Areszt za strój wampira lub grzywna za zbieranie cukierków – nie, to nie halloweenowy psikus, ale treść projektu ustawy, którą będą musieli wkrótce rozpatrzyć polscy posłowie i posłanki. Propozycja penalizacji amerykańskiego święta wpłynęła w formie petycji od anonimowego autora lub autorki, a bieg nadała jej marszałek Elżbieta Witek. Sejm zajmie się teraz petycją w sprawie zakazania Halloween w Polsce, bo... musi.
„Co w takim razie z obchodami dziadów?” – pytają internauci, w tym posłanka Lewicy Monika Falej. My do tych wątpliwości dorzucilibyśmy jeszcze andrzejkowe wróżby, w końcu to obyczaj równie odważnie flirtujący z zaświatami co pozostałe jesienne święta.
Areszt za Halloween? Zakłada projekt ustawy przewidujący kary za słowa "cukierek albo psikus" ?
A za Dziady też? pic.twitter.com/MK3Ekyz19j— Monika Falej (@FalejMonika) July 16, 2020
Projekt ustawy o wspieraniu tradycji narodowych Rzeczpospolitej Polskiej zelektryzował dziś opinię publiczną i będzie wkrótce przedmiotem obrad jednej z komisji sejmowych. Jego autor(-ka), którego lub której tożsamość pozostaje nieznana, koncentruje się wyłącznie na Halloween, bo uważa je za groźną i obcą tradycję. Twierdzi też, że „Halloween próbuje młodemu pokoleniu wywrócić w głowie sens uroczystości Wszystkich Świętych oraz Dnia Zadusznego”.
Cukierek albo areszt
Co jeszcze się w nim znalazło? Szczegóły wymienia „Rzeczpospolita”, która pierwsza opisała sprawę. W artykule, jak i treści samej ustawy czytamy, że zaniepokojona popularnością Halloween w Polsce tajemnicza wnioskodawczyni lub wnioskodawca postuluje zasady karania tych, którzy 31 października ośmielą się włożyć strój jakiejś „strasznej postaci, w szczególności kościotrupa, czarownicy, wampira, diabła lub innej kojarzącej się z piekłem istoty”. Fanom przebieranek miałoby grozić ograniczenie wolności lub areszt na okres nie krótszy niż 15 dni.
Inny artykuł projektu wskazuje, że każdy, „kto w dniu 31 października chodzi i puka po mieszkaniach, prosząc o cukierki lub ostrzegając przed popełnieniem złośliwego żartu – podlega karze grzywny w wysokości co najmniej 500 złotych lub karze ograniczenia wolności”. Wiedząc, że w tej zabawie najczęściej uczestniczą dzieci, można by pomyśleć, że autor(-ka) ustawy chce właśnie je wsadzać do więzień.
Proponowane przepisy uprzedzają jednak nasze obawy – projekt zakłada też kary dla rodziców, a dokładniej 10-dniowy pobyt w areszcie. Mało tego, autor(-ka) projektu postuluje utworzenie przy każdej prokuraturze okręgowej siedmioosobowej komórki odpowiedzialnej za wykonanie ustawy.
czytaj także
Obciachowa konieczność
Absurdalność całej sytuacji nie uszła uwadze publicystów i polityków. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” nazwał ją wręcz „kolejnym obciachem w Polsce PiS”. Dostało się też marszałkini Sejmu. „Witek, ta sama, która wczoraj śmiała się, gdy Sejm zajmował się walką z pedofilią, nadała bieg obywatelskiemu wnioskowi, by karać aresztem za obchodzenie Halloween, za przebieranie się i mówienie cukierek lub psikus” – napisał Bartosz T. Wieliński, odnosząc się do głosowania nad powołaniem nowych członków do parlamentarnej komisji ds. walki z nadużyciami seksualnymi wobec nieletnich. Polityczka – nie wiedzieć czemu – nie mogła bowiem powstrzymać rozbawienia w momencie, gdy posłowie i posłanki zdecydowali o odrzuceniu kandydatury ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Kolejny dzień i kolejny obciach w Polsce #Pis
Pisowska marsz. Witek, ta sama która wczoraj śmiała się, gdy Sejm zajmował się walką z pedofilią, nadała bieg obywatelskiemu wnioskowi, by karać aresztem za obchodzenie Halloween, za przebieranie się i mówienie cukierek lub psikus
— Bartosz T. Wieliński ??? (@Bart_Wielinski) July 16, 2020
Robert Biedroń z kolei zwrócił uwagę, że prace nad antyhalloweenowym projektem to kolejny przykład ignorancji partii rządzącej wobec istotnych i bardziej palących problemów Polek i Polaków niż kwestie przebieranek 31 października. „Pomoc dla osób tracących pracę? Może później. Dostęp do bezpiecznego przerywania ciąży? Nie. Wyższe emerytury dla seniorów? Nie teraz. Więcej pieniędzy na ochronę zdrowia? Nie ma szans. Areszt za obchodzenie Halloween? ZAJMIJMY SIĘ TYM JAK NAJSZYBCIEJ!!!” – napisał europoseł.
Sejm za #PiS:
Pomoc dla osób tracących pracę? Może później.
Dostęp do bezpiecznego przerywania ciąży? Nie.
Wyższe emerytury dla seniorów? Nie teraz.
Więcej pieniędzy na ochronę zdrowia? Nie ma szans.
Areszt za obchodzenie Halloween? ZAJMIJMY SIĘ TYM JAK NAJSZYBCIEJ!!!— Robert Biedroń (@RobertBiedron) July 16, 2020
Inny członek Parlamentu Europejskiego, Marek Belka skomentował sprawę, nawiązując do „psikusa” (sic!), jaki polskiemu prezydentowi zrobili wczoraj rosyjscy youtuberzy: „Propozycja zakazania Halloween w Polsce wynika najpewniej ze strachu przed kolejnymi »przebierańcami« udającymi Sekretarza Generalnego ONZ. Cukierek albo psikus!”.
Propozycja zakazania #Halloween w Polsce wynika najpewniej ze strachu przed kolejnymi „przebierańcami” udającymi Sekretarza Generalnego ONZ. Cukierek albo psikus!
— Marek Belka (@profMarekBelka) July 16, 2020
Zbieżność tych wydarzeń jest jednak przypadkowa. Trudno też posądzać Elżbietę Witek o celowe rujnowanie powagi Sejmu, bowiem do rozpatrzenia takich pism zobowiązuje parlamentarzystów i parlamentarzystki uchwalona w 2014 roku ustawa o petycjach. Przewiduje ona, że „każda osoba fizyczna, prawna, nawet jednostka organizacyjna niebędąca osobą prawną może złożyć petycję do dowolnego organu władzy publicznej”. W tym wypadku jest to utworzona sześć lat temu w Sejmie Komisja do spraw Petycji, do której w takiej właśnie formie zgłoszono przepisy ws. penalizacji obchodów Halloween.
czytaj także
Centrum Informacyjne Sejmu wyjaśnia ponadto, że „obowiązujące przepisy przewidują możliwość pozostawienia petycji bez rozpatrzenia wyłącznie z uwagi na braki formalne przedłożonych dokumentów”. „Żaden przepis nie umożliwia wstępnej cenzury z uwagi na treść proponowanych rozwiązań” – twierdzi organ rzeczniczy parlamentu w oświadczeniu przesłanym „Rzeczpospolitej”.
Ustawa antyhalloweenowa musi więc trafić na biurka polityków i polityczek. Od samej jej treści bardziej śmieszne i straszne pozostaje jednak to, że za godziny pracy parlamentu płacimy z własnych podatków, a prawo tego nie zabrania.