Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych znowu mogą rozpocząć badania nad leczniczym działaniem psylocybiny, środkiem psychoaktywnym znajdującym się w niektórych grzybach halucynogennych. Prace zostały wstrzymane w latach sześćdziesiątych, gdy swoim sloganem „Turn on, tune in, drop out.” (Włącz się, dostrój, odpadnij – przyp. ph) grzyby promował Timothy Leary, ikona kontrkultury i główny inicjator ruchu hippisowskiego.
W kwietniu tego roku naukowcy z całego świata zebrali się w San Jose w Kalifornii na największej od 40 lat konferencji poświęconej wykorzystaniu psylocybiny i innych halucynogenów w leczeniu depresji chorych na nowotwory, zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, niepokoju związanego ze schyłkiem życia, zespołu stresu pourazowego oraz uzależnienia od narkotyków i alkoholu.
Naukowcy wskazują na podobieństwa pomiędzy doświadczeniami halucynogennymi, a tymi, których doznają religijni mistycy i osoby medytujące. Zauważono je podczas badań polegających na nerwowym obrazowaniu, nadzorowanych przez szwajcarskich badaczy i zespół pod kierownictwem Rolanda Griffithsa, profesora biologii behawioralnej w Szkole Medycznej Johna Hopkinsa.
Jedno z pierwszych badań przeprowadzono na grupie 36 osób nie mających w przeszłości żadnych doświadczeń z halucynogenami i bez poważnych problemów emocjonalnych, czy psychicznych. Po eksperymencie badani przyznali, że było to dla nich głębokie duchowe doświadczenie z trwającymi pozytywnymi skutkami dla większości z nich. Ani osoby poddane badaniu, ani nadzorujący eksperyment nie wiedzieli, czy podano psylocybinę, Ritalin, kofeinę, amfetaminę, czy też po prostu placebo. Dwa miesiące później przeprowadzono sondaż, w którym ochotnicy zauważyli poprawę w ich ogólnych odczuciach i zachowaniu. Ponad rok po eksperymencie, badaniu poddano nową grupę, która również wyraziła satysfakcję i zaliczyła to doświadczenie do jednych z pięciu znaczących w ich życiu.
Badania te zostały opublikowane w 2008 r. i od tego czasu zespół dr Griffithsa zaczął podawać psylocybinę osobom walczącym z nowotworami i towarzyszącą kuracji depresją.
Eksperymentalnemu leczeniu poddał się Clark Martin, 65 letni emerytowany psycholog kliniczny z Vancouver, chory na złośliwy nowotwór nerek. Po podaniu środka halucynogennego i położeniu się na kanapie z maską na oczach i muzyką klasyczną płynącą ze słuchawek badany poddał się kontemplacji. Swoje przeżycia opisuje w tych słowach: Nagle wszystko, co znajome, zaczęło wyparowywać. Wyobraź sobie, że wypadasz z łódki do otwartego oceanu, odwracasz się i łodzi już nie ma. Woda znika, i ty też znikasz.
Po roku od poddania się sześciogodzinnej terapii Clark Martin nie ma już depresji i dogłębnie zmienił swoje relacje z córką i krewnymi. Opisuje również zmiany w nim samym: Nie byłem już przywiązany do moich osiągnięć i prób kontrolowania spraw. Wiedziałem, że naprawdę dobre rzeczy w życiu zdarzą się, jeżeli tylko dzielisz swój naturalny entuzjazm z ludźmi. Doznajesz uczucia dostrojenia z innymi.
Mimo przyzwolenia władz federalnych na prowadzenie badań wciąż niestety jest na nie mało funduszy, tym bardziej, że chce je prowadzić kilka placówek, w tym: Szkoła Medyczna Hopkinsa, Uniwersytet w Arizonie, Harvard, Uniwersytet w Nowym Jorku, Uniwersytet Kalifornijski, i w Los Angeles. Prace mogą być jednak prowadzone dzięki instytucjom non-profit, takim jak Instytut Badawczy Hefftera oraz Multidyscyplinarne Stowarzyszenie Badań Halucynogennych.
Rick Doblin, kierownik nadzorujący Stowarzyszenie Badań Halucynogennych, przyznał, że to połączenie duchowości z nauką. W swojej wypowiedzi wyraził nadzieję na nowe rozwiązania: Mam nadzieję, że nurt dominujący i społeczność psychodeliczna mogą spotkać się pośrodku i uniknąć następnej kulturowej wojny. Dzięki zmianom, które nastąpiły przez ostatnie 40 lat w społecznej akceptacji ruchu hospicjum, jogi i medytacji, nasza kultura jest dużo bardziej chłonna i pokazujemy, że te leki mogą dostarczyć korzyści, których powszechnie stosowane leczenie przynieść nie może.
Eksperymentalne leczenie za pomocą psylocybiny określane jest mianem „medycyny egzystencjalnej”. Nie ma na celu wyleczenia fizycznych dolegliwości, ale pomoc w ukojeniu lęku, paniki i depresji towarzyszącym ciężkim, nieuleczalnym chorobom. Pacjenci po terapii przyznają, że są oczyszczeni, a ich obawy związane z poczuciem zagrożenia znikają. Doświadczają stanu głębokiej akceptacji faktu, że ich życie uległo bezpowrotnej zmianie.
Cieszy fakt, że po 40-letniej przerwie zostały wznowione badania nad leczniczym działaniem psylocybiny, która, jak widać, może pomóc ludziom w beznadziejnej sytuacji, takim jak Clark Martin, który mimo leczenia farmakologicznego i psychiatrycznego nie mógł sobie poradzić z depresją. Być może po bardzo pomyślnych wynikach ten rodzaj terapii zostanie wpisany na stałe jako sposób leczenia wymienionych schorzeń i na dalsze badania znajdą się znaczne środki. Zaangażowanie się tak prestiżowego grona naukowców w badania nad substancją znajdującą się w grzybach halucynogennych przynosi pozytywne efekty w walce ze stereotypowym nastawieniem do zastosowania substancji psychoaktywnych w leczeniu chorób.
Źródło: „New York Times” z 11 kwietnia 2010.

















Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.