Witkowski: Skąd się biorą patrole obywatelskie?

Debata o migracji w Polsce nie stanie się bardziej racjonalna – nikomu w Polsce się to politycznie po prostu nie opłaca.
Fot. Głos Powiatu Średzkiego/Facebook.com

Aparaty ideologiczne skrajnej prawicy są hołubione i akceptowane w głównym polskim nurcie. Niczym nie grożą zyskom firm, a strasząc migrantów tylko pomagają ich później wyzyskać.

Czasem czytam narracje o tym, jak to Rosja nam sponsoruje ekstremistów i gdyby nie demoniczna polityka Kremla, Polska byłaby niczym obrazki w Strażnicy Świadków Jehowy.

Akurat na badaniu rosyjskich wpływów zjadłem zęby i choć daleko mi do bagatelizowania aktywności trolli, agentów wpływu czy ich medialnych ekspozytur, to do tego, żeby ziarno wzeszło, potrzebna jest przede wszystkim żyzna gleba. Nie znaczy to, że Polak to genetyczny rasista, ksenofob, potomek szmalcownika i kolaboranta, coś jednak z niego taką postać robi, a sam proces jest mniej spektakularny niż jakieś przyciski na Kremlu.

Sól ziemi czarnej

Wyobraźcie sobie sytuację małego miasta, takiego 30–50 tys. mieszkańców, z bardzo silnym antykomunizmem wbudowanym w strukturę państwową – level IPN, akademie ku czci i ku czci zabierania, w stylu dekomunizacji placów i ulic. W takim mieście jest może kilku anarchistów, kilku korwinistów i kilkunastu nacjonalistów.

Organizujcie się albo kibole i szury zrobią to za was

W narracji państwowej anarchista jest zły – bo własność jest święta, a komunizm kojarzony jest z każdą lewicowością, nawet taką, do której bolszewik strzelał i wsadzał do łagru. W efekcie anarchista może być dla młodzieży takim „fajnym” rebeliantem, który założy skłot, rozda zupę ubogim albo zrobi koncert, ale w głównym nurcie będzie atakowany za naruszenie prawa własności i lewicowość. I będzie tkwił w niszy, a potem dorośnie albo wyjedzie na studia i tyle z tego będzie.

Z kolei nacjonalista będzie hołubiony wg ideologii „zgody narodowej”, która realnie służy podtrzymaniu interesów klasy posiadającej i będzie dobrym patriotą. Będzie mówił kolegom – chcemy rewolucji narodowej i zabrania kapitału z rąk żydowskich kosmopolitów, którzy chcą nam dzieci deprawować, ale musimy się nazwać „Akademia Patriotów”, sorry, not sorry. Tak się załatwi jakieś pieniądze, pojedziemy sobie gdzieś. Swoje będziemy tam mówić, ale będzie tylko taka akceptowalna nazwa. Jesteśmy patriotami, damy radę.

Biorą więc pieniądze od państwa przez różne instytucje (IPN, IDMN, NIW, MKiDN, MEN, etc.) i są przez nie włączani do różnych obchodów i wydarzeń. Anarchista tam nie wejdzie, bo państwa w ogóle nie akceptuje. Lewicowiec komunizujący też będzie miał problem, bo: KOMUNA! KATYŃ! KOŁYMA! A nacjonaliści będą cwani. Będą mogli podtrzymać swoje opowieści w przestrzeni publicznej i jednocześnie radykalizować swoich nowych akolitów, którzy może wchodzą w te środowiska trochę nieświadomie, bo „przecież też jestem patriotą”.

Korwinista będzie z kolei chodził do firm i mówił: „wy jesteście najlepsi, sól tej ziemi, ludzie sukcesu”. A oni się jakoś zawsze odwdzięczą – finansami, pracką czy dobrym słowem w mediach. W tej symbolicznej małej miejscowości, jak chcesz robić na antysystemowej kontrze ideową politykę, a nie letnie narracje, to masz bardzo zawężone spektrum możliwości.

A jeszcze jak dodasz do tego kibiców, których formacja ideowa to przemieszanie kultu przemocy, pompatycznie i naiwnie pojmowanego patriotyzmu i licznych wątków prawicowej ekstremy, które wsączały się w te środowiska od początku lat dziewięćdziesiątych, to masz kolejne ogniwo – ludzi zorganizowanych, jako tako akceptowanych i korzystających z publicznych pieniędzy, bo czym innym jest miejski stadion czy inne zacne dotacje? Do tego formacje paramilitarne i oto masz toksyczne środowisko, z którego wykluwają się nam „patrole obywatelskie”.

Karol Nawrocki – mężczyzna do potęgi n-tej

Wieść gminna

Jednak bez spinającej narracji to by nie zadziałało i tu, znów, z pomocą idzie mainstream. Nie mam tu na myśli PiS, choć oczywiście to on zbiera owoce tego procesu i dokłada dziś swoje. Jednak sprawa zaczyna się dużo wcześniej.

Weźmy przypadek Szczepana Wójcika, biznesmena-futrzarza, który handluje swoim towarem przez Amsterdam z Rosją. Do wściekłości doprowadza go blokada handlowa na wymianę z Rosją, bo traci na tym pieniądze. Irytuje go, że ktoś chce Polsce wciskać prawa prozwierzęce, oparte na takiej protestanckiej germańsko-anglosaskiej ideologii wyrzeczenia, czystości, odrzucenia grzechu w stu procentach, pomieszanej do tego z newage’ową duchowości i ludzką empatią. Możemy się tu oczywiście kłócić, co jest korzeniem tej prozwierzęcej postawy, ale utylitaryzm Petera Singera jako filozofia jest z ducha grubo protestancki.

Klasa ludowa machnęła ręką na lewicę około 2005 roku [rozmowa]

Wójcikowi postawy prozwierzęce się oczywiście nie podobają. I co wtedy robi? Najpierw płacił na Platformę, ale ta w 2015 roku straciła władze. Chciał płacić na PiS, ale Kaczyński kotki lubi, więc zrobił piątkę dla zwierząt. Wójcik próbował jeszcze wpływać na PiS przez ludzi takich jak Jan Szyszko, ale nie wyszło.

Zaczął więc dawać masę kasy na nacjonalistów. Nie tylko do ręki: tworzy im telewizje wSensie, która jest jego własnością. Jej główną gwiazdą był Marek Miśko, ekswszechpolak, fan wielkiej Serbii i nacjonalista, ten od akcji RespectUs, gdzie ciężarówki Wójcika jeździły z tym hasłem po Europie, całkiem przypadkiem wożąc w nich futra Wójcika. Miśko nagrywał klipy wymazany na twarzy, ironicznie przepraszając Eskimosów (to antysemicki „szyfr” wykorzystywany w dyskusjach o Żydach w necie). Mieliśmy tam też Ewę Zajączkowską-Hernik, której tak dobrze wyszła autopromocja, że aż została europosłanką. Sama telewizja dziś jest już praktycznie martwa, ale co zrobiła, to zrobiła dla skrajnie prawicowej narracji. Takich telewizji jest masa, nie żeby ta była szczególnie ważna. Ot, po prostu czytelny przykład, jak wyglądają takie relacje i budowanie narracji.

Przypadek jedynej gminy, gdzie wygrał Mentzen, czyli bezpieczeństwo znowu nie dowiozło

W efekcie tych dwóch procesów aparaty ideologiczne, które są po stronie skrajnie prawej, są dużo bardziej hołubione i akceptowane w głównym polskim nurcie. Oczywiście niezgodnie z tym, co oni by chcieli, bo oni by chcieli dużo więcej. Jednak na pokład brane są te elementy, które pasują do wolnorynkowej układanki. I jeszcze im się mówi – jesteście antysystemowi.

Toksyny w głównym nurcie

To przeszło już do głównego nurtu. PiS posiada dziś bardzo rozbudowaną własną sieć medialną i nie chodzi mi nawet o kanały Telewizji Republika czy wPolsce24. Istotniejsza jest sieć różnego rodzaju influencerów w mediach społecznościowych, zdolnych narzucać tematy, uprawiać skuteczny astroturfing – czyli wprowadzać tematy, które zaczynają samodzielnie żyć w internecie, są podawane dalej przez kolejne konta, tak że portal wPolityce może zrobić newsa typu „internauci są oburzeni!!!!”. Dlatego Dariusz Matecki, kontrolujący wiele takich kont, jest niezatapialny. Dlatego PiS może narzucać tematy, a strona liberalna jest wyłącznie reaktywna. Rząd nie ma strategii komunikacyjnej, co w kwestii granicy znów doskonale widać.

Debata o migracji w Polsce nie stanie się więc bardziej racjonalna – nikomu w Polsce się to politycznie po prostu nie opłaca. Strona prawicowa i prawicowo-populistyczna budują poparcie jako obrońcy polskiej tożsamości przed zalewem islamistów, przestępców i seksualnych maniaków zagrażających czci polskich kobiet – co jest swoją drogą starą, rasistowską kliszą. Liberałowie mogą załamywać ręce nad językiem prawicy, ale tak naprawdę pasuje im układ, w którym migranci nie czują się w kraju zbyt pewnie i godzą się np. na bardzo złe warunki pracy u przedsiębiorców wspierających centrowe partie. A jednocześnie coraz bardziej przejmują prawicowy język na temat migracji.

Absolutyzacja jednostkowych krzywd sprawi, że wszyscy staniemy się Okraskami

Lewica latami udawała, że nie ma żadnego problemu związanego z migracją, odmawiała rozmowy o racjonalnej polityce migracyjnej, przyjmowała narrację „uchodźców witamy chlebem i solą”, przez co większości ludzi w Polsce wydaje się zupełnie oderwana od tego, co widzą w mediach. Kółko się zamyka. A my w tym kółku tkwić będziemy, jeśli nie dokona się zmiana w tych kilku wspomnianych przeze mnie rejestrach.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Witkowski
Przemysław Witkowski
Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych
Badacz ekstremizmów politycznych; adiunkt w Collegium Civitas; współpracownik think tanków Counter Extremism Project oraz International Centre for Counter-Terrorism; autor książek: „Chwała Supermanom. Ideologia a popkultura” (2017), „Laboratorium Przemocy. Polityczna historia Romów” (2020), „Faszyzm, który nadchodzi” (2023) oraz „Partia Rosyjska” (2023); zastępca dyrektora Instytutu Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza.
Zamknij