Podpis prezydenta Kwaśniewskiego pod listem otwartym w sprawie zakończenia szkodliwej wojny z narkotykami to przyznanie, że restrykcyjna ustawa z 2000 roku była kosztownym błędem.
Beckley Foundation, organizacja pozarządowa zajmująca się m.in. polityką narkotykową, wystosowała list otwarty do brytyjskiego premiera Davida Camerona nawołujący do zmiany polityki narkotykowej w tym kraju. Wielka Brytania była jednym z pierwszych krajów w Europie, które wprowadziły redukcję szkód i programy substytucyjne dla uzależnionych od opiatów, jednak posiadanie narkotyków wciąż jest w Wyspach przestępstwem.
Już wcześniej w mediach pojawiały się głosy, że brytyjska polityka narkotykowa całkiem zawiodła. „The Guardian” napisał, że choć Wielka Brytania wydaje niemal 0,5 proc. PKB na walkę z narkotykami (najwięcej w Europie), to jest liderem pod względem liczby użytkowników: w latach 2009 – 2010 było ich ponad 3 miliony!
List otwarty Beckley Foundation jest kolejnym międzynarodowym głosem w tej sprawie. W czerwcu Światowa Komisja ds. Polityki Narkotykowej, w skład której wchodzą m.in. byli prezydenci z krajów Ameryki Łacińskiej, Fernando Henrique Cardoso czy César Gaviria, opublikowała raport, w którym stwierdza wprost, że koszty wojny z narkotykami – finansowe i ludzkie – są bardzo wysokie, a efekty przeciwne do zamierzonych: wzrost przemocy związanej z narkotykami, rosnące zyski karteli i zwiększający się areał upraw konopi, maku i koki.
Adresatem tego konkretnego listu jest David Cameron – i nie bez powodu. Niedawno w wywiadzie dla „The Observer” kolumbijski prezydent Juan Manuel Santos jako bodaj pierwszy urzędujący prezydent wezwał do zmiany dominującej na świecie strategii walki z narkotykami. Mówiąc o dostępnych rozwiązaniach, użył nawet słowa „legalizacja”. Sygnatariusze listu nie posuwają się aż tak daleko w swych propozycjach – postulują depenalizację, co i tak powinno znacząco zmienić sytuację w samej Wielkiej Brytanii i do pewnego stopnia w Kolumbii. Santos powiedział też, że to właśnie m.in. na Wielkiej Brytanii, skąd pieniądze dla kolumbijskich karteli płyną szerokim strumieniem, spoczywa odpowiedzialność za zainicjowanie tych zmian.
Oczywiście w tym momencie legalizacja narkotyków nie wchodzi w grę. Wszystkim krępują ręce ONZ-owskie konwencje, w tym ta z 1961 roku, od której wojna z narkotykami się zaczęła. Pięćdziesiąt lat to wystarczająco dużo, by ocenić jej skutki – są zatrważające, o czym Kolumbia wie doskonale. Warto więc potraktować poważnie słowa Santosa, jak również sam list.
W tej całej historii jest też polski wątek. Wśród sygnatariuszy listu, obok byłego prezydenta USA Jimmy’ego Cartera czy pisarza noblisty Mario Vargasa Llosy, jest trójka Polaków: Wisława Szymborska, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. O ile obecność Szymborskiej i Wałęsy na tej liście może być po prostu przyjemną niespodzianką – wszak dwójka noblistów nigdy nie wypowiadała się w sprawie narkotyków – o tyle podpis Kwaśniewskiego jest bardzo znaczący. To on w 2000 roku podpisał szkodliwą ustawę, zgodnie z którą karano więzieniem za posiadanie jakiejkolwiek ilości nielegalnych substancji psychoaktywnych w jakimkolwiek celu. Drobna zmiana tych bezsensownych przepisów, wprowadzonych w atmosferze paniki i z odwołaniami do „ochrony naszych dzieci”, zajęła ponad dziesięć lat. Ile w osób w tym czasie trafiło za kratki za posiadanie przysłowiowego skręta? Liczby są czterocyfrowe.
Na szczęście 9 grudnia wchodzi nowelizacja tej ustawy, zgodnie z którą prokurator nie będzie miał obowiązku stawiania zarzutów osobie złapanej z niewielką ilością narkotyków na własny użytek. Podpis prezydenta Kwaśniewskiego pod listem otwartym to przyznanie, że poprzednie rozwiązania były błędem: wojna z narkotykami okazała się w praktyce bardzo kosztowną walką z użytkownikami. Wchodzące w życie 9 grudnia zmiany to pierwszy krok w stronę lepszej, a przynajmniej mniej szkodliwej, polityki narkotykowej.