Kinga Dunin czyta, Weekend

Vibe, rolnictwo i antropologia drugiej dekady [o książkach Latronico i Erdrich]

„Do perfekcji” to coś więcej niż opowieść o bardzo określonej grupie w określonym czasie i miejscu. Bo to jest kultura, w której w mniejszym czy większym stopniu wszyscy dziś uczestniczymy, a Latronico znalazł bardzo dobry sposób, żeby nam to pokazać.

Vincenzo Latronico, Do perfekcji, przeł. Katarzyna Skórska, Wyd. Czarne 2025

Słońce wpada przez wykusz, barwi szmaragdem ażurowe liście wielkiej jak chmura monstery i odbija się od szerokich desek podłogi w kolorze miodu. Łodygi zahaczają o mały fotel w stylu skandynawskim, na którym grzbietem do góry leży jakieś czasopismo.

I tak dalej – przez kilka stron oglądamy wnętrze mieszkania, kolejne pokoje, miejsca do pracy, kuchnię, zioła w doniczkach na parapecie i berlińską kamienicę, w której się ono znajduje. „Kamienicę z gzymsami zdobionymi motywami akantu i cytrusów. Biel fasady przeziera spod warstwy krzykliwych graffiti, strzępów plakatów, odrapanej farby. […] Zbytek początków dwudziestego stulecia i odstręczająca powłoka współczesności przenikają się w swobodnej atmosferze dekadencji podlanej erotyzmem”. Nowoczesny dizajn i coś oryginalnego, wygrzebanego na pchlim targu, żadnego ostentacyjnego bogactwa, ale dbałość o komfort – po takich sygnałach na pewno potraficie rozpoznać, kto tu mieszka, a kto chętnie wynajmie takie lokum na krótko, może też byście chcieli? 118 euro za dobę plus dość liczne dodatkowe opłaty.

Byliśmy tacy niewinni! Bret Easton Ellis i Kobo Abe po latach

Na razie jednak oglądamy to na zdjęciach na FB i Instagramie, gdzie lokatorzy proponują wynajem krótkoterminowy, ilekroć gdzieś wyjeżdżają. Jak się to ma do rzeczywistości? Właśnie tak jak zdjęcia na FB. Oglądamy te okna reklamowe znajomych i nieznajomych, ale takich, których jakbyśmy znali i, zauważyliście, że jak już się zamieszkało w jakiejś bańce, to dominuje w niej jedna estetyka? Potem rozglądamy się po własnym mieszkaniu i pokazuje nam ono swoje niedoskonałości, również nasze wakacje nie są tak atrakcyjne, jak te na zdjęciach, koty tak rozkoszne, w każdym razie nie zawsze, rośliny jakieś przywiędłe, potrawy, które przygotowaliśmy nijakie…

Podobnie będzie, kiedy od zdjęć przejdziemy do mieszkania pary bohaterów – tego prawdziwego, z brudnymi kubkami na stole, kartonami po pizzy, obtłuczonym kafelkiem w łazience, podniszczonymi futrynami. Nic nie jest doskonałe. Również życie, choć to, co widzimy na zdjęciu, niesie obietnicę życia pełnego i przyjemnego. „W takim życiu wiosną i latem pija się kawę na balkonie, korzystając ze wschodu słońca, przeglądając nagłówki »New York Timesa« i social media na tablecie. Podlewa rośliny doniczkowe w ramach rutyny, która przewiduje również jogę i śniadanie na bazie pestek i zbóż”. Tak żyją Anna i Tom, ekspaci, którzy przyjechali do Berlina z południa Europy jako młodzi ludzie po dwudziestce, nigdy nie pracowali na etacie, są zadowolonym prekariatem, coś tam projektują dla różnych użytkowników internetu, z internetem się wychowali, rośli razem z FB, a wyjechali z Berlina, zanim pojawił się TikTok. W tym samym czasie mieszkał w Berlinie autor powieści (ur. 1984).

Ich praca płynnie splata się z życiem, laptop i telefon wciąż dostarczają nowych informacji, wpisy znajomych oczekują na reakcję, a oni na lajki, czasem wciąga ich jakaś inba. Ich znajomi to podobni do nich ekspaci, młodzi artyści, muzycy i inni kreatywni z klasy średniej, ich wspólnym językiem jest angielski, bardziej zajmuje ich sytuacja w Stanach i więcej o niej wiedzą niż o tym, co się dzieje w ich rodzinnych miastach. Spotykają się na wernisażach w niezależnych galeriach, czasem na demonstracjach w obronie ważnego squatu, klubowych imprezach. Trochę piją, czasem coś wezmą. Poglądy mają w zasadzie lewicowe, kiedy w Niemczech pojawiają się masowo imigranci, organizują pomoc, próbują nawet być wolontariuszami w tymczasowym obozie, ale jakoś nie mogą się wpasować.

Krótkie i miłe książki na majówkę

Anna i Tom zawsze występują razem, nie przeżywają w swoim związku żadnych wielkich kryzysów czy dramatów, za to cały czas są skupieni na tym, żeby ich rzeczywistość przypominała tę ze zdjęć, filmików, wyobrażeń o tym, jacy powinni być i jak żyć. I wciąż nic nie jest dość doskonałe. Seks jest zbyt rutynowy, nie tak różnorodny, jak o tym czytają, na imprezach inni bawią się jakby lepiej, Berlin już nie jest tym samym Berlinem, zbyt dużo tu nowych przybyszów ze Stanów. Na parę miesięcy wyjeżdżają na Sycylię, bo pracować mogą wszędzie, ale rybackie wioski, które im się marzyły, nie są tak malownicze, tylko zapyziałe. Ich otoczenie zmienia się, ludzie wyjeżdżają, bo mija pewien etap w ich życiu, a przyjaźnie okazują się powierzchowne.

Co jest najciekawsze w tej krótkiej powieści? Dla mnie to, że jej bohaterami wcale nie są Tom i Anna, tylko kształtujące ich wzory kulturowe w dużej mierze wywodzące się internetu. Zapomniana teza McLuhana głosi, że środek przekazu sam jest przekazem. Dziś – w kulturze dominacji przekazów cyfrowych – świat dociera do nas w sposób chaotyczny, nadmiarowy i nieustanny. W tej bańce chodzi też o cały ten kosmopolityczny vibe, stosunek do pracy, a przede wszystkim o styl życia i estetykę, a w nie przecież też wpisane są pewne wartości.

Dlatego to, czym się zajmuje autor, to dla mnie tak naprawdę antropologia kultury. I coś więcej niż opowieść o bardzo określonej grupie w określonym czasie i miejscu. Bo to jest kultura, w której w mniejszym czy większym stopniu wszyscy dziś uczestniczymy, a Latronico znalazł bardzo dobry sposób, żeby nam to pokazać.

Louise Erdrich, Rzeka Czerwona, przeł. Agnieszka Walulik, ArtRage 2025

Pewnego łagodnego jesiennego wieczoru w Dolinie Rzeki Czerwonej w stanie Dakota Północna, Crystal podciągnęła się za kierownicę ciężarówki International z wywrotka boczną, wyjechała nią z cukrowni i ruszyła w trasę. Het, w punkcie odbioru, buraki cukrowe z pól Geista piętrzyły się w ogromną bochenkową pryzmę.

Tabor, niewielka, fikcyjna mieścina niedaleko Fargo, żyje z cukru – uprawy buraków, przetwórstwa. Odpowiednio dobrane nawozy sprawiają, że na tej ziemi nic poza burakami nie wyrośnie, a pestycydy (wszystko pod dyktando Monsanto) zwalczają chwasty. Czy to nie paradoks, że pozbywamy się lebiody, która ma wiele wartości odżywczych, aby produkować cukier, czyli białą śmierć?

Sporo się dowiemy z tej książki o problemach współczesnego rolnictwa, także o tym, jak może wyglądać ekologiczne gospodarstwo, oraz poznamy realia pracy na polach naftowych, ale spokojnie, to całkiem ciekawe i stanowi tylko tło tej amerykańskiej powieści obyczajowej. A przecież wiemy, że Amerykanie i Amerykanki umieją to robić. A my czujemy się w ich powieściach, wspomaganych obrazami z popkultury, jak w domu. Fargo? A, to to z filmu braci Coen. Jest bardziej realne niż, powiedzmy, porównywalnej wielkości Gorzów Wielkopolski. (Realne w sensie paktu zawieranego między pisarzem i czytelnikiem, że tego typu literaturę czytamy tak, jakby to była prawda. Żyjemy w świecie wirtualnym, tyle że analogowym. I może nie tylko w trakcie lektury? Mnie bitwa na polach Pelennoru wydaje się bardziej realna niż ta pod Grunwaldem).

Kochaj jak romantyk, cierp jak Polak

Louise Erdrich, u nas słabo znana, jest w swoim kraju ceniona (m.in. Nagroda Pulitzera i National Book Award), również dlatego, że ze względu na swoje korzenie zajmuje się kulturą ludów rdzennych i sytuacją ich potomków. Chociaż w tej powieści nie ma to wielkiego znaczenia, ale pojawia się. Jednak imię głównej bohaterki – Kismet – pochodzi z języka tureckiego, a nie Odżibwe, których ma wśród przodków.

Osiemnastoletnia Kismet, córka Crystal wożącej buraki, której przeznaczeniem, kismet, jest rudy i nieco dziwaczny samouk, wychodzi za mąż za innego, za śmiertelnie zakochanego w niej syna bogatego farmera. Jej mąż skrywa bolesną tajemnicę. Ojciec zniknął, prawdopodobnie ze zdefraudowanym funduszem kościelnym. Tajemniczy mężczyzna w zaskakujących przebraniach napada na lokalne banki. Nie brakuje też pewnej dozy humoru i happy endu. Oczywiście wszystko to osadzone jest w dobrze opisanych realiach społecznych (kryzys 2008), z wiarygodnymi psychologicznie bohaterami. I kończy się w roku 2024 – dostajemy tę powieść pół roku po amerykańskiej premierze!

Jeśli szukacie czegoś „do czytania”, myślę, że to będzie to dobry wybór.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij