Gdybym miała gdzieś umieszczać biografię Madame Tussaud, to byłaby to historia popkultury. Ale „Mała” idzie raczej w innym kierunku. I kończy się właściwie w momencie przybycia bohaterki do Londynu. Kinga Dunin czyta „Małą. Światu znaną jako Madame Tussaud” Edwarda Careya, „Jesień” Ali Smith i „Przebłyski” Zadie Smith.
Edward Carey, Mała. Światu znana jako Madame Tussaud, przeł. Tomasz Wilusz, Prószyński i S-ka 2020
NIEZWYKŁY ŻYWOT I HISTORYCZNE PRZYPADKI SŁUŻKI PRZEZWANEJ MAŁĄ,
obejmujące podróże po trzech krajach, utracone dzieci, utraconych rodziców, duchy małp, manekiny krawieckie, lalki drewniane, lud sztuczny, króla, księżniczkę i księżną, siedmiu doktorów, człowieka, który cały Paryż schodził, człowieka, który był manekinami sklepowymi, jego możną matkę, człowieka, który kolekcjonował morderców, sławnych filozofów, herosów i monstra […].
Woskowe figury Madame Tussaud to pewno jedna z najbardziej znanych atrakcji turystyczno-rozrywkowych na świecie. Zapoczątkowała ją Marie Tussaud, która przybyła do Londynu w 1835 roku z Paryża, przywożąc ze sobą między innymi pośmiertne podobizny bohaterów i antybohaterów Rewolucji Francuskiej – Ludwika XVI, Marii Antoniny, Marata, Robespierre’a… Dziś muzeum ma w swoich magazynach tysiące figur i zmieniające się ekspozycje.
Na czym polega fun? Jest dla nas coś ekscytującego w tych figurach wyglądających „jak żywe”, oddanych we władanie naszego wzroku. Nie do końca potrafię to coś nazwać, ale jest. No i kogo chcemy oglądać? Ludzi znanych – gwiazdy kina, muzyki, sportu, polityków, królowe i księżniczki, znanych polityków, papieży – czyli mieszkańców współczesnego Olimpu. A z drugiej strony sensacja i horror, gabinet osobliwości – Hitler, Stalin, seryjni mordercy, tortury… Gdybym miała gdzieś umieszczać biografię Tussaud, to byłaby to historia popkultury. Ale Mała idzie raczej w innym kierunku. I kończy się właściwie w momencie przybycia bohaterki do Londynu.
Autor sięga do tradycji powieści oświeceniowych i prozy wiktoriańskiej i robi to z ogromnym wdziękiem, dystansem i poczuciem humoru, często czarnego. Oraz z własnymi ilustracjami. Z grubsza trzyma się znanych faktów z życia Marie, chociaż nie ma ich wiele i nie wszystko w powieści zgadza się z tym, co przeczytałam w Wikipedii. (Jeśli kogoś interesuje jej prawdziwa biografia, to pewno powinien poszukać innych źródeł).
czytaj także
Marie wcześnie zostaje sierotą. Trafia pod opiekę doktora Philippe’a Curtiusa (postać autentyczna), anatoma trudniącego się tworzeniem woskowych modeli rozmaitych narządów wewnętrznych, od niego uczy się fachu, a i my poznajemy jego tajemnice. Z nim wyjeżdża do Paryża. Tam Curtius wiąże się ze złą wdową, która będzie przez lata dręczyć i upokarzać dziewczynkę. Szczęśliwym trafem Marie na wiele lat trafia do Wersalu jako nauczycielka i towarzyszka Elżbiety Burbon, siostry Ludwika XVI. Będzie tam mieszkała w szafie – żeby zawsze być pod ręką. W czasie rewolucji zostanie zmuszona do wykonywania pośmiertnych kopii rozmaitych obciętych głów i zamordowanego w wannie Marata. Trafi do więzienia, uniknie gilotyny, a dalej już wiemy: zostanie odnoszącą sukcesy przedsiębiorczynią.
Z dystansem potraktowałabym społeczno-moralizatorską warstwę powieści, zresztą chyba tak została pomyślana. Krytyka społeczna, okropieństwa rewolucji, poniżana sierota, która dzięki swojej pracowitości, zdolnościom i dobremu sercu zdobywa szacunek, pozycję i odnosi sukces komercyjny – nie przypadkiem Madame Tussaud w Londynie opowiada swoją historię Dickensowi. Innym patronem tej powieści jest właściwie nieznany w Polsce Louis-Sébastien Mercier, XVIII-wieczny poeta, pisarz, publicysta, słynący z barwnych opisów Paryża oraz noweli, w których snuje wizje tego miasta w roku 2440. (L’An 2440, rêve s’il en fut jamais). Jest on jednym z bohaterów powieści, a autor przyznaje w posłowiu, że wiele mu zawdzięcza, również jeśli chodzi o styl.
Dla mnie jest to przede wszystkim pean na cześć ginących rzemiosł artystycznych. I tak widzę tę książkę, nad którą autor pracował przez piętnaście lat – jako wytwór rzemiosła artystycznego. Przeczytałam ją z przyjemnością.
czytaj także
*
Ali Smith, Jesień, przeł. Jerzy Kozłowski, W.A.B. 2020
Była to najgorsza z epok. Znowu. Rzecz w tym, że tak się mają rzeczy. Następuje ich rozpad, zawsze tak było i będzie, to leży w ich naturze. A więc fale wyrzucają na brzeg sędziwego starca.
Ali Smith – ważna szkocka pisarka. Liczne nagrody. Jesień to pierwsza część cyklu Pory roku.
Książka dziwna, dziwna i piękna. Dużo w niej metafor, cała jest metaforą, ale znajdziemy w niej też złośliwe i zabawne dialogi, przekonujące postacie, nieoczywiste relacje. Z tego kłębka można wyciągnąć bardzo różne nitki, ale dopiero wszystkie razem budują atmosferę – jesienną. Schyłku, zamierania, odchodzenia, alienacji.
W ośrodku opiekuńczym umiera Daniel Gluck – tancerz?, gej?, artysta? – wciąż pogrążony we śnie, w którym nawiedzają go wspomnienia i wizje. Ma sto jeden lat. Przy jego łóżku siaduje Elisabeth, która zaprzyjaźniła się z nim, wręcz w nim zakochała, kiedy była dzieckiem, a on tajemniczym sąsiadem. To on ukształtował ją intelektualnie i moralnie. Elisabeth jest historyczką sztuki, tymczasowo zatrudnioną na uniwersytecie, ale zaraz można się spodziewać zwolnień. Zajmuje się ignorowaną przez lata artystką, Pauline Boty – twórczynią angielskiego pop-artu, zmarłą młodo i zapomnianą.
Jest też matka Elisabeth, miłośniczka telewizyjnych konkursów, która odnajdzie miłość z inną kobietą. A w tle brexit. W migawkach, bez politycznych komentarzy – po prostu właśnie się dzieje. Elisabeth stara się o nowy paszport, a gdy go dostaje, patrzy na nadruk: Unia Europejska. I nic więcej już nie trzeba mówić. Z matką oglądają nagrane na wideo – matka wielokrotnie – posiedzenie parlamentu szkockiego. Może tu jest nadzieja? Płot odgradza puste pole – czemu służy ta granica? Nikt nie umie odpowiedzieć, ale spacer jest zabroniony.
Trudno nazwać to powieścią polityczną, ale trudno też udawać, że polityka w niej jest nieistotna.
Ali Smith wciąga nas w labirynt obrazów, opowieści i przypowieści, w którym nieustannie się gubimy, a potem odnajdujemy drogę. Wydaje mi się, że to, co udało jej się osiągnąć, jest naprawdę oryginalne. To coś więcej niż rzemiosło, niechby i artystyczne.
czytaj także
*
Zadie Smith, Przebłyski, tłum. zbiorowe, Znak 2020
O roku 2020 powstanie wiele książek, prac historycznych, analitycznych i syntetycznych. Ten zbiór nie jest żadną z nich – nie minęła jeszcze połowa roku. W tych rzadkich wolnych chwilach, na jakie mogłam sobie pozwolić, próbowałam uporządkować pewne uczucia i myśli, które dotychczasowe wydarzenia we mnie wywołały.
Od A do Z. Po napisaniu o Ali Smith przypomniałam sobie o istnieniu Zadie Smith. Tak, przeczytałam jakiś czas temu jej eseje pisane podczas pandemii. Wydaje mi się, że miło mi się to czytało, były ogólnie słuszne, poza tym przeważnie podobają mi się jej powieści, więc i to – czemu nie? Jest jeden kłopot – nic z tej lektury nie mogę sobie przypomnieć. Poza tym, że autorka jest w Nowym Jorku. Żadnego eseju, wątku, historii, anegdoty. Wyparowało.
Może to o czymś świadczy (np. o moim wieku) albo o niczym. Zatem jedynie odnotowuję fakt, że wyszła taka książka, pewno będzie ich dużo: różnych refleksji, dzienników i zapisków z „czasów zarazy”. I chyba trudno jest opowiedzieć nam coś, czego byśmy nie wiedzieli. (Chociaż – to jeszcze pamiętam – nie tylko pandemii te eseje dotyczyły).