Wybieram wolność, szacunek dla życia człowieka, zdrowie, bezpieczną i wolną od przemocy rodzinę. Wybieram „cywilizację śmierci”.
W niedawnym wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” Jarosław Kaczyński zapowiedział, że PiS będzie chciało ograniczyć prawo do aborcji. Prezes partii mówił, że postarają się, aby tym razem nie doszło do masowych protestów. „Na razie nie chcę wchodzić w szczegóły, ale sprawa będzie rozwiązywana na płaszczyźnie prawnej” dodawał. Prawa kobiet, mocno ograniczone dzisiaj funkcjonującą ustawą, mogą być jeszcze bardziej zagrożone. Publikujemy list, który otrzymaliśmy od czytelniczki. Kwestia praw kobiet i prawa do wyboru cały czas nas interesuje i pokazuje, że planowane przez Kaczyńskiego „ciche” ograniczenie prawa do aborcji może się nie udać.
***
Od dawna chciałam rozprawić się z nowomową prawicowo-kościelną w aspekcie prawa reprodukcyjne kontra ochrona życia. Kościół na określenie stosunku do ochrony życia posługuje się terminami: „cywilizacja życia” i „cywilizacja śmierci”.
„Cywilizacja życia” to kult zygoty
„Cywilizacja życia” to w terminologii kościelnej kult zygoty, wielodzietnej rodziny ze ślubem katolickim rodziców, sprzeciw wobec antykoncepcji, in vitro, edukacji seksualnej, związków innych niż katolickie małżeństwo, rozwodów, seksu przedmałżeńskiego. W wielu przypadkach oznacza to akceptację przemocy w rodzinie w imię trwałości małżeństwa, poświęcenia i cierpienia, które ma uszlachetniać. Kościół nie ma nic przeciwko biciu dzieci jako prawu rodziców do wychowania potomstwa zgodnie ze swoją religią oraz okrucieństwu wobec zwierząt (ceniona przez niektórych hierarchów tradycja myśliwska).
Przykościelni dziennikarze, politycy, lekarze z klauzulą sumienia jawnie wspierają prawo gwałcicieli do zapłodnienia ofiary, odmawiając ofiarom gwałtu prawa do antykoncepcji awaryjnej w imię ochrony „nienarodzonego dziecka”, które według ich retoryki, nie jest temu winne, że ojciec zgwałcił matkę, a ma pełne prawo do życia. Owym „poczętym dzieckiem-drugą ofiarą gwałtu” jest potencjalna zapłodniona komórka jajowa. Towarzystwo prawicowo-kościelne uważa, że zgwałcona nastolatka musi urodzić, ponieważ aborcja jest dla niej większą krzywdą. Rodząc udowadnia swoją dojrzałość i kobiecość. Nie dają możliwości wyboru. Delektują się cierpieniem – szczytują, jeżeli tylko przyczynią się do ludzkiego dramatu, np: zmuszą matkę noszącą uszkodzony płód, który nie ma szans na przeżycie do porodu. Przeżywają ekstazę patrząc na cierpienie umierającego dziecka i rozpacz jego rodziców. Dodam, że takich odczuć nie wywołują u nich historie skatowanych niemowląt. Bardzo rzadko można przeczytać w katolickiej prasie słowa potępienia dla rodziców katujących dzieci.
Przedstawiciele „cywilizacji życia” prowadząc nieustanny atak na antykoncepcję, utrudniają kobietom dostęp do nowoczesnego leczenia i kształtowania swojej płodności. Traktują je jak zbiorniczki na spermę, które zawsze mają być gotowe na ciążę i wychowanie dzieci w duchu wartości katolickich.
czytaj także
Skrajny przykład takiego traktowania kobiet pokazał minister Radziwiłł, które uznał, że jego katolickie sumienie jest ważniejsze od dobra zgwałconej kobiety i nie przepisałby takiej pacjentce antykoncepcji awaryjnej. Został pierwszym ministrem wspierającym oficjalnie prawo gwałcicieli do zapłodnienia ofiary. Oczywiście, tłumaczył to dobrem i zdrowiem kobiety. „Cywilizacja życia” utrudnianie kobietom życia tłumaczy troską o ich zdrowie i troską o rodzinę. Rzeczywiście nic tak nie spaja rodziny jak ciąża z gwałtu (sarkazm).
Niebezpieczne w tym światopoglądzie są piękne hasła nawiązujące do cenionych przez Polaków wartości, takich jak: rodzina, dzieci, tradycja, wiara. Hasłami udaje się prawicy i Kościołowi wpływać na myślenie rodaków, którzy nie dostrzegają bezwzględnej manipulacji. Pod pojęciem „cywilizacji życia” kryje się postawa „pro-life”. Skrajni wyznawcy tej opcji; środowiska obrońców życia, dość regularnie wyskakują ze skrajnymi propozycjami zmiany ustawy antyaborcyjnej, w których nie chodzi już tylko o zakaz aborcji. Propozycja Ordo Iuris (odrzucona dzięki czarnemu protestowi) zakładała karanie kobiet za poronienie, a lekarzy za nieumyślne spowodowanie śmierci płodu (np. w trakcie badań prenatalnych, operacji wewnątrzmacicznej) lub ratowania życia/zdrowia matki, o ile nie była w stanie bezpośredniego zagrożenia życia (na granicy życia i śmierci). Propozycja PFROŻ (w rękach premierki) wprowadza kary za wypisywanie i sprzedaż antykoncepcji mającej działanie antyzagnieżdżeniowe – całej antykoncepcji hormonalnej. To nie ma nic wspólnego z obroną życia, wręcz przeciwnie jest wspomaganiem podziemia aborcyjnego.
Władza przeciwko matkom i noworodkom
O tym, że władza nie wspiera ochrony kobiet w ciąży i mających narodzić się maleństw, świadczy zapowiedź likwidacji standardów opieki okołoporodowej. W skład zespołu, który ma opracować nowe procedury na porodówkach, wchodzi prof. Chazan, który owszem poprawił warunki na porodówce, w szpitalu na Mandalińskiego w Warszawie, ale podpisał także klauzulę sumienia, deklaruje się jako przeciwnik antykoncepcji i badań prenatalnych, co powinno go wykluczać z grona ginekologów. Ministerstwo Zdrowia planuje zmniejszyć środki na prowadzenie trudnych ciąż, badań prenatalnych i ograniczyć finansowanie leczenia wcześniaków i chorych noworodków. No cóż, bardziej opłaca się wypłacać 4 tysiące „trumienkowego” niż leczyć dzieci. Rząd PiS-u działa na niekorzyść rodzin i nawet 500 plus tego nie zmieni. Nie będzie dzieci, jeżeli kobiety nie będą miały poczucia bezpieczeństwa, ochrony zdrowia swojego i dziecka. Pisowskie Ministerstwo Zdrowia nienawidzi kobiet i z tej niechęci naraża życie matek i dzieci. Tnąc środki na opiekę prenatalną i leczenie noworodków przyczynia się do wzrostu śmiertelności noworodków. Kult płodu dotyczy fazy do 24 tygodnia ciąży – do momentu dopuszczalności aborcji.
czytaj także
„Cywilizacja śmierci” to w gadce Kościoła najgorsze lewackie zło – atak na tradycję, rodzinę i wiarę. To popieranie antykoncepcji, in vitro, edukacji seksualnej, różnych typów związków, seksu przedmałżeńskiego, rozwodów, sprzeciw wobec przemocy w rodzinie, bicia dzieci i znęcania się nad zwierzętami oraz wobec klauzuli sumienia w medycynie. „Cywilizacja śmierci” to opowiadanie się za równouprawnieniem płci w życiu zawodowym, społecznym i rodzinnym. Dla racjonalnie myślącego człowieka cywilizacja śmierci to postawa prorodzinna, ułatwiająca stworzenie rodziny opartej na miłości, wierności, wzajemnym szacunku i wsparciu, rodziny wolnej od przemocy. Nie ma przymusu zawierania małżeństwa, bo najważniejsze są międzyludzkie relacje. Dzięki temu rodzinę może stworzyć każdy, nawet osoby, które mają uraz do instytucji małżeństwa. Cywilizację śmierci cechuje pełna swoboda w tworzeniu związków, pluralizm poglądów, otwartość na inność i dyskusję, danie możliwości wyboru. Tutaj nikt nie zmusza zgwałconej nastolatki do porodu, nie odmawia ofierze gwałtu antykoncepcji awaryjnej. Nikt nie wymaga od kobiety w sytuacji wykrycia nieodwracalnego uszkodzenia płodu heroizmu i rodzenia. Prawo do wyboru w tak dramatycznej sytuacji jest oczywistością.
Mój wybór
Patrząc na cechy obu „cywilizacji” zdecydowanie wybieram „cywilizację śmierci”, bowiem ma ona charakter wolnościowy, szanuje życie człowieka, jest receptą na zdrową, bezpieczną i wolną od przemocy rodzinę. Zakłada szacunek dla drugiej osoby, zrozumienie dla innych poglądów.
Kobieta wspólnie z życiowym partnerem decyduje o pojawieniu się dziecka i współżyciu. W przypadku „cywilizacji życia” o dziecku nie decyduje para tylko wola boża. Współżycie jest głównie zależne od fazy cyklu – kobieta jest zniewolona przez własny cykl, który wolno jej jedynie obserwować, nie może w nim „mieszać”. W „cywilizacji śmierci” kobieta ma wpływ na cykl – dzięki antykoncepcji może go dowolnie kształtować (np: przesunąć termin miesiączki), zapobiegać niektórym chorobom układu rozrodczego lub je leczyć.
Doświadczenia wielu krajów, gdzie antykoncepcja jest tania, dostępna, promowana, a aborcja legalna pokazują malejącą liczbę aborcji. Zwiększając dostęp do antykoncepcji i edukując seksualnie można zmniejszyć liczbę zabiegów przerywania ciąży. „Cywilizacja śmierci” odpowiada postawie „pro-choice”, czyli będąc za rozsądnym planowaniem rodziny jest się za odpowiedzialnym, dobrowolnym rodzicielstwem, szczęśliwą rodziną oraz cudownym dzieciństwem w domu pełnym miłości, wsparcia i bezpieczeństwa. Pro-choice przyczynia się do zmniejszania aborcji. Część przedstawicieli tego ruchu opowiada się za aborcją na życzenie, czasem zbyt dosłownie. Jest to wynik pluralizmu poglądów, otwarcia na dyskusję. Jedno łączy wszystkich zwolenników opcji pro-choice: niezgodna na zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej i na jakiekolwiek ograniczenia w dostępie do antykoncepcji.
Można zmusić kobietę do urodzenia, narazić małego, czującego człowieka na samotność, wzrastanie w poczuciu odrzucenia, niezawinionej krzywdy, a nawet zwiększyć ryzyko śmierci (porzucenie gdzieś na śmietniku, śmiertelne pobicie). Tylko po co fundować dzieciom koszmar? Nie lepiej zapobiegać niechcianej ciąży, edukować o antykoncepcji, wspomagać ciężarne, które znalazły się w trudnej sytuacji osobistej? Brak dostępu do antykoncepcji i zakaz aborcji nie spowodują wzrostu wskaźnika urodzeń. Przedstawiciele „cywilizacji śmierci” są faktycznie zwolennikami życia, ale życia godnego dla matki i dziecka. Nie chcą dzieci na śmietnikach i skatowanych maluszków, nie chcą, aby kobiety latami były upokarzane, bite, zastraszane. Niestety przykościelni politycy zlikwidowali wsparcie dla instytucji pomagającym ofiarom przemocy domowej, uważają, że konwencja antyprzemocowa jest sprzeczna z polską tradycją i religią, a więc nie należy jej wprowadzać w życie. Działania polskich władz w pełni uzasadniają tezę, że władza nie jest prorodzinna.
Wiem, że stwierdzenie, iż bycie pro-choice jest faktycznym opowiadaniem się za życiem może wydawać się szokujące i nielogiczne. Jest tak dlatego, że daliśmy się zmanipulować fanatykom religijnym. Bycie przeciwnikiem aborcji nie świadczy o szacunku dla życia, zwłaszcza, że za takim poglądem idzie sprzeciw wobec antykoncepcji. To raczej religijny terror lub skrajna utopia.