Wątpliwości wyjaśnia profesor w Katedrze Prawa Konstytucyjnego i Instytucji Politycznych na UG, Piotr Uziębło.
Marcin Gerwin: Głosowanie w sprawie ustawy budżetowej odbyło się w Sali Kolumnowej w Sejmie, zamiast na Sali Posiedzeń. Decyzję o przeniesieniu obrad podjął marszałek Marek Kuchciński, w związku z tym, że zarówno mównica, jak i fotel marszałka na sali plenarnej zostały zablokowane przez posłów i posłanki z opozycyjnych klubów. Pojawiły się zastrzeżenia odnośnie tego, czy to głosowanie w sprawie ustawy budżetowej było legalne, z wielu powodów. Jak to oceniasz?
Piotr Uziębło: Marszałek mógł, oczywiście, przenieść obrady, natomiast pytanie jest inne – czy rzeczywiście wszyscy posłowie mieli możliwość wzięcia udziału w posiedzeniu? Są tu sprzeczne relacje. Posłowie mówią też, że nie mieli możliwości wypowiadania się podczas tej części posiedzenia. Drugi problem jest taki, że poprawki do ustawy głosowano en bloc, zbiorczo, co jest ewidentnie naruszeniem regulaminu Sejmu. Co do tego wątpliwości być nie może. Tak głosować nie można.
Z czego to wynika?
Z regulaminu Sejmu. Poprawki głosuje się każdą oddzielnie, chyba że są ze sobą w sposób immanentny związane. Wtedy można je połączyć. Natomiast nie można uznać, że z faktu złożenia ich przez opozycję, wynika związek merytoryczny pomiędzy nimi. Idąc tym tropem można byłoby bowiem głosować zbiorczo wszystkie poprawki jednej strony politycznej, potem drugiej, bez analizowania ich. Mamy tu więc ewidentne naruszenie prawa.
Niektórzy posłowie podpisywali listę obecności po zakończeniu posiedzenia, co też jest niedopuszczalne z prawnego punktu widzenia
Wątpliwości dotyczą także tego, czy w Sali Kolumnowej było wystarczająco dużo posłów i posłanek, aby w ogóle móc zarządzić głosowanie. Jeden z posłów PO próbował złożyć marszałkowi wniosek formalny o sprawdzenie kworum, jednak mu się to nie udało.
Taki wniosek może być złożony i powinien być rozpatrzony. Na dziś nie wiadomo, jak to z kworum było. Problemem jest tutaj to, że niektórzy posłowie podpisywali listę obecności po zakończeniu posiedzenia, co też jest niedopuszczalne z prawnego punktu widzenia.
W normalnej sytuacji w Sejmie głosuje się korzystając z kart do głosowania i z urządzenia do liczenia głosów. Dzięki temu wiadomo, kto jak głosował. Tymczasem w związku z przeniesieniem głosowania do Sali Kolumnowej zostało to pominięte.
W tej sali w ogóle są urządzenia do głosowania, jednak nie wystarczyłoby ich dla wszystkich posłów. Można jednak, w szczególnych sytuacjach, głosować przez podniesienie ręki, o ile zarządzi tak marszałek izby. Dotyczy to przypadku, gdy nie ma możności przeprowadzenia głosowania przy pomocy urządzenia do liczenia głosów.
Tak, tylko czy rzeczywiście możemy tu mówić o niemożności przeprowadzenia głosowania na sali plenarnej?
Można próbować to uzasadnić, bo skoro nie było możliwości prowadzenia obrad, to i nie było możliwości przeprowadzenia głosowania.
czytaj także
Tu akurat mam wątpliwości, czy rzeczywiście marszałek Marek Kuchciński wyczerpał wszystkie możliwości, aby obrady na sali plenarnej wznowić. Wiele wskazuje na to, że można było porozumieć się z posłami i posłankami, którzy blokowali mównicę i kontynuować obrady. Jak relacjonował Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL, marszałek był bliski przywrócenia Michała Szczerby, posła PO, od wykluczenia którego rozpoczęło się blokowanie sejmowej mównicy.
Dokładnie. To jest kwestia ewentualnej oceny sposobu działania marszałka przez Sejm. Można też poszukiwać odpowiedzialności marszałka na gruncie prawa karnego. To jednak wymaga już dokładnego poznania okoliczności sprawy.
Co jednak wydaje mi się jednoznaczne, to że dziennikarze nie zostali wpuszczeni na Salę Kolumnową i stali przed wejściem. A przecież, zgodnie z regulaminem Sejmu, posiedzenia są jawne, przez co rozumie się w szczególności „umożliwienie prasie, radiu i telewizji sporządzania sprawozdań z posiedzeń Sejmu”.
Tak, tylko tu jest pytanie, czy kamera sejmowa, która pokazywała fragment Sali Kolumnowej, jest spełnieniem tego wymogu, czy też nie. Można tu próbować bronić takiego poglądu. Nie ma natomiast wątpliwości, że z punktu widzenia dobrego obyczaju w parlamencie jest to rozwiązanie absolutnie naganne. Natomiast ocena tego z punktu widzenia prawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Czy w związku z tym wszystkim można powiedzieć, że ustawa budżetowa została przyjęta w sposób nieważny?
W sposób nieważny – nie. Natomiast Trybunał Konstytucyjny, jeśli miałby oceniać tę ustawę, bierze pod uwagę również przesłanki formalne. Zgodnie z zasadą prawidłowej legislacji i zasadą legalizmu, elementy formalne, związane z procedurą, również muszą być oceniane. Jeśli doszło do naruszeń prawa, które mają charakter istotny, to nie ma wątpliwości, że powinno się to wiązać z uznaniem niekonstytucyjności tak przyjętej ustawy. Co nie zmienia tego, że jeżeli zostanie ona ogłoszona, to korzysta z domniemania konstytucyjności.
czytaj także
Jednak to już oceniałby Trybunał Konstytucyjny na nowych zasadach, które przyjęło PiS.
Tak.
Gdyby Trybunał Konstytucyjny miał tę kwestię rozpatrzyć, ile mogłoby to zająć?
Trudno mi to powiedzieć, jednak są to terminy bardzo odległe. Może to być już nawet po wykonaniu tej ustawy, po zakończeniu roku budżetowego.
Co zatem można zrobić, aby tę sytuację rozwiązać?
Sejm może, w trybie konstruktywnego wotum nieufności, odwołać marszałka.
No, tak, ale przecież większość w Sejmie ma PiS.
Jest to droga czysto hipotetyczna, gdyż biorąc pod uwagę układ sił w Sejmie, szans na to nie ma. Natomiast teoretycznie taka odpowiedzialność mogłaby zostać wyegzekwowana. Sejm może także uznać, że posiedzenie nie rodziło skutków prawnych, bo nie było posiedzeniem. Wtedy to, co zostało przyjęte, nie jest ustawą, bo Sejm nie był władny do przyjęcia rozstrzygnięcia. To powinien przyznać marszałek.
czytaj także
Pojawiły się także propozycje, aby zrobić reasumpcję głosowania, czyli głosować projekt ustawy budżetowej raz jeszcze, z uwagi na to, że wynik głosowanie w tej sprawie budzi wątpliwości. Tylko, że wniosek o reasumpcję trzeba złożyć…
Na tym samym posiedzeniu Sejmu. A posiedzenie się już zakończyło.
Wychodzi więc na to, że do ponownego głosowania w tej sprawie najlepsze byłoby uznanie, że głosowanie w Sali Kolumnowej nie było posiedzeniem Sejmu. Sęk jednak w tym, że to musiałby przyznać PiS.
Tak.
***
Dr hab. Piotr Uziębło jest profesorem w Katedrze Prawa Konstytucyjnego i Instytucji Politycznych na Uniwersytecie Gdańskim.
**Dziennik Opinii nr 353/2016 (1553)