Warto przeanalizować ich polityczne deklaracje.
Większość pretendentów do prezydenckiego fotela definiuje się (lub jest definiowana) jako kandydaci antysystemowi – reprezentujący tzw. zwykłych ludzi, stojący przeciw elitom. Gdy jednak przeanalizujemy ich polityczne deklaracje, przekonamy się, że tak naprawdę chcą oni działać na rzecz systemu, który sprzyja uprzywilejowanym.
Wszyscy ci „antysystemowcy” chcą radykalnego obniżenia podatków, czyli de facto redukcji wydatków na cele rozwojowe i społeczne. Wycofanie się państwa z takich sfer jak oświata, ochrona zdrowia, ubezpieczenia społeczne, nauka, kultura to prosta droga do pogłębienia patologii dzisiejszego systemu w Polsce. Największą cenę za obniżki podatków zapłacą biedni i średniacy. Benficjentami będą bogaci.
„Antysystemowcy” domagają się dalszej liberalizacji gospodarki pod hasłem wspierania przedsiębiorczości. Za tym postulatem kryje się przekonanie, że to, co jest dobre dla prywatnego biznesu, jest dobre dla całego społeczeństwa. Ostatnie lata jednak dobitnie pokazały, że teoria „skapywania” (trickle down) to ideologiczna ściema, a jej skutkiem jest gigantyczna koncentracja bogactwa i wzrost nierówności w skali globalnej.
Część „antysystemowców” chce zwiększenia roli referendów i/lub wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. Na szczęście prawda o zagrożeniach dla demokracji ze strony JOW-ów coraz mocniej przedostaje się do opinii publicznej. Wciąż jednak silny jest mit referendów jako panaceum na deficyty demokracji.
Otóż instytucja referendum może stać się łatwym narzędziem uprzywilejowanych grup społecznych do blokowania egalitarnych reform.
Bogatsi, z wyższym kapitałem kulturowym są w stanie skuteczniej się zorganizować niż ludzie z klas niższych. W Europie mamy wiele przykładów takich praktyk, np. referendum w Hamburgu sprzed kilku lat, gdzie rodzice z bogatych rodzin zablokowali reformę edukacji, która służyła dzieciom z rodzin defaworyzowanych. Analogia do Elbanowskich czytelna.
Dlatego Paweł Kukiz nie jest żadnym antysystemowym politykiem. Jest co najwyżej pożytecznym idiotą systemu.