Ziemia jest główną klientką fundacji prowadzącej obecnie w jej imieniu 158 spraw sądowych w ponad 60 krajach. Ziemia – Papatuanuku dla Maorysów, Gaia w starożytnej Grecji, Pacha Mama dla prekolumbijskich kultur Ameryki Południowej – odnajduje swoje miejsce we współczesnym systemie gospodarczym i prawnym.
W 2008 roku James Thornton, prawnik z Wall Street, który wygrał ponad 80 spraw sądowych mających na celu wymuszenie na administracji Ronalda Reagana oczyszczenia skażonych rzek, postanowił w kolejnych sprawach reprezentować Ziemię. Tak powstała Fundacja ClientEarth – Klientka Ziemia.
W tym samym roku Ekwador jako pierwszy kraj na planecie przyznał naturze osobowość prawną. Stworzona dzięki porozumieniu obywateli i odwołująca się do wartości pierwszych narodów z ekwadorskich Andów i Amazonii konstytucja Ekwadoru zagwarantowała jej prawo do bezpiecznego istnienia, rozwijania się i zachowania swoich naturalnych cykli. Dała także prawne narzędzie społeczeństwu Ekwadoru do reprezentowania ekosystemów przed sądem.
czytaj także
Walka o prawo rzek do pozostawania czystymi czy prawo drzew do wzrostu zmienia sposób myślenia o środowisku naturalnym, dominujący w epoce rozwoju przemysłowego, gdzie przyroda stała się zasobem do wykorzystania. Wzrost gospodarczy, święty Graal epoki rozwoju przemysłowego, opiera się na prostej zasadzie budowania wartości finansowej przedsiębiorstw poprzez zużywanie zasobów naturalnych. Wartość drzewa oceniana jest po ilości drewna, które może być pozyskane po jego ścięciu, a wartość wody po liczbie butelek, w które została spakowana i w których może zostać sprzedana.
Pamięć o naturze zanika w kapitalizmie
Osobowość prawna przyznana Matce Naturze w Ekwadorze i Boliwii, rzekom Whanganu w Nowej Zelandii, Magpie w Kanadzie czy lagunie Mar Menor w Hiszpanii przybliża nas do zrozumienia świata w sposób, w jaki widzą go pierwsze narody żyjące często w najdalszych zakątkach Ziemi. Maorysi, Inuici czy plemiona Amazonii wciąż pamiętają, że są częścią sieci życia na Ziemi – i że od natury zależy ich los.
My, mieszkańcy „cywilizowanego” świata późnego kapitalizmu, zatraciliśmy tę pamięć. Zawładnęła nami antropocentryczna wizja rzeczywistości, w której człowiek „czyni sobie ziemię poddaną” – czyli jest właścicielem ziemi, a wraz z prawem własności nabywa prawo do jej eksploatacji i dewastacji.
Żyjemy także w epoce, w której sukces osobisty mierzony jest przede wszystkim skalą majątku. Jak tłumaczą autorzy książki Aktywna nadzieja, Joanna Macy i Chris Johnstone, „założenie jest takie, że zaspokajamy nasze potrzeby poprzez zdobywanie coraz to lepszych rzeczy. Ta opowieść prowadzi do tego, że ludzie inwestują czas, zasoby i uwagę w swoje własne małe bańki zamiast w swoje związki i społeczności”.
W konsekwencji postępującej dewastacji środowiska 90 proc. ludzi na Ziemi oddycha obecnie zanieczyszczonym powietrzem, dwa miliardy – czyli jedna czwarta populacji – nie ma dostępu do czystej wody (według ONZ problem ten dotyka nawet 100 mln mieszkańców Europy), a zanieczyszczenie środowiska staje się coraz częstszą przyczyną chorób.
W psychologii powiedzielibyśmy za Jungiem, że to cień epoki rozwoju przemysłowego, rzeczywistość, której szczególnie zwolennicy „filozofii” Biznes Jak Zwykle próbują nie widzieć i nie uznawać. W ekonomii natomiast mówimy o kosztach zewnętrznych (ang. externalitity), nieuwzględnianych w cenie rynkowej produktu czy w wyniku finansowym firmy, które jednak ponosimy jako społeczeństwo. Ten rachunek wyników jest doskonale znany pierwszym narodom i lokalnym społecznościom, żyjącym na obszarach bogatych w zasoby naturalne.
Poza denializm i depresję
W 2020 roku Nemonte Nenquimo, przywódczyni ludu Waorani z ekwadorskiej dżungli, uznana w 2023 roku za jedną ze 100 najbardziej wpływowych osób świata przez tygodnik „Time”, napisała w liście do liderów politycznych świata, w tym prezydentów dziewięciu krajów, na których obszarze rośnie Puszcza Amazońska:
„Jestem waorańską kobietą, matką i liderką mojego ludu. Puszcza Amazońska jest moim domem. Piszę do was list, ponieważ szaleją pożary. Ponieważ korporacje zanieczyszczają ropą nasze rzeki. Ponieważ górnicy kradną nasze złoto (tak jak robili to przez ostatnich 500 lat), pozostawiając po sobie toksyczne odkrywki. Ponieważ złodzieje ziemi wycinają naturalny las deszczowy, aby wypasać swoje stada.
Kiedy mówicie, że firmy wydobywcze mają nowe, wspaniałe technologie, które pozwalają pozyskiwać ropę tak uważnie i delikatnie jak kolibry pozyskują nektar z kwiatów, wiemy, że kłamiecie, bo mieszkamy nad rzekami, które są zatruwane.
Kiedy mówicie, że Amazonia nie płonie, my nie potrzebujemy zdjęć satelitarnych, żeby podważyć wasze deklaracje, bo dusimy się dymem owoców orchidei, które nasi przodkowie sadzili setki lat temu.
Kiedy twierdzicie, że pilnie poszukujecie rozwiązań na rzecz ochrony klimatu, jednocześnie dalej rozwijając gospodarkę, opierając ją na wydobyciu zasobów i produkcji odpadów, wiemy, że kłamiecie, ponieważ my żyjemy blisko Ziemi i jesteśmy pierwszymi, którzy słyszą jej płacz. Ta puszcza nauczyła nas kroczyć lekko i ponieważ słuchaliśmy jej, uczyliśmy się od niej i broniliśmy jej, ona dała nam wszystko – wodę, czyste powietrze, odżywienie, schronienie, lekarstwa, szczęście i poczucie sensu. A wy zabieracie to nie tylko nam, ale wszystkim żyjącym na tej planecie, a także przyszłym pokoleniom”.
Zielony Ład pogrąży „zwykłych ludzi”? Nie dajcie sobie tego wmówić
czytaj także
Ta gorzka prawda skierowana do zachodniego świata dotyczy doświadczeń większości pierwszych narodów, a wraz ze wzrostem nierówności społecznych, zanieczyszczeniem powietrza i wody czy ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi związanymi ze zmianą klimatu powoli dociera także do nas.
Od 2019 każdego roku 20 milionów osób zmuszonych jest do migracji wywołanej zmianami środowiska naturalnego. Naukowcy ostrzegają, że przy obecnym poziomie wzrostu globalnej temperatury wiele obszarów Ziemi przestanie być zdatnych do zamieszkania przez człowieka. W 2050 do migracji może zostać zmuszonych nawet ponad miliard osób.
Co ciekawe, dane dotyczące zagrożeń płynących z dewastacji środowiska naturalnego wśród nas, mieszkańców cywilizowanego świata, wywołują skrajnie różne reakcje. Jedni popadają w kolektywną dysocjację i związany z nią denializm, inni w obliczu długotrwałego stresu i poczucia bezsilności doświadczają klimatycznej depresji. Trzecia grupa podejmuje natomiast radykalne działania podważającego status quo. Są wśród nich zarówno protestujący na ulicach aktywiści i aktywistki, jak i przedstawiciele świata biznesu czy palestry.
Po niestandardowe działania sięgnęła m.in. społeczność Quebecku. Zdecydowano się na to w obliczu budowy elektrowni wodnej na świętej dla zamieszkujących od tysięcy lat północny obszar Kanady Innuitów rzece Muteshekau Shipu, znanej także jako Magpie. Przyznanie prawa do budowy przebiegło zgodnie z obowiązującym prawem, mimo iż ta inwestycja bezpowrotnie zmieniłaby krajobraz regionu oraz charakter tej dzikiej, uznanej za jedną z 10 najlepszych do raftingu rzek na świecie. Zatamowanie rzeki zagroziłoby zarówno lokalnej ekologicznej turystyce, jak i życiu większości gatunków ekosystemu Magpie.
W 2018 roku Muteshekau-Shipu Alliance – partnerstwo pomiędzy Innuitami a lokalnym samorządem – rozpoczęło zwycięską batalię sądową o ochronę ekosystemu rzeki Magpie poprzez nadanie jej osobowości prawnej, a wraz z nią niezbywalnych praw. Została ona zainspirowana rozwiązaniami prawnymi zastosowanymi w konstytucji Ekwadoru.
Pakt wyśniony przez szamanów
Uchwalona w 2008 roku i obowiązująca do dziś ustawa zasadnicza tego kraju jest także dziedzictwem niezwykłego partnerstwa, wyśnionego przez szamanów z plemienia Achuar. Już pod koniec zeszłego stulecia Achuarowie zaczęli śnić koszmary o końcu świata, jaki znają. W snach otrzymali przekaz, że ich dom zginie, jeśli nie znajdą sprzymierzeńców „w nowoczesnym świecie”. W ten sposób powstała powołana przez Lynne i Billa Twistów fundacja Pachamama Alliance, partnerstwo pomiędzy plemionami Amazonii a sprzymierzeńcami z „nowoczesnego świata”.
W 1986 roku plemiona Shuarów, Achuarów, Siona, Kofan, Sapara, Chachi, Tsachuka, Awa, Espera, Manda Wancavilza, Quichua i Waorani (na których czele stoi obecnie Nemonte Nenquimo) przy wsparciu Pachamama Alliance powołały konferedację narodów Ekwadoru, CONAIE, obecnie uznawaną za jeden z najbardziej wpływowych i najlepiej zorganizowanych ruchów pierwszych narodów w Ameryce Południowej. W 1990 roku liderzy CONAIE poprowadzili zwycięskie powstanie – tysiące ludzi blokowały ulice i doprowadziły do paraliżu kraju, by w imieniu uznania praw pierwszych narodów do ziemi, swojej kultury oraz tradycji doprowadzić do uznania Ekwadoru za państwo wielonarodowe.
czytaj także
W 2008 roku konfederacja we współpracy z Pachamama Alliance doprowadziła do uznania przez Ekwador (jako pierwsze państwo na świecie) osobowości prawnej Matki Natury. Artykuł 71 ekwadorskiej konstytucji stanowi, że „Natura, inaczej Pacha Mama (Matka Natura), w ramach której życie trwa i rozwija się, ma prawo do integralnego szacunku dla swojego istnienia, trwania i regeneracji swoich cykli, struktury, funkcji i procesów ewolucyjnych”.
Artykuł 71 na zawsze odmienił nowożytny system prawny. I choć wielu tradycjonalistom uznanie za osoby prawne Matki Natury, rzeki Magpie czy rezerwatu Los Cedros i przyznanie im niezbywalnych praw wydaje się trudne do zaakceptowania, prawnicy specjalizujący się w tym zagadnieniu przypominają, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Podobną osobowość prawną gwarantującą zbiór praw, w tym prawa do reprezentacji przed sądem, oprócz ludzi posiadają także różnorodne podmioty, w tym choćby firmy.
„Na całym świecie rządy uświadamiają sobie, że rzeki są żyjącymi istotami, których niezbywalne prawa muszą zostać poszanowane” – tłumaczy Grant Wilson, dyrektor zarządzający fundacji Earth Law Center, wspierającej rozwój ekocentrycznego systemu prawnego. „Jeśli ludzkość ma prosperować, musimy przejść od starego i nieaktualnego sposobu traktowania rzek jako naszej własności do nowego systemu, w którym dajemy rzekom i innym ekosystemom głos w naszym systemie prawnym” – dodaje.
Ta dyskusja rozgorzała również w Polsce. Katastrofa ekologiczna na Odrze w 2022 roku zintegrowała polskich aktywistów środowiskowych, artystów, naukowców i prawników na rzecz ochrony polskiej części rzeki Odry poprzez nadanie jej osobowości prawnej. W swoim Manifeście Plemię Odry postuluje:
„Chcemy uznania Odry za osobę prawną! Ochrona rzeki jest ochroną wody, a zatem jest ochroną człowieka. 98,9% polskich rzek nie spełnia kryteriów dobrego stanu wyznaczonych Ramową Dyrektywą Wodną. To znaczy, że prawie wszystkie rzeki w Polsce są zatrute i współczesne prawo zezwala na ich zatruwanie. Uznajemy rzeki za żywe, dokładnie tak, jak uznajemy wodę za żywą i podtrzymującą życie. Uznajemy rzekę Odrę za osobę i domagamy się uznania jej za osobę prawną, a tym samym objęcia ochroną jako tę, która żyje. Chcemy zagwarantować jej prawo do naturalnego życia. Chcemy, by rzeka mogła swobodnie płynąć. Chcemy, by nie zatruwano jej i nie traktowano jak drogi. Chcemy, aby chociaż jedna rzeka w Polsce była czysta. Chcemy uznania Odry za osobę prawną!”.
czytaj także
Odra zyskała wspaniałych sprzymierzeńców, o czym można przekonać się, odwiedzając stronę Osoba Odra. Są wśród nich Olga Tokarczuk, Natalia de Barbaro, Siostry Rzeki, Jan Mencwel, prof. Jerzy Bieluk, Natalia Przybysz, Edwin Bendyk i wiele innych osób, które w tym roku dołączyły do zainicjowanej przez Roberta Rienta kampanii 50 Przepływów dla Odry.
W zdominowanym przez antropocentryzm podejściu do środowiska w Polsce Plemię Odry ma jeszcze wiele do zrobienia. Ciekawe, ile jeszcze upłynie wody w Odrze, zanim prawodawcy w Polsce zrozumieją to, co oddalone od „cywilizacji” plemiona pierwotne wiedzą od zarania dziejów.
**
Joanna Wis-Bielewicz – dziennikarka i politolożka, od prawie 20 lat zaangażowana w ochronę klimatu. Dotychczas pracowała z międzynarodowymi inwestorami, rządami, administracją lokalną, organizacjami pozarządowymi, lokalnymi społecznościami i biznesem, wspólnie wypracowując i wdrażając strategie mające na celu systemowe ograniczenie emisji gazów cieplarnianych oraz ochronę różnorodności biologicznej.