Kraj

Chcemy sprawiedliwej transformacji energetycznej? Zaangażujmy w nią ludzi. Lokalnie

Instytucje polskiej energetyki są skostniałe, dlatego odpowiedzi na wyzwania należy szukać na poziomie lokalnym. Tam możemy rozwijać i testować nowe rozwiązania, których potrzebujemy do przeprowadzenia transformacji w skuteczny, sprawiedliwy, zrównoważony i transparentny sposób, uwzględniając interesy wszystkich dotkniętych jej skutkami stron.

„Spięcie” to projekt współpracy międzyredakcyjnej pięciu środowisk, które dzieli bardzo wiele, ale łączy gotowość do podjęcia niecodziennej rozmowy. Klub Jagielloński, Kontakt, Krytyka Polityczna, Kultura Liberalna i Nowa Konfederacja co kilka tygodni wybierają nowy temat do dyskusji, a pięć powstałych w jej ramach tekstów publikujemy naraz na wszystkich pięciu portalach.https://krytykapolityczna.pl/wp-content/uploads/2018/04/spiecie-logo-male.jpg

W ciągu ostatniego roku o deklaracjach (ze strony rządowej) czy konieczności (ze strony społecznej) przeprowadzenia w Polsce „sprawiedliwej transformacji” słyszał już niemal każdy, kto choć trochę śledzi sytuację w sektorze energetyki. W zatwierdzonej niedawno Polityce energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040) sprawiedliwa transformacja stanowi jeden z trzech filarów procesu transformacji energetycznej. Rozgłos zdobyły negocjacje rządu w sprawie tzw. Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST), który jest instrumentem unijnym wspierającym realizację Europejskiego Zielonego Ładu i dedykowanym regionom węglowym (lub powęglowym).

Zgodnie z ostatnimi ustaleniami w nowej perspektywie finansowej UE na lata 2021–2027 Polska ma otrzymać 4,4 mld euro (3,8 mld euro z FST oraz 560 mln euro z polityki spójności) na łagodzenie społecznych, gospodarczych i środowiskowych skutków transformacji w kierunku gospodarki zeroemisyjnej. Finalnie jednak kwota ta może być zredukowana nawet o połowę, jeśli Polska nie zdecyduje się na wyznaczenie celu osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. na poziomie kraju (ma na to czas do 2022 r.). Razem z pieniędzmi pochodzącymi z Funduszu Odbudowy środki te mają stanowić główne źródło finansowania transformacji energetycznej w Polsce, z czego dla regionów węglowych łącznie ma być przeznaczonych ok. 60 mld zł (jak wskazano w PEP2040).

Mówimy tu więc o olbrzymich kwotach, jakie zasilą naszą gospodarkę w dobie postpandemicznego kryzysu i – przynajmniej z założenia – umożliwią zwrot w stronę obywatelskiej, zielonej i zrównoważonej energetyki.

Wykorzystanie pełnego potencjału transformacji nie będzie jednak możliwe, jeśli nie potraktujemy poważnie postulatu, aby proces ten przebiegał w sposób sprawiedliwy – nie tylko na poziomie politycznych deklaracji i dobrze brzmiących haseł w tworzonych właśnie strategiach, ale przede wszystkim w realnym kontekście społecznym i środowiskowym. Powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby społeczności najbardziej narażonych wsi, miast i dzielnic okazały się wygranymi tej zmiany, zamiast wpaść w dobrze nam znaną koleinę historii przeznaczoną dla kolejnych zastępów „ofiar transformacji”.

Energia w rękach obywatelek i obywateli

Jest to szczególnie istotne w kontekście szeroko rozpoznanej konieczności rozwijania energetyki uspołecznionej, opartej na lokalnej aktywności prosumentów indywidualnych i zbiorowych. Do zrealizowania celów porozumienia paryskiego i ograniczenia do 2030 r. emisji o 55 proc. względem 1990 r., cały system elektroenergetyczny musi zostać zasadniczo przeobrażony.

Można się spodziewać, że technologie magazynowania energii, inteligentnych sieci czy zielonego wodoru będą się rozwijać. Będzie to również oznaczało coraz szersze włączanie obywateli w proces zmian. Unijna dyrektywa RED II, na której transpozycję do polskiego prawa mamy czas do czerwca, mówi wprost, że aby transformacja ku gospodarce zeroemisyjnej się powiodła, konieczne jest zaangażowanie prosumentów indywidualnych, ale też tzw. społeczności energetycznych, które w Polsce rozwijają się w postaci klastrów energii, a w przyszłości również spółdzielni energetycznych. Te lokalne podmioty będą mogły energię produkować i magazynować, a także obracać nią niezależnie od najsilniejszych graczy w sektorze. Wraz z samodzielną produkcją energii często wzrasta zainteresowanie inwestowaniem w rozwój technologii magazynowania energii czy szukania najbardziej efektywnych sposobów oszczędniejszego jej zużycia.

Z tej perspektywy widzimy, że transformacja energetyczna dalece odbiega od czysto technicznego przedsięwzięcia.

Lokalne (?) strategie dekarbonizacji

Pierwszym krokiem na drodze ku zmianie jest przygotowanie Terytorialnych Planów Sprawiedliwej Transformacji, które stanowią podstawę do uzyskania środków z FST. Dotychczas akceptację Komisji Europejskiej otrzymały jedynie trzy polskie regiony górnicze: Śląsk, subregion wałbrzyski i Wielkopolska Wschodnia.

Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej stara się jednak o uwzględnienie również pozostałych regionów węglowych: Małopolski Zachodniej, podregionu bełchatowskiego, Zagłębia Turoszowskiego oraz Zagłębia Lubelskiego.

KE nie chce jednak wspierać inwestycji w regionach, które nie określiły daty i strategii odejścia od węgla, nie wspominając o przypadkach, gdzie wciąż oficjalnie nie wycofano się z planów otwarcia nowych złóż, jak ma to miejsce w kontekście pola Złoczew, o które miałaby zostać poszerzona Kopalnia Węgla Brunatnego Bełchatów.

Obok rozwijanych – z większym lub mniejszym powodzeniem – strategii regionalnych Ministerstwo Klimatu i Środowiska podjęło decyzję o tworzeniu krajowego planu transformacji. W ramach tego procesu zgłaszane są projekty dużych przedsięwzięć inwestycyjnych, również ponadregionalnych, służących np. wspieraniu realizacji zielonych strategii spółek skarbu państwa. Zdaniem ministerstwa plan krajowy ma jedynie usprawnić koordynację całego procesu, który dotyczy również przedsiębiorstw o charakterze strategicznym i ogólnopolskim, jednak istnieje ryzyko, że pod jego przykrywką utrwalone zostaną dotychczasowe struktury i relacje władzy charakterystyczne dla scentralizowanego systemu energetycznego.

Dwa scenariusze transformacji

Dlatego tak istotne jest, aby regionalne plany transformacji nie były przygotowane na ostatnią chwilę i przywiezione mieszkańcom do „konsultacji” w teczce ze stolicy województwa czy kraju. Zwiększa to tylko prawdopodobieństwo utrzymania status quo w postaci wielkoskalowej energetyki, która jedynie zmieni profil z „brudnego” na „zielony”.

Jak pokazują wyniki badań społecznych przedstawione w raporcie Przespana rewolucja, taki scenariusz rozwija się już w Bełchatowie, gdzie swoją siedzibę ma koncern PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna SA, do którego należy Kopalnia Węgla Brunatnego Bełchatów oraz Elektrownia Bełchatów, zapewniająca 22 proc. rocznego zapotrzebowania Polski na energię elektryczną. Spółka jest przy tym od kilku dekad najważniejszym pracodawcą w regionie.

Rząd, który zaciekle bronił węgla, może być jego grabarzem

Podczas gdy w innych województwach, np. śląskim czy wielkopolskim, postępują prace nad tworzeniem regionalnych planów transformacji z udziałem różnych interesariuszy, w Bełchatowie debata społeczna na temat odejścia od węgla praktycznie nie istnieje. Przez opieszałość i lekkomyślną postawę decydentów łódzkie ma otrzymać jedynie 344 mln euro na transformację, czyli zaledwie 8 proc. kwoty przewidzianej dla całego kraju – o ile oczywiście KE zaakceptuje włączenie regionu do FST. Dla porównania Śląsk może liczyć na 2,07 mld euro, tj. niemal połowę całej puli.

Jednak nie dość, że zwlekanie z podjęciem decyzji o dekarbonizacji w regionie doprowadziło do radykalnego zmniejszenia środków finansowych na łagodzenie negatywnych skutków transformacji, to jeszcze, według niedawno ogłoszonych planów, pieniądze te mają głównie pokryć koszty przejścia PGE z branży węglowej na OZE. Co więcej, spółka ma niebawem zostać skonsolidowana z Eneą i Tauronem w jeden gigantyczny koncern dążący do osiągnięcia neutralności klimatycznej. Realizację tego celu umożliwi przekazanie nieopłacalnych aktywów węglowych tworzonej właśnie Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, czyli państwowemu podmiotowi odpowiedzialnemu za stopniowe wygaszanie coraz bardziej tracącego na wartości górnictwa. Jak wskazuje Instrat, potężna spółka giełdowa zyska na tej transakcji nawet 31 mld zł, podczas gdy podatnicy będą musieli pokryć 26,5 mld zł strat.

Badania pokazały, że zarówno samorządowcy, jak i mieszkańcy powiatu bełchatowskiego są pozbawieni dostępu do informacji na temat zachodzących zmian. Długotrwała hegemonia zakładu energetycznego w regionie doprowadziła do wykształcenia swego rodzaju monokultury. Społeczności lokalne nie mają głosu w podejmowanych decyzjach, które zaważą o przyszłości ich regionu zagrożonego upadkiem społeczno-gospodarczym i wyludnieniem. Co prawda, z inicjatywy PGE jeszcze w tym roku w Bełchatowie ma powstać Centrum Rozwoju Kompetencji, oferujące mieszkańcom szkolenia w zakresie OZE (a także tzw. zawodów przyszłości, jak specjalista uczenia maszynowego czy biotechnolog). Zdaniem marszałka województwa łódzkiego Grzegorza Schreibera otwarcie centrum szkoleniowego sprawi, że region stanie się drugą Doliną Krzemową. Kto wie, co przyniesie przyszłość, jednak na ten moment zapowiada się, że najsilniejsi gracze zgarną całą stawkę, maluczkim zostawiając minimum niezbędne do zachowania choć cienia pozorów przyzwoitości.

Co ciekawe, w niedalekim sąsiedztwie, bo niecałe 150 km na północny zachód, można zaobserwować proces, który uznawany jest za modelowy przykład systemowego planowania sprawiedliwej transformacji. To w Wielkopolsce Wschodniej rozwijane są prawdziwie innowacyjne rozwiązania społeczno-technologiczne, zainicjowane przez aktywistów konińskich już w 2018 r. Rok później region uzyskał od KE wsparcie w rozwijaniu strategii dekarbonizacji w ramach Platformy na rzecz Regionów Górniczych w Procesie Transformacji. Z czasem coraz więcej stron zaangażowało się w proces tworzenia planu zielonej transformacji regionu, który silnie uzależniony jest od działalności kopalni węgla brunatnego i elektrowni należących do Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Powołane zostały grupy robocze ds. transformacji Wielkopolski Wschodniej, złożone z organizacji pozarządowych, lokalnych przedsiębiorców, ekspertów, związkowców, samorządowców i przedstawicieli administracji rządowej oraz strony społecznej.

Baca-Pogorzelska: Związkowców i ekologicznej młodzieży nie da się pogodzić

Rezultatem tych prac było stworzenie pierwszego w Polsce planu sprawiedliwej transformacji. Dokument ten zakłada odejście od węgla w Wielkopolsce Wschodniej do 2030 r. i wyznacza ambitny cel osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2040 r. Przewagą konkurencyjną regionu ma być rozwój technologii wodorowych, bazujący na ścisłej współpracy między podmiotami prywatnymi i publicznymi – co istotne, wyprzedza w tym rządowe prace nad projektem Polskiej Strategii Wodorowej.

Tak pomyślny przebieg procesu planowania transformacji nie byłby jednak możliwy bez wielowymiarowych dyskusji, w które włączone zostały wszelkie zainteresowane grupy i przedstawiciele władz wszystkich szczebli. Jak stwierdził Maciej Sytek, prezes Zarządu Agencji Rozwoju Regionalnego w Koninie: „W naszym planie musimy pogodzić interesy przedstawicieli wielu branż, jednak uważamy, że model szerokich konsultacji, w których partycypują także mieszkańcy, pomoże wypracować najlepszą możliwą strategię.

Regiony węglowe laboratoriami zmian

Przykład Wielkopolski Wschodniej dobrze pokazuje, że proces transformacji powinien być zarządzany na poziomie społeczności lokalnych i samorządów, a nie w ramach wielkiego, rządowego projektu sterowanego centralnie. Przemawiają za tym dwa główne czynniki.

Po pierwsze, to na poziomie lokalnym znajduje się największy potencjał rozwijania nietypowych rozwiązań. Po drugie, to władze lokalne najlepiej znają specyficzne potrzeby, możliwości i zasoby, na których należy oprzeć działania transformacyjne.

Teza ta znajduje poparcie w literaturze z nurtu zarządzania transformacją (transition management) i studiów nad zrównoważoną transformacją (sustainability transitions studies). Teoria rozróżnia trzy poziomy analizy procesu transformacji: niszy, reżimu i krajobrazu. Zgodnie z tym rozumieniem energetyczna i klimatyczna polityka unijna (krajobraz) wywiera nacisk na władzę centralną oraz energetyczne spółki skarbu państwa (reżim) i stwarza możliwości wprowadzenia radykalnych innowacji na poziomie lokalnym (nisze), które z czasem mogą doprowadzić do strukturalnych zmian w obowiązującym reżimie.

Ponadto, zgodnie z teorią, głęboka i trwała transformacja systemu energetycznego wymaga renegocjowania i rekonfiguracji dotychczasowych relacji, ról i praktyk społecznych. Taka „operacja na żywym organizmie” wymaga uważności i ostrożności – stawką są zaufanie i zaangażowanie obywateli, którzy niekoniecznie mogą dostrzegać potrzebę i korzyści płynące z rezygnacji z dotychczasowej postawy pasywnego odbiorcy energii. Należy położyć szczególny nacisk na zaproszenie do dyskusji przedstawicieli wszelkich marginalizowanych w podobnych debatach grup i stworzenie im warunków do wyrażenia swoich oczekiwań, obaw i nadziei.

Istotne jest również, aby wspólnie poszukać skutecznych sposobów na zainteresowanie kobiet uczestnictwem w projektach, które powszechnie kojarzą się z wąskimi, technicznymi kompetencjami zarezerwowanymi dla mężczyzn.

Wreszcie, w debatach na temat przyszłości regionów węglowych należy uwzględnić pracowników branż okołogórniczych.

Bardzo trudne, być może nierealne, jest wysłuchanie tych wszystkich głosów podczas debaty na poziomie krajowym. To samorządy powinny zatem wziąć na siebie zadanie zorganizowania i przeprowadzenia „hybrydowych zgromadzeń” (hybrid forums) opartych na założeniu szerokiej partycypacji, równoprawności różnych form wiedzy, doświadczeń i spostrzeżeń zarówno ekspertów, jak i laików, oraz współodpowiedzialności wszystkich zaangażowanych stron za przebieg dyskusji i podejmowanych decyzji.

Na razie rząd wciąż niedostatecznie wspiera samorządy regionów węglowych w realizacji tego trudnego zadania, generując raczej dodatkowe trudności. Po pierwsze, przygotowywane przez samorządy plany muszą być zgodne z innymi dokumentami, np. z rodzącą się w bólach umową społeczną z górnikami. Jest to o tyle problematyczne, że samorządy często nie są zapraszane do dyskusji na temat kształtu tych dokumentów („umowa społeczna” powstaje przy wysłuchaniu jedynie strony rządowej i górników, wobec czego śląscy samorządowcy słusznie się sprzeciwili, żądając utworzenia „śląskiego okrągłego stołu”), podczas gdy ujęte w nich zapisy w znaczący sposób mogą wpływać na kształt lokalnych strategii rozwoju (jak w przypadku Rybnika, gdzie ambicje proklimatyczne hamuje perspektywa zamknięcia tamtejszych kopalń dopiero w 2049 r.). Po drugie, samorządom trudno jest cokolwiek planować w sytuacji, gdy do ostatniego momentu nie mają pewności co do kwoty finansowego wsparcia, podmiotu zarządzającego tymi środkami, terminów na składanie pierwszych projektów oraz ostatecznego otrzymania funduszy na ich realizację.

Wyzwania transformacji, z którymi musimy się mierzyć, już teraz pokazują nam, że sprawiedliwy wymiar zmian może być osiągnięty jedynie przy uznaniu podmiotowości społeczności lokalnych znajdujących się w centrum tych przeobrażeń. Konieczne jest rozpoznanie wagi lokalnego wymiaru transformacji, w którym regiony węglowe mogą stać się przestrzeniami rozwijania i testowania nowatorskich rozwiązań w polskiej energetyce, stanowiąc swoiste laboratoria niezbędnych społeczno-technologicznych innowacji. To właśnie na poziomie lokalnym upatrywać należy największego potencjału do przeprowadzenia transformacji w sprawiedliwy, zrównoważony, transparentny sposób, uwzględniając interesy wszystkich stron (w tym środowiska naturalnego). Samorządy posiadają najlepsze narzędzia do zainicjowania i przeprowadzenia wieloaspektowej i inkluzywnej debaty między różnymi grupami mieszkańców, organizacjami pozarządowymi, związkowcami, działaczkami społecznymi, lokalnym biznesem i naukowczyniami.

Transformacja energetyczna jest procesem zbyt złożonym i zbyt głęboko ingerującym w tkankę społeczną, aby dało się ją zaprojektować i przeprowadzić ponad głowami obywateli. Bez ich poparcia i zaangażowania transformacja nie tylko nie spełni kryteriów sprawiedliwości, ale wręcz nie ma szans na swoją pełną realizację.

**
Alicja Dańkowska – doktorantka i asystentka badawcza w Katedrze Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym Akademii Leona Koźmińskiego. W tym roku będzie bronić pracy doktorskiej na temat społecznych aspektów transformacji energetycznej. Jej zainteresowania badawcze dotyczą rozwoju oddolnych ruchów klimatycznych, społeczności energetycznych oraz regionów węglowych w dobie transformacji.

Cykl „Spięcia” o sprawiedliwej transformacji powstał dzięki wsparciu ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij