„The Wire” to grecka tragedia o amerykańskiej podklasie wykluczonych, o Ameryce, która została w tyle.

„The Wire” to grecka tragedia o amerykańskiej podklasie wykluczonych, o Ameryce, która została w tyle.
Zapis w biuletynie kroniki łódzkiego getta z 1942: „Pierwsze dwadzieścia dni września piękne i słoneczne, tylko parę przelotnych opadów”.
Wzruszają Cię „mitologie miejsca”? A szczególnie Gdańska, jako miejsca spotkania wielu kultur zgodnie współżyjących i wytwarzających piękną różnorodność?
Na szczęście „Pod mocnym aniołem” Wojciecha Smarzowskiego nie jest kolejnym filmem romantyzującym picie.
Polskie „literackie ksenofobie”, które tak celnie nazwała i opisała Kaja Malanowska, paraliżują polski rynek – autorki i autorzy na łamach GW o Alice Munro i „wielkiej literaturze”.
Film to ucieleśnione spojrzenie. Moje – mówi Catherine Breillat.
W tym filmie jest wszystko: romans, thriller, wojna, Żydzi, Polacy, komunizm, śmierć, miłość, erotyzm, wątek lesbijski. Za dużo. Jan Kidawa-Błoński niestety przekombinował.
Człowiek, który nie odczuwa strachu, to psychopata. A nieustraszony naród? Naród składa się z ludzi, a z nimi to już różnie bywa.
Złośliwi berlińczycy uważają, że lokalna scena techno to może tylko 400 osób, reszta zaś to przyjezdni.
Fabio Cavalucci odchodzi, ale CSW w Warszawie wciąż potrzebuje instytucjonalnej reformy.
Choć na ekranie widzimy wyglądające jak niesymulowane sceny seksu, to zupełnie nie o pornograficzną dosłowność tu chodzi.
Czy otwarta kultura to Grinch, który ukradł twórcom święta?