Kraj

Wiśniewska: POPiS wjechał w kartony

Zamiast medialnego show dostaliśmy przekładaniec nużących monologów.

Pomysł, żeby Telewizja Polska – nadawca publiczny – dawała czas antenowy przedstawicielkom tylko dwóch komitetów, które startują w wyborach parlamentarnych, jest złamaniem reguł demokracji. Do poniedziałkowej debaty Ewa Kopacz – Beata Szydło w ogóle nie powinno było dojść.

W wyborach parlamentarnych i tak nie każdy ma równe szanse. Jedne komitety są bogatsze, inne mają lepsze znajomości w mainstreamie, a jeszcze inne są bardziej doświadczone i sprawniej poruszają się w przestrzeni medialnej. Takie życie. Ale właśnie po to wymyślono zasadę, że w mediach publicznych – bez względu na znajomości i pieniądze – każdy komitet otrzymuje tyle samo czasu na prezentację ogłoszeń i spotów, i właśnie po to każdy komitet jest później na karcie do głosowania zaznaczony taką samą czcionką i tak samo dużymi literami – żeby wszystkim zapewnić minimum równych szans. Telewizja publiczna, dając tylko dwóm partiom ekstra czas antenowy w porze świetnej oglądalności, złamała tę zasadę i uznała, że od demokracji i równości szans ważniejsze są słupki sondażowe i słupki oglądalności.

Telewizja została ukarana za swoją arogancję. Zamiast medialnego show dostaliśmy przekładaniec bułowatych monologów.

Debata Kopacz – Szydło była kompletnie nieciekawa. Trudno powiedzieć, czy dlatego, że polityczki wcale nie odpowiadały na zadane im pytania, lecz wygłaszały na przemian własne przemówienia, czy dlatego, że formuła programu zakładała zadawanie pytań przez dziennikarzy, ale już uniemożliwiała im domaganie się odpowiedzi na nie.

Z debaty dowiedzieliśmy się, że „Polska jest piękna” (Kopacz) i że powinna być silna (Szydło). Piękno vs siła przewijały się przez cały program. Nie sposób nazwać tego dyskusją.

Beata Szydło do wizji Polski silnej dodawała jeszcze, że w tej silnej Polsce rząd będzie zawsze mówił jednym głosem z prezydentem. Obie polityczki zgodnie nie powiedziały nic konkretnego o polityce zagranicznej. Szydło straszyła Rosją, a Kopacz przekonywała, że nie będzie silnej Polski bez silnej Europy.

Nie warto poświęcać czasu na analizowanie tej debaty nie tylko dlatego, że była złamaniem reguł demokracji, ale też dlatego, że merytorycznie mówiła o przyszłości Polski tyle, ile emitowany o podobnej godzinie na innym kanale TVP serial „M jak miłość”.

Ta debata to był właśnie kolejny odcinek serialu o POPiSie. W tym odcinku widzieliśmy powolną śmierć tego zespolonego ze sobą od lat ciała politycznego, złożonego z dwóch zantagonizowanych partii politycznych wzajemnie na sobie pasożytujących i niemogących istnieć jedna bez drugiej. Tym razem nie było to umieranie spektakularne – POPiS wjechał w kartony, może jeszcze walczyć o życie, ale jak dwóch niedomagających wjedzie w kartony, to sprawa wydaje się jednak przesądzona.

Telewizja Publiczna dobrze wiedziała, że nie gra fair, dlatego po debacie Kopacz – Szydło do programu Tomasza Lisa zaproszono przedstawicieli i przedstawicielki pozostałych komitetów wyborczych. No i ta dyskusja była o niebo ciekawsza, co pozwala przypuszczać, że prawdziwie istotna debata przedwyborcza odbędzie się dopiero we wtorek.

 

 **Dziennik Opinii nr 294/2015 (1078)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij