„Jedyna możliwość, by przeciwdziałać mutacjom, to zatrzymanie pandemii, czyli znaczące zmniejszenie liczby nowych przypadków zachorowań – a jedyną drogą do tego jest wprowadzenie masowych szczepień” – mówi Emilia Skirmuntt, wirusolożka ewolucyjna z Uniwersytetu w Oksfordzie.
Polska zawiesiła loty z Wielkiej Brytanii po tym, jak premier Boris Johnson poinformował opinię publiczną o rozprzestrzenianiu się nowego i rzekomo bardziej zakaźnego wariantu wirusa SARS-CoV-2. W nocy z niedzieli na poniedziałek rzecznik rządu Piotr Müller napisał o tym na Twitterze.
Ze względów bezpieczeństwa loty z Wielkiej Brytanii do Polski zostaną zawieszone od północy z poniedziałku na wtorek. Decyzja związana jest z pojawieniem się nowej odmiany koronawirusa.
— Piotr Müller (@PiotrMuller) December 20, 2020
Chwilę później minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił, że każda osoba, która w ostatnich dniach przyjechała do Polski z Wielkiej Brytanii, może zgłosić się do sanepidu, by wykonać test na obecność wirusa SARS-CoV-2. Informację tę potwierdził w poniedziałek rzecznik rządu.
Przed chwilą wydałem dyspozycje @GIS_gov aby od jutra wykonywać testy każdej zgłaszającej się osobie, która w ostatnim czasie podróżowała z Wlk Brytanii. Proszę kontaktować się z lokalnym sanepidem. https://t.co/JT6MCFfbFq
— Adam Niedzielski (@a_niedzielski) December 20, 2020
Połączenia lotnicze z Wielką Brytanią oprócz Polski zawiesiło już kilkadziesiąt krajów, w tym większość krajów UE. Jednocześnie PLL LOT uruchomił w poniedziałek dodatkowy lot z Londynu-Heathrow do Warszawy i zapowiedział, że dwa ostatnie loty przed rozpoczęciem obowiązywania zakazu obsłuży swoją największą maszyną, czyli Boeingiem 787-9 Dreamliner. Dwa dodatkowe loty z Londynu-Luton uruchomił też węgierski Wizz Air.
O nowym wariancie wirusa SARS-CoV-2 zrobiło się głośno 14 grudnia, kiedy brytyjski minister zdrowia Matt Hancock poinformował o jego dynamicznym rozprzestrzenianiu się, głównie w południowej i południowo-wschodniej Anglii. Od tamtej pory zakażenia nim wykryto, według informacji WHO, w Danii, Holandii i Australii.
Czy panika, którą obserwujemy w mediach – o ile nie oddaliśmy się jeszcze świątecznemu netflix&chill – jest uzasadniona? O to, co na pewno wiemy o nowym wariancie wirusa SARS-CoV-2, zapytałam Emilię Skirmuntt, wirusolożkę ewolucyjną z Uniwersytetu w Oksfordzie.
Kaja Puto: Informując o nowej odmianie wirusa SARS-CoV-2 w Wielkiej Brytanii, media używają różnych terminów: mówi się o nowym „szczepie”, „wariancie” i „mutacji”. Chciałabym uściślić, z czym mamy do czynienia.
Emilia Skirmuntt: Z całą pewnością nie jest to nowy szczep – takie określenie oznaczałoby, że wirus znacząco różni się od innych obserwowanych wariantów i że ma znacząco odmienne funkcje, co mogłoby wywołać obawy o skuteczność opracowanej szczepionki. Tymczasem jest to tylko wariant, który różni się od poprzednio zaobserwowanych tym, że ma kilkanaście mutacji – niewielkich zmian w informacji genetycznej. Mutacje zdarzają się cały czas w genomie wirusowym, więc samo w sobie nie jest to alarmujące. Jednak fakt, że akurat te konkretne tak szybko rozprzestrzeniły się w populacji, może już budzić niepokój. Mutacje te mogą mieć wpływ na właściwości wirusa, ale nie muszą. Tego niestety jeszcze nie wiemy.
A co jeszcze wiemy?
Niestety niewiele. Wiemy, że nowy wariant rozprzestrzenił się w Wielkiej Brytanii i że pierwszy raz zaobserwowano go we wrześniu.
Brytyjski premier Boris Johnson poinformował, że nowy wariant wirusa SARS-CoV-2 jest o 70 proc. bardziej zaraźliwy.
To tylko hipoteza, bo nie zrobiono jeszcze żadnych badań wirusologicznych na ten temat. Na podstawie informacji o przyroście zachorowań w regionach, gdzie wykryto nowy wariant wirusa, opracowano modele matematyczne, które pokazały, że ów wariant może wykazywać się większą zaraźliwością.
Czy na podstawie wiedzy o zachowaniu innych koronawirusów możemy uznać, że to hipoteza prawdopodobna?
Zaobserwowaliśmy wcześniej, że koronawirusy z czasem ewoluują, żeby zwiększyć swoją zaraźliwość, a zmniejszyć patogenność – innymi słowy, łatwiej się nimi zarazić, ale są mniej groźne dla nosiciela. Na to wskazują badania nad koronawirusem SARS-CoV-1 [znanym jako SARS – przyp. red.]. Jednak trzeba podkreślić, że przy każdym wirusie to może działać inaczej.
Aby wykryć nowy wariant wirusa SARS-CoV-2, wystarczy zwykły test genetyczny PCR?
Nie. Po pobraniu materiału genetycznego należy na nim przeprowadzić dodatkowe testy i ustalić sekwencje genomu tej konkretnej zmienionej proteiny, by wykryć, że mamy do czynienia z nowym wariantem. W Wielkiej Brytanii to się udało, bo mamy tu wiele laboratoriów, które zajmują się sekwencjonowaniem genomów na co dzień, dlatego nowy wariant został wykryty bardzo szybko. Dlatego też mówi się, że został on wykryty w Wielkiej Brytanii, ale być może pojawił się też w innych krajach, które nie mają tak dobrego zaplecza technologicznego i go po prostu nie zauważyły.
Czy szczepionki, które będą dystrybuowane w Unii Europejskiej, będą skuteczne w obliczu nowego wariantu wirusa?
Powinny być skuteczne, bo atakują wiele miejsc na genomie wirusa, nie tylko te, które się w tym konkretnym wariancie zmieniły.
A czy osoby, które mają w organizmie przeciwciała po infekcji wirusem SARS-CoV-2, mogą być pewne, że nowy wariant im nie grozi?
Tego nie wiemy. Były doniesienia o czterech reinfekcjach z tym nowym wariantem, ale to jest za mała próba, by wyciągać na ten temat wnioski.
czytaj także
Czy wirus SARS-CoV-2 może w przyszłości zmutować tak, by obawy o skuteczność szczepionki stały się uzasadnione? I czy można temu przeciwdziałać?
Tak, to może się wydarzyć, ale na to potrzeba czasu, co najmniej kilku lat – z pewnością nie stało się to w 11 miesięcy. Jedyna możliwość, by przeciwdziałać mutacjom, to zatrzymanie pandemii, czyli znaczące zmniejszenie liczby nowych przypadków zachorowań – a jedyną drogą do tego jest wprowadzenie masowych szczepień.
Chodzi o to, że kiedy więcej ludzi będzie odpornych na wirusa, nie będzie miał „w kim” mutować?
Z jednej strony tak, bo kiedy zahamujemy rozprzestrzenianie się wirusa, mutacje nie będą miały jak się rozprzestrzeniać w populacji. Z drugiej jednak strony, kiedy zaczniemy szczepić, możemy wywrzeć na wirusie tzw. presję ewolucyjną, czyli że może on zacząć mutować, by „obejść” szczepionkę. Wpływa na to wiele czynników i trudno jednoznacznie prognozować, jak się nasz wirus zachowa. Tak czy inaczej, jedynym rozwiązaniem są masowe szczepienia, które powinny zadziałać na wszystkie warianty wirusa, które znamy.
Polski rząd ogłosił w poniedziałek, że od wtorku zamyka ruch lotniczy z Wielką Brytanią, a każda osoba przylatująca stamtąd do Polski będzie mieć możliwość zrobienia testu. Z drugiej strony LOT wysyła na ostatnie loty z Londynu ogromne dreamlinery, żeby umożliwić przyjazd na święta większej liczbie Polaków. Jak pani ocenia te ruchy?
Odradzałabym jakiekolwiek wyloty z Wielkiej Brytanii, bo nie ulega wątpliwości, że liczba infekcji rośnie, a nowy wariant wirusa SARS-CoV-2 się rozprzestrzenia. Nawet jeśli nie mamy stuprocentowej pewności, że jest on bardziej zaraźliwy, to również nie możemy tego wykluczyć. Fakt, że ludzie nadal decydują się wyjeżdżać z Londynu, to dla mnie świadectwo ogromnej nieodpowiedzialności. Świetnie, że po przylocie do Polski można zrobić sobie test, ale przecież przed wymazem i otrzymaniem wyniku zainfekowani mogą już kogoś zarazić.
**
Emilia Skirmuntt – wirusolożka ewolucyjna, biomedyczka i specjalistka z zakresu medycyny sądowej. Na Uniwersytecie w Oksfordzie przygotowuje doktorat na temat wirusów przenoszonych przez nietoperze. Absolwentka SGGW, londyńskiej Queen Mary’s School of Medicine and Dentistry oraz Uniwersytetu Westminster.