Rejestrujesz się, piszesz, gdzie mieszkasz, jakie znasz języki. I czekasz na zgłoszenia.
Uwaga przeciwnicy przyjęcia przez Europę afrykańskich i syryjskich uchodźców. Prowokacyjne w zamierzeniu hasła, że każdy zwolennik podobnych działań powinien osobiście „przygarnąć” ofiarę wojny, właśnie straciły rację bytu.
Niemiecka organizacja Flüchtlinge Willkommen przekonuje, że najlepszym rozwiązaniem problemu uchodźców, a jednocześnie gwarancją sukcesu integracyjnego jest ulokowanie ich w prywatnych domach, a nie w masowych ośrodkach, w których skazani są na izolację.
By „przygarnąć uchodźcę”, musimy zarejestrować się na portalu organizacji, określić swoją sytuację mieszkaniową, zaznaczyć, jakie znamy języki, opisać, czym zajmujemy się w życiu i czy mamy doświadczenie w kontaktach z uchodźcami. Następnie sprawę przejmuje organizacja, kontaktując nas z osobą, która szuka pomocy w naszym mieście. Flüchtlinge Willkommen obiecuje pomoc w pokryciu kosztów zamieszkania uchodźcy w naszym domu (nawet na rok z góry) z mikrodotacji, które zbiera. Zgodnie z zapewnieniami można też liczyć na dalsze wsparcie miejscowych organizacji, obejmujące naukę języka dla uchodźcy i pomoc w zdobyciu wykształcenia.
W krótkim czasie ponad 700 Niemców i Niemek zadeklarowało na portalu Flüchtlinge Willkommen gotowość udzielenia wsparcia przybyszom z Syrii i innych krajów objętych wojną. Napłynęły też wiadomości od osób z całego świata, które czekają na możliwość udzielenia podobnej pomocy w swoich krajach. Do dzisiaj schronienie w prywatnych niemieckich domach znalazło już blisko 140 uchodźców.
Podobny projekt realizowany jest w Austrii. Według rzecznika Flüchtlinge Willkommen sukces akcji może poskutkować rozszerzeniem jej na inne kraje Unii Europejskiej.
Niezależnie od działań niemieckiej organizacji także 10 tys. Islandczyków wyraziło gotowość przyjęcia uchodźców pod swój dach. Dach nie jest tu bynajmniej metaforą państwa, bo władze Islandii zamierzają dać schronienie nie więcej niż pięćdziesięciu osobom (choć biorąc pod uwagę liczbę ludności tego kraju, jest to proporcjonalnie dwa i pół razy więcej, niż do końca 2016 roku zadeklarowała przyjąć Polska).
Trudno krytykować takie szlachetne ludzkie odruchy – tym bardziej, że zrodziły się jako przeciwwaga dla nieudolności państw. Obojętne na ludzkie nieszczęście wypowiedzi władz Węgier, Słowacji czy Polski zagłuszały dotąd przejawy (niekoniecznie chrześcijańskiego) miłosierdzia. Dziś wreszcie zaczynają się one przebijać. Ale widoczne stają też wady tego projektu, który pozostając poza kontrolą państwa, może prowadzić do nawarstwiania się komplikacji.
Zgodnie z opisem na portalu Flüchtlinge Willkommen pokój uchodźcy można udostępnić na minimum trzy miesiące. Nie wiadomo, co stanie się z ludźmi, których właściciele mieszkań nie będą chcieli lub nie będą w stanie dłużej gościć. Nie wiadomo też, czy organizatorzy akcji planują objęcie uchodźców opieką psychologiczną. Należy pamiętać, że do Europy przybywają ofiary wojny i prześladowań; część z nich była świadkami brutalnych egzekucji, nawet na członkach własnych rodzin. W tej kwestii Polska ma zresztą pewne doświadczenie – przyjęte przez nasz kraj w ciągu ostatnich kilkunastu lat dzieci czeczeńskich uchodźców miały ogromne problemy w szkole, kiedy opowiadały rówieśnikom krwawe wojenne historie. Były szykanowane, zdarzała się przemoc fizyczna.
Trudno się też spodziewać, że zwolennikami tej akcji będą politycy. Wprawdzie Martin Patzelt z niemieckiej CDU sam zaprosił do swojego domu dwóch Erytrejczyków; tak to potem komentował dla portalu EU Observer: „Nigdy nie chciałem w swoim życiu uchodźców. Ale oni przyszli. A ja podjąłem wyzwanie”. Ale czy ten wybuch międzyludzkiej solidarności przekona np. Davida Camerona, który zapowiedział surowe kary dla każdego, kto zatrudnia „nielegalnych imigrantów” lub wynajmuje im mieszkanie? Na granicy z Serbią Wiktor Orban wznosi płot. W Szwecji ksenofobiczna, głosząca antyimigranckie hasła partia SD rośnie w siłę. Czeski prezydent Miloš Zeman przestrzega, że każdy, kto przybywa do jego kraju, musi dostosować się do panujących w nim zwyczajów.
Zasadnicze pytanie dotyczy jednak tego, czy poszczególne jednostki powinny realizować zadania państwa.
Może emocje, które doprowadzają do takich akcji jak Flüchtlinge Willkommen, powinny przekształcić się w nacisk na krajowe i unijne instytucje, które zawodzą podczas uchodźczego kryzysu? Rezygnowanie z odpowiedzialności przez państwo i przejmowanie jej przez obywateli nie jest zjawiskiem, które powinno mieć miejsce w „solidarnej” Europie XXI wieku.
***
W sobotę spotykamy się w Warszawie, aby wyrazić solidarność z uchodźcami i pokazać, że chcemy i jesteśmy gotowi im pomagać.
Przyjdźcie na demonstrację „Uchodźcy mile widziani”!
12 września, sobota, godz. 16.00, pod pomnikiem Mikołaja Kopernika, Krakowskie Przedmieście, Warszawa
**Dziennik Opinii nr 252/2015 (1036)