Według każdego ze zgromadzonych na pikiecie naukowców i naukowczyń założenia NRL można z powodzeniem spełnić, odtwarzając przyrodę na gruntach państwowych, bez sięgania po własność rolników. Narracja o zalewaniu pól to jeden z fake newsów, tak nośnych w czasie postprawdy i kryzysu narracji.
Wczorajszą manifestację poparcia Prawa o Odtwarzaniu Przyrody (NRL), która w Dzień Ziemi i w 67. urodziny premiera Donalda Tuska rozbrzmiała bębnami i okrzykami protestujących przy Alejach Ujazdowskich, zapamiętam nie z powodu wystąpień licznie zgromadzonych autorytetów naukowych. Dwa najważniejsze według mnie słowa padły z ust dziewczynki i kobiety. Na początku i na końcu zgromadzenia.
– Przyroda jest dla mnie bardzo ważna, bo dzięki niej mamy jedzenie, mamy tlen, możemy żyć – powiedziała ze sceny kilkuletnia Natalka, drżącym z przejęcia, ale chyba i wzruszenia głosem. Przyznam, że ciarki przeszły mi od góry do dołu po plecach.
czytaj także
Na zamknięcie protestu przemawiała dr Magdalena Budziszewska z Wydziału Psychologii UW, członkini Komitetu ds. Kryzysu Klimatycznego Polskiej Akademii Nauk. – To jest albo regeneracja, albo destrukcja. Nie wiem, jak to możliwe, aby ktoś przy zdrowych zmysłach był przeciwko regeneracji przyrody. Odtwarzanie przyrody jest jedną z niewielu sensownych rzeczy, jakie możemy zrobić w obliczu kryzysu klimatycznego i najprostszą z nich. Fakt, że nawet tego nie robimy, naprawdę odbiera nadzieję – mówiła naukowczyni. – Jesteśmy na krawędzi. To nie jest tak, że to jest jakaś rozmowa o storczykach i motylkach dla pasjonatów. To jest tak, że za chwilę te mokradła, rzeki i lasy, które odtworzymy albo nie, to one albo będą, albo nie będą nas ratować. Prawo o odtwarzaniu przyrody jest kwestią nadziei na przyszłość – dodała.
Zastanawiam się, jak to możliwe, że starsi panowie w eleganckich gabinetach oraz ci na swoich czerwonych traktorach wyparli te oczywiste i najprostsze prawdy. Czy to afekt protestów – emocje odbierają starszym panom rozum? Czy może to wszystko zupełnie udawane i chodzi wyłącznie o kasę, wpływy i władzę? Dla jasności – określenie „starsi panowie” oznacza stan mentalny, a nie wiek sam w sobie.
Gordyjski węzeł rosyjsko-dezinformacyjny, czyli drugie dno rolniczych protestów
czytaj także
Nature Restoration Law (NRL) to część szerokiego pakietu ustaw Unii Europejskiej, zwanego Zielonym Ładem. Ma on pomóc dostosować nasz region świata do zmieniającego się klimatu oraz pomóc przeprowadzić sprawiedliwą transformację – zarówno energetyczną, jak rolniczą i społeczną. Koalicja 15 października szła do wyborów z poparciem dla reform na sztandarach. W odróżnieniu od jawnie im wrogim populistów z PiS.
Przedwyborcze ogłoszenie 100 konkretów przez Donalda Tuska i Koalicję Obywatelską było dużym wydarzeniem. Śmiałe postulaty, które sam czytałem z lekkimi wypiekami, myśląc, że naprawdę jest szansa na duże i szybkie zmiany. Nie minęło nawet 100 dni, a te przyrodnicze zostały rozjechane i utopione w błocie przez ludzi na czerwonych traktorach, obwieszonych antyunijnymi i antyprzyrodniczymi hasłami. Jak muchy do gnoju zleciały się do protestujących rolników środowiska prorosyjskie, co bardzo szybko doprowadziło do zaostrzenia narracji – a na skutki nie trzeba było długo czekać. O ścieraniu się interesów i podczepianiu retoryki prorosyjskiej do rolniczych protestów pisałem niedawno.
Kiedy teraz myślę o tym, jak łatwo i szybko premier poddał się manipulacyjnej retoryce i odrzuceniu europejskiego Zielonego Ładu, zaczynam rozumieć, dlaczego nastąpił brexit, a Donald Trump został wybrany na prezydenta. Powtórka dokładnie tego samego scenariusza nastąpiła nad Wisłą, na lokalną polską skalę, ale efekt motyla może być niezwykle rozległy i tragiczny dla całej Europy. Premier Tusk wystraszył się ugorowania, które zupełnie nie dotyczy polskiego rolnictwa. Ta kwestia mogłaby w zasadzie stać się symbolem sytuacji zablokowania przez polskiego premiera pakietu ustaw w ramach tzw. Nature Restroration Law – Prawa o Odbudowie Przyrody w Unii Europejskiej.
czytaj także
Przypomnijmy, o co chodzi w sławetnym ugorowaniu. To poddanie odpoczynkowi 4 proc. posiadanej przez rolnika ziemi. Uwaga, rolnik wciąż będzie za nią pobierał dopłaty. Co więcej, ugorowanie oznacza w praktyce zakaz stosowania na tych 4 proc. sztucznych nawozów oraz uprawy roślin, które rosły tam produkcyjnie. Wciąż będzie można posiać tam inną roślinność, z której będą korzyści – plus otrzymać dopłaty. No i najważniejsze – ugorowanie miało dotyczyć tylko gospodarstw większych niż 10 ha. W Polsce to 25 proc. wszystkich. Zabawne, że to właśnie ta kwestia urosła do symbolu, który doprowadził do bardzo poważnego kryzysu rządowego i europejskiego. Z tego powodu do zamrażarki, a być może do kosza, trafiło tworzone przez lata prawo, które ma służyć temu, aby kilkuletnia Natalka, kiedy będzie pełnoletnia, mogła jeść w miarę zdrową żywność, oddychać czystym powietrzem i pić czystą wodę – i o nią nie walczyć.
W trakcie dzisiejszego protestu przed Kancelarią Premiera w koszu na śmieci symbolicznie wylądowały cztery przyrodnicze „konkrety”, które obiecywał Tusk. Chodzi o retencję wody dla rolnictwa, zakończenie wycinek drzew w miastach i ochronę miejskiej bioróżnorodności, ograniczenie wycinek w lasach oraz odtwarzanie torfowisk i mokradeł. Każdy z tych konkretów to gotowy przepis na wsparcie dla polskich rolników. Niestety, do głosu nie doszły fakty, ale emocje i manipulacyjna propaganda wielkich korporacji spożywczych i środowisk prorosyjskich, którym zależy na destabilizacji sytuacji w Unii Europejskiej i Polsce. Trzeba pamiętać, że w tle toczy się gra o wiele większą stawkę – wygraną wojnę w Ukrainie.
Według każdego ze zgromadzonych na pikiecie naukowców i naukowczyń założenia NRL można z powodzeniem spełnić, odtwarzając przyrodę na gruntach państwowych, bez sięgania po własność rolników. Narracja o zalewaniu pól to jeden z fake newsów tak bardzo nośnych w czasie postprawdy i kryzysu narracji.
Polska, która po sukcesie wyborczym z 15 października i odsunięciu PiS od władzy wydawała się sojusznikiem w przyjęciu unijnego prawa o odtwarzaniu przyrody, niespodziewanie, pod wpływem protestów rolniczych, z poparcia się wycofała. Unijne prawo było już wystawiane na trudną próbę – o mały włos zostałoby pogrzebane 12 lipca 2023, kiedy to przeszło minimalną liczbą głosów. Wtedy także wzbudziło wściekły opór lobby rolniczego i przemysłowego. Przed pamiętnym głosowaniem w lipcu unijnemu prawu wybito większość zębów. Aktualnie belgijska prezydencja zdecydowała się odłożyć głosowanie, aby całkowicie nie pogrążyć reformy i lat pracy nad nią. Nie wygląda na to, że uda się uchwalić to kluczowe dla lepszego życia na kontynencie europejskim prawo przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Istnieje również spore ryzyko, że nowy skład unijnych instytucji nie będzie sprzyjający dla polityki na rzecz klimatu i bioróżnorodności. Nie będzie więc przesady w stwierdzeniu, że tuskowa blokada Nature Restoration Law może kosztować przyrodę i nas samych więcej niż ostatnie dwie kadencje rządów PiS.