Z wielkim smutkiem żegnamy przyjaciela reformy polityki narkotykowej i wybitnego naukowca, neurobiologa i biochemika, prof. Jerzego Vetulaniego.
Kiedy w okolicach roku 2008 formował się ruch na rzecz reformy polskiego prawa narkotykowego, pojawiały się i zdobywały coraz większe poparcie społeczne postulaty, że lepiej leczyć, niż karać, wtedy drugim często powtarzanym hasłem, była potrzeba oparcia polskiego prawa narkotykowego na faktach naukowych, na wiedzy, a nie na przekonaniach. W tamtym momencie wraz z koleżankami i kolegami z Krytyki Politycznej rozpoczynaliśmy działania wokół zagadnień narkopolityki. Pamiętamy, jak dużym wyzwaniem było poszukiwanie tych faktów naukowych na polskim gruncie. Znaliśmy analizy „zachodnie”, wyniki wieloletnich badań publikowane w prestiżowych pismach. Jakim wielkim odkryciem było to, że w Krakowie mieszka i pracuje prof. Jerzy Vetulani! Ktoś ze świata polskiej nauki zajmował się substancjami psychoaktywnymi, ich oddziaływaniem na jednostki i społeczeństwo, na kulturę oraz przemysł i do tego rzetelnie się na ten temat wypowiadał. Mieliśmy „swojego” sojusznika! I to takiego kalibru.
Mieliśmy „swojego” sojusznika! I to takiego kalibru.
Od tej pory ja, moi koledzy i koleżanki z wielu środowisk zajmujących się potrzebą zmiany modelu polityki narkotykowej w Polsce, mieliśmy przyjemność spotykać się z profesorem podczas wielu konferencji, debat i warsztatów. Prowadziliśmy z nim wywiady, planowaliśmy kampanie. Rozmawialiśmy. O tym, jak popularyzować wyniki badań naukowych, rzetelną wiedzę. Żartowaliśmy sporo. Bo profesor miał niesamowite poczucie humoru, urok inteligenta i ogromną empatię. Właśnie te cechy często pozwalały mu z publicznych starć z oponentami – nawiedzonymi politykami czy manipulującymi faktami hochsztaplerami – wychodzić zwycięsko. Publiczność kameralnych spotkań dyskusyjnych lub dużych konferencji, spotkań laików i profesjonalistów, zjednywał sobie w przeciągu chwili. A to, jak opowiadał o pracy mózgu, historii wykorzystania przemysłowego konopi, czy konsekwencjach społecznych zakazu stosowania marihuany w medycynie, publiczność natychmiast przyswajała.
czytaj także
Profesor Jerzy Vetulani urodził się w 1936 roku w Krakowie. Ukończył biologię i chemię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był związany z Instytutem Farmakologii PAN w Krakowie. Współpracował z Collegium Medicum UJ, Uniwersytetem Jagiellońskim i Uniwersytetem Papieskim Jana Pawła II. Był członkiem Polskiej Akademii Nauk, Polskiej Akademii Umiejętności i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Pisał książki popularnonaukowe, m.in. Mózg: fascynacje, problemy, tajemnice, Mózg i błazen. Korzystał też z nowych mediów, prowadził bloga Piękno neurobiologii.
Co niezmiernie istotne dla wszystkich grup, organizacji i instytucji związanych z reformą polityki narkotykowej, profesor intensywnie angażował się we współpracę ze „zwykłymi i młodymi” aktywistami i ekspertkami. Był członkiem Rady Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej. Otwarcie wspierał postulaty wygłaszane podczas marszów organizowanych przez Wolne Konopie, udzielał niezliczonej ilości wywiadów, w których został adwokatem progresywnej i opartej na dowodach naukowych polityki narkotykowej, recenzował książki. I cieszył się z małych sukcesów, motywując do dalszej pracy. Wspierał tych, którzy cierpią przez głupią narkopolitykę, na przykład rodziny bez dostępu do medycznej marihuany.
W ubiegłym roku we wstępie do książki Doroty Rogowskiej-Szadkowskiej Medyczna marihuana. Historia hipokryzji napisał: „Paniki moralne, najczęściej dotyczące narkotyków i seksu, ale również zdrowia (na przykład w związku z AIDS), są niekorzystne społecznie. Wyrządzają więcej szkody, niż przynoszą pożytku. Obronę przed takimi panikami daje nauka, która może beznamiętnie opisać obserwowane zjawiska, poznać ich mechanizmy i zasugerować oparte na danych praktyczne rozwiązania problemów. (…) Hipokryzja – fałszywe oskarżenia i przeinaczanie faktów – nie omija środowiska medycznego i akademickiego”.
Największy podziw budził we mnie swoim humanizmem i krytycyzmem. Model inteligenta odchodzący już zupełnie. Najmniejsze manipulacje potrafił wychwycić w lot. I rozłożyć na czynniki pierwsze, wykazując błędy w rozumowaniu, czy brak podstaw naukowych. Co ważne, nie był typem naukowca-robota wierzącego tylko w siłę rozumu. Z ogromną wiedzą na temat nauk społecznych i kultury, potrafił od razu kwestie z zakresu nauk ścisłych odnieść do sytuacji przeciętnego człowieka. I w jego pracy naukowej czuć było, że właśnie o człowieku cały czas pamięta. I jego powodzeniu.
Niestety, w marcu nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, został potrącony w Krakowie przez samochód, trafił do szpitala, zmarł w czwartek w nocy.
Panie profesorze, wykształcił pan całe masy młodych badaczek i zaangażowanych aktywistów. W naszej pracy będziemy kontynuować pana dzieło. Kiedyś doprowadzimy do tego, że wojna z narkotykami się skończy. Także w Polsce.
Rodzinie i najbliższym profesora składamy głębokie wyrazy współczucia.