Kraj

Milion przestępców

Od trzech (!) lat dopraszamy się o stworzenie możliwości nie karania sankcją prawa karnego za posiadanie małych ilości narkotyków

Początek października, Praga, konferencja o lokalnej polityce narkotykowej. Burmistrz miasta, Pavel Bem otwiera spotkanie słowami: Polityka narkotykowa nie może być idealistyczna. To raczej nauka, ciężka praca ekspertów, badania, analizy i raporty… Dowody naukowe to podstawa do kreowania i wspierania dobrych praktyk. Spotkanie ciekawe i inspirujące, bo daje możliwość przyjrzenia się sprawie z różnych stron. Gdy mowa np. o wymianie strzykawek, w panelu dyskutują: obywatele przeciwni otwarciu w ich sąsiedztwie nowego punktu wymiany, osoba uzależniona korzystająca z jego usług, policjant, pracownik administracji lokalnej i prawnik. Dyskusja rozważna, choć niełatwa. Wysocy urzędnicy miejscy z Zürichu, Berlina i Liverpoolu otwarcie mówili o tym, co w ich miastach się sprawdziło, ale też o tym, czego się nauczyli, co należałoby zrobić inaczej, lepiej.

Do Warszawy wróciłam w niedzielę i ze zdumieniem wysłuchałam wystąpienia naszego premiera wzywającego do „wojny z dopalaczami”.  Przepaść w stosunku do praskich sporów, w których wspólnym mianownikiem w dyskusji była rzetelna ocena sytuacji i twarde dane – sprawiła, że poczułam się, jakbym była na na innej planecie.

Dziś, po tygodniu, dziwię się własnemu zdumieniu. Przecież 10 lat temu, gdy Sejm kryminalizował posiadanie wszelkich nielegalnych substancji psychoaktywnej, czyniąc przestępców z dziesiątki tysięcy użytkowników, nawet nie zaproponowano rzetelnej analizy problemu. Wszystkie polskie siły polityczne, w tym Barbara Labuda, ówczesna minister w Kancelarii Prezydenta Kwaśniewskiego, przy pełnym poparciu prawicy – podpierając się hasłem „lepiej w więzieniu niż w szpitalu” – skryminalizowało setki tysięcy Polaków przy poklasku kilkudziesięciu przerażonych rodziców. Zgodnie z danymi, jakie Polska przesyła do EMCDDA (organizacji monitorującej spożycie narkotyków), kryminalistów przybyło nam około miliona, bo właśnie tylu naszych rodaków przyznaje się do doświadczeń z nielegalnymi substancjami psychoaktywnymi. W ciągu ostatnich dwóch lat, równie ekspresowo i w sposób równie nieprzemyślany, Sejm wydłużył listę nielegalnych substancji, wpisując na nią „zawartość” sklepów z dopalaczami. Ostatnie decyzje premiera, i co ważniejsze, sposób w jaki te decyzje są podejmowane – to kontynuacja nurtu, z którym płyniemy już od ponad dekady.

Obecna dyskusja pomija temat naprawdę w Polsce istotny, tzn. karanie za posiadanie, jak nazwał to Instytut Spraw Publicznych. Premier martwi się o polską młodzież. Emocjonalnie zapewnia nas, że szybkim działaniem rząd ratuje jej życie. Proponuję, aby rząd zaczął też martwić się o tysiące młodych ludzi, z których robi się u nas przestępców kryminalnych. Zdrowe państwo po instrumenty prawa karnego sięga w ostateczności, uprzednio sprawdzając szeroki wachlarz innych środków. U nas prawo karne zastępuje działania prewencyjne w dziedzinie zdrowia publicznego.

Mamy już dziesiątki tysięcy młodych osób, które nie będą mogły konkurować z tak samo wykwalifikowanymi rówieśnikami z Europy Zachodniej, bo są przestępcami narkotykowymi. Młody Brytyjczyk, zatrzymany za palenie marihuany we własnym kraju dostaje mandat i może przyjechać uczyć w naszej szkole języka angielskiego. Młody Polak zatrzymany przez policję za tę samą ilość, nie będzie mógł u nas uczyć, bo nie będzie mógł się wykazać świadectwem o niekaralności. Na tej samej podstawie nie będzie mógł też uczyć w Wielkiej Brytanii ani w żadnym innym państwie Unii Europejskiej. Do USA nie dostanie nawet wizy, bo „przestępstwo narkotykowe” traktowane jest tak samo, jak morderstwo. Nikt nie będzie pytał, za co dostał wyrok. Jeśli Panu premierowi leży na sercu dobro młodych ludzi, równie błyskawicznie jak „uporał” się z dopalaczami, powinien zainspirować zmiany legislacyjne – aby Polacy nie byli karani za posiadanie małych ilości substancji psychoaktywnych na własny użytek.

Polska jest jednym z głównych producentów i dostawców amfetaminy na rynki Europy.  Procederem tym zajmują się prawdziwi gangsterzy. Oni też zaopatrują dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy Polaków w amfetaminę, kokainę, heroinę i wreszcie marihuanę, która bywa spryskiwana substancjami równie dziwnymi i mało znanymi, jak te w dopalaczach. „Cwaniacy” sprzedający dopalacze to łagodne owieczki w porównaniu z dealerami narkotykowymi. Ci nie dość, że wciąż mają się świetnie, to jeszcze z otwartymi ramionami przyjmą klientów ponad tysiąca zamkniętych sklepów z dopalaczami.  Zapewne też poszerzą swoją ofertę o to, czego już nie da się kupić w sklepie. Tak więc, jeśli pan premier zamierza kontynuować temat przeciwdziałania substancjom psychoaktywnym, powinien wziąć pod rozwagę pomysł funkcjonujący w dużej części Europy – pozwolić na hodowlę własnego krzaka konopi. Ograniczyłoby to kontakty wielu młodych Polaków z groźnym światem przestępczym, a także zakup bardziej niebezpiecznych substancji.

Od trzech (!) lat dopraszamy się o stworzenie możliwości nie karania sankcją prawa karnego za posiadanie małych ilości narkotyków. Powtórzę dla jasności – o stworzenie możliwości nie karania, bo nie ma tu mowy o dekryminalizacji, a już zupełnie nie bierze się pod uwagę legalizacji. Po dwóch latach od powstania projektu zmian w ustawie, po przepychankach w różnych ministerstwach, projekt został wreszcie zaakceptowany przez Radę Ministrów. Nie wiemy, kiedy odbędzie się jego pierwsze czytanie w Sejmie. Nie wydaje mi się, żebyśmy i w tej kwestii mogli liczyć na medialną akcję rządu – równie efektowną, jak w kwestii dopalaczy. Gdybym się jednak myliła i gdyby rząd, zorientowany w potrzebie zmian polityki narkotykowej chciał działać dalej – tym razem na bazie nauki i doświadczeń innych krajów, służę listą osób w Polsce i Europie, z którymi warto rozmawiać. Jak na przykład taki Pavel Bem, burmistrz sąsiadującej Pragi, który mówi, że polityka narkotykowa to ciężka praca ekspertów, badania, analizy i raporty… I że dowody naukowe to podstawa do kreowania i wspierania dobrych praktyk.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij