Unia Europejska

TTIP – gdzie jesteśmy po roku walki?

Przed nami ciężka batalia, której wynik absolutnie nie jest przesądzony.

Równo rok temu czułem się naprawdę przybity. Nad Atlantyk nadciągały czarne chmury, niosąc ze sobą groźbę utraty swobód, za które ginęli nasi przodkowie. Wszystko wskazywało na to, że parlamenty po obydwu stronach oceanu utracą zdolność stanowienia prawa w imieniu swoich obywateli na skutek wprowadzenia zadziwiającego traktatu, który miał przyznać korporacjom specjalny przywilej wytaczania procesów rządom. Nie widziałem sposobu na to, by to zatrzymać.

Niemal nikt nie słyszał wówczas o Transatlantyckim Partnerstwie na rzecz Handlu i Inwestycji (TTIP) pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską – poza tymi, którzy po cichu prowadzili negocjacje w jego sprawie. I miałem wrażenie, że nikt o nim nie usłyszy. Nawet nazwa tego partnerstwa zdawała się idealnie dobrana, by zniechęcić społeczeństwo do zainteresowania się nim. Napisałem wówczas o tym z jednego powodu: by móc powiedzieć swoim dzieciom, że nie było tak, że nic nie zrobiłem.

Ku memu zaskoczeniu artykuł błyskawicznie rozprzestrzenił się w sieci. Dzięki reakcji ze strony społeczeństwa oraz włączeniu się znakomitych organizatorów kampanii, zareagowała Komisja Europejska oraz rząd Wielkiej Brytanii. Pod petycją „Stop TTIP” podpisało się do tej pory 750 tysięcy osób, a pod petycją 38 Stopni jest już 910 tysięcy podpisów. W ubiegłym miesiącu zorganizowano 450 akcji protestacyjnych w 24 państwach Unii Europejskiej. Komisja Europejska została zmuszona do przeprowadzenia konsultacji społecznych w sprawie najbardziej kontrowersyjnego aspektu partnerstwa i wzięło w nich udział 150 tysięcy obywateli.

Niech nikt nie mówi, że zwykłych ludzi nie są w stanie poruszyć skomplikowane tematy.

Niczego jeszcze nie udało się wygrać. Korporacje i rządy – pod przywództwem Wielkiej Brytanii – mobilizują się, by zdusić to powstanie. Jednak ich pozycja słabnie z miesiąca na miesiąc. Kiedy odpowiedzialny za tę kwestię minister w rządzie Wielkiej Brytanii, Ken Clarke, odpowiedział na mój pierwszy tekst, podkreślał, że „nie może być nic głupszego” niż moja propozycja upublicznienia stanowiska negocjacyjnego Unii Europejskiej. Tymczasem w zeszłym miesiącu Komisja Europejska została zobowiązana właśnie do tego, by to zrobić. Zaczyna wyglądać na to, że walka przeciwko TTIP może stać się historycznym zwycięstwem obywateli nad korporacjami.

Główny problem z tym traktatem handlowym to sposób rozstrzygania sporów pomiędzy państwami a inwestorami. Traktat ma pozwolić korporacjom wytaczać procesy rządom przed trybunałem arbitrażowym, w skład którego wchodzą prawnicy korporacyjni, a nie ma w nim reprezentacji społeczeństwa i nie podlega on kontroli sądowej.

Już teraz na skutek umieszczenia takiego mechanizmu rozstrzygania sporów w mniejszych traktatach handlowych wielkie firmy rozpoczęły orgię procesów, których celem jest zablokowanie jakichkolwiek przepisów prawnych, które mogą pozbawić je w przyszłości zysków. Firma tytoniowa Philip Morris pozwała rządy Urugwaju i Australii za to, że próbują zniechęcić swoich obywateli do palenia papierosów. Koncernowi paliwowemu Occidental przyznano 2,3 miliarda dolarów odszkodowania za to, że rząd Ekwadoru anulował mu koncesję na wydobycie ropy w Amazonii, po tym jak okazało się, ze Occidental złamał ekwadorskie prawo. Szwedzka firma Vattenfall pozwała rząd Niemiec za wycofywanie się z energetyki jądrowej. Z kolei australijska firma pozwała rząd Salwadoru o 300 milionów dolarów odszkodowania za odmowę wydania zgody na wydobycie złota z powodu obaw, że doprowadzi to do skażenia wody pitnej.

Ten sam mechanizm, po podpisaniu TTIP, może powstrzymać rząd Wielkiej Brytanii od cofnięcia prywatyzacji kolei i służby zdrowia, może przeciwdziałać ochronie zdrowia obywateli oraz świata przyrody przed chciwością korporacji. Prawnicy, którzy wchodzą w skład trybunałów arbitrażowych, mają zobowiązania jedynie wobec firm, w sprawie których orzekają, bo przy innej okazji mogą być ich pracownikami.

Jak zauważył jeden z tych prawników: „Kiedy budzę się w nocy i myślę o sposobie funkcjonowania arbitrażu, wciąż jestem zdumiony, że niepodległe państwa w ogóle się na niego zgodziły… Trzy osoby obdarzone są mocą podważenia, bez żadnych restrykcji czy procedury odwoławczej, decyzji wszystkich sądów i wszystkich praw stanowionych przez parlamenty”.

Ten mechanizm rozstrzygania sporów jest tak skandaliczny, że nawet tygodnik „The Economist”, zwykle wychwalający korporacje i traktaty handlowe, opowiedział się przeciw niemu, pisząc, że jest to „sposób na to, by pozwolić międzynarodowym korporacjom bogacić się kosztem zwykłych ludzi”.

Gdy David Cameron i media korporacyjne rozpoczęli kampanię przeciwko kandydaturze Jean-Claude’a Junckera na przewodniczącego Komisji Europejskiej, twierdzili, że stanowi on zagrożenie dla suwerenności Wielkiej Brytanii. W rzeczywistości było dokładnie odwrotnie. Juncker, śledząc debatę publiczną, obiecał w swoim manifeście: „Nie poświęcę bezpieczeństwa Europy, zdrowia oraz standardów ochrony informacji i zabezpieczeń społecznych (…) kładąc je na ołtarzu wolnego handlu. (…) Nie zgodzę się także, by możliwość wydawania wyroków przez sądy państw członkowskich Unii Europejskiej została ograniczona specjalnymi mechanizmami rozstrzygania sporów pomiędzy państwami a inwestorami”. Zbrodnia Junckera polegała na tym, że obiecał nie oddawać w ręce prawników korporacyjnych tak dużej części naszej suwerenności, jak by tego chciał Cameron i baronowie z korporacyjnych mediów.

Juncker znalazł się pod bardzo silną presją. W ubiegłym miesiącu napisali do niego ministrowie z 14 państw, prywatnie, bez konsultacji z parlamentami, żądając uwzględnienia mechanizmu rozstrzygania sporów pomiędzy państwami a inwestorami w traktacie (ich list wyciekł do mediów kilka dni temu). A kto prowadzi tę kampanię? Rząd Wielkiej Brytanii. Aż trudno uwierzyć w dwulicowość, z jaką mamy tu do czynienia. Z jednej strony rząd Wielkiej Brytanii twierdzi, że suwerenność naszego państwa jest mu tak droga, że jest gotów wyjść z Unii Europejskiej, by jej bronić, z drugiej jednak strony potajemnie naciska na Komisję Europejską, by zmasakrować tę właśnie suwerenność w imię zysków korporacji.

Cameron stoi na czele spisku prochowego przeciw naszej demokracji.

On i jego ministrowie nie potrafili odpowiedzieć na zupełnie proste pytanie: Co jest nie tak z naszymi sądami? Jeżeli korporacje chcą wytaczać procesy rządom, mogą to już robić, kierując sprawy do sądu, jak wszyscy inni. Nie jest tak, że przy ich ogromnych budżetach są tu na jakiejś gorszej pozycji. Dlaczego mają mieć możliwość korzystania z oddzielnego systemu prawnego, do którego inni nie mają dostępu? Co się stało z zasadą równości wobec prawa?

Skoro sądy są odpowiednie do pozbawiania wolności obywateli, dlaczego nie są odpowiednie do pozbawiania korporacji prognozowanych zysków? Zanim obrońcy TTIP znów się odezwą, niech najpierw odpowiedzą na to pytanie.

Nie da się już dłużej unikać tego tematu. W przeciwieństwie do innych traktatów ten stał się, dzięki włączeniu się aktywistów, przedmiotem debaty publicznej. Uzasadnienie dla podpisania go jest tym mniejsze, im bliżej mu się przyjrzeć. Przed nami jeszcze ciężka walka, której wynik absolutnie nie jest przesądzony, jednak mam przeczucie, że ją wygramy.

przeł. Marcin Gerwin

Tekst ukazał się w dzienniku „The Guardian” (4 listopada 2014 r.) oraz na stronie www.monbiot.com Tytuł pochodzi od redakcji.

Czytaj więcej o TTIP:

Owen Jones, Wielki apetyt korporacji
Michael Efler, #StopTTIP: Dlaczego Bruksela ignoruje obywateli?
Maria Świetlik, Arbitraż według TTIP? Nie, dziękuję!
Katarzyna Szymielewicz, Co kryje TTIP? I dlaczego Komisja nie chce tego ujawnić?
Jose Bove: Traktat z USA w fundamentalny sposób zmieni to, jak działa Europa
George Monbiot: Transatlantyckie partnerstwo handlowe to atak na demokrację
Panoptykon: Kto się boi nowej umowy między UE i USA
Panoptykon: Negocjacje TTIP – tango wokół prywatności

***

Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij