Zawieszenie działu opinii w Gazeta.pl to ciężki błąd mediów liberalnych, które gwałcą własne zasady. I prowadzą jednocześnie bardzo złą politykę. Komentarz Sławomira Sierakowskiego.
Portal Gazeta.pl, zmuszony zapewne realiami ekonomicznymi, publikuje coraz więcej treści lekkich, łatwych i przyjemnych. Otwarcie lub skrycie reklamowych. Nie zamierzam z tego powodu wyzłośliwiać się ani oskarżać naczelnych gazeta.pl o niecne zamiary. Media masowe w obecnej sytuacji politycznej i rynkowej ratują się, jak mogą.
Dlatego powstanie ambitnego działu opinii na Gazeta.pl było raczej pozytywnym zaskoczeniem niż czyimkolwiek oczekiwaniem. Jednak zawieszenie go (trochę to dziwaczna formuła zawiesić sobie dział) nie było z pewnością podyktowane rachunkiem ekonomicznym, bo dział opinie nie mógł narzekać na brak czytelnictwa, raczej poprawiał wskaźnik cytowań, a czytelników plotek lub popularnych treści opublikowanie co jakiś czas kontrowersyjnej opinii raczej nie mogło odstraszyć.
czytaj także
Ogólnopolskie portale, z którymi rywalizuje Gazeta.pl, nie odchodzą od opinii, tylko w nie inwestują i je rozwijają (sam jestem felietonistą Onet.pl). Nie boją się kontrowersyjnych opinii. Onet.pl publikuje obok mnie także Witolda Waszczykowskiego, z czego łatwo wywnioskować, że dla jednych czytelników ja, a dla innych Waszczykowski jest kontrowersyjny. I bardzo dobrze, chwała Bogu i Marksowi, czyli w skrócie liberalizmowi. Bo gdzie Bóg się z Marksem kłóci, tam liberalizm korzysta.
czytaj także
Oczywiście zanim się skrytykuje, wcześniej warto zapytać u źródła: o co chodziło kierownictwu Gazeta.pl? Portal press.pl, który opublikował informację o zawieszeniu działu opinii, zapytał więc o to kierownictwo Gazeta.pl, lecz to odesłało pytających do dyrektorki ds. komunikacji korporacyjnej w Agorze, która nie była w stanie niczego wyjaśnić. Bo w przypadku działu takiego jak opinie mówienie o „zmianie koncepcji” to odmowa odpowiedzi. Takie odpowiedzi dostają dziennikarze na pytania wysyłane do rządu PiS. Dlaczego więc sami dziś takich udzielają?
W bardzo krótkim czasie Grzegorz Sroczyński z Wiktorią Beczek stworzyli portalowi Gazeta.pl jeden z najlepszych działów opinii w Polsce. Szczególnie wartościowe było to, że przyciągnęli grono nowych autorów. Redakcja zdecydowała się na zapraszanie głosu drugiej strony, co kontrastowało z bardzo monologicznym charakterem debaty publicznej w mediach. A to, że ta druga strona jest jaka jest, to już nie jest wina Sroczyńskiego ani Beczek. Ta druga strona rządzi Polską, więc tak zupełnie bym jej nie lekceważył. A zamykanie się partyjnych elektoratów w swoich bańkach medialnych, to nie jest raczej zjawisko korzystne dla demokracji liberalnej.
Sroczyński: Lewica nie może popełnić błędu „ideowej czystości”
czytaj także
Można jeszcze zrozumieć, że redakcja „Gazety Wyborczej” czy „Polityki” w trosce o samopoczucie czytelnika i w obawie przed jego utratą nie chce go konfrontować z populistycznymi poglądami prawicowych publicystów. Ale czy naprawdę należy być tak spiętym w portalu, który publikuje albo sam wymyśla dziesiątki bzdur tygodniowo, żeby koniecznie przestraszyć, zabawić, rozśmieszyć albo podniecić czytelnika, a właściwie konsumenta?
Szczerze mówiąc Sroczyński z Beczek ratowali dobre imię tego portalu, który zaczynał jako poważny serwis, a potem świadomie zmierzał w stronę tabloidu. „Gazetą” – jak stoi w adresie internetowym – portal ten stał się przez chwilę dzięki Sroczyńskiemu i Beczek, a nie pomimo.
Jeśli takie decyzje, jak te w sprawie Grzegorza Sroczyńskiego, Wiktorii Beczek czy Rafała Wosia podejmowane są w imię ideałów liberalizmu i demokracji, to zaprzeczają temu, co mają chronić.
czytaj także
Nie wiem, czy Grzegorz Sroczyński, Wiktoria Beczek i Rafał Woś swoimi tekstami w „Gazeta.pl” i „Polityce” robili zawsze dobrze lewicy i sobie samym. Wiem na pewno, że robili dobrze liberalizmowi. Tłumienie ich głosu mniej zaszkodzi lewicy niż liberalizmowi w Polsce. To nie jest ani słuszna, ani pragmatyczna polityka.
czytaj także
Liberałowie w Polsce robią to, co sami zarzucają lewicy: izolują się i antagonizują jedynych potencjalnych sojuszników, których będą potrzebować do pokonania populistów. A przede wszystkim postępują wbrew własnym zasadom. Zastanówcie się, kto na końcu okazał się symetrystą, skoro wychodzi na to, że lewica i PiS to jedno zło. Po co nam PiS, skoro sami sobie zamykamy działy opinii?