Kinga Dunin czyta

Świat kobiet i bez kobiet

Kinga Dunin czyta „Nieczułość” Martyny Bundy, „Duchy Jeremiego” Roberta Rienta, drugi tom „Dzikusów” Sabriego Louataha i „Śpiące królewny” Stephena i Owena Kingów.

Martyna Bunda, Nieczułość, Wydawnictwo Literackie 2017

Bunda-NieczuloscTo chyba Truda, druga z sióstr, wymyśliła, żeby na noc wstawić róże do wiadra z atramentem. Trochę koloru dla symbolu, powiedziała.

W małej kaszubskiej wsi, Dziewiczej Górze, stał sobie murowany dom z widokiem na jezioro. Ten dom zbudowała Rozela za odszkodowanie po śmierci męża. Zamieszkała w nim z trzema córkami: Gertą, Trudą i Ildą. Potem przyszła wojna, jedną córkę wywieziono na roboty, matkę zgwałcili wyzwoliciele. A potem przyszedł komunizm i też nie było miło. Ale kobiety zawsze sobie radziły. Gotowały, sprzątały, zarabiały, opiekowały się dziećmi, organizowały, ale też zdarzały im się miłe rzeczy. Były silne i interesujące, każda inna, wyrazista. Nawet jeśli opuszczały dom, to wciąż do niego wracały. Jeśli się kłóciły, to i tak kochały się i wspierały. A jeśli – czego trudno uniknąć na wsi – zabijały zwierzęta, to ze współczuciem. Miały też jakichś mężów, ale mężowie byli głównie źródłem problemów albo marginesem w ich życiu.

Czyli bardzo fajna kobieca saga. I można powiedzieć, że idealna pod względem konstrukcji, języka – nie za trudnego, ale nie zbyt prostego, nie przegadana, ale też nie nadmiernie skondensowana. Idealnie dawkująca emocje: opisy okrucieństwa i cierpienia poruszają, ale nie wywołują szoku, wzruszenie nigdy nie zostanie skażone sentymentalizmem.

Rozmawiając z kimś o tej książce, prawie równocześnie wypowiedziałyśmy dokładnie tę samą opinię: „miałam wrażenie, że już to kiedyś czytałam”. I chyba coś w tym jest. Ta książka sytuuje się gdzieś pośród niezwykle kiedyś popularnych mitograficznych opowieści o małych ojczyznach. Np. jej konstrukcja przypomina Prawiek Olgi Tokarczuk. Losy ludzkie wpisane są w historię, ale także w krąg cykli życiowych, narodzin, umierania itd.

Dla mnie „już to czytałam” chyba nie jest zaletą, dla mojej przyjaciółki było, podobno właśnie dzięki temu tak dobrze się to czyta, jednym tchem. Doceniam – rzemiosło, temat, kilka naprawdę ładnych pomysłów, ale mnie nie powala.

O wciąganiu

czytaj także

***
Robert Rient, Duchy Jeremiego, Wielka Litera 2017

Mama znowu spała w łazience, na podłodze.

Jeśli chodzi o przepis na sukces, to zderzenie perspektywy dziecka z brutalnością świata, ale bez sentymentalizmu, a nawet z pewnym poczuciem humoru, może przynieść dobre rezultaty. Czyli będzie się wszystkim podobało. Czy udało się to Rientowi? W dużej mierze tak, bo dobrze się to czyta. Więcej o książce możecie przeczytać w Olgi Wróbel wywiadzie z autorem. I o tym, że wszystkim się podobało. Niestety ja okazałam się złym i bezdusznym człowiekiem i książka ta w pewnym momencie zaczęła mnie śmieszyć.

Oto lista problemów, z którymi musi poradzić sobie młody, dwunastoletni bohater, albo pojawiają się przy okazji:

Traumy rodzinne przechodzące z pokolenia na pokolenie. Wynikają one z tego, że dziadek był wywieziony w czasie wojny na Syberię, a babcia Żydówka straciła cała rodzinę w obozach śmierci. (Dziadek najpóźniej – jak wynika z książki – mógł się urodzić w 1928, a rzecz dzieje się współcześnie, więc pokoleniowo trzyma się to z wielkim trudem).

Babcia popełniła samobójstwo z powodu holocaustowej traumy, ale jest to tajemnica rodzinna. Kiedy wychodzi na jaw, chłopiec będzie musiał zmierzyć się z tym, że jest Żydem i z zawiłościami niejasnej tożsamości oraz z dramatyczną żydowską historią.

Dziadek był trudny i przemocowy, aktualnie mieszka na wsi, ma trzy krowy, którymi chłopiec będzie musiał się trochę zająć, raz przerzucić siano, bo dziadek ma Alzheimera.

Ciotka jest newage’ową lesbijką, a matka – to najważniejsze! – umiera na raka. Przy okazji będą pytania o boga, formy religijności i rozmaite kryzysy z tym związane.

Będzie też picie, palenie, dilowanie narkotyków – wszystko pod koniec podstawówki. Kłopoty szkolne, rówieśnicza przemoc, dzieci zaniedbywane w rodzinach, i pierwsze relacje z dziewczynami.

Samookaleczenia, depresja, myśli samobójcze i próba samobójcza.

Pewno coś jeszcze, nie wiem, czy wszystko zapamiętałam.

Rient: Chcę być naiwny

Naprawdę dużo udało się zmieścić w tej książce. Tak dużo, że pomyślałam, że skoro już autor postanowił pójść na całość, to można by jeszcze coś dodać: np. chłopiec musi zaprowadzić krowę do rzeźni i rozważyć po drodze problem cierpienia zwierząt, a wracając znajduje w krzakach uchodźcę.

Można by jeszcze coś dodać: np. chłopiec musi zaprowadzić krowę do rzeźni i rozważyć po drodze problem cierpienia zwierząt, a wracając znajduje w krzakach uchodźcę.

Pewno zapytacie się: a gdzie jest ojciec? Ojciec oczywiście opuścił rodzinę. Właściwie nic się o nim nie dowiadujemy, poza tym, że ma nową rodzinę i był po prostu nieczuły. Ale zapewne pozbawiono go praw rodzicielskich, skoro nie pojawia się po śmierci matki? Bo chyba wtedy staje się jedynym opiekunem? Chłopiec jednak tuła się między dziwną ciotką lesbijką i dziadkiem z Alzheimerem. I śni mu się, jak jest zagazowywany w Auschwitz.

Co w tym śmiesznego? Ten nadmiar, który z każdą stroną rodził we mnie pytania: no i co jeszcze?

Gdyby nie te ambicje, żeby upchnąć tu wszystko, lub prawie wszystko, to mogłaby być dobra książka. O dziecku, które musi przeżyć śmierć matki i mimo dobrej woli szkoły i bliskich, nie potrafi poradzić sobie z żałobą, szuka nie najlepszych sposobów na przetrwanie… To naprawdę mogłoby wystarczyć.

Oświęcim? Jak można tam żyć?

***
Sabri Louatah, Dzikusy t.2, przeł. Beata Geppert, W.A.B.

dzikusyW chwili, gdy satelity naszych służb specjalnych zarejestrowały pierwsze niepokojące ruchy tłumów na przedmieściach Paryża, gdy zdawało się, że wyposażone w ekrany i telebimy stadiony, bary, place całego kraju zapadną się pod wpływem osłupienia i gniewu, Henri Wagner, sędzia śledczy z pionu do walki z terroryzmem paryskiego trybunału, spokojnie podziwiał kamienne figury świętych czuwające nad placem Świętego Piotra w Watykanie.

Kontynuacja znakomitego francuskiego thrillera politycznego. W pierwszym tomie poznajemy ogromną rodzinę imigrantów z Kabylii, Naruszów. W wyborach prezydenckich we Francji w drugiej turze z Sarkozym konkuruje socjalista pochodzenia arabskiego, Ider Sawisz. Jest dzień wyborów, do Sawisza strzela młody chłopak – należący do tej właśnie rodziny.

Drugi tom zaczyna się zaraz po zamachu. Sawisz wygrywa wybory, ale leży w szpitalu w śpiączce. Czy prezydentem może być ktoś w śpiączce? Zamieszki na ulicach, ponieważ imigranci podejrzewają, że za zamachem stoją zwolennicy Sarkozy’ego. Służby – bardzo ich dużo we Francji – poszukują organizatora zamachu, kuzyna zamachowca. I konkurują ze sobą, co nie ułatwia śledztwa. Rodzina Naruszów ma oczywiście z tego powodu ogromne kłopoty. Organizator zamachu ucieka z kraju i wodzi wszystkich za nos. Jakie są jego prawdziwe motywy, czy naprawdę stoi za tym jakaś nieznana organizacja terrorystyczna (wiadomo, że to nie ISIS)? Tego, niestety, jeszcze się nie dowiemy, bo trzeba poczekać na ostatni tom.

Nie lubimy takiego czekania, bardzo. Czemu nie można było wydać tych trzech tomów – niezbyt długich – w jednej książce albo przynajmniej na raz? No czemu?

Lapońska wojna, japońska manga

***
Stephen King, Owen King, Śpiące królewny, przeł. Tomasz Wilusz, Prószyński i S-ka 2017

spiace-krolewnyEvie się śmieje, kiedy ćma ląduje na jej nagim przedramieniu.

Horror spółki ojca i syna Kingów. Z tych lepszych. Niczym nie różni się od Kinga ojca. Potem może pojawi się wnuk, a potem prawnuk i w ten sposób King będzie trwał wiecznie.

Czy kiedyś zastanawialiście się, co by było gdyby nagle z powierzchni Ziemi zniknęły wszystkie kobiety? Tak właśnie się dzieje w powieści, chociaż nie znikają całkiem – zasypiają owinięte czymś w rodzaju pajęczego kokonu. Biada jednak temu, kto go rozerwie, bo wtedy zamieniają się w dzikie bestie. W kinie świetnie by to zagrało – UUUUUU! Zresztą ta powieść to właściwie gotowy scenariusz.

Część z tych kobiet odnajduje się w innym świecie (albo raczej innym czasie), gdzie z kolei nie ma mężczyzn. Niektóre z nich rodzą jednak chłopców, więc z czasem – w przeciwieństwie do męskiego świata – będą sobie mogły poradzić i ich cywilizacja przetrwa. Może ich życie nie przypomina utopii, ale chyba jest lepsze niż to dotychczasowe – pozbawione agresji, oparte na współpracy.

W tym czasie zostaje osadzona w więzieniu tajemnicza morderczyni, ma różne czarodziejskie moce i jest piękna i często naga. Jej imię to Evie, będzie też drzewo i wąż. Zasypia i budzi się – w przeciwieństwo do reszty kobiet. Od tego, co mężczyźni z nią zrobią, zależy, czy kobiety będą mogły powrócić do swoich czasów i miejsca. Jednak jest jeszcze jeden warunek – będą musiały zechcieć wrócić. Ale czy warto?

Pomysł fajny, ale przede wszystkim, jak to u Kinga / Kingów, poza fantastyką i horrorem dostajemy drobiazgowo opisane realia małego amerykańskiego miasteczka, całą galerię plastycznie przedstawionych typów, splatające się wątki obyczajowe…

Dla mnie to była frajda. Kto lubi Kinga, tym razem się nie zawiedzie.

Patriarchat hard i soft

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij