Rewelacyjny „Boyhood” jest dla mnie nie tyle „historią chłopca o imieniu Mason”, ile historią jego matki.

Rewelacyjny „Boyhood” jest dla mnie nie tyle „historią chłopca o imieniu Mason”, ile historią jego matki.
Niewypowiedziane i niewysłuchane krzywdy zamieniają się w pogardę i nienawiść, która przekazywana jest innym w nieskończoność, jak gorący kartofel, ale zawsze tym słabszym.
„Małe stłuczki” pokazują świat kruchości. Sypiących się na naszych oczach domów, kruchych, podatnych na zniszczenie przedmiotów, podatnych na zranienie ludzi.
Są ludzie, którzy wmawiają, że palenie nie szkodzi, pestycydy są ok, a globalne ocieplenie to bzdura. I robią na tym dobre pieniądze.
VanderMeer sprawia, że nie tyle zapominamy o tajemnicy, co przestajemy się jej bać i godzimy się na życie w jej ruchliwym cieniu. To wspaniałe uczucie.
W dzisiejszych czasach telewizory, tak jak wiele elektrycznych wyrobów, są tak jednorazowe jak zużyte pieluchy. Buduje się je, żeby były NIEtrwałe.
Calvino, Szczerek, Zadie Smith – w Czytelni KP co miesiąc piszemy o książkach, które czytamy. Tych, które chcemy polecić lub przed którymi chcemy ostrzec.
Sprzeciw wobec ACTA i bezpieniężna turystyka są częściami cichej, niezapowiedzianej rewolucji pokoleniowej.
Bilansowanie budżetu nie powinno polegać na trwonieniu kapitału artystycznego, jakim jest marka Teatru Polskiego.
Do kin trafia dziś wybitny film Richarda Linklatera „Boyhood”. Czegoś takiego dotąd w kinie nie było.
Zmiana, którą uruchomiły ruchy społeczne, dzieje się powoli, ale systematycznie.
A tak w ogóle to twój dziadek dupowaty był. Nie mógł, tak jak inni, przywieźć jakichś rzeczy po Żydach?