Przeczytanie jednym tchem książki pokazuje, że w zasadzie legalizacja, a już na pewno regulacja produkcji i handlu, jest nieuchronna. Skoro jest tyle dowodów na to, że obecne prawo nie działa, to trzeba je w końcu zmienić.
Francuski dziennikarz Michel Henry pisze o narkotykach. Pisze kompetentnie, powołując się na dziesiątki badań, przepisów prawnych, tekstów prasowych. Każda strona książki przynosi kolejny argument na rzecz tego, że prohibicja nie rozwiązuje problemu narkotyków. Dlaczego więc czytam te książkę i mam poczucie, że od zadanego w tytule pytania „Dlaczego legalizacja jest nieuchronna? bliższe jest mi stwierdzenie „Dlaczego legalizacja jest niemożliwa?”.
Strona 12. Cytuję: „Zgromadzenie Ogólne ONZ w czerwcu 1998 roku wdrożyło dziesięcioletni program pod hasłem «Świat bez narkotyków: to możliwe!». Dziesięć lat później «narkotyki są tańsze i łatwiej dostępne niż kiedykolwiek», potwierdza Fundacja Beckley, brytyjska organizacja charytatywna. Może więc przyjęta strategia była chybiona?” pyta Henry. Prohibicję najlepiej znamy z filmów o amerykańskich filmów o Alu Capone i jego kolegach. Prawo zabraniało produkcji i sprzedaży alkoholu, tak jak dziś w większości krajów świata zabrania produkcji i sprzedaży narkotyków (pominę już dyskusje o tym czy alkohol to narkotyk – pojawia się ona w książce). To co zabronione jest zawsze w cenie, więc w złotych latach prohibicji alkohol lał się strumieniami, a zyski z tego tytułu czerpali mafiozi pokroju Ala Capone. Dziś tacy Alowie Capone handlują nie wódką, a marihuaną. Prohibicja nie prowadzi do tego, że ludzie przestają używać narkotyków.„Prohibicja napędza mafijne porachunki, pranie pieniędzy, korupcję, wojny domowe, terroryzm” pisze Henry. „W Meksyku między końcem 2006 a latem 2010 roku w wojnie gangów o kontrolę nad narkohandlem zabito 28 tysięcy ludzi”.
Może więc, tak jak kontroluje się produkcje i sprzedaż wódki, powinno się kontrolować narkotyki. Szacunki, bardzo nieprecyzyjne – bo dotyczące nielegalnego handlu – mówią, że światowy rynek narkotykowy wart jest ok. 240 miliardów euro. Gdzie są te pieniądze? Na pewno w rękach ludzi, którzy nie płacą od nich podatków. Wielki kryzys w USA zakończył się w 1933 roku dlatego – według autora książki – że zniesiono wtedy prohibicję. Dziś, w czasach kolejnego kryzysu, oddawanie rynku narkotyków mafii, wydaje się Henry’emu luksusem. Pytanie tylko, czy to wystarczy, że narkotyki dają pieniądze. Zabójstwa na zlecenie tez pewno przynoszą zyski, ale nikomu do głowy nie przychodzi legalizacja ich. Jeśli jednak państwo może dopuszczać do handlu alkohol i tytoń, to niedopuszczanie do handlu marihuany jest niekonsekwencją. A dodawanie przy tym, że w trosce o zdrowie publiczne, jest hipokryzją.
„Popyt na narkotyki nie słabnie”. Michel Henry przytacza dane Biura ONZ ds. Narkotyków i Przestępczości, które mówią, że w 2006 roku było na świcie 166 milionów użytkowników marihuany w wieku od 15 do 64 lat. Jeśli dodać do tego inne narkotyki nielegalne, liczba ta wzrasta do 200 milionów, czyli 5% populacji. Ale co z tego, można by znów zapytać. Fakt, że dużo ludzi coś robi, nie znaczy, że trzeba to zalegalizować. Jak ludzie zaczną kraść na potęgę, to zalegalizujemy kradzieże? „Rynek regulowany nie jest remedium” mówi na to Henry. Jest natomiast sposobem na odebranie interesu nielegalnym handlarzom. A to już coś. Regulowany rynek zmniejszyłby obszary rynku nielegalnego. Pieniądze przez legalny rynek zarobione można przeznaczyć na prewencję i edukacje – tak jak dziś robi się w przypadku alkoholu.
„[Nielegalne] narkotyki zabijają 200 000 osób rocznie, tytoń 5 milionów, a alkohol 1,8 miliona” podaje za „The Observer” Michel Henry. Różnice między alkoholem, tytoniem a nielegalnymi narkotykami są, ale nie takie znów duże, żeby jedne uznawać za legalne, a inne nie. Do porównania tego autor Narkotyków sięga nieraz. Pisze dużo o prohibicji. Przywołuje obalone mity na jej temat. Opisuje sytuacje prawne w kilku krajach: Holandii, Szwecji, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i oczywiście Francji, skąd pochodzi autor.
Narkotyki Michela Hnery’ego to zestaw wielu danych, argumentów, które większość osób zainteresowanych tematem polityki narkotykowej zna. Kto nie jest stałym czytelnikiem portalu narkopolityka.pl ten sporo się z książki dowie. Przeczytanie jednym tchem książki pokazuje, że w zasadzie legalizacja, a już na pewno regulacja produkcji i handlu, jest nieuchronna. Skoro jest tyle dowodów na to, że obecne prawo nie działa, to trzeba je w końcu zmienić. Gorzej, jak się jest stałym czytelnikiem raportów dotyczących polityki narkotykowej. Wtedy ma się poczucie, że już tyle razy powtórzono dowody na to, że prohibicja nie działa, a nic to nie zmieniło, to i kolejne powtórzenie nic nie zmieni. Ale żeby nie było tak pesymistycznie dodam, że mimo powtarzania pewnych tez w książce Henry’ego wiele bym dała, żeby przeczytać taką samą książkę napisaną przez polskiego autora i zakorzeniona w polskich realiach.
Michael Henry, Narkotyki. Dlaczego legalizacja jest nieuchronna?, Wydawnictwo Czarna Owca, 2012