40-dniowy protest w Sejmie był częścią wielkiego procesu cywilizacyjnego. I to z pewnością nie był finał.
Przez czterdzieści dni sejmowego protestu osób z niepełnosprawnościami i ich rodziców przeszliśmy przyspieszony kurs społecznej uwagi, empatii dla ludzi w trudnym położeniu, ale przede wszystkim – uznania dla współobywateli twardo walczących o należne im prawa. Choć rząd nie spełnił kluczowego ich postulatu (500-złotowy dodatek rehabilitacyjny), to wyjście protestujących z gmachu na Wiejskiej i przejmująca konferencja prasowa pod pomnikiem Armii Krajowej wieńczą zwycięstwo w najtrudniejszym etapie: wychodzenia z cienia naszej zbiorowej ignorancji, infantylizacji i upupiania.
czytaj także
Jak rzadko kiedy osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunki (oraz opiekun, bo wśród protestujących był jeden ojciec) wyszarpały sobie prawo, by w mediach głównego nurtu mówić własnym głosem i osobiście. Naprawdę osobiście, a nie tylko głosami choćby najwspanialszych rzeczniczek i rzeczników. Pozyskały dla swej sprawy 90 procent społeczeństwa, poparcie opozycji od Kukiz ’15 przez PSL aż po partię Razem i Zielonych, a także sojuszników o wielkim autorytecie i kapitale symbolicznym – od weteranki powstania warszawskiego aż po ikonę społecznego zaangażowania, Janinę Ochojską. Pod Sejmem twórczyni Polskiej Akcji Humanitarnej wskazała na to samo, co kilka dni wcześniej Lech Wałęsa – na potrzebę organizacji, budowy koalicji i zaplecza eksperckiego – tylko bez natrętnego zaimka „ja”, składając w dodatku konkretną ofertę: nie tyle nawet pomocy, ile wspólnej walki o Sprawę. Tę z kolei, tzn. cel określiła jako warunki pozwalające żyć losem równoprawnych obywateli. Krótko mówiąc: ta walka toczy się o prawdziwe włączenie do społeczeństwa.
czytaj także
Czynni politycy nie przemawiali, choć niektórym za wsparcie serdecznie dziękowano – osobiście mam nadzieję, że nazwisko posłanki Joanny Scheuring-Wielgus będzie przede wszystkim kojarzyć się z tyleż konsekwentnym, ile ideowym wsparciem protestujących. Ksiądz Wojciech Lemański słusznie wskazał na drastyczną rozbieżność między aksjologią większości społeczeństwa a postawą Kościoła w tej sprawie; pani Wanda Traczyk-Stawska, psycholożka i żołnierka Armii Krajowej mówiła o racji moralnej, ale i heroizmie protestujących. Najmocniej polityczny wymiar miały jednak słowa polskiej paraolimpijki, Karoliny Hamer: o „Polsce dla wszystkich”, „otwartej, nowoczesnej i tolerancyjnej”, ale i „solidarnościowym wkurwie”, który pozwoli tę Polskę wybudować na nowo i po swojemu.
czytaj także
Wyjście z Sejmu i „zawieszenie” protestu rodzi pytania o jego dotychczasową formę. Tu i teraz, zakończenie etapu okupacji budynku sejmowego jest decyzją ze wszech miar słuszną, podjętą ze względu na dobro samych protestujących, udręczonych szykanami zarządców budynku. Pozbawieni dostępu nie tyle nawet do wygód, ile możliwości zaspokojenia elementarnych ludzkich potrzeb, z toaletą i świeżym powietrzem włącznie, rodzice osób z niepełnosprawnościami zachowali się w pełni racjonalnie. W sytuacji planowego ograniczania ich swobody przez władze, aż do granic narażenia zdrowia, nieprzyzwoitością są za to insynuacje na temat „instrumentalnego” traktowania podopiecznych przez opiekunów, nie mówiąc o celowym ich narażaniu na zagrożenie.
czytaj także
Pytania o strategię są zawsze na miejscu, są one nieodłączną częścią wszystkich ruchów społecznych. W kolejnych tygodniach i miesiącach słowa o potrzebie organizacji i budowaniu sojuszy będą się musiały skrystalizować w plan taktyczny i opowieść. Historia – i to jest bardzo optymistyczne – uczy nas jednak, że wyczerpanie się jednej formy protestu nie musi kończyć fermentu. Białe Miasteczko w 2007 roku było potężnym wstrząsem politycznym i świadomościowym, choć walka o jego postulaty wciąż się nie kończy. Niemal równo 30 lat temu w Gdańsku stoczniowcy – z pomocą, oddajmy mu w tym miejscu sprawiedliwość, prałata Henryka Jankowskiego – finał strajku bez porozumienia z władzą skutecznie przekuli w symboliczny kapitał do dalszych protestów i negocjacji.
Jeśli rację miał Zygmunt Bauman mówiąc, że jakość społeczeństwa ocenia się tak, jak nośność mostu, a więc po wytrzymałości najsłabszego przęsła (sposobie traktowania osób w najtrudniejszej sytuacji), 40-dniowy protest w Sejmie był częścią wielkiego procesu cywilizacyjnego. I to z pewnością nie był finał.