Film

#Szefowa: niegrzeczne dziewczyny idą tam, gdzie chcą

„Twoje pokolenie jest pojebane” – mówi bohaterce spotkana w parku starsza pani. Czy #Szefowa jest opowieścią o pokoleniu?

Pamiętacie film Leszka Dawida Ki? Reklamowało go hasło: „Nie polubisz jej”. W zasadzie tym zdaniem można by reklamować serial #Szefowa (Girlboss), który w kwietniu trafił na ekrany naszych laptopów. „Luźno oparta na faktach” – jak głosi napis wyświetlany na początku każdego odcinka – historia dziewczyny, która kupuje ciuchy w lumpeksach i sprzedaje je potem w sieci, zarabiając na tym krocie. Żeby nie było, że to tylko „kupić tu – sprzedać tam”, bohaterka często ciuchy te przerabia – coś utnie, coś przeszyje, może to niezbyt wielkie krawiectwo, ale jednak.

Sophia Amoruso, bo tak nazywa się bohaterka serialu, jest młoda i rozdarta. Chce się uniezależnić od ojca, ale chyba nie za bardzo lubi pracować. Jak już ma pracę w sklepie z butami, to lekceważy ją, olewa klientów i właścicielkę, której podjada lunch. Nic dziwnego, że wylatuje. To nie zły kapitalizm uwziął się na Sophię, to ona sam nie za bardzo ma ochotę zmieścić się w jakichkolwiek ramach tego świata. Tworzy więc nowy, taki, w którym jest szefową.

Kiedy pierwszy raz widzimy Sophię, trudno nie zwrócić uwagi na jej styl: spodnie dzwony, kupiona na ciuchach skórzana kurtka, wysokie buty. Dziewczyna wygląda jak Jane Birkin. To ten styl tak polubią jej klientki. Polubią też to, że zdjęcia sprzedawanych ciuchów są ładne i profesjonalne – zrobione gdzieś w dokach San Francisco, żeby było stylowo, wiadomo. Serial kręci się wokół mody i ubrań. Sophia buszuje po lumpeksach w poszukiwaniu markowych perełek, które będzie mogła sprzedać za grube pieniądze. Nie zawsze się to udaje, ale zasadniczo radzi sobie nieźle. Jakim cudem? Pojęcia nie mam. Wierzę na słowo, że ta część prawdy, która jest w scenariuszu, to autentyczna opowieść o sukcesie Nasty Gal, internetowego sklepu z ciuchami.

Zanim jednak sklep ten powstanie, Sophia musi sprzedać w sieci pierwszy ciuch i zarobić na nim dużo dolarów. Musi też przekonać ojca, że znalazła sposób na życie i ma plan – ojciec jej oczywiście kompletnie nie wierzy. Na kolację z ojcem Sophia przychodzi brudna i śmierdząca, bo nie dość, że któryś już dzień chodzi w tym samym, nie ma czasu na prysznic, to wpadła do kosza na śmieci. Nic sobie z tego nie robi. W sumie po jej nienagannych ciuchach i niezbyt rozczochranych włosach nie widać, że coś jest nie tak. Dopiero uwaga ojca uświadamia nam, że Sophia nie pachnie fiołkami.

Samo się robi

Tak jest z całym tym serialem. Niby oglądasz kolejne upadki bohaterki, a w sumie  cały czas śledzisz jej karierę. Niby widzę tę opowieść, ale nie za bardzo rozumiem, jakim cudem  toczy się ona tak, a nie inaczej.

Sophia początkowo w ogóle nie ma pieniędzy. Liczy dosłownie każdego centa, ale nie widać, żeby miała w związku z tym brakiem pieniędzy jakieś większe kłopoty. A to niby te kłopoty mają ją pchać w stronę założenia własnej firmy.

Żeby założyć nawet najprostszy biznes, trzeba cokolwiek wiedzieć. Podobno. Sophia kradnie więc z księgarni podręcznik typu „Jak założyć firmę. Przewodnik dla idiotów”. Nie studiuje go bardzo dokładnie, ale jakieś wskazówki w książce znajduje. Inspirują ja one, pozwalają znaleźć nowe miejsce, gdzie może zdobyć dużo starych modnych ciuchów. Potem już tylko ładne zdjęcie, na ebay i pieniążki lecą.

Finał „Girls”. Dziewczyny dorosły

Dziewczyny nie są już miłe

Trudno mi też uwierzyć, że ta nieznośna dziewczyna zawsze spotka kogoś, kto jej pomoże – czy to przetrwać w pracy, której ostatecznie potrzebuje ze względu na ubezpieczenie, czy to wynająć lokal na biznes – wynajem na rynku okazuje się dla młodej dziewczyny trudny, a nie chce prosić o pomoc ojca, który jako dojrzały pan byłby dla wynajmującego, też dojrzałego pana, wiarygodnym poręczycielem.

Trudno mi uwierzyć, że ta nieznośna dziewczyna zawsze spotka kogoś, kto jej pomoże.

Sophia chce być samodzielna. Żeby być samodzielna i niezależna musi być wredna i pyskata. To postać żywcem wyjęta z powiedzenia: „grzeczne dziewczyny idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą”. Tyle że ta dziewczyna idzie tam, gdzie chce, bo ma sporo wsparcia przyjaciółki, chłopaka, pana z pracy. Czemu oni wszyscy jej pomagają? Przecież Sophia jest egoistką, nieznośną krzykaczką, pozerką.

„Twoje pokolenie jest pojebane” – mówi bohaterce spotkana w parku starsza pani. Czy #Szefowa jest opowieścią o pokoleniu? A może jest to pokolenie nieznośnych dziewczyn? Jak Hannah Horvath z Dziewczyn czy Ki albo Karolina z Szatan kazał tańczyć Katarzyny Rosłaniec. To nie są nieznośne szefowe w stylu naczelnej z Diabeł ubiera się u Prady albo jak panie z serialu UnReal: Telewizja kłamie (tam to dopiero bohaterki są bezwzględne i skupione tylko na osiągnięciu sukcesu). Szefowe, szczególnie te, które mają już wiele lat pracy za sobą,  nie przypadkiem są twarde jak skała, bo takie musiały być, żeby dojść na szczyt, a droga na ten szczyt jeszcze bardziej je zahartowała i zrobiła z nich zimne baby. Sophię poznajemy na początku jej kariery, a już jest nieznośna. Zdaje się więc, że czasy słodkich dziewczyn minęły.

Błędowska: I am bossy

czytaj także

Błędowska: I am bossy

Magdalena Błędowska

Nie jest jednak tak, że #Szefowa to jakiś „feministyczny głos w twoim domu”. Nie wystarczy, że serial produkują kobiety i opowiada o kobiecie. Opowieść ta jest jednak dość stereotypowa. Przykładem może być choćby postać dziewczyny, która projektuje stronę internetową Nasty Gal. Sophia i przyjaciółka, która z nią pracuje, potrzebują wsparcia osoby, która o technologiach wie więcej niż można przeczytać z „przewodniku dla idiotów”. Taką osobę znajdują. Okazuje się nią okularnica w niemodnych ciuchach. Stereotypowy nerd w żeńskim wydaniu, czyli po prostu nerdzica. Jeśli dziewczyńskie i feministyczne spojrzenie może być inne, to np. w takich sytuacjach, może przekraczać stereotypowe role napisane w męskim świecie dla postaci mężczyzn.

Jeśli nie bossy, to co?

Kim będą te dziewczyny, jak dorosną?

Nie miałam pojęcia, kim jest Sophia Amoruso. Nie słyszałam o „kopciuszku czasu tech” („Cinderella of tech”), jak nazwał ją w 2013 roku „New York Times”. Amoruso zarobiła na Nasty Gal fortunę. W 2014 wyszła jej książka Szefowa. Najseksowniejszy prezes świata. W lutym 2016 Netfix zapowiedział, że powstanie serial o Amoruso, właśnie #Szefowa. Kiedy w kwietniu 2017 serial trafił do sieci, Amoruso nie była już CEO w Nasty Gal, odeszła tuż przed tym, jak firma zbankrutowała.

Ciekawa jestem, czy za kilka sezonów #Szefowa dojdzie do tego momentu? Chyba nie, a szkoda. To by mogło być ciekawe, zobaczyć, na kogo wyrosły te nieznośne egoistyczne dziewczyny. Ale gdyby kontynuacja przygód Sophii miała być nakręcona tak jak pierwszy sezon, to lepiej niech sobie Netflix daruje. Ten serial może i jest ciekawostką dla wielbicieli mody, ale dla reszty będzie raczej nieznośny. I nie chodzi o to, że bohaterka jest okropna. Chodzi o to, że jest okropna w sposób, który nie fascynuje. Frank i Claire Underwoodowie też do najmilszych nie należą, ale przykuwają naszą uwagę. Jeśli  chcemy z kimś spędzić kilka wieczorów, gapiąc się w ekran komputera i śledząc jego serialowe losy, to nie oczekujemy, że będzie wcieleniem Gandhiego, ale chcielibyśmy, żeby był przynajmniej intrygujący. A Sophia Amoruso z #Szefowej jest wredna i nudna. A to najgorsze grzechy bohatera serialu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij