Myślicie, że w Polsce jest koszmarnie? Jednak nie płyniecie przez morze na przeładowanym pontonie, nieprawdaż? Kinga Dunin czyta „Dzikusów” Sabri Louataha, „Akuszerkę” Katja Kettu, „Wiosnę” Knausgårda i „Czerwone dziewczyny” Kazuki Sakuraby.
Sabri Louatah, Dzikusy, przeł. Beata Geppert, W.A.B. 2017
Niebawem trzeba będzie zdecydować, kto zostaje w sali weselnej, a kto jedzie do merostwa.
Dzikusy to polityczny thriller, którego akcja rozgrywa się dzień przed wyborami prezydenckimi we Francji, w których o prezydenturę walczą Sarkozy i Szawisz, imigrant z Algierii, pierwszy taki kandydat w historii Francji, przedstawiciel Partii Socjalistycznej. Nie jest to więc powtórka z Houellebecqa, a przeciwnikami pretendenta są także fundamentalistyczni muzułmanie. Skoro to polityczny thriller, to można się domyślać, co grozi Szawiszowi, uwielbianemu przez imigrantów.
Jednak chyba największą zaletą tej powieści, napisanej przez autora pochodzenia kabylskiego, jest to, że pokazuje nam świat imigrantów, a właściwie już Francuzów pochodzących z Algierii. Dzień przed wyborami odbywa się wielkie arabskie wesele. Chłopak pochodzi z dużej kabylskiej rodziny Naruszów – babka, dziadek, dziewięcioro dzieci to imigranci, z kolei ich dzieci, trzynastka, prawdopodobnie urodziły się już we Francji. Jest wśród nich popularny aktor i narzeczony córki pretendenta do prezydentury, przedstawiciele klasy ludowej, ale także jakieś podejrzane typy. Pewien problem stanowi to, że pan młody jest gejem, chociaż udaje, że nie jest. Dziwnie zachowuje się też jego kuzyn i świadek, i chyba nie jest to tylko efektem nadmiaru wypalonych przez niego jointów. Panna moda nie jest Kabylką. Dla nas to może to samo, oni jednak widzą różnicę, a przynajmniej chcieliby słuchać innych piosenek. Nie będzie to więc całkiem bezkolizyjne wesele, a jeszcze okazuje się, że senior rodu został zaatakowany przez rasistów…
Jak wiąże się to z wyborami prezydenckimi, to możecie już sprawdzić sami.
Niestety, jest to tylko pierwsza część cyklu, która kończy się cliffhangerem. I trzeba czekać na kolejne tomy, ale jest na co.
czytaj także
***
Katja Kettu, Akuszerka, przeł. Bożena Kojru, Świat Książki 2017
Dzienniki i zapiski przedstawione w tej książce są autorstwa osób żyjących w tamtych czasach. Niżej podpisana otrzymała je w roku 1985 wraz z kufrem pomalowanym w kwieciste ludowe wzory.
Lata 1944–45, koniec II wojny w Finlandii, Laponia. Niemcy wycofują się, wchodzą Sowieci. Warto zacząć od przejrzenia kalendarium na końcu książki, bo raczej słabo znamy tę historię.
Pogardzana przez sąsiadów i już nie taka młoda akuszerka jest silną kobietą, jednak zakochuje się w esesmanie. On z kolei jest słabeuszem, żaden z niego potwór jak z powieści Littella ani germański półbóg z naziporno. Radzi sobie, wypierając z pamięci to, czego się dopuścił, kierując egzekucjami w Babim Jarze oraz zażywając narkotyki. Poznajmy go, kiedy robi to, co lubi – jest fotografem i redaktorem gazetki, lubianym przez miejscowych. Zabawia dzieci, a dziewczynom plecie wianki. Zostaje jednak skierowany do pracy w obozie jenieckim. Akuszerka, pragnąc być obok ukochanego, zgłasza się tam do pracy. Będą tam robili rzeczy straszne, a ona w końcu sama zostanie więźniarką, przy obojętności kochanka. Nie chce go kochać, ale musi. Łączy ich namiętność i coś, co wykracza poza wojenne uwarunkowania, co ma poświadczać, że człowieczeństwo nie ginie całkiem nawet w najokrutniejszych czasach.
Dziwna powieść, dobrze napisana, naturalistyczna, okrutna, zmysłowa, a wszystko w dzikiej lapońskie przyrodzie. Na koniec będzie katharsis.
czytaj także
***
Karl Ove Knausgård, Wiosna, przeł. Milena Skoczo, Wydawnictwo Literackie 2017
Nie wiesz, czym jest powietrze, a oddychasz.
A to kolei szwedzka kraina łagodności. Tym razem – Zima niezbyt mi się podobała – bardzo przyjemna lektura, o ile nas jeszcze Knausgård nie zmęczył. Kolejna z cyklu cztery pory roku, czyli znowu pisana dla córki, ale, w przeciwieństwie do Zimy, są to dłuższe teksty, skupiające wokół jednego dnia z życia autora.
Knausgård sam opiekuje się czwórką swoich dzieci – najmłodsza córka ma kilka miesięcy, najstarszy syn dziesięć lat. Żona jest w szpitalu z powodu depresji, po tym jak przedawkowała leki. On jedzie ją odwiedzić w szpitalu z niemowlakiem na tylnym siedzeniu. Benzyna w samochodzie się kończy, córeczka płacze, a wtedy okazuje się, że on nie ma ze sobą pieniędzy, dokumentów ani mleka dla dziecka. I obawia się Komitetu Obrony Praw Dzieci, który ma ich rodzinę na oku. I jeszcze rano zauważył krew w swoim kale.
Świetnie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś opowiada o tym w tonie histerii albo męczeństwa, albo jednego i drugiego. Ale spoko. To pean na cześć miłości do dzieci, piękna przyrody i życia, które jest mimo wszystko wspaniałe. A Szwecja jest rajem – tak mówi kolega dziennikarz, który wrócił z Afganistanu. I to jest słuszna perspektywa. Myślicie, że w Polsce jest koszmarnie? Jednak nie płyniecie przez morze na przeładowanym pontonie, nieprawdaż?
czytaj także
***
Kazuki Sakuraba, Czerwone dziewczyny. Legenda rodu Akakuchibów, przeł. Łukasz Małecki, Wydawnictwo Literackie 2017
Pewnego lata dziesięcioletnia Manyō Akakuchiba – moja babka – zobaczyła na niebie latającego człowieka.
Babka pochodzi jeszcze z „okresu legend” – pozostawili ją kiedyś w wiosce ludzie z gór, którzy pojawiają się po to, by zabrać zwłoki młodych samobójców. Babka różni się wyglądem od reszty mieszkańców, nie może nauczyć się czytać i pisać, ale miewa prorocze wizje. Zostaje wybrana przez przyszłą teściową na żonę młodego dziedzica patronującej temu miejscu huty.
Jej córka buntuje się, jest przywódczynią miejscowego gangu motocyklistek, a później słynną twórczynią mang. Huta zmienia się w stalownię.
Wnuczka zadaje sobie pytanie: co to znaczy być wolnym człowiekiem i wolną kobietą? Brakuje jednak odpowiedzi. Stalownia zmienia się w przedsiębiorstwo nowych technologii.
Po drodze – aranżowane małżeństwa, tajemnicze zgony, romanse, dzieci. Motocykle i manga od zaplecza. A, i jeszcze geje.
Ogólnie jest to opowiedziana prosto i bajkowo społeczna historia Japonii. Babka nawet w czasach, kiedy była biedna, uważała, że ma wszystko, czego potrzebuje. Córka, mimo buntu, zapracowywała się na śmierć. Wnuczka ma wszystko, ale czegoś jej brakuje.
Trochę to nudnawe, ale nietutejsze, więc trochę też ciekawe.