Pomimo tego, że wracam z mieszanymi uczuciami, mam jasność, że to CND różniło się znacznie od pierwszego, w którym uczestniczyłam w 2003 roku.
Z tegorocznego posiedzenia Komisji ds. Środków Odurzających wróciłam z mieszanymi uczuciami. Zdecydowanie na plus 53. CND należy zaliczyć sesję poświęconą standardom leczenia uzależnień. Dyskusje toczyły się na wysokim poziomie, a sale były pełne delegatów. W obradach aktywnie uczestniczył specjalista w leczeniu uzależnień, wiceszef amerykańskiego Urzędu ds. Krajowej Polityki Kontroli Narkotyków Tom McLallen. Jasno dał do zrozumienia, że leczenie musi być oparte na nauce, a nie na czarach. Stwierdził, że nie ma powodów, dla których osoby uzależnione nie mogą oczekiwać od medycyny takiego samego wsparcia jak inni przewlekle chorzy.
Pozytywne wrażenie robiły również aktywne, widoczne, profesjonalne, zaangażowane organizacje pozarządowe.
Niestety są też złe wieści. Wciąż silna jest „oś zła” Rosja-USA-Japonia. Pozycję lidera w wojnie z narkotykami odebrała Amerykanom Rosja.
Zmiany, bardzo widoczne na poziomie krajowym w Stanach, nie przekładają się na politykę międzynarodową – poza kwestia leczenia i bardziej przyjaznego tonu. Przyjęcie w domu amerykańskiego ambasadora miało na celu stworzenie przestrzeni na jednoczenie mocno poróżnionych stron.
Rosja pozostaje jedynym krajem, który jest wciąż przeciwko substytucji. Na konferencji prasowej, szef Rosyjski drug tzar – Wiktor Ivanov — nawoływał do zdecydowanych działań w Afganistanie, podając przykład amerykańskich działań w Kolumbii jako wart naśladowania.
Pomimo tego, że wracam z mieszanymi uczuciami, mam jasność, że to CND różniło się znacznie od pierwszego, w którym uczestniczyłam w 2003 roku. Tamto przypominało tajemne spotkanie, bardzo dalekie od demokratycznej dyskusji na ważny temat. Śmiem twierdzić, że obecność przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, którzy piszą blogi, wysyłają przemyślenia do lokalnej prasy cytując aroganckie i często bezmyślne interwencje rządowe w dużej mierze wpłynęły na jakość debaty CND.
Antonio Maria Costa, szef UNODC, odchodzi w maju w poczuciu frustracji. Na spotkaniu z NGO, w charakterystyczny dla siebie sposób, znany nam już wcześniej, wykrzyczał swoją złość na ciągłą krytykę, której był poddawany przez lata swej kadencji. Cóż, jeśli godzi się na przywództwo organizacji, która porywa się z motyką na słońce – Drug free world. We can do it! – nie powinien mieć żalu, że ktoś tę motykę i to słońce wciąż poddaje dyskusji.