Lektura książki mogłaby wywołać „naturalny”, według konserwatystów, odruch – potrzeba więcej wojska i policji. Kierowanie się takimi odruchami doprowadziło do eskalacji wojny w Meksyku.
Lektura książki El Narco Ioana Grillo o wojnie narkotykowej w Meksyku mogłaby wywołać „naturalny”, według konserwatystów, odruch – potrzeba więcej wojska i policji. „Naturalność” takich odruchów jest oczywiście wysoce kontrowersyjna, podobnie jak ukryte w ich uzasadnieniu utożsamienie naturalnego z dobrym. Kierowanie się takimi odruchami – czyli szukanie wyłącznie rozwiązań siłowych doprowadziło do eskalacji wojny w Meksyku. Po lekturze El Narco takiego odruchu mieć nie będziemy – angażowanie coraz większych sił wojskowych i policyjnych w przypadku tej wojny całkowicie mija się z celem. Grillo nie pozostawia nam wątpliwości, że rozwiązania muszą dotykać źródeł problemów. Śmierci 50 tysięcy osób nie da się zamieść pod dywan.
El Narco to określenie całego zjawiska, jakim jest przestępczość wyrosła na handlu narkotykami w Meksyku. Obejmuje nie tylko sam handel narkotykami i pozostałą działalność kryminalną, ale również towarzyszące jej zjawiska kulturowe, w tym muzykę, sposób ubierania się i religię – El Narco jest w Meksyku wszechobecne. Surowy, reporterski styl książki to zarówno jej wada jak i zaleta. Suchość relacji, emocjonalne wycofanie powodują, że czyta się ją jak relację prasową. Jednocześnie sprawia, że nie mamy wątpliwości co do wiarygodności tego opisu. Autor dotarł zarówno do skazanych za działalność w kartelach jak i ich ofiar, a także dziennikarzy, policjantów, wojskowych i polityków. Meksykańską wojnę narkotykową poznajemy poprzez historie takich osób jak Gonzalo – więźnia, który przez 17 lat był najemnikiem gangów, słynnego dziennikarza Jesusa Blancornelasa, który przez 30 lat pisał o meksykańskiej przestępczości narkotykowej i cudem przeżył zamach na własne życie czy Almy Herrery – matki 16-latka, który przypadkiem został ofiarą porachunków gangsterskich.
Analiza historycznego i politycznego tła powstania i rozwoju El Narco prowadzi autora do tezy, że działalność gangsterów to przestępcze powstanie przeciwko autorytetowi władzy państwowej. Musimy pamiętać, że Meksyk nie jest „bananową republiką”, a 11 gospodarką świata.* Skoro działalność EL Narco może zagrozić państwu, gdzie miesza 115 mln, problemu nie da się zmarginalizować. Konsekwencje upadku Meksyku byłyby odczuwalne dla całego świata. Kraj ten nie był dotychczas głównym producentem narkotyków, ale pośrednikiem – hurtownikiem. Wobec rozproszenia producentów i sprzedawców detalicznych staje się hegemonem – przejmuje kontrolę nad pozostałymi częściami łańcucha dostaw. Skoro od producenta (wieśniaka w Kolumbii) do ostatecznego nabywcy na 1000 dolarów zarabia się 1,5 miliona, to staje się jasna przyczyna siły narkotykowych karteli.
Okrutne oblicze El Narco i towarzyszących mu przestępczych zjawisk (porwania dla okupu) objawiło się dotychczas najwyraźniej poprzez masakrę w San Fernando, która miała miejsce w sierpniu 2010 roku. Porwane przez gang Zetas 72 osoby zostały z niewiadomych przyczyn zamordowane. Ciała znaleziono na ranczu rozrzucone wokół stodoły w makabrycznych pozach. Ofiary były zupełnie przypadkowe: nastolatki, mężczyźni w średnim wieku, kobieta w ciąży. Przypuszcza się, że to nie jedyna taka masakra w Meksyku.
Tragedia meksykańskiej wojny dotarła już do światowej opinii publicznej. Coraz powszechniejsze są głosy, że dotychczasowe metody zawodzą. Mieliśmy już raport Globalnej Komisji ds. Polityki Narkotykowej, list noblistów, artystów i polityków, poważne rozmowy toczyły się podczas Summit of the Americas – szczytu państw amerykańskich. Vincente Fox, były meksykański prezydent, który bardzo aktywnie prowadził walkę z narkotykowym podziemiem, swoje doświadczenia i przemyślenia podsumował w 2010 roku w następujący sposób: „Mówiąc legalizacja, mam na myśli nie to, że nagle uważam, iż narkotyki są nieszkodliwe czy wręcz dobre. Powinniśmy spojrzeć na ich legalizację jako na sposób unicestwienia niszy ekonomicznej, która pozwala gangom generować olbrzymie zyski, co staje się motorem korupcji i zwiększa obszar ich władzy” (cyt. Za El Narco, Vincente Fox na swoim blogu, 9.08.2010)
Trudno to sobie wyobrazić, ale być może jedynym rozwiązaniem jest wzięcie przez Państwo całkowitej odpowiedzialności za produkcję i dystrybucję narkotyków. Wiemy już, że świat bez narkotyków to niebezpieczna utopia, prowadząca do śmierci dziesiątek tysięcy osób.
*http://siteresources.worldbank.org/DATASTATISTICS/Resources/GDP_PPP.pdf
Ioan Grillo, El Narco. Narkotykowy zamach stanu w Meksyku, Wydawnictwo REMI Katarzyna Portnicka 2012