Prezydent Lublina zakazał Marszu Równości, ale ten marsz się odbędzie. Z rzeczniczką komitetu organizacyjnego Marszu Równości w Lublinie Honoratą Sadurską oraz Bartoszem Staszewskim, przewodniczącym mającego się odbyć zgromadzenia i aktywistą stowarzyszenia Miłość nie Wyklucza, rozmawia Jakub Szafrański.
Jakub Szafrański: Prezydent Krzysztof Żuk wydał zakaz organizacji Marszu Równości w Lublinie.
Bartek Staszewski: Niestety reakcja władz jest bardzo zaskakująca i wyjątkowa w skali kraju. Mówię władz, bo to nie tylko prezydent, ale też miejscowy PiS, wojewoda czy nacjonaliści lub organizacje religijne.
„Stanąłem przed trudną decyzją. Zostałem wciągnięty w brutalną polityczną walkę ideologiczną” mówił prezydent Żuk. Zmusiliście go do zajęcia jakiegokolwiek stanowiska względem mniejszości seksualnych…
B.S.: To nie nasza wina, że dotychczas nie czuł takiej potrzeby. Podobnie zresztą jak jego macierzysta partia. Mogli już dawno ułożyć sobie relacje z ruchem LGBT+, choćby zacząć z nim rozmawiać.
ONZ do Polski: Wprowadźcie zakaz „leczenia” gejów i lesbijek
czytaj także
Reakcja radnych PiS oraz wojewody lubelskiego, który powiedział, że marsz równości promuje „zboczenia, dewiacje i wynaturzenia”, była do przewidzenia.
B.S.: Posunęli się za daleko oskarżając nas o nawoływanie do popełnienia czynów zabronionych czy łamania konstytucji. Nie jesteśmy grupą prawnie chronioną, więc prokuratura sama z siebie nie zareaguje na skierowaną przeciw nam mowę nienawiści, na którą zwracał uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich.
Adam Bodnar napisał w liście do wojewody lubelskiego, że zakazanie marszu równości „byłoby rażącym przejawem niezgodnego z prawem ograniczenia wolności organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich oraz wyrażania poglądów i opinii, a także dyskryminacji ze względu na orientację seksualną”.
B.S.: Złożyłem pozew przeciwko wojewodzie do sądu. Myślę, że to ich czegoś nauczyło i już kandydat PiS na prezydenta Lublina jest ostrożny i nie zabiera głosu w sprawie.
Lokalne gazety prześcigały się w publikowaniu otwartych listów jakichś mikroorganizacji katolickich i narodowych. W piątek miało odbyć się specjalne posiedzenie Rady Miasta, ale stronnictwo PO je zbojkotowało.
B.S.: W poniedziałek 8 października było oficjalne postępowanie administracyjne. Spotkaliśmy się przy jednym stole z przedstawicielstwem policji i innych służb Centrum Zarządzania Kryzysowego oraz reprezentantem kontrmanifestacji zgłoszonej przez ONR. Nie było żadnych obiekcji. Dostałem identyfikator organizatora. ONR zapowiedział, że spodziewa się 20 uczestników swojego zgromadzenia i że wyklucza atakowanie nas i blokowanie.
To wtedy inicjatywę przejął prezydent?
B.S.: Do zakazania marszu nawoływał go wciąż wojewoda Przemysław Czarnek. Prezydent zwrócił się do komendanta lubelskiej policji o oficjalną opinie w tej sprawie. Komendant odpisał, że nie ma obowiązku opiniować o mających się odbyć zgromadzeniach i że są one gwarantowane konstytucją. W piśmie od policji napisano, że może dojść do spotkania dwóch przeciwstawnie myślących grup obywateli i może to spowodować groźną dla mieszkańców miasta sytuację, ale zapewniono, że policjanci są na to przygotowani i zgromadzenia zabezpieczą.
Tymczasem we wtorek ubiegający się o reelekcję prezydent Krzysztof Żuk zakazał organizacji marszu równości posiłkując się pismem policji i doniesieniem, że na jakimś forum internetowym znaleziono mem zestawiający groźbę śmierci wobec uczestników marszu ze zdjęciem krematorium z obozu koncentracyjnego. Wojewoda Czarnek podziękował prezydentowi ganiąc go jednocześnie za opieszałość.
B.S: Marsz się odbędzie. Zgłaszamy odwołanie od decyzji prezydenta do Sądu Okręgowego.
Honorata Sadurska: Dotychczasowy opór władz i ataki tylko przysparzały nam stronników. Informacje o marszu obiegły całą Polskę. Radni PiS awanturami tylko pomogli nam rozpropagować zbiórkę funduszy na marsz, która zakończyła się szybkim sukcesem. Mam nadzieję, że teraz, gdy atmosfera jest jeszcze gorętsza i wszystko stoi na ostrzu noża, dostaniemy jeszcze więcej wsparcia.
czytaj także
Skąd w ogóle inicjatywa zorganizowania Marszu Równości w Lublinie?
HS: Pierwsze, nieśmiałe pomysły pojawiły się wiosną tego roku. Na Facebooku rozmawialiśmy o marszu na grupie dyskusyjnej lubelskiego KOD-u. Stamtąd przenieśliśmy temat do samodzielnej grupy, do której dołączały kolejne osoby.
Myślałem, że to część ogólnopolskiej akcji. W tym roku parady odbywają się w wielu miastach poza Warszawą. Gdańsk, Poznań i Wrocław mają już swoją tradycję, ale po raz pierwszy ruch LGBT mógł spotkać się w Opolu, Częstochowie, Rzeszowie i Toruniu. W sumie 16 miast.
B.S.: To wszystko dzieje się spontaniczne. O marszach się mówi i pisze, więc w kolejnych miejscach znajdują się osoby gotowe podjąć się organizacji parady organizacji w swoim mieście.
Wcześniej się angażowaliście jako aktywiści, czy to nowe doświadczenie?
H.S.: Dla mnie nowe. Byłam na paradzie w Warszawie, a teraz po raz pierwszy współorganizuję coś na rzecz społeczności w Lublinie.
B.S.: Ja zajmuję się walką o prawa osób LGBT+ od dłuższego czasu w ramach stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza, ale po raz pierwszy mam szansę pracować lokalnie. Wcześniej jeździłem po Polsce z filmem Artykuł Osiemnasty no i musiałem stawić czoła oskarżeniom ministra Brudzińskiego o profanację godła po tym, gdy wraz z chłopakiem nieśliśmy w Częstochowie flagę z orłem na tęczowym tle. Prokuratura właśnie oddaliła jego zawiadomienie w tej sprawie stwierdzając, że o znieważeniu nie ma tu mowy. Czuję się mocno związany z Lublinem. Tutaj w dużej mierze się wychowałem i nie robiłbym tego, gdyby nie zależało mi na mieście.
Sąd w Poznaniu skazał instruktora krav magi, który odmówił treningu osobom LGBTQ
czytaj także
Lublin jest gay-friendly?
H.S.: Pochodzę z podlubelskiej wsi, gdzie udawano, że osoby homoseksualne w ogóle nie istnieją. Przyjeżdżając do Lublina na studia miałam nadzieję, że duże, nowoczesne miasto jest otwarte światopoglądowo i nie ogranicza prawa do miłości. Ale niestety to w Lublinie spotkałam się z pierwszymi werbalnymi atakami w miejscach publicznych i to wcale nie w sytuacji okazywania komuś uczuć, ale już za sam wygląd, który ktoś uznał za mało kobiecy.
B.S.: Moje pierwsze zaskoczenie jest pozytywne. Przynajmniej połowa osób zaangażowanych w organizację marszu to osoby heteroseksualne, czyli sprzymierzeńcy. To oni reprezentują mieszkańców miasta i pozwalają nam wierzyć, że działamy w jego najlepszym interesie.
Zapraszamy więc wszystkich na marsz równości do Lublina!
B.S.: Marsz chcemy przeprowadzić pod hasłem „I Marsz Równości w 100-lecie Niepodległości”. Kierujemy go przede wszystkim do mieszkańców i mieszkanek miasta, ale bardzo liczę również na przyjazd i wsparcie lublinian rozsianych po kraju. Osobiście czuję teraz, że odrabiam pracę domową w zaangażowanie społeczne w rozwój Lublina, bo kiedyś wyjechałem stąd do Warszawy i pracowałem tam. Teraz jest szansa, by zmienić coś w tym i innych miastach…
H.S.: …i wsiach!
B.S.: …w których się wychowywaliśmy. Geje i lesbijki nie mogą ciągle być zmuszani, by uciekać do stolicy lub za granicę w poszukiwaniu prostej akceptacji. Czas na tęczowy patriotyzm lokalny.