncentrowano się na udaremnionej próbie zamachu w Riazaniu. Prezenter rozmawiał z byłymi i obecnymi agentami FSB, a także mieszkańcami, którzy znaleźli torby z białą substancją, najpierw zidentyfikowaną jako heksogen, później zaś uznaną przez służbę bezpieczeństwa za cukier. Choć nie przedstawiono rozstrzygających dowodów, udało się rozbudzić podejrzenia; sugerowano, że FSB ukrywała prawdę i rzeczywiście usiłowała wysadzić budynki. Według raportów rosyjskich mediów Putin potraktował emisję jako świadomy, starannie zaplanowany atak przed wyborami. Jego doradca medialny Michaił Lesin powiedział Małaszence, że tym razem NTW naprawdę „przekroczyła granicę”.
11 maja, zaledwie cztery dni po pełnej pompy uroczystości objęcia urzędu prezydenta, w biurach Media Mostu zjawili się uzbrojeni ludzie w mundurach i czarnych kominiarkach. Nikt nie miał wątpliwości, że na to najście dał zgodę sam Putin, którego rozmowę o demokracji i wolności słowa z założycielem i pierwszym właścicielem CNN Tedem Turnerem pokazano w telewizji jeszcze tego samego dnia.
Atak przypomniał wszystkim o wydarzeniach, do których doszło zimą 1995 roku, kiedy ochroniarze Gusinskiego zostali napadnięci przez ludzi Korżakowa. W tamtym okresie NTW była jednak na krzywej wznoszącej i miała po swojej stronie historię; tym razem nie mogła już liczyć na tak pomyślny obrót spraw. 13 czerwca 2000 roku Gusinski został zatrzymany i trafił do jednego z najstarszych w Moskwie, brudnego i zapchlonego aresztu. Oligarsze nie postawiono żadnego zarzutu, nie zatrzymano go też w związku z poprzednimi śledztwami. Małaszenko przebywał wtedy na wakacjach w Hiszpanii, gdzie Putin rozpoczynał swoją powyborczą podróż. Mimo wysiłków rosyjskich służb bezpieczeństwa Małaszenko zdołał zwołać konferencję prasową w Madrycie, w hotelu znajdującym się naprzeciwko tego, w którym zatrzymał się prezydent. „Od dziś Rosja ma pierwszego więźnia politycznego” – ogłosił, zwracając się do zgromadzonych w pomieszczeniu dziennikarzy, którzy przybyli, by relacjonować wizytę Putina. „Nazywa się Władimir Aleksandrowicz Gusinski”. Kiedy Putin udał się do Berlina, Małaszenko ruszył w jego ślady. „Siedziałem w niewielkim challengerze Gusinskiego, staliśmy na pasie startowym w Madrycie i czekaliśmy, aż wystartuje prezydencki odrzutowiec”.
Gra toczyła się w najlepsze: Putin mówił o inwestycjach w Rosji, a Małaszenko o politycznym ataku na właściciela prywatnej firmy. Zagraniczni dziennikarze byli zachwyceni dramatem, który rozgrywał się na ich oczach, a w gazetach, zamiast o Putinie, pisano o Gusinskim. Prezydent twierdził, że nic nie wie o tej sprawie. „Sądzę, że prokurator generalny ma powody, by podejmować takie kroki” – oznajmił i dodał, że nie zdołał się z nim na razie połączyć. Wszyscy wiedzieli, że kłamie, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale takie działania znajdowały się w zakresie kompetencji byłego szpiega i współczesnego wcielenia Stirlitza; Putin miał licencję na stosowanie taktyki opartej na kłamstwach i manipulacjach.
czytaj także
Tymczasem NTW sięgnęła po sprawdzoną taktykę „pancerza reaktywnego” i wyemitowała specjalne wydanie popularnego talk-show, w którym omawiano aresztowanie Gusinskiego. Najbardziej niespodziewanym gościem programu okazał się Dorenko, który stwierdził:
Sądziliśmy, że stary system został w ciągu tych dziesięciu lat obalony. Porzucone przez nas roboty leżały bezczynnie, ale nagle zaczęły się poruszać i wznowiły działanie, jakby usłyszały jakąś muzykę. Dziś struktury bezpieczeństwa w całym kraju przyjmują wiadomość o dojściu Putina do władzy […]. Słyszą muzykę, na którą my pozostajemy głusi, wstają z grobów jak zombie i ruszają przed siebie. Otaczają nas. I uczynią wiele złego, jeśli zachowamy milczenie […]. Musimy codziennie walić je po głowach.
Opinia dziennikarza wynoszącego dotychczas Putina pod niebiosa okazała się niemałym zaskoczeniem. Prezydenta tak zirytował ten występ, że kilka dni później wezwał showmana na rozmowę. „Chciałbym, żebyś został członkiem naszego zespołu” – powiedział. „Nie jestem członkiem niczyjego zespołu. Łączą nas pewne związki. Na tym poprzestańmy” – odparł Dorenko. Zwrócił też Putinowi uwagę, że atakując Gusinskiego, wysyła szkodliwy sygnał agentom służb bezpieczeństwa w całym kraju. Kiedy Putin zasugerował, że Dorenko mógłby zostać hojnie wynagrodzony, gdyby zgodził się na współpracę, prezenter poczuł się upokorzony. Twierdzi, że wyszedł z gabinetu, zadzwonił do Bieriezowskiego i krzyknął do słuchawki: „Coś ty narobił, Boria? Coś ty, kurwa, narobił?”.
przeł. Maria Zawadzka