Film

Jak chaos „made in Russia” ogarnął Europę [o „Putin’s Playground” Szołajskiego]

Szołajski opowiada, ale też dopowiada, żeby nic nam nie umknęło – co bywa momentami męczące, ale idzie przywyknąć. To w końcu podróż Szołajskiego, jego opowieść, jego poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: co, u licha, się stało z moim krajem?

Po ucieczce sędziego Szmydta do Białorusi wrócił temat rosyjskich wpływów i agentury tego kraju, która działa w Polsce i w innych krajach. Premier Tusk zapowiada dogłębne przyjrzenie się sprawie. Grzegorz Rzeczkowski czy Tomasz Piątek zapraszani są do mediów, gdzie opowiadają o swoich ustaleniach opisanych w tekstach dziennikarskich i książkach. W sumie opisano już sporo. Teraz dodatkowo ktoś tę opowieść sfilmował.

Konrad Szołajski opowiada o „cichej wojnie” Putina z osobistej perspektywy mieszkańca Polski, który dobrze pamięta PRL. Nie skupia się tylko na Polsce. Jedzie do Czech, Bułgarii, Mołdawii, Łotwy. Tam rozmawia z dziennikarzami, lokalnymi mieszkańcami, politykami ze szczytów władzy i z małych prorosyjskich partii. Z wielu elementów, które przemykały przez doniesienia medialne – czasem jako duże newsy, a czasem jako michałki – układa historię rosyjskich wpływów w regionie.

Słuchaj podcastu „Blok wschodni”:

Spreaker
Apple Podcasts

Żeby nadać ramę swojej opowieści, Szołajski zaczyna od doktryny Gierasimowa, szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. W 2013 sformułował on nowy pomysł prowadzenia wojny. „W XXI wieku istnieje tendencja do zacierania się różnic pomiędzy stanem wojny i pokoju. Wojen się już nie wypowiada, a kiedy już się rozpoczną, nie przebiegają według schematu, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni” – pisał Gierasimow. Te nowe, niewypowiadane wojny toczy się narzędziami takimi jak sabotaż, dezinformacja, sianie chaosu.

Jak to wygląda w praktyce opowiedzianej w filmie Putin’s Playground? Tu coś wysadzą, tam kogoś otrują, tu wmieszają się w aferę podsłuchową, która obali rząd, tam wesprą protesty przeciw gender czy szczepionkom, a przy okazji też przeciw pomaganiu zaatakowanej przez Rosję Ukrainie.

Wyruszamy więc w podróż, prowadzeni przez reżysera. Szołajski opowiada, ale też dopowiada, żeby nic nam nie umknęło – co bywa momentami męczące, ale idzie przywyknąć. To w końcu podróż Szołajskiego, jego opowieść, jego poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: co, u licha, się stało z moim krajem?

Podróż zaczynamy w Polsce od powrotu do historii podsłuchów w Sowie i Przyjaciołach. Kto był beneficjentem afery podsłuchowej? Rosja. Bo nic jej tak nie pomaga, jak chaos w krajach Unii Europejskiej i NATO. Szołajski rozmawia z Cezarym Gmyzem, który publikował teksty o nagraniach. Skąd Gmyz miał taśmy? Nie chce powiedzieć. Czemu pisał o tym, co było w nagraniach? Bo misją dziennikarza jest być pierwszym i opisać coś przed innymi. Szołajski nie dowierza. W komentarzu dodaje też, że „ochrona źródła to raczej wykręt”.

Gdy zostają tylko obrazy przemocy [o „Civil War” Alexa Garlanda]

W Polsce odwiedzamy też protest antywojenny. Niby fajnie, no bo kto chciałby popierać wojnę (przemysł zbrojny się nie liczy)? Tylko że ten protest odbywa się pod hasłami „to nie nasza wojna”, słyszymy, że nasi politycy zaraz wyślą na nią naszych synów, zatem trzymajmy się od tej wojny z daleka. W praktyce ma to oznaczać: nie mieszajmy się w sprawy między Rosją i Ukrainą. Protesty organizują ludzie, którzy w pandemii protestowali przeciw szczepionkom. Przypadek? Szołajski próbuje pokazać, że nie. Bo narzędziem cichej wojny jest chaos, podawanie w wątpliwość. Cwane. I niestety piekielnie skuteczne.

Z Polski jedziemy do Czech, gdzie agenci GRU wysadzili skład amunicji. Ci sami agenci, którzy próbowali otruć Skripala. Zidentyfikowano ich. Niby sprawa załatwiona. Ale Szołajski jedzie do miejscowości, gdzie doszło do wybuchu. Rozmawia z lokalsami. Dwie panie opowiadają mu o eksplozji i o tym, że one chcą spokoju. Tylko czym ma być ten spokój? Oglądamy reżysera i producentkę Małgorzatę Prociak, która towarzyszy mu w podróżach, kiedy po kolejnych spotkaniach z bohaterami rozmawiają o tym, co usłyszeli. Są zdziwieni niczym Grzegorz Wysocki gadający z wujem na imieninach.

Z Czech przenosimy się do Bułgarii. Tu też były eksplozje w magazynie z amunicją. Tu też spotykamy byłych antyszczepionkowców, którzy są teraz liderami protestów antywojennych. I przy okazji są przeciwnikami gender.

Jeśli zaskakuje was, skąd nagle ten gender, to polecam książkę Agnieszki Graff i Elżbiety Korolczuk Kto się boi gender? Prawica, populizm i feministyczne strategie oporu. Autorki pokazują międzynarodowe powiązania ruchów antygender, a te ruchy to woda na młyn siania chaosu. Szołajski nie skupia się na genderze, ale warto i ten wątek lepiej poznać. Wraca on zresztą podczas kolejnego przystanku filmowej podróży w Putin’s Playground.

Szumowska macha aktywistycznym sztandarem [Wiśniewska o „Kobiecie z…”]

W Mołdawii ta sama śpiewka: protesty, antyelgiebety, do tego dochodzi sentyment do Rosji. Podobny widzieliśmy w Bułgarii. Historia jest nieubłagana – bliskie relacje z ZSRR i Rosją odcisnęły piętno na tych krajach, a piętno to ma postać pomników, zapisów w szkolnych podręcznikach czy po prostu wspomnieniach ludzi. Ma to też wymiar praktyczny – w Mołdawii można się dogadać po rosyjsku i tego języka używa czasem Szołajski.

W Łotwie sprawa języka jest jedną z kluczowych. Mniejszość rosyjskojęzyczna nie musiała się długo uczyć łotewskiego, co w ostatnich latach jest dla nich problemem – muszą teraz zdawać testy językowe, żeby móc zostać w Łotwie. Szołajski i Prociak spotykają się z byłą prezydentką kraju. Vaira Vīķe-Freiberga nie obcyndala się w tańcu, mówi wprost, że Rosja to masowa psychoza, że nikt tam już nie ogarnia, co jest prawdą, a co nie – a wszyscy są paranoikami.

W Łotwie filmowcy rozmawiają też z oskarżonym o bycie rosyjskim agentem Walentinem Frołowem, który opowiada, że nie robił nic nielegalnego, ale jego odpowiedź na pytanie o gratyfikację finansową jest niesamowita. „Eti diengi byli oczień niebolszyje” – mówi.

Wszystkie te podróże układają się w spójny obraz. Taka siła filmu dokumentalnego. Międzynarodowy charakter produkcji nadaje filmowi ciężaru – to już nie jest jakiś jeden przypadek tu czy tam.

Najciekawsze w filmie Szołajskiego jest pokazanie, jak sianie ziarna wątpliwości może uruchamiać wpływy polityczne, których byśmy sobie nie życzyli. Wątpliwości są dobre. Niewierzenie we wszystko, co nam mówią, jest dobre. Ale są dobre przede wszystkim w świecie, w którym mamy dostęp do prawdziwych informacji. W świecie dezinformacji wątpliwości są paliwem wojny hybrydowej, kulturowej, starcia mocarstw. I żadna Tarcza Wschód nas przed taką wojną nie obroni.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij