Czy ostatnim pokoleniem, które czytało Marię Rodziewczównę, były nasze babki? I dla kogo ta twórczość może być ważna? Tylko dla patriotycznie wzmożonych harcerzyków? A może także dziewczyn szukających polskiej tradycji powieści dla kobiet? Wtedy lesbijskie relacje pisarki mogą być atutem, podobnie jak nienormatywny wygląd.
Wbrew tytułowi spektaklu nie jest to adaptacja jednej z najsłynniejszych powieści Marii Rodziewczówny, którą zresztą ponad czterdzieści pięć lat temu przeniosła na scenę Izabella Cywińska w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. U Remigiusza Brzyka Między ustami a brzegiem pucharu wraz z Latem leśnych ludzi stanowią punkt wyjścia do rozważań nad twórczością Rodziewiczówny i jej życiorysem.
Wybór tytułów nie jest przypadkowy, to jedyne utwory pisarki, które po wojnie zostały przeniesione na ekran. W 1984 roku Władysław Ślesicki zrealizował popularny serial według Lata leśnych ludzi, a trzy lata później przebojem polskich kin (ponad półtora miliona widzów) stała się adaptacja Między ustami a brzegiem pucharu Zbigniewa Kuźmińskiego, której fragmenty są pokazywane podczas spektaklu.
Punkt wyjścia to rozmowa dwóch współlokatorek (Natasza Aleksandrowitch i Joanna Połeć), które w czasie babskiego wieczoru zastanawiają się czy romans Między ustami a brzegiem pucharu można uznać za XIX-wieczny odpowiednik współczesnej komedii romantycznej (pada nawet określenie, że to nasza Duma i uprzedzenie), sprawdzianem będzie odegranie kilku fragmentów. Przy okazji ujawniają się różne paradoksy związane z pisarstwem Rodziewiczówny, która przez całe dekady była masowo czytana, popularnością dorównywała wręcz Sienkiewiczowi, a dziś wydaje się pisarką anachroniczną, choć jednocześnie wciąż jest wydawana (pięć lat temu Edipresse przypomniało całość jej dorobku, w cyklu Klasyka literatury kobiecej ukazało się 45 tomów).
czytaj także
Jednak miłość nie była jedynym tematem w twórczości Rodziewiczówny, ważną rolę odgrywała też polskość. Dla tworzącej głównie w czasie zaborów pisarki szczególne znaczenie miała kwestia zachowania majątków w polskich rękach i uniknięcie wynarodowienia. Ten wątek wprowadzają podstarzali harcerze dla których wszystko co dotyczy pisarki, jest święte, otwierają muzeum jej imienia i wyruszają w podróż tropem Rodziewiczówny, by szukać jej śladów na terenie dzisiejszej Białorusi. To najśmieszniejsza i chyba najlepsza część spektaklu, unaoczniająca przy okazji potencjał interpretacyjny w twórczości pisarki. Obok trzech harcerzy jest też bowiem dziewczyna (Agnieszka Bieńkowska), która upomina się o żeńską część historii, przypominając, że pod pseudonimami męskich postaci Lata leśnych ludzi („Rosomak”, „Żuraw” i „Pantera”) kryją się trzy kobiety: Maria Rodziewiczówna, Jadwiga Skirmunttówna i Maria Jastrzębska.
Te dwa plany wzajemnie się przenikają, doprawione trzecim, w którym pojawia się sama Rodziewiczówna (Ryszarda Bielicka-Celińska) ze swoimi ukochanymi: Jadwigą Skirmunttówną (Maria Bieńkowska) i Heleną Weychert (Beata Deutschman). Kiedy zjawiają się pierwszy raz na scenie, są ubrane tylko w bieliznę i nie szczędzą sobie czułości. Ta scena obiecuje dostęp do intymnego życia pisarki, ostatecznie jednak o relacjach łączących kobiety dowiadujemy się niewiele. Każda z nich ma swój monolog, ale mimo cytowania moich Homobiografii, kwestia lesbijskiej tożsamości praktycznie nie zostaje podjęta. Ostatecznie bohaterki są pokazane dość jednowymiarowo: Rodziewiczówna jest zdystansowana wobec różnych narracji o sobie, Skirmunttówna – ciepła i poświęcająca się, a Weychert zapomniana, wymazana z życiorysu sławnej pisarki.
Jako przedstawienie o Rodziewiczównie Między ustami a brzegiem pucharu można uznać za swego rodzaju kontynuację niedawnego spektaklu O mężnym Pietrku i sierotce Marysi Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina poświęconego związkowi Marii Konopnickiej z Marią Dulębianką. Mogę się tylko cieszyć, że polski teatr zainteresował się kolejną bohaterką Homobiografii. Przy okazji jednak wyraźnie widać, że brakuje aktorek do ról lesbijek, szczególnie w typie butch. Peruka z krótkimi włosami i założenie marynarki nie wystarczy. Ryszarda Bielicka-Celińska bardzo się stara, ale patrząc na nią, trudno uwierzyć, że mam do czynienia z kobietą, która samodzielnie prowadziła gospodarstwo, groził jej areszt za pobicie pastucha i regularnie była brana za mężczyznę.
czytaj także
Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o istotnym braku. Choć w spektaklu kilka razy jest mowa o zdjęciach Rodziewiczówny, na telebimie nie zostaje zaprezentowane żadne z nich. Pokazano jedynie fragment filmu zarejestrowanego w czasie powstania warszawskiego, kiedy sędziwa pisarka nie przypominała już siebie, do tego została zdubbingowana i nie mówi swoim głosem. A przecież nawet jedna fotka, choćby taka jak zamieszczona obok, dałaby widzom dobre wyobrażenie o tym, jak Rodziewiczówna wyglądała. Bo co innego usłyszeć o transgresyjnym wyglądzie, a co innego zobaczyć.
*
Między ustami a brzegiem pucharu inspirowane powieścią Marii Rodziewiczówny, tekst i dramaturgia: Martyna Wawrzyniak, reż. Remigiusz Brzyk. Premiera: 17 maja 2019, Teatr Zagłębia w Sosnowcu.