Choć Razem i NowoczesnaPL chowają kwestie światopoglądowe, może uda się im zastąpić PO i PiS.
Wiele wskazuje na to, że nadchodzi kolejny przełom w polskiej polityce po 1989 r. Polityka lubi dychotomie, dlatego dotychczas każda jakościowa zmiana ustanawiała dwie dominujące partie, które toczyły ze sobą główny spór, wypełniający treścią media i umysły wyborców. Wszyscy czują, że obecna konstrukcja się sypie i trzeba będzie zbudować nową. (…)
Pierwszy okres po 1989 r. to podział postkomunistyczny. (…) Dominujący spór między politykami i dziennikarzami do tego czasu toczył się wokół kwestii szeroko rozumianej lustracji i dekomunizacji. Przykrywał inne kwestie, które dezawuowano jako tematy zastępcze (takie jak prawo do aborcji czy klerykalizacja państwa).
Ta wymiana zakończyła się kompromitacją SLD, formowaniem się nowych sił, którym Sojusz oddał władzę w 2005 r. Wyłonił się podział postsolidarnościowy, a wyrazicielami stron zostali Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. (…) Ich spór, którym jesteśmy już tak zmęczeni, toczył się o istnienie i wykrycie „układu” rządzącego państwem, który po katastrofie smoleńskiej został płynnie zastąpiony przez „zamach”.
Obserwujemy właśnie schyłek tego okresu i nowy przełom, który można nazwać zwrotem albo podziałem materialistycznym w polskiej polityce.
Najsilniejszy wydaje się Paweł Kukiz ze swoją antypartią, który mówi o JOW, i poparcie dla niego urosło do 20 proc. w sondażach. Z sukcesem zadebiutował Ryszard Petru z hasłem „nowoczesność”, które zresztą dawno nowoczesne już nie jest. Za to 10 proc. poparcia w jednym z sondaży i efektowny spektakl na warszawskim Torwarze zrobiły wrażenie. Trzecia inicjatywa to powołana niedawno do życia Partia Razem, odwołująca się do trudnej sytuacji pracujących na śmieciówkach prekariuszy. (…)
Jeśli Razem i NowoczesnaPL staną naprzeciwko siebie i tak będą przedstawiane, to może uda się im zastąpić PO i PiS. Co najistotniejsze, nowa oś sporu może przestawić polską politykę na właściwe tory. (…)
Dla Razem i NowoczesnejPL najbardziej charakterystyczne jest to, co jest też ich punktem stycznym, czyli schowanie kwestii światopoglądowych. Możliwe zresztą, że mają na nie podobne poglądy. Razem twierdzi, że to dla nich oczywiste, iż są krytykami Kościoła i zwolennikami praw mniejszości, ale to, co mówią, odbierane jest raczej jako taktyka wynikająca ze strachu przed odrzuceniem przez elektorat socjalny postrzegany jako konserwatywny. (…)
Ci na lewicy, którzy zamierzają jednak dystansować się od Razem, powinni pokazać lepszą odpowiedź na pytanie jak, będąc partią, reprezentować z tych samych pozycji jednocześnie kwestie światopoglądowe i socjalne w sytuacji, gdy socjalny elektorat rzeczywiście jest konserwatywny.
W „Krytyce Politycznej” uznaliśmy kiedyś, że tę trudność należy najpierw rozwiązać „pracą w ludziach”, czyli w akcjach społecznych, edukacji, wydawaniu pism, gazet i książek czy prowadzeniu centrów kultury.
Ale decyzja o poświęceniu się takiej pracy zobowiązuje do poparcia tych, którzy uznali inaczej i budują dziś lewicową partię. Przy okazji dobrze wszystkim zrobi, jak sobie powiemy, że czegoś takiego jak jedyna prawdziwa lewica po prostu nie ma. A tym, którzy najchętniej zajmują się odmierzaniem lewicowości innych, zazwyczaj nie wystarcza już energii na nic więcej.
Artykuł w pełnej wersji ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika „Polityka” nr 24 (3013).
**Dziennik Opinii nr 161/2015 (945)