Globalne Południe nie będzie miało swojego anty-NATO. Oto powody

Chiny są zdolne do uczestnictwa w koncercie mocarstw, ale nie do integracji międzynarodowej wychodzącej poza tradycyjną wymianę towarową i tworzenie infrastruktury niezbędnej do handlu.
Prezydent Xi Chin Jinping na szczycie BRICS, 2022 rok. Fot. YouTube.com/ed.KP

Państwa SzOW i BRICS są całkowicie niekompatybilne ideowo – znajdziemy tam wolnorynkowych komunistów, autorytarnych imperialistów, demokrację parlamentarną z nacjonalistą u władzy, republiki islamskie, rząd socjaldemokratyczny, juntę wojskową i przekrój autorytaryzmów. A to tylko początek ich problemów.

Ostatni szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW) zgromadził przywódców 20 państw niezachodnich. Na wydarzeniu, odbywającym się 31 sierpnia i 1 września w chińskim Tiencinie, obecna była dziesiątka członków SzOW, do której należą Rosja z Białorusią, Chiny, Indie, Pakistan, Iran oraz Azja Centralna bez Turkmenistanu – reżim w Aszchabadzie i tak się jednak stawił, gdyż ma status „państwa zaproszonego”.

Poza tym do Chin przyjechali także liderzy państw Azji Południowo-Wschodniej (Tajlandia, Laos, Wietnam, Kambodża, Myanmar, Indonezja), którzy należą do obszaru gospodarczego ASEAN, również mającego status zaproszonego. Oprócz nich znaleźli się przywódcy innych państw utrzymujących oficjalne relacje z SzOW – prezydent Turcji Recep Erdoğan (partnerstwo z SzOW, członek NATO), premier Egiptu i prezydent Mongolii.

Płochij: Europa to główne pole bitwy w konfrontacji amerykańsko-chińskiej [rozmowa]

SzOW, BRIC & BRICS

Szanghajska Organizacja Współpracy to nie jedyny format dyskusji państw Globalnego Południa (choć to określenie w odniesieniu do Rosji, Mongolii czy nawet Chin może być mylące). Jeszcze ważniejszą organizacją wydaje się BRICS – akronim od pierwszych liter państw założycieli (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA). To paradoksalne, że państwa amerykosceptyczne przyjęły nazwę, którą wymyślił analityk banku Goldman Sachs ds. rynków międzynarodowych, Jim O’Neill. Ekonomista przewidział powstanie takiej organizacji na początku XXI w., czyli niemal dekadę przed jej uformowaniem.

Pierwsze oficjalne spotkanie liderów BRIC miało miejsce w 2009 roku w rosyjskim Jekaterynburgu. Rok później dołączyła RPA, co rozszerzyło akronim o literkę S. Największe rozszerzenie miało jednak miejsce w zeszłym roku, gdy akcesji dokonały Egipt, Etiopia, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie. W 2025 r. do grupy przystąpiła także Indonezja.

Równość wszystkich suwerennych państw, przestrzeganie prawa międzynarodowego bez stosowania podwójnych standardów, multilateralizm, podejście skoncentrowane na człowieku i skupienie się na konkretnych działaniach – te pięć zasad przyszłego porządku globalnego nie są dziełem jakiegoś brukselskiego think-tanku, lecz aktualnymi postulatami władcy Chin wyrażonymi w Tiencinie. Pekin chce się jawić jako ostoja humanizmu, racjonalności, pragmatyzmu, rządów prawa oraz egalitaryzmu państw narodowych.

Można postawić niezbyt ryzykowną tezę, że jego główny sojusznik z Moskwy nie zgodziłby się przynajmniej z trzema z pięciu zasad postulowanych przez Pekin. Ale jakie to ma znaczenie, skoro nie o realną budowę alternatywnego bloku geopolitycznego tu chodzi, lecz o napinanie się i robienie groźnych min w kierunku Zachodu, a w szczególności USA.

Chociaż wiele mediów okrzyknęło zjazd w Tiencinie mianem szczytu anty-NATO, to od integracji na poziomie Zachodu państwa SzOW i BRICS są bardzo daleko. Członkowie obu inicjatyw traktują je czysto instrumentalnie, zależnie od aktualnych potrzeb politycznych.

Dla Putina to wehikuł lewarowania się na forum międzynarodowym i okazywania siebie jako zupełnie normalnego lidera jednego z wiodących państw świata. Dla Narendry Modiego to sposób pokazania Amerykanom, którzy straszą Indie potężnymi cłami, że Delhi ma alternatywę i w razie czego porzuci relacje gospodarcze z USA na rzecz intensyfikacji stosunków z państwami rozwijającymi się. Dla Pekinu to próba stworzenia alternatywnego uniwersum gospodarczego, który mógłby zastąpić Pax Americana.

Obecnie to Pekin jest głównym orędownikiem globalizacji i wolnego handlu, gdyż skorzystał na nim w sposób spektakularny. Gdy Waszyngton odrzucił konsensus, nomen omen, waszyngtoński, postulujący promowanie handlu międzynarodowego i reform wolnorynkowych, Xi Jinping stał się gołąbkiem liberalnej globalizacji. Przynajmniej w deklaracjach składanych na użytek międzynarodowy.

Potężny jak Mao, zaczytany w Stalinie i skromny. Taki naprawdę jest Xi Jinping [rozmowa]

Każdy z przywódców, którzy zjawili się na szczycie, miał inne cele, zależnie od sytuacji jego kraju, ale wśród tych celów próżno byłoby szukać głębokiej integracji politycznej Globalnego Południa. I tu znów pojawia się paradoks, gdyż jednym z głównych zainteresowanych symbolicznym przewodzeniem tej grupie jest Władimir Putin.

To, że Moskwa pasuje do Globalnego Południa jak pięść do nosa, jest jednak najmniejszym problemem SzOW, BRICS oraz pozostałych form współpracy państw rozwijających się. Oto główne przyczyny, dla których nie staną się one przeciwwagą dla NATO.

Wzajemna nieufność

Pomiędzy państwami należącymi do obu formatów jest mnóstwo wrogości oraz sporów, czasem terytorialnych. Najgłębsze napięcia są oczywiście między Indiami i Pakistanem, które ledwie kilka miesięcy temu przybrały formę konfliktu zbrojnego. Po ataku terrorystycznym na Hindusów w Kaszmirze (26 ofiar śmiertelnych), Indie rozpoczęły operację wojskową Sindur, mającą na celu ostrzelanie siedzib terrorystów po stronie Pakistanu. To rozpoczęło kilkudniową wojnę w powietrzu, z której zwycięsko wyszło Nowe Delhi. 10 maja doszło do zawieszenia broni, co za swój sukces oficjalnie uznał prezydent USA Donald Trump. Niewątpliwie to Waszyngton odegrał większą rolę w zaniechaniu ostrzałów niż Moskwa lub Pekin, co dobrze oddaje relacje w ramach SzOW i BRICS. Oba państwa są członkami tylko tej pierwszej, gdyż Pakistan do BRICS nie należy.

Napięcia graniczne występują również między Indiami i Chinami w Himalajach. Kilka lat temu doszło tam do poważnej bitwy na pałki i kije, a w 1969 roku – do wojny Chin z sowiecką Rosją nad rzeką Ussuri. W wyniku tego konfliktu pokonane Chiny postanowiły szukać partnerów gdzie indziej i zbliżyły się do USA, a następnie otwarły na Zachód. W tamtym czasie ChRL zgłaszała pretensje terytorialne w stronę Kremla dotyczące tak zwanej Mandżurii Zewnętrznej, czyli regionów wokół Chabarowska i Władywostoku. Obecnie Pekin już ich nie zgłasza, ale w Rosji nadal żywe są teorie o potencjalnej ekspansji Chińczyków w kierunku Syberii i rosyjskiego Dalekiego Wschodu.

Napięcia strukturalne

Brak politycznego zaufania wynika między innymi z faktu, że zrzeszone w obu formatach państwa są na kursie kolizyjnym z powodów strukturalnych. W BRICS znajdują się obecnie najwięksi eksporterzy surowców energetycznych, nie licząc Arabii Saudyjskiej. Saudowie mieli dokonać akcesji w 2024 roku, ale wciąż jej nie zatwierdzili i członkostwo Rijadu znalazło się w zawieszeniu. Saudowie najwyraźniej zorientowali się, że BRICS może się stać dla Rosji narzędziem wybijania zębów grupie OPEC, czyli organizacji państw eksportujących ropę. W BRICS znajdują się za to inni członkowie OPEC – Iran i ZEA. Rywalizują one intensywnie na kurczącym się z powodu sankcji rynku ropy i gazu z Rosją, co może być jednym ze źródeł przyszłych sporów.

Poza tym między państwami SzOW i BRICS występuje konkurencja o kapitał inwestycyjny. Nie licząc Chin, każde z tych państw jak najszybciej potrzebuje inwestycji i dostępu do technologii, co wzmaga rywalizację ekonomiczną między nimi, a we wzajemnych relacjach gospodarczych nie mają skrupułów. Indie, wykorzystując trudne położenie Rosji po jej agresji na Ukrainę, wymogły na Kremlu rozliczanie zakupów rosyjskich surowców i broni w rupiach, czym zapewniły sobie popyt na swoje towary. Moskwa coś musi z tymi rupiami zrobić, a budowanie rezerw walutowych na chwiejnej indyjskiej walucie byłoby ryzykowne, więc lepiej od razu wydać je w Indiach. Poza tym rosnąca potęga Chin i ich ekspansja ekonomiczna może prowadzić do kolejnych konfliktów. Przykładowo, coraz większa obecność Pekinu w Pakistanie (m.in. port w Gwadarze) wprowadza w stan niepokoju rząd w Nowym Delhi.

Indie kontra Pakistan: eskalacja konfliktu między nuklearnymi rywalami

Brak wspólnej idei

Spory terytorialne i napięcia strukturalne występowały również między państwami Europy, a jednak Stary Kontynent dokonał daleko idącej integracji. Trwało to dekady, gdyż Unia Europejska powstała dopiero w 1993 roku na mocy Traktatu z Maastricht. Ponad trzy dekady później nadal nie stworzyła jednak własnych sił zbrojnych, gdyż poczucie zagrożenia wśród jej członków jest kompletnie różne, co utrudnia koordynację w zakresie bezpieczeństwa zewnętrznego.

Europa i szerzej Zachód głęboko się zintegrowały, ponieważ połączyła je wspólna idea, jaką był polityczny liberalizm. Niektórzy wyśmiewają rolę wartości w stosunkach międzynarodowych, ale tylko wspólnota aksjologiczna pozwala na integrację instytucjonalną. Wszystkie państwa Zachodu z grubsza zgadzały się ze sobą w fundamentalnych kwestiach ustrojowych, takich jak niezależność banku centralnego, niezależność sądownictwa czy model demokracji parlamentarnej. Tylko dzięki temu możliwe było stworzenie wspólnych i niezależnych od rządów państw członkowskich instytucji. Państwa Zachodu stworzyły też swego rodzaju uniwersalizm, do którego w okienku czasowym na przełomie XX i XXI wieku mógł dołączyć właściwie każdy chętny, kto spełnił wymagania.

Trump i Putin: konserwatyzm na pokaz

czytaj także

Państwa SzOW i BRICS są ideowo zupełnie niekompatybilne. Łączy je wyłącznie sprzeciw wobec hegemonii USA i w mniejszym stopniu wobec pozycji Zachodu jako całości. Mamy tam wolnorynkowych komunistów z Pekinu, autorytarnych imperialistów z Moskwy, demokrację parlamentarną z nacjonalistą u władzy w Delhi, republiki islamskie w Teheranie i Islamabadzie, socjaldemokratyczny rząd w Brazylii, juntę wojskową w Egipcie i cały zestaw różnych rodzajów autorytaryzmu w Azji Centralnej. Wystarczyła tylko zmiana władzy w Argentynie, by Buenos Aires w ostatniej chwili odwołało akcesję do BRICS, co pokazuje słabość fundamentów, na których oparta jest współpraca Globalnego Południa i Wschodu.

Brak instytucji z prawdziwego zdarzenia

Z powodu niekompatybilności ideowej państwom BRICS i SzOW nadal nie udało się stworzyć niezależnego otoczenia instytucjonalnego, które by je zintegrowało. Udało się jedynie stworzyć Nowy Bank Rozwoju, który miał mieć robiące wrażenie 100 mld dol. kapitału początkowego, ale w ciągu dekady (2014–2024) rozdysponował tylko 32 mld USD. Poza tym w ramach SzOW powstała struktura antyterrorystyczna RATS (Regional Anti-Terrorist Structure), która jednak sprawuje głównie funkcje koordynacyjne.

Oprócz wymienionych wyżej ciał, państwa rozwijające się nie stworzyły żadnych autonomicznych instytucji, które miałyby jakiekolwiek samodzielne kompetencje. Uruchomiły jedynie różne formaty spotkań – między liderami, odpowiednimi ministrami czy koordynatorami krajowymi. BRICS i SzOW nadal są przede wszystkim corocznymi konferencjami, na których mają okazję spotkać się głowy państw Południa i Wschodu oraz wymienić poglądy i oczekiwania. Wygląda to bardzo poważnie i podniośle, ale prawdziwa polityka wciąż toczy się w poszczególnych stolicach, gdzie podejmowane są wiążące decyzje.

Co więcej, państwa te nie są zintegrowane nawet ekonomicznie. Owszem, między nimi kwitnie handel, ale już przepływ ludzi i kapitału jest ograniczony. Nie stworzyły niczego choćby zbliżonego do Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a niektóre z nich należą do odrębnych porozumień. Brazylia należy do Mercosur, a Indonezja do ASEAN. Państwom tym nie udało się nawet stworzyć wspólnego mechanizmu rozliczeń międzybankowych (na Zachodzie to SWIFT), gdyż każde większe z nich pracuje nad własnym.

Klimatyczny Lewiatan, Behemot, X lub Mao – kto wygra walkę o przyszłość? [rozmowa]

Narodowe egoizmy

Większość omawianych państw ma charakter silnie nacjonalistyczny, chociaż okrasza to różnym anturażem. Nawet Indie są obecnie rządzone przez nacjonalistyczne ugrupowanie Narendry Modiego. Utrudnia to państwom SzOW i BRICS dochodzenie do porozumień w kwestiach międzynarodowych, wplątując je co chwilę w konflikty o różnej temperaturze.

W 2022 r. na granicy Tadżykistanu i Kirgizji miał miejsce konflikt zbrojny ze sporem o dostęp do wody w tle. Podobne źródła, nomen omen, napięć międzynarodowych występują w relacjach Egiptu z Etiopią. Ta ostatnia wybudowała ogromną tamę na Nilu, która powoduje deficyt wody w dolnym biegu rzeki. Sprawą zajęła się nawet Unia Afrykańska, ale nie udało się jej doprowadzić do konsensusu.

Reżimy w Moskwie, Pekinie i Teheranie również mają rys silnie nacjonalistyczny zarówno w stosunkach zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Każdy z nich reprezentuje inny model polityczny – autorytarny system prezydencki, jednopartyjny komunizm rynkowy i dyktatura religijna – ale łączy je skłonność do stawiania interesów narodowych dużo wyżej od interesu partnerów i sojuszników. A bez skłonności do chodzenia na kompromisy sojuszu zdolnego stawić czoła Zachodowi zbudować się im nie uda.

Dominacja Chin

Chińska Republika Ludowa góruje nad pozostałymi państwami SzOW i BRICS w ogromnym stopniu. Chiny odpowiadały za 2/3 PKB krajów BRICS+ przed przystąpieniem Indonezji. Pozostałe państwa są nadal słabe gospodarczo, nawet pomimo szybszego od Zachodu wzrostu gospodarczego w ostatnich latach. W 2022 r. 9 państw BRICS+ zamieszkiwało aż 45 proc. populacji globu, ale odpowiadały one jedynie za 27 proc. światowego PKB.

Istnienie jednego hegemona mogłoby sprzyjać integracji państw Południa i Wschodu, tak jak dominacja USA po wojnie umożliwiła zbliżenie Europy. Problem w tym, że Pekin jest do tego niezdolny. Prawdopodobnie Chińczycy nawet by nie chcieli brać na siebie takiej odpowiedzialności i kosztów. Jako lider bloku anty-NATO musiałyby nie tylko zapewniać bezpieczeństwo, ale też zdobyć zaufanie pozwalające łagodzić konflikty wewnętrzne i dokonać ekspansji gospodarczej w pozostałych państwach. W tym celu Pekin musiałby stworzyć własną soft power, czyli rozszerzyć wpływy społeczne i kulturowe, by chętni do dołączenia do Pax Sinica ustawiali się w kolejce. Tymczasem Chiny są zamkniętą, nieinkluzywną kulturą, która jest niemożliwa do wyeksportowania na większą skalę.

Rosja w pułapce stopmodernizmu [rozmowa z Aleksandrem Etkindem]

Poza tym Pekin nie jest gotów do wzięcia na siebie roli strażnika nowego porządku ekonomicznego. Yuan, występujący na rynkach międzynarodowych jako renminbi, nie jest poważnym kandydatem do odgrywania roli globalnej waluty rezerwowej. Choćby z tego powodu, że doprowadziłoby to do jego gwałtownej aprecjacji, tymczasem cel Pekinu jest wręcz odwrotny – utrzymywanie niskiego kursu w celu pobudzania bezpośrednich inwestycji zagranicznych i eksportu.

Chiny chciałyby stworzenia Pax Sinica, w którym miałyby uprawnienia USA z Pax Americana, ale nie ponosiłyby kosztów i nie miałyby żadnych zobowiązań wobec partnerów zagranicznych. Niektórym może się wydawać, że podejście Pekinu jest przebiegłe, prognozujące na wiele dekad do przodu i przenikliwe, ale w rzeczywistości jest tylko trochę mniej archaiczne od podejścia Moskwy. Jak na razie Pekin jest zdolny do uczestnictwa w koncercie mocarstw, a nie do integracji międzynarodowej wychodzącej poza tradycyjną wymianę towarową i tworzenie infrastruktury niezbędnej do handlu. I dopóki podejście chińskich decydentów się nie zmieni, to wszystkie teorie o tworzeniu anty-NATO czy alternatywy dla Pax Americana będą jedynie biciem piany.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta i dziennikarz ekonomiczny. Stale współpracuje z Krytyką Polityczną, „Dziennikiem Gazeta Prawna”, „Tygodnikiem Powszechnym” i „Przewodnikiem Katolickim”. Autor serii powieści kryminalnych „Metropolia”.
Zamknij