Zapomnijmy o tym, kto miał rację w sprawie bojkotu, a kto się poczuł dotknięty. Kto był realistą, a kto nadmiernym idealistą. A także kto miał rację w sprawie Gowina, a kto zawalił kampanię i jakie błędy zostały popełnione.
No i nie będzie w maju wyborów. Po oświadczeniu Państwowej Komisji Wyborczej jest to jasne, a co więcej, wygląda na to, że wybory odbędą się formie mieszanej: przede wszystkim normalnie, w lokalach wyborczych, a tylko dla tych, którzy zadeklarują taką wolę, korespondencyjnie. I będzie za nie odpowiadała PKW.
Pandemia stworzyła sytuację wyjątkową i w odpowiedzi na nią pojawiły się trzy warianty rozwiązań. Pierwszy, wybory kopertowe w ustawowym terminie, może bezpieczniejsze, ale niosące inne zagrożenia. Ani tajne, ani równe, ani powszechne, wprowadzone niezgodnie z prawem, z dużym prawdopodobieństwem gwarantujące zwycięstwo Dudzie. Drugi, zmiana konstytucji i przedłużenie kadencji dotychczasowego prezydenta o dwa lata. Wymagający powszechnej zgody i grzebania w ustawie zasadniczej. Trzeci, uznawany za najbardziej zgodny z prawem i odpowiadający stanowi faktycznemu, czyli ogłoszenie stanu klęski żywiołowej i dzięki temu odłożenie wyborów do czasu, kiedy będą one mogły odbyć się normalnie.
Może były jeszcze jakieś inne rozwiązania, ale nikt na takie nie wpadł ani ich nie zaproponował. I nikomu nie udało się swojego planu przeprowadzić. Ale to, na czym stanęło, najbliższe jest intencjom opozycji. Złożyło się na to wiele działań i czynników. Zdecydowana i bezpardonowa krytyka pomysłów władzy przez partie opozycyjne. Powszechna niechęć opozycyjnych elektoratów do udziału w niedemokratycznych i niekonstytucyjnych wyborach. Zmyślna obstrukcja ze strony Senatu. Opór samorządów. Gra – uczciwa czy nie, dziś to bez znaczenia – Gowina. I wreszcie, last but not least, „zasada rzeczywistości”: tego po prostu – również z powodu wymienionych wyżej okoliczności – nie dało się zrobić. PiS poniosł klęskę, o którą teraz obwinia opozycję. Słusznie obwinia. Do ostatniej chwili walczyli i przegrali, bo ktoś stawił im opór.
Brawo! Kaczyński rozwiązał problem, który sam stworzył. Teraz niech to samo zrobi opozycja
czytaj także
Może nie jesteśmy jednak do końca dyktaturą, bo gdyby tak było, to 10 maja odbyłyby się wybory korespondencyjne i wzięłoby w nich udział 98 procent uprawnionych. Dyktatura – do czasu – łatwo wygrywa, w demokracji, nawet tej bardzo niedoskonałej, należy liczyć się z porażką. A za kuriozalną i kompromitującą sytuację wyborów, które były, ale ich nie było, ponoszą odpowiedzialność ci, na których spoczywał obowiązek ich przeprowadzenia. Władza sobie po prostu nie poradziła, bo była kompletnie nieprzygotowana na to, że nie wszystko będzie się odbywać tak, jak sobie tego życzy. Rozbisurmanili się przez ostatnie lata. Ich szukanie winnego, poza własną nieudolnością, jest żałosne.
A co teraz? Chyba nadszedł czas na reset.
Bojkot był, moim zdaniem, sensowną strategią na wybory majowe. Obecnie, mimo że nie wszystkie podnoszone wówczas zarzuty się zdezaktualizowały, należy przemyśleć to od nowa. Opozycja już nie domaga się przełożenia wyborów, bo to uzyskała, za to szykuje się do walki. To jest inna sytuacja, niż kiedy wezwania do odmowy udziału w wyborach współgrały z żądaniami ich przesunięcia.
Władza sobie po prostu nie poradziła, bo była kompletnie nieprzygotowana na to, że nie wszystko będzie się odbywać tak, jak sobie tego życzy.
Dlatego też może warto, żeby opozycja przestała zajmować się tym, czy PKW miała prawo oświadczać, że niemożność głosowania na kandydatów jest równoznaczna z brakiem kandydatów, czy nie. Cóż, absurdów w ostatnim czasie było całe mnóstwo, a ten przynajmniej daje szansę na wyprostowanie sytuacji. Można by również przestać powtarzać, jak bardzo sprzeczne z zasadami praworządności było to, co się wydarzyło w dniu ogłoszonych wyborów. To wszystko racja, ale wprowadza zamieszenie – bo co ma z tego niby wynikać? A może te nowe wybory też nie będą legalne? Są powody, żeby tak uważać, bo znowelizowana ustawa wyborcza nadal będzie niekonstytucyjna. Jeśli jednak chce się pokonać Dudę i PiS, to pewno lepiej już to sobie odpuścić. Nie przestając, rzecz jasna, krytykować władzy za chaos, ogromne marnotrawstwo środków, nieudolność. Za wszystko to, co wyborcy widzieli na własne oczy i co łatwo jest zrozumieć. No i ogólnie wiadomo: PiS jest zagrożeniem dla demokracji, dla naszego miejsca w Europie itp. – tylko że to może nie wystarczyć do wygranej.
Podobnie zapomnijmy o tym, kto miał rację w sprawie bojkotu, a kto się poczuł dotknięty. Kto był realistą, a kto nadmiernym idealistą. A także kto miał rację w sprawie Gowina, a kto zawalił kampanię i jakie błędy zostały popełnione.
Innego końca świata nie będzie. Jest 2020 rok, a Andrzej Duda występuje na TikToku
czytaj także
Chcieliśmy przełożenia wyborów – wygraliśmy! Chcieliśmy, aby odbyło się to sensownie i zgodnie z prawem – przegraliśmy. Może jednak warto zdecydować się na tę pierwszą narrację? Bo to dopiero początek drogi, a przed nami zaczynają się schody. Wielu szczegółów jeszcze nie znamy. PiS może nas znowu zaskoczyć rozmaitymi machlojkami. Pojawią się chwyty poniżej pasa. Warunki do prowadzenia kampanii są nadal trudne i niesprawiedliwe. Duda będzie korzystał z mediów partyjnych, jeździł na gospodarskie wizyty, będzie TikTok i hip-hop. Opozycja będzie się gryzła między sobą. Nie przyjedzie Tusk na białym koniu. Niewarte uwagi są mrzonki o jednym kandydacie, ale mimo to możliwe jest jakieś porozumienie opozycji i przynajmniej do pewnego stopnia przyjęcie wspólnej strategii. Możliwe? Już dość na dzisiaj optymizmu – niestety boję się, że nie ma na co liczyć. Chciałabym jednak przez chwilę chociaż uwierzyć, że jest szansa na – niezadowalającą nas przecież – opcję „ktokolwiek, byle nie Duda”.