Twój koszyk jest obecnie pusty!
Amazonia żąda sprawiedliwości, COP30 oferuje greenwashing
Rdzenni Brazylijczycy domagają się prawa do ziemi i wpływu na ważne decyzje. Tymczasem COP30 w Belém zasłynął plastikowymi „eko-drzewami” i wydawaniem licencji dla koncernów naftowych. Pożar, który wybuchł w przeddzień zakończenia szczytu, okazał się symboliczną jego puentą.
🌎 21 listopada dobiegł końca COP30 w Belém – tegoroczny szczyt ONZ poświęcony polityce klimatycznej. To wydarzenie, podczas którego państwa mają ustalać globalne zobowiązania wobec planety.
🌱 Organizacja wydarzenia w sercu Amazonii wywołała jednak falę krytyki: za wycinkę zieleni, przesiedlenia, gentryfikację uboższych dzielnic, greenwashing i wspieranie lobby korporacji odpowiedzialnych za kryzys klimatyczny.
🇩🇪 Kanclerz Niemiec Friedrich Merz wywołał skandal, wyrażając ulgę związaną z powrotem do Niemiec i krytykując warunki pobytu w Belém.
✊ W odpowiedzi na hipokryzję władz rdzenni Brazylijczycy wraz z aktywistami z całego świata wyszli na ulice i do pawilonów negocjacyjnych, domagając się miejsca przy stole decyzyjnym i uznania ich praw do ziemi.
W Belém, mieście, w którym odbył się COP30, ponad połowa populacji mieszka w fawelach. W ramach przygotowań do szczytu miasto odnowiło niektóre ulice i alejki, wybudowało hotele dla gości. Robotnicze dzielnice zostały w tych działaniach nie tylko pominięte, ale i wykorzystane do magazynowania odpadów z bogatych dzielnic.
Przykładowo, w faweli Vila da Barca ułożono rury kanalizacyjne do obsługi bogatszych dzielnic – choć ona sama wciąż nie ma dostępu do kanalizacji. Mieszkańcy faweli nazywają to „rasizmem środowiskowym”. Władze marginalizują biedniejszą część populacji, której przodków przywieziono do Brazylii w ramach handlu niewolniczego. Pod naciskiem protestów rozpoczęto budowę kanalizacji, jednak miejsc takich jak Vila da Barca na mapie Brazylii są tysiące.
Claudia Cardoso napisała na ten temat artykuł dla amazońskiego medium SUMAÚMA. Zauważa w nim, że „na Belém trzeba patrzeć jak na dwa miasta. Jest część wyżej położona, która miała naśladować europejskie miasto. I jest ta część niżej, gdzie zawsze mieszkali ludzie związani z lasami i rzekami”. To właśnie tę nieeuropejską część pomija się w projektach.
Kolonialna logika terra nullius
W czasach kolonialnych w Ameryce Łacińskiej obowiązywało pojęcie terra nullius – po łacinie znaczy to „ziemia niczyja”. Europejscy kolonizatorzy uważali, że jeśli na danym terenie nie wyrżnięto w pień lasu i wysiano kukurydzy, oznacza to, że nie ma on właścicieli, a zatem można go zrabować i uznać za swój. W oczach kolonizatorów mieszkańcy takich terenów nie byli dostatecznie ucywilizowani, by traktować ich „posiadanie” poważnie.
W ten sposób przez lata pozbawiano rdzenne społeczności terenów, których używali nie dla zysku, lecz na swoje potrzeby. Ich przedstawicieli brano do niewoli, a wskutek chorób przywiezionych zza oceanu i niewolniczej pracy ich populacja została zdziesiątkowana.
Dziś ponad połowa terenów Brazylii jest w rękach jednego procenta – czyli posiadaczy ziemskich. Jednak „obrońcy lasu” – jak niekiedy określa się rdzennych mieszkańców Brazylii, a zwłaszcza tych zaangażowanych w walkę z wyrębem lasów deszczowych – nie przestali walczyć o swoje dziedzictwo.
„Odpowiedzią jesteśmy my”: Amazonia domaga się prawa do ziemi
To właśnie walka o las – o jego pamięć i przyszłość – przywiodła do Belém tysiące przedstawicieli ludów rdzennych. W „marszu rdzennych ludów w obronie klimatu” (Marcha dos Povos Indígenas pelo Clima) szli nie tylko Brazylijczycy, ale i aktywiści z całego świata. Chcieli przypomnieć światu, że bez uznania prawa do ziemi dla jej prawdziwych właścicieli – czy też raczej opiekunów – nie ma sprawiedliwości klimatycznej.
Na czele marszu szli przywódcy znani w całym kraju, w tym Sônia Guajajara, minister ds. ludów rdzennych. Podczas marszu poruszono temat mordowania aktywistów walczących z latyfundystami. – To marsz w obronie życia tych, którzy chronią nasze terytoria – mówił Kleber Karipuna z Articulação dos Povos Indígenas do Brasil, organizacji reprezentującej rdzennych Brazylijczyków.
Uczestnicy marszu przedstawili również szereg żądań politycznych. Koalicja Rdzennej Ludności Brazyli (Articulação dos povos indígenas do Brasil) zażądała uznania praw do ziemi jako podstawowej polityki klimatycznej, zaprzestania wylesiania oraz zakazu wydobycia oraz poszukiwań paliw kopalnych, a ponadto ochrony obrońców przyrody przed przemocą, dostępu społeczności do funduszy klimatycznych oraz realnego udziału ludów rdzennych w decyzjach podejmowanych podczas COP. „Odpowiedzią jesteśmy my” – skandowali uczestnicy marszu.
Młodzi aktywiści opowiadali o pożarach, suszach, powodziowych katastrofach i zatruciu rzek rtęcią „Nigdy nie zapomnimy, co nam zrobiliście” – wykrzykiwała działaczka Djatchy Ka’a Tupinambá na nagraniu opublikowanym w sieci.
Presja protestujących przyniosła częściowy efekt. Władze Brazylii ogłosiły demarkację (czyli oficjalne nadanie własności) dziesięciu terenów należących do plemion Mura, Tupinambá, Pataxó, Guarani, Munduruku, Pankará i Guarani. Choć pełna demarkacja dopiero się zacznie, dla maszerujących był to dowód, że presja działa lepiej niż prośby.
Greenwashing na COP30: plastikowe „eko-drzewa” i odwierty
Jeszcze przed rozpoczęciem szczytuw Belém wybuchł skandal. W ramach przygotowań władze stanu Pará zainstalowały tam „eko-drzewa” zrobione z plastiku. Jednak plastik zamiast drzew to kropla w morzu ekologicznej hipokryzji. By przygotować miasto do wydarzenia, poszerzano ulice i wycinano miejską zieleń.
Największe kontrowersje wzbudziła jednak decyzja federalnego organu IBAMA o wydaniu gigantowi naftowemu Petrobras zgody na odwiert w okolicy Foz do Amazonas. Miało to miejsce tuż przed rozpoczęciem COP30. Decyzja została uznana za sprzeczną z deklaracjami o ochronie środowiska.
Greenpeace zauważył, że „licencja przyznana Petrobrasowi ignoruje prawa rdzennych mieszkańców, słabości techniczne i zobowiązania Brazylii dotyczące klimatu”. Jak podaje portal śledczy Intercept Brasil, agrobiznes również manipuluje opinią publiczną, by dalej spieniężać wycinkę lasów.
Mimo przerażającej wizji katastrofy klimatycznej, liderzy nadal nie rozważają alternatyw dla dotychczasowych sposobów rozwoju świata. Rdzenni liderzy proponują alternatywną filozofię relacji z przyrodą. Ailton Krenak – pisarz, filozof i dziennikarz wywodzący się z ludu Krenak – przypomina, że człowiek jest jedynie jednym z wielu mieszkańców planety, a nie jej władcą. Jego zdaniem eurocentryzm, traktowany przez świat jak uniwersalna ścieżka rozwoju cywilizacji, odizolował człowieka od natury, sprowadzając ją do roli towaru.
W wywiadzie udzielonym zaangażowanemu w temat medium Casa Comun Krenak dzieli się swoimi przemyśleniami na temat fatalnego stanu współczesnego społeczeństwa, chciwości i braku szacunku do życia. „Zaczęliśmy odnosić się do życia na planecie nie jak do daru, lecz jak do rywalizacji, wyścigu, w którym zaczęliśmy konkurować o świat, o pochłanianie tej cudownej Ziemi, którą przez tysiące lat nasi przodkowie dzielili między sobą jako dar” – mówi filozof.
Amazonia nie chce brać udziału w tym wyścigu, nie chce westernizacji. Chce prawa do ziemi i realnego wpływu na decyzje, które kształtują codzienność jej mieszkańców. Z poszanowaniem własnej historii, kultury i filozofii, która przyrodę traktuje nie jako źródło zysku, ale życiodajny dom.
Co omawiano na COP30?
Politycy, którzy zjechali na szczyt, dyskutowali między innymi o tym, jak rekompensować krajom straty wywołane przez zmiany klimatyczne. Zaprezentowano również Global Ethical Stocktake, czyli raport oceniający wdrażanie Porozumienia Paryskiego z perspektywy etycznej i sprawiedliwości klimatycznej. W ramach tzw. Belém Political Package rozpoczęto też negocjacje dotyczące globalnego odejścia od paliw kopalnych.
Jednak skuteczność tego rodzaju umów i decyzji jest wątpliwa. Arabia Saudyjska (ale i inne państwa, których gospodarka oparta jest na wydobywaniu ropy) wciąż sprzeciwia się zapisowi o odchodzeniu od paliw kopalnych, a bogate kraje Północy wciąż nie realizują zobowiązań finansowych wobec globalnego Południa.
Szerokim echem odbiły się słowa Sekretarza Generalnego ONZ, António Guterresa, który zaapelował o radykalne kroki w celu redukcji emisji. „Ile jeszcze musimy cierpieć” – pytał. Zwrócił się bezpośrednio do Donalda Trumpa, który kryzys klimatyczny nazywa oszustwem. „Czujemy, że się cofamy” – komentowała szczyt dla brytyjskiego dziennika „The Guardian” Alicia Barcena, sekretarzyni środowiska i zasobów naturalnych Meksyku.
Nie wszyscy jednak goście potraktowali szczyt z powagą. Niektórzy narzekali na panujące w Belém warunki. „Zapytałem dziennikarzy, którzy byli ze mną w Brazylii: Kto z was chciałby tu zostać? Nikt nie podniósł ręki. Wszyscy się cieszyli, że wróciliśmy do Niemiec, zwłaszcza z tego miejsca, w którym byliśmy” – powiedział Friedrich Merz, wywołując w Brazylii skandal. W odpowiedzi Eduardo Paes – wywodzący się z wyższej klasy burmistrz Rio de Janeiro ostro zaatakował Merza, nazywając go we wpisie na X „łajdakiem, szczeniakiem Hitlera i nazistą”. Paes później usunął swój wpis.
Ta wymiana zdań odsłania hipokryzję dyplomacji po obu stronach globu. Z jednej strony mamy protekcjonalne i aroganckie Niemcy, których historyczny ślad węglowy jest jednym z najwyższych na świecie, i których dobrobyt budowany był kosztem krajów globalnego południa. Z drugiej – brazylijską elitę pochodzenia europejskiego, która od czasów kolonialnych pomnaża swoje majątki poprzez eksploatację cudzych zasobów naturalnych.
W przeddzień zakończenia szczytu w strefie negocjacyjnej wybuchł spektakularny pożar. Ogień – prawdopodobnie spowodowanym zwarciem elektrycznym – spowodował spory chaos. Jak podaje dziennik O Globo, ewakuowani uczestnicy szczytu skarżyli się na smród palonego plastiku. Trudno było o lepszą puentę dla tego wydarzenia.
*
Oksana Polańska – studentka ostatniego semestru studiów magisterskich z międzynarodowej gospodarki politycznej na Federalnym Uniwersytecie w Rio de Janeiro (Brazylia). Bada relacje Globalnego Południa z krajami rozwiniętymi.





























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.