Agnieszka Holland opisuje „Pokot” jako „anarchistyczno-feministyczno-ekologiczny thriller z elementami czarnej komedii”. Nietrudno się domyślić, że w dzisiejszych czasach jest to zapowiedź kina protestu.
Anarchizm w Polsce rządzonej przez PiS, feminizm w kraju, którego ulicami przeszło dziesiątki tysięcy uczestniczek czarnego protestu, a niektóre biorące w nim udział nauczycielki stają przed komisją dyscyplinarną, czy ekologia w momencie, gdy oburzenie wywołują kolejne decyzje ministra Szyszki, a ludzie się pokapowali, że smog jest nie tylko w Pekinie – to wszystko musi wywołać dyskusję polityczną wokół filmu. I dobrze. Kino nie jest takie niewinne. A że jest polityczne, na łamach Krytyki Politycznej powtarzamy od lat.
Polityczność kina nie polega na tym, że ma ono podejmować tematy, które właśnie poruszane są w programach publicystycznych. Wręcz przeciwnie. Kino może wywoływać dyskusje, zadawać pytania, wytrącać z równowagi. Jeśli miałoby być tylko komentarzem do poranków w TVN, to lepiej, żeby sobie darowało wikłanie się w opis bieżącej sytuacji społecznej. Ale jeśli ma być przestrzenią, w której dyskutuje się o tej sytuacji – warto takiego kina posłuchać.
Pokot miał być tym drugim przypadkiem. Agnieszka Holland sięgnęła po książkę Olgi Tokarczuk, jednej z najpopularniejszych polskich pisarek. Gdyby Prowadź swój pług przez kości umarłych było piosenką, nie książką, byłby to protest song. Opowiadając o tajemniczych morderstwach, których ofiarami padają myśliwi, Tokarczuk staje po stronie ofiar tych myśliwych, po stronie zwierząt. Nie przypadkiem też główną bohaterką książki jest kobieta, starsza kobieta, Duszejko. Mamy tu więc i element feministyczny, i prawa zwierząt. Nie pamiętam jednak, żeby przy okazji dyskusji o książce było to podkreślane tak bardzo, jak podkreślane jest teraz, kiedy na ekrany wchodzi ekranizacja powieści, czyli Pokot.
Od czasu premiery książki do momentu premiery filmu sytuacja polityczna nieco się zmieniła. To zapewne sprawia, że o Pokocie będzie się mówić inaczej, niż gdybyśmy nie mieli za sobą roku rządów PiS i demonstracji KOD-u na ulicach.
Główną bohaterką Pokotu jest Janina Duszejko (Agnieszka Mandat), emerytowana inżynierka mieszkająca w Sudetach. Duszejko dorabia jako nauczycielka angielskiego w szkole. Na lekcje dojeżdża swoim terenowym samochodem. Innym nie sposób poruszać się po górskich drogach, a to wśród nich stoi dom Duszejko. Codzienność bohaterki wyznaczają lekcje w szkole i krzątanie się po obejściu. Duszejko interesuje się astrologią, każdą napotkaną osobę pyta o datę urodzenia – dzięki niej próbuje poznać lepiej los drugiego człowieka. Czy to działa? Cholera wie. Trochę działa.
Duszejko kocha zwierzęta. Kiedy ją poznajemy, jest otoczona piękną górską przyrodą. Wychodzi z domu na łąkę, wokół biegają jej ukochane psy, słońce pięknie świeci, wszystko jak z folderu agroturystycznego. Sielankowo jednak nie jest. Te piękne okoliczności przyrody niszczą myśliwi. Nie chodzi tylko o to, że strzelają do zwierząt – choć to jest oczywiście najgorsze – ale o to, że zakłócają spokój w lesie, są ordynarni i wykorzystują swoją pozycję społeczną, że są lokalną kliką. Mamy więc w tej grupie prezesa, komendanta policji, księdza, biznesmena. Panowie lubią wypić, lubią upokorzyć kobietę. Są dosyć stereotypową lokalną grupą trzymająca władzę.
Zbudowanie opozycji pomiędzy grupą facetów a starszą panią może się wydawać najbanalniejszym pomysłem fabularnym. Geniusz Olgi Tokarczuk polega na tym, że ta grupa facetów jest niby taka, jakie znamy z opowieści o myśliwych (polecam w tym miejscu książkę Farba znaczy krew, ze wstępem Tokarczuk zresztą) – obleśna, okrutna i nadużywająca alkoholu, ale bądźmy szczerzy, kto nie lubi kiełbaski z dzika? Tak, wiem, że czytelnicy Krytyki Politycznej nie są najbardziej reprezentatywną grupą w Polsce, więc wychylmy na chwilę głowę z naszej bańki i zastanówmy się, czy przypadkiem ci obleśni myśliwi dla wielu ludzi nie są po prostu panami, którzy strzelają do saren i dzików. I tyle.
Z drugiej strony mamy Janinę Duszejko – starszą kobietę. Tak, wiem, że ejdżyzm itp., ale Duszejko jest po prostu stara. No i na dodatek mieszka sama gdzieś w lesie, zajmuje się astrologią i jest wegetarianką. Gdyby wychylić głowę z bańki, może się okazać, że główna bohaterka to jednak trochę wariatka. Holland mów, że film mógłby nosić tytuł To nie jest kraj dla starych kobiet. W materiałach promocyjnych główna bohaterka określana jest jako ta, „która przeszła już smugę cienia” czy jest „w sile wieku”. Jak widać, nie łatwo opisuje się starszą kobietę.
Agnieszce Holland udało się nie zgubić złożoności tej sytuacji. Przynajmniej do czasu. Końcówka filmu to według mnie kładzie, ale o końcówce nie będę nic pisać. Sami się państwo przekonajcie.
Myśliwi są w Pokocie źli, a Duszejko dobra. Oni stają przeciwko naturze, ona tej natury chce bronić. Oni wykorzystują swoją władzę, ona staje po stronie najsłabszych – młodego pracownika policji czy dziewczyny pracującej w lumpeksie. Myśliwi tworzą swoją klikę, w której są przedstawiciele lokalnej władzy – świeckiej, kościelnej, wszelakiej. Duszejko buduje inną grupę – tych, którzy do społeczeństwa nie pasują. Jakub Gierszał gra zdolnego młodego faceta, który nie może powiedzieć przełożonym o tym, że ma kłopoty ze zdrowiem. Patricia Volny gra Dobrą Nowinę, to ksywa, którą nadała jej Duszejko. Wiadomo, wariatka, nadaje ludziom dziwne ksywy. Dobra Nowina, żeby wyrwać się z domu, musi pójść na niełatwy kompromis, eufemistycznie rzecz ujmując.
Ten podział na drużynę złych i dobrych byłby banalnie prosty, gdyby nie to, o czym napisałam wyżej, czyli fakt, że niekoniecznie ci myśliwi muszą się jawić każdemu widzowi jako zło wcielone, a wariatka od astrologii jako ostatnia sprawiedliwa. Sprawa komplikuje się, kiedy znaleziony zostaje martwy kłusownik. A później martwy myśliwy. Motyw do zabicia mogło mieć wielu. Ale kto zabił? Nie wiemy.
Myśliwi są w „Pokocie” źli, a Duszejko dobra. Oni stają przeciwko naturze, ona tej natury chce bronić.
Prace nad filmem trwały długo. Okazało się, że powieść Tokarczuk nie jest tak prosta do przełożenia na język scenariusza filmowego, jak początkowo myślały twórczynie. W międzyczasie do władzy doszedł PiS. Tekst o Pokocie, który ukazał, się na łamach „Guardiana”, w całości w zasadzie jest poświęcony temu, jaki jest polityczny przekaz filmu. Gazeta cytuje słowa Holland mówiącej o tym, że jesteśmy dziś w Polsce świadkami kontrrewolucji. Reżyserka wspomina Jarosława Kaczyńskiego, a także prezydentów Rosji i USA, którzy swoją populistyczną i autorytarną polityką atakują prawa kobiet i podważają ochronę przyrody. Przywołane zostają też słowa „jednego z polskich dziennikarzy”, który nazwał film „głęboko antychrześcijańskim”, „właściwie pogańskim”, „apoteozą ekoterroryzmu”. Holland, która w brytyjskim dzienniku cytuje ten tweet Cezarego Gmyza, dodaje, że myśli nawet o umieszczeniu słów dziennikarza na plakatach promocyjnych. Według reżyserki ma to być zachęta dla tych, którym inaczej nie chciałoby się wybrać do kina. I tak właśnie Pokot stał się protest filmem.
Trudno dziś wyobrazić sobie, jak film byłby odbierany, gdyby nie ostatnie wybory. Może wtedy Duszejko nie byłaby miłą starszą panią, a wariatką atakująca myśliwych. Wpisanie filmu w podziały polityczne w Polsce jest na pewno wygodne dla zagranicznych widzów i to dobrze, że opowiadamy im troszkę uproszczoną wersję tego, co się u nas dzieje. Ale sami sobie tak upraszczać nie możemy. Podział między myśliwymi i ich kumplem księdzem a Duszejko to nie podział między PiS-em i KOD-em. Nawet jeśli okoliczności sprawiły, że w dzisiejszej Polsce Duszejko została KODziarą, to na marszu spotka w końcu myśliwego Bronisława Komorowskiego. Czy uścisną sobie ręce i zanucą „Wolność kocham i rozumiem….”? Nie sądzę.
Podział między myśliwymi i ich kumplem księdzem a Duszejko to nie podział między PiS-em i KOD-em.
Duszejko jest anarchistyczna i radykalnie ekologiczna, radykalnie, czyli nie tak, że w Almie kupuje produkty z półki oznaczonej „zdrowa żywność”. Czy jest feministyczna? Na pewno opowieść o niej jest. Film o starszej kobiecie zrobiły kobiety: Agnieszka Holland, współpracująca z nią reżyserka Kasia Adamik, Jolanta Dylewska – autorka zdjęć, współscenarzystka Olga Tokarczuk. To jest właśnie kino kobiet. Jeśli kwestia płci przykuwa uwagę, to tylko dlatego, że nadal za mało mamy podobnych opowieści.
czytaj także
Plusem obecnej sytuacji politycznej jest to, że kwestia „kobiecości” Pokotu jest podejmowana i na pewno będzie się o niej mówić. Bo prawa kobiet to jedne z tych, na które rękę podniósł PiS. Niech mu ta ręka uschnie. A na co PiS rękę podnosi, to antyPiS bierze na sztandary. W sumie dobra nasza. Byle tylko po czasach PiS-u – a takie chyba kiedyś nadejdą – pamiętać o wszystkich Duszejkach tego świata, a nie tylko cieszyć się, że wróciła normalność.