Co sprawia, że ogłoszony właśnie w Bogocie najnowszy raport dotyczący polityki narkotykowej jest tak ciekawy?
Wróciłam właśnie z Bogoty, gdzie w pałacu prezydenckim prezydent Kolumbii – Jean Manuel Santos i sekretarz generalny Organizacji Państw Amerykańskich (OAS) – Jose Miguel Insulza przedstawili nowy raport dotyczący polityki narkotykowej. To pierwszy dokument na tak wysokim szczeblu, więc media zarówno w Ameryce Łacińskiej , jak i te międzynarodowe z zainteresowaniem relacjonowały to wydarzenie. Rozmawiałam z dziennikarzami z The Guardian, The New York Times i Christian Monitor, którzy pytali o znaczenie raportu. Wszystkie tytuły potraktowały temat poważnie i z przychylnością.
Od lat uczestniczę w formalnych spotkaniach międzynarodowych dotyczących polityki narkotykowej. Głównym forum światowej debaty jest coroczna Commision on Narcotic Drugs. Jej spotkania są zwykle żmudnym i frustrującym procesem, w rezultacie którego powstają jedynie rezolucje sprowadzające dyskusję o polityce narkotykowej do najniższego wspólnego mianownika. Aby taka rezolucja powstała, porozumienie znaleźć muszą kraje o skrajnie różnym podejściu do tematu – np. Rosja, gdzie leczenie metadonem jest nielegalne, i Szwajcaria, gdzie uzależnionych od opiatów leczy się medyczną heroiną. Albo Iran, który wciąż stosuje karę śmierci za przestępstwa narkotykowe, i Portugalia, gdzie zupełnie zdekryminalizowano posiadanie substancji psychoaktywnych na własny użytek. Jak można sobie wyobrazić, proces szukania konsensusu jest bolesny i mało inspirujący. Świetnie wie o tym prezydent Santos, który rok temu, podczas Szczytu Obu Ameryk (zgromadzenia OAS) wraz z prezydentami Perezem Moliną (Gwatemala) i Felipe Calderonem (Meksyk) podjął temat polityki narkotykowej i zasugerował potrzebę powstania raportu, który dziś – po roku – możemy przeczytać.
Co sprawia, że raport jest ciekawy? Dokument składa się z dwóch części. Pierwsza, która powstała pod przywództwem OAS, jest analizą obecnej sytuacji. Analizą nierówną merytorycznie. Do niektórych rozdziałów, np. do części dotyczącej problemów wynikających z produkcji, nie można mieć zastrzeżeń, ale do innych, jak do rozdziału dotyczącego użytkowników, już tak. Raport twierdzi, że skuteczność redukcji szkód, czyli działań polegających na wspieraniu czynnych użytkowników substancji psychoaktywnych (np. za pomocą programów wymiany igieł i strzykawek) nie jest dostatecznie przebadana. To dziwna teza. Ta dziedzina polityki narkotykowej jest świetnie opisana, badań potwierdzających skuteczność redukcji szkód jest dużo i stały się one fundamentem dla działań Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, czy nawet UNODC, promujących tego typu interwencje. Można podejrzewać, że doszło tu do ingerencji Stanów Zjednoczonych, gdzie Kongres, po przerwie, znów zakazał wydawania federalnych funduszy na wymianę igieł i strzykawek. Podsumowanie obecnego stanu rzeczy nie jest odkrywcze, oprócz tego, że jasno stwierdza, iż karanie użytkowników jest niepożądane, bo dotyczy sfery zdrowia publicznego. Produkcja substancji psychoaktywnych jest ściśle powiązana z poziomem ekonomicznym danego regionu, więc inwestycje w biedne, szczególnie wiejskie tereny, są istotne dla przeciwdziałania wzrostu podaży.
Co w raporcie jest ciekawsze, to jego druga cześć, tzn. Scenarios Planning. Prezydent Santos dobrze rozumiał, że kolejny raport analityczny nie wniesie wiele do debaty, i że odważniejsze sugestie i rekomendacje zostaną usunięte jednym przyciśnięciem guzika, gdy Departament Stanu USA lub Ministerstwo Spraw Zagranicznych Brazylii naniosą swoje uwagi. Rozumiał, że najniższy wspólny mianownik sprowadzi dyskusję do banału. Dlatego zaproponował, by wizja przyszłości polityki narkotykowej ujęta została w drugiej części raportu, przygotowanego podczas dwóch tygodniowych spotkań 40 ekspertów, których listę przygotowano w procesie negocjacji i – co najważniejsze – w których przemyślenia nie będą ingerować poszczególne rządy. W skład tej grupy weszli prokuratorzy, policjanci, terapeuci uzależnień, analitycy oraz osoby promujące zmiany w polityce narkotykowej. Istotne było, aby eksperci nie ograniczali się, projektując scenariusze na przyszłość, tym, co JEST obecnie postrzegane jako możliwe, ale raczej zastanowili się, co MOŻE BYĆ osiągalne, jeśli pozwolimy na otwartą dyskusję nad różnymi rozwiązaniami.
Każdy z czterech scenariuszy, które powstały (Together, Pathways, Resilience, Disruption) kwestionuje obecny stan rzeczy. Ten najbardziej konserwatywny nie proponuje dużych zmian w prawie międzynarodowym ani w legislacjach poszczególnych krajów, ale jasno opowiada się za zmianą roli, jaką w obecnej rzeczywistości odgrywają prawo karne i policja, i staje po stronie zdrowia publicznego. Scenariusz, który idzie najdalej, proponuje regulację marihuany, nie tylko jako interwencji samej w sobie, ale także jako eksperymentu, który – dobrze przeprowadzony i rzetelnie zbadany – w przyszłości pozwoli zastanowić się, co zrobić z produkcją i tranzytem pozostałych substancji. We wszystkich scenariuszach dużo miejsca poświęca się zmniejszeniu przemocy jako zjawisku (bez skupiania się tylko na przemocy wynikającej z produkcji, sprzedaży czy przemytu narkotyków).
Jeśli przyjrzeć się opisom raportu w mediach, wyraźnie widać, że największym zainteresowaniem cieszy się dyskusja wokół regulacji marihuany. Z moich rozmów z dziennikarzami, które dotyczyły różnych wątków raportu, to wypowiedzi dotyczące tego aspektu są najczęściej cytowane. Przykłady dwóch stanów USA: Waszyngtonu i Kolorado, które w zeszłorocznych referendach opowiedziały się za regulacją, a także Urugwaju, który jest w trakcie dyskusji nad legislacją, zakładającą legalną produkcję i sprzedaż marihuany, nie są to już wizje futurystyczne, ale rzeczywistość, do której należy się odnieść. Raport legitymizuje te wydarzenia, odnosząc się do nich jako realnych, możliwych opcji rozważnej polityki, a nie pojedynczych wybryków testujących pole manewru i kolidujących z międzynarodowymi konwencjami.
Podczas dyskusji o raporcie często wypływało pytanie dotyczące intencji prezydenta Kolumbii. Czy jego rola w dyskusji nie jest na pokaz i tylko dla międzynarodowej społeczności? Myślę, że nie – w zeszłym roku Santos powołał niezależną komisję ds. polityki narkotykowej Kolumbii, która kilka dni po raporcie OAS opublikowała pierwsze rekomendacje. Trzej ministrowie, w tym sprawiedliwości, podpisali się pod zdrowiem publicznym i prawami człowieka jako przewodnimi zasadami polityki narkotykowej kraju. Raport OAS to nie trzęsienie ziemi, ale kolejny krok. Do głosów organizacji pozarządowych, które od lat jasno artykułowały koszty związane z wszechobecnym dogmatem karania, przyłączyli się już w ramach Światowej Komisji ds. Polityki Narkotykowej byli prezydenci, w tym Aleksander Kwaśniewski. Teraz propozycje zmian wspierają też ważni, czynni politycy.
Na Twitterze (@OSFKasia) dość ostro zaatakowała mnie i kilkoro innych piszących o raporcie OAS osoba z USA, od lat stojąca na straży obecnych założeń polityki narkotykowej (tzn. całkowitej prohibicji i karania). Poziom jej frustracji jest potwierdzeniem, w jakim kierunku podąża obecna debata. Zgadzam się z komentarzem jednego z moich kolegów: hmmmm….., Kevin, tak to jest, jak po pół wieku dominacji zaczyna się przegrywać. Czas na nowe. I to nie Stany Zjednoczone będą nam przewodzić.
–
Kasia Malinowska-Sempruch – dyrektor Międzynarodowego Programu Polityki Narkotykowej w Open Society Foundations