„Zniewolony” i „Grawitacja” czy może „Labirynt” i „Wielkie piękno”?
Amerykańska Akademia Filmowa ogłosiła oscarowe nominacje, wyścig o najważniejsze nagrody filmowe właśnie się rozpoczął. Kto ma w nim największe szanse w najważniejszych kategoriach? Kto najbardziej zasługuje na zwycięstwo? Kogo niesłusznie pominięto? Zapytaliśmy o to grupę krytyków i krytyczek filmowych.
Piotr Czerkawski, autor bloga Cinema Enchanté
- Kto wygra w najważniejszych kategoriach?
Zniewolony. Film Steve’a McQueena przypomina stypę po karnawałowym Django a także igrzyska na cześć – hołubionej w Hollywood – politycznej poprawności. Przy okazji to także demonstracja mocy Fabryki Snów, która potrafiła zaprzęgnąć do pracy jednego z najbardziej awangardowych twórców współczesnego kina.
- Kto powinien?
Wilk z Wall Street. Martin Scorsese podkłada bombę pod gmach kapitalistycznych wartości, które ulegają na ekranie orgii ekscesów i wynaturzeń. To o Jordanie Belforcie i spółce powinna opowiadać – wykorzystana w Gangach Nowego Jorku – piosenka „The Hands That Built America”. Scorsese walczy jednak bronią obosieczną. Drapieżność zapewniająca mu uznanie krytyki może okazać się dyskwalifikująca w oczach członków Akademii.
- Kto został pominięty?
Co jest grane, Davis?. Bracia Coen błyskotliwie dialogują sami ze sobą, ale także zapuszczają się w niedostępne dotychczas rejony. Co jest grane, Davis? to post scriptum do Bartona Finka i rewers Poważnego człowieka a jednocześnie film zrealizowany z – rzadką u reżyserów – czułością wobec bohatera. Sytuacja Coenów na tegorocznych Oscarach przypomina koleje losów Llewyna: utalentowanego artysty, którego kunszt został zignorowany przez otoczenie. Idę jednak o zakład, że o ile Zniewolony i American Hustle staną się przebojami jednego sezonu, to w przyszłości będziemy wracać właśnie do Coenowskiej ballady.
***
Jacek Dziduszko, animator kultury, kurator programu Pora zwyrola w warszawskim KinoLabie
- Kto wygra, kto powinien i kogo według mnie pominięto w wybranych oscarowych kategoriach:
Najlepszy film:
wygra American Hustle
powinna Grawitacja
pominięto Labirynt
Najlepszy reżyser:
wygra Alfonso Cuarón (Grawitacja)
powinien Martin Scorsese (Wilk z Wall Street)
pominięto Denisa Villeneuve (Labirynt) i Paula Greengrassa (Kapitan Philips)
Najlepszy aktor:
wygra Leonardo DiCaprio (Wilk z Wall Street)
powinien Leonardo DiCaprio
pominięto Toma Hanksa (Ratując pana Banksa/Kapitan Phillips)
Najlepsza aktorka:
wygra Amy Adams (American Hustle)
powinna Amy Adams
pominięto Scarlet Johansson (Ona)
Najlepszy scenariusz oryginalny/adaptowany:
wygra Ona lub Wilk z Wall Street
powinien Ona lub Przed północą
pominięto Labirynt
***
Błażej Hrapkowicz, dziennikarz czwartego programu Polskiego Radia
- Kto wygra?
Najlepszy film:
American Hustle, Witaj w klubie lub Zniewolony. Będzie to moim zdaniem tak wyrównana walka, że nie podejmuję się tutaj przewidywać jej rezultatu. Gdybym musiał stawiać, wskazałbym chyba na Zniewolonego. Po cichu liczę jednak, że niespodziankę sprawi Grawitacja albo Wilk z Wall Street.
Najlepszy aktor pierwszoplanowy:
Matthew McConaughey (Witaj w klubie). To rola, która wpisuje się w hollywoodzki model aktorskiego cierpiętnictwa (McConaughey musiał sporo schudnąć), ale na szczęście to również kawał dobrej roboty – uwagę zwraca przede wszystkim sposób, w jaki aktor pracuje ciałem.
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa:
Cate Blanchett (Blue Jasmine). W jednym z najbardziej pesymistycznych filmów Woody Allena Blanchett fenomenalnie zagrała kobietę, która zapada się w egzystencjalną czarną dziurę i żaden desperacki ruch nie jest w stanie jej uratować. Dreszcze i łzy.
Najlepszy aktor drugoplanowy:
Jared Leto (Witaj w klubie). Heteroseksualny aktor w queerowej roli – kolejna przynęta dla akademików. Leto gra tutaj rolę dość standardową, ale unika przegięcia i maniery, które mogłyby zamienić jego postać w karykaturę. Nie jestem jednak pewien, czy to kreacja na miarę Oscara.
Najlepsza aktorka drugoplanowa:
Lupita Nyong’o (Zniewolony). Ta kreacja była przede wszystkim wyzwaniem psychologicznym, któremu Nyong’o fantastycznie sprostała. Jeśli film Steve’a McQueena jest wstrząsający w ukazywaniu horroru niewolnictwa, to w dużej mierze dzięki tej aktorce.
Najlepszy reżyser:
Alfonso Cuarón (Grawitacja). Dla mnie poza konkurencją. Nowatorskie wykorzystanie perspektywy, kapitalna narracja za pomocą wizualnych metafor, połączenie widowiska o wielkiej skali z intymną przypowieścią w taki sposób, że jedno drugiego nie znosi, a wręcz wzmacnia. Niezapomniana inwazja na zmysły, błędnik i emocje.
Najlepsze zdjęcia:
Emmanuel Lubezki (Grawitacja). Jak wyżej, plus technologiczna kreatywność najwyższego sortu. Z całym szacunkiem dla wielkiego Rogera Deakinsa (Labirynt), który ma już na koncie 11 nominacji, a Oscara wciąż żadnego.
Najlepszy dokument:
Scena zbrodni. Joshua Oppenheimer zagląda w otchłań niczym Werner Herzog i dostrzega groteskowy teatr przemocy. Ekstrema ludzkiej kondycji i kino, które pomaga je zainscenizować, unaocznić, ale czy przepracować? Obowiązkowa wyprawa do granic.
Najlepszy film nieanglojęzyczny:
Wielkie piękno. Rozpacz, piękno, humor, sacrum, profanum, apatia, zabawa, hedonizm, zmęczenie, porażka, rozczarowanie, uśmiech. W filmie Sorrentino jest wszystko. I to jak jest! Film do smakowania, przeżywania, rozmyślania. Zaiste, La grande bellezza!
- Kto powinien wygrać?
Najlepszy film:
Grawitacja. Jak wyżej.
Najlepszy aktor pierwszoplanowy:
Leonardo DiCaprio (Wilk z Wall Street). Jako czarujący socjopata, którego degeneracja staje się w toku akcji coraz bardziej przerażająca, DiCaprio wznosi się na wyżyny. Jest bezczelny, zabawny i odpychający jednocześnie, a w jednej sekwencji daje taki popis cielesnego aktorstwa, że przebija chyba nawet Dawida Ogrodnika.
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa:
Blanchett
Najlepszy aktor drugoplanowy:
Barkhad Abdi (Kapitan Phillips). Na plakatach eksponowany był oczywiście Tom Hanks, ale świetny film Paula Greengrassa to tak naprawdę opowieść o dwóch kapitanach, z których żaden nie jest panem swojego losu. Abdi okazał się równorzędnym partnerem Hanksa i stworzył ciekawą postać człowieka skrępowanego przez okoliczności.
Najlepsza aktorka drugoplanowa:
Nyong’o lub Julia Roberts (Sierpień w hrabstwie Osage)
Najlepszy reżyser:
Cuarón
Najlepsze zdjęcia:
Lubezki
Najlepszy dokument:
Scena zbrodni
Najlepszy film nieanglojęzyczny:
Wielkie piękno
- Kto został pominięty?
Przede wszystkim Tom Hanks, który w Kapitanie Phillipsie zagrał jedną ze swoich najlepszych ról – bardzo przemyślaną, oszczędną, świetnie poprowadzoną. Poza tym, dziwi brak ważnych nominacji dla najnowszego filmu braci Coen, Co jest grane, Davis? oraz zignorowanie znakomitego dokumentu Sary Polley Historie rodzinne. Jednak stawka jest w tym roku bardzo mocna, trudno wskazać nominacje, które byłyby wielkimi pomyłkami Akademii (może tak duże uznanie dla American Hustle jest lekką przesadą, ale nie sposób mówić tutaj o kompromitacji). A jak wiadomo, nie jest to bynajmniej reguła.
***
Jakub Majmurek, Krytyka Polityczna
- Kto wygra?
W kategorii najlepszego filmu największe szanse mają moim zdaniem dwa tytuły: Zniewolony i American Hustle. Pierwszy ze względu na temat. To, w środku drugiej kadencji Obamy, kolejny film o hańbie niewolnictwa, jego wpływie na historię Stanów, ma szanse na najwyższe laury. American Hustle z kolei, podobnie jak zeszłoroczny zwycięzca, Argo, ma szansę jako kino nostalgii mitologizujące przeszłość Ameryki, związane z nią gadżety, kostiumy – odwołuje się nawet do podobnego okresu (koniec lat 70.) i popularnych w nim filmów (z Żądłem na czele).
Jeśli chodzi o laury aktorskie, to pojedynek o pierwszoplanową rolę męską rozstrzygnie się między Matthew McConaughym (który dramatycznie schudł by zagrać chorego na AIDS kowboja w Witajcie w klubie), a Leonardo Di Caprio. Z aktorek laury może zebrać Meryl Streep, za przerysowaną kreację w Sierpniu w hrabstwie Osage. Duże szanse mają też Amy Adams za American Hustle i Cate Blanchett za Blue Jasmine. Nagrodę za reżyserię pewnie zgarnie Alfonso Cuarón za Grawitację.
- Kto powinien?
Nie widziałem wszystkich nominowanych filmów (w tym Zniewolonego), ale dla mnie filmem roku jest jak na razie Wilk z Wall Street. Nagrodziłbym tu też scenariusz adaptowany i aktorów – Leonardo Di Caprio (który w końcu powinien dostać pierwszego Oscara w swojej karierze) i Jonah Hilla znakomitego na drugim planie. Jeśli chodzi o aktorki, to na nagrody zasługują Cate Blanchett za przejmującą, oszczędną kreację w Blue Jasmine i Julia Roberts za mocną, jedną z trudniejszych w jej karierze rolę w Sierpniu w hrabstwie Osage.
Laur za reżyserię podzieliłbym między Scorsese i Cauróna. Jego operator, Emmanuel Lubezki, na pewno powinien dostać nagrodę za zdjęcia do Grawitacji – jak dotąd chyba najlepsze zdjęcia w 3D w historii kina. Za scenariusz oryginalny nagroda powinna powędrować do Woody’ego Allena.
W kategorii filmów nieanglojęzycznych jest jedno dzieło bez wątpienia wybitne – Wielkie piękno Paolo Sorrentino.
- Kogo pominięto?
Przepadł Labirynt (poza nominacjami za zdjęcia dla Rogera Deakinsa), hollywoodzki debiut Kanadyjczyka Denisa Villenueve’a, Co jest grane, Davis? Coenów, Kamerdyner Lee Danielsa. W ostatnim przypadku to dobrze, bo to nie jest dobre kino. Żałuję też, że Blue Jasmine nie ma żadnej nominacji, poza tą dla Cate Blanchett i za scenariusz dla Allena. Nie zauważono także ciekawych, mniejszych, niezależnych filmów. Na przykład piękny, skromny film o dojrzewaniu Najlepsze najgorsze wakacje zasługiwał na nominacje dla scenarzystów i aktorów (Sam Rockwell, Steve Carell, Toni Collette).
***
Michał Oleszczyk, dyrektor artystyczny FPFF w Gdyni
- Kto wygra, kto powinien i kogo według mnie pominięto?
Z nominowanych filmów nie przepadam za American Hustle, choć mam wrażenie, że on właśnie wygra. Chciałbym, żeby wygrał Zniewolony. Za reżyserię nagrodziłbym Cuaróna i on też chyba zwycięży. Jeśli chodzi o nagrody aktorskie, to chciałbym żeby wygrał Chiwatel Ejiofor (Zniewolony). Wygra on albo Leonardo Di Caprio – to może być ten rok, gdy odtwórca Wilka… zostanie w końcu doceniony.
Jeśli chodzi o aktorkę, to modlę się żeby to nie była Meryl Streep za przesadzoną rolę w Sierpniu w hrabstwie Osage. Ona gra tam tak, jakby grała do ostatniego rzędu na scenie na Broadwayu, nie zwracając uwagi na to, że kamera jest, niestety, blisko. Trzymam za to kciuki za Amy Adams – to była jedyna wyważona kreacja w benefisie przesady, jakim był American Hustle. Z aktorów drugoplanowym stawiam na Jareda Leto. Aktorka drugoplanowa? Błagam, tylko nie Jennifer Lawrence. Kibicuje Lupicię N’Goyo, ale nie wiem, czy ma szansę. Za scenariusz nagrodzony zostanie, obawiam się, Ona, choć to właśnie scenariusz jest jego najsłabszą stroną.
Szokiem jest dla mnie pominięcie Coenów. Największym przegranym jest za to Tom Hanks, który miał dwie świetne role – w Kapitanie Philipsie i Ratując pana Banksa – obie zostały nie zauważone.
***
Agnieszka Wiśniewska, Krytyka Polityczna
- Kto wygra, kto powinien i kogo według mnie pominięto?
Na wyróżnienie dla najlepszego filmu ma szansę Grawitacja. Uwielbiam żart z rozdania Złotych Globów, że to „historia o tym, że Goerge Clooney raczej wolałby odlecieć i umrzeć, niż spędzić kolejną minutę z kobietą w swoim wieku”. Coś w tym jest. Ale poza tym to dobry film. Trzymam kciuki, żeby Oscara nie dostał Kapitan Phillips. To film obrzydliwy, rasistowski, podkręcający najgorsze stereotypy dotyczące mieszkańców krajów biednego Południa.
Na Oscara za rolę pierwszoplanową ma szanse Matthew McConaughey. Niekoniecznie dlatego, że jest najlepszy ze wszystkich nominowanych, ale dlatego, że przeskoczył udanie z ligi „komedie romantyczne” do klasy z dramatami. Przy tym bardzo schudł do roli. Akademia uwielbia, jak aktorzy dają się oszpecić, dokleją sobie sztuczny nos albo dokonają innej metamorfozy fizycznej. To dowód – przynajmniej dla Akademii – że aktor nie jest przywiązany do swojej urody, że potrafi poświęcić się dla sztuki. Na Oscara zasłużył na pewno Leonardo DiCaprio. On też sprawnie przeskoczył do innej ligi. Już wiele lat temu. Nie został ładnym chłopcem. Zagrał sporo poważnych ról. Może to czas, żeby za ten „całokształt” dać mu statuetkę właśnie w tym roku.
Po nagrodę za najlepszą drugoplanową rolę męską mamy bardzo długą kolejkę. Mam nadzieję na Oscara dla Barkhada Abdi. Niestety, statuetka ta pójdzie na ogólne konto filmu Kapitan Phillips. Trudno. Na statuetkę zasłużyli też Jonah Hill i Jared Leto. Ten drugi zagrał genialnie w Witaj w klubie. Jeśli nie dostanie Oscara w tej kategorii, powinien dostać w kategorii najlepsza drugoplanowa rola żeńska. W zasadzie nie rozumiem, czemu nie nominowano go w obu tych kategoriach. Rola Leto chyba nie mieści się w oscarowej kategoryzacji.
Trzymam kciuki za Polowanie nominowany w kategorii filmów nieanglojęzycznych. I za Witaj w klubie, we wszystkich kategoriach, w jakich jest nominowany. To filmy wymykające się podziałom na kino masowe i artystyczne. I na dodatek oba są mądre.
Nie interesuje mnie, kto będzie najlepszym reżyserem. Znów nie ma w gronie nominowanych kobiety. Niech sobie panowie wylosują Oscara. Jak pojawią się w grze panie, to zacznę się tej kategorii przyglądać.