Twój koszyk jest obecnie pusty!
Ukraińcy byli przygotowani na atak, Polska nie jest. Kto nas obroni przed Rosją?
Skoro w razie ataku Rosji na Polskę NATO potrzebuje aż 40 dni na relokację wojsk, może by rozpoczęli transporty już teraz, zanim rosyjska flaga załopocze na Pałacu Kultury i Nauki?
Rosja nie uporała się jeszcze z zajęciem Donbasu, co deklaruje jako strategiczny cel wojny z Ukrainą, a już szykujemy się na odparcie rosyjskiego ataku na Polskę. Trump najwyraźniej chce Rosjanom zaoszczędzić trudu. Lansuje plan pokojowy, który oznacza całkowitą kapitulację Ukrainy. Według tego planu reszta Donbasu ma być oddana bez walki.
A ta „reszta” to system twierdz i umocnień, które stanowią główną zaporę przed dalszą rosyjską inwazją. Gdy padnie Słowiańsk i Kramatorsk, droga do Kijowa stanie otworem. Jeżeli nie dziś, to w niedalekiej przyszłości Rosjanie wyruszą tą drogą i zapanują nad całą Ukrainą. Więc i Polacy, po demonstracji dronowej i sabotażu na kolei, szykują się na inwazję rosyjską, jak gdyby to było już przesądzone.
Słuchaj podcastu Blok wschodni:
A przecież nie jesteśmy sami. W ramach NATO chroni nas artykuł 5. traktatu, zobowiązujący kraje członkowskie do natychmiastowego przyjścia z pomocą napadniętemu sojusznikowi. Okazuje się jednak, że na wykonanie tego obowiązku państwa NATO potrzebują aż 40 dni. Bardzo długo.
Najbardziej liczymy na Amerykanów. Ale mieliśmy właśnie w kraju akt dywersji obliczony na zabicie polskich obywateli – a Trump nie zareagował. Przeciwnie, spokojnie układa z Putinem nowy porządek świata. Porządek, w którym Ukraina jako państwo znika z mapy. Rosja zachowuje się wobec Polski coraz bardziej agresywnie, a mimo to nie słyszymy gorących zapewnień, że w razie czego USA przyjdą nam z odsieczą. Na linii Moskwa-Waszyngton zapanowała era radosnego odprężenia i przyjaźni. Rosjanie testują, jak daleko mogą się posunąć; NATO raz po raz podrywa samoloty, gdy naruszana jest przestrzeń powietrzna krajów bałtyckich. Nic z tego nie wynika poza tym, że członkowie Sojuszu się denerwują. A Putin gra nam na nerwach, upewniając się, że NATO to, jak by powiedział Stalin, papierowy tygrys.
Skoro do zmobilizowania sił konwencjonalnych NATO potrzebuje 40 dni, to może by tak rozpoczęli przemieszczanie wojsk już teraz, by zaczęły nas bronić, zanim rosyjska flaga załopocze na Pałacu Kultury i Nauki? W planie Putina-Trumpa nie ma nic o tym, co się stanie, gdy Rosjanie pójdą za ciosem i zajmą Kijów. Czy Trumpa to interesuje?
Gdy rosyjskie czołgi dotrą nad San, będzie już za późno. To prawda, że kupiliśmy od Amerykanów mnóstwo uzbrojenia. Choć tego kluczowego, czyli fabryki dronów, wciąż nie mamy. Po drugiej stronie stanie armia zaprawiona w wieloletniej wojnie, a po naszej nieostrzelani rekruci. Przypomnę, że pod Bachmutem średnia życia ukraińskiego rekruta wynosiła pół godziny.
Ukraińscy żołnierze od kilku lat bronią swojej ziemi – skutecznie, wziąwszy pod uwagę rosyjską przewagę w ludziach i sprzęcie. Oni nie wyobrażają sobie nie tylko oddania całego Donbasu, ale nawet Krymu. Gdyby Zełenski przystał na plan Putina-Trumpa, mogą się oni stać zalążkiem ruchu oporu wobec władzy w Kijowie. Przewrót i utrzymanie władzy przez puczystów nie muszą być trudne, bo zbuntować się może najbardziej bojowa i elitarna część wojsk ukraińskich. Reszta pójdzie ich śladem. To zaś oznacza, że decyzja nie jest tak naprawdę w rękach Zełenskiego, bo przyjęcie warunków amerykańsko-rosyjskiej koalicji oznacza dla niego utratę władzy.
Ukraińcy byli przygotowani na rosyjski atak. Odpowiedzieli najeźdźcy zaciekłym oporem. Polacy nie są gotowi i w najbliższym czasie nie będą. Bo nasze wojska nie mają doświadczenia bojowego, bo morale jest takie, że potencjalni rekruci, jeżeli trafią w szeregi armii, to wyłącznie pod przymusem. Wynika to jasno z badań opinii publicznej. Młodzi Polacy w swej większości nie są gotowi umierać za ojczyznę.
Ale Rosjanie nie podbiją Polski, jeśli po polskiej stronie staną realnie zjednoczone armie Paktu Północnoatlantyckiego. Oczywiście Rosja to kraj rządzony silną ręką dyktatora – ale wciąż jeszcze nie imperatora. Napaść na Ukrainę została przedstawiona opinii publicznej Federacji Rosyjskiej jako akt obrony ojczyny przed agresją polegająca na otoczeniu Rosji coraz bardziej zacieśniającym się pierścieniem NATO. Ukrainę Rosjanie uważają za część Rosji i w swej masie tę napastniczą wojnę poparli.
Atak na Polskę byłby jednak o wiele trudniejszy do uzasadnienia. Inwazja na nasz kraj, zwłaszcza gdyby nie zakończyła się natychmiastowym i pełnym zwycięstwem, mogłaby bardzo osłabić poparcie dla Putina. Zwłaszcza że ściągnęłaby na Rosję gniew całej Europy Zachodniej. Gniew krajów, które jeszcze dziś palą się do kupowania rosyjskiego gazu i ropy.
Ani Amerykanów, ani Rosjan Polska nie obchodzi. A im bardziej jesteśmy związani z naszymi europejskimi sojusznikami, tym mniej będą chcieli z nami zadzierać. Niestety, wydatki na silną armię są teraz konieczne do odstraszania. Bo w realnym boju bez sojuszników nie damy rady. Pozostaje mieć nadzieję, że nasze sojusze okażą się trwalsze i bardziej wiarygodne niż w 1939 roku.






























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.