W Sejmie trwa protest rodziców osób niepełnosprawnych, pod Sejmem – demonstracja poparcia protestujących.
Od 18 kwietnia trwa w Sejmie protest rodziców osób niepełnosprawnych (RON). We wtorek 24 kwietnia rząd i niektóre organizacje pozarządowe, związane z Krajową Radą Konsultacyjną ds. Osób Niepełnosprawnych, podpisały porozumienie. Jednak protest się nie zakończył. Przed Sejmem trwa demonstracja poparcia. O co więc w tym wszystkich chodzi?
Protestujący przyszli do Sejmu z dwoma postulatami. Pierwszy dotyczy wprowadzenia dodatku rehabilitacyjnego w wysokości 500 zł dla dorosłych osób z niepełnosprawnością, niezdolnych do samodzielnej egzystencji. Dodatek miałby być niezależny od dochodu i nie byłby wliczany jako dochód dla potrzeb innych świadczeń socjalnych. W drugim postulacie chodzi o podwyższenie renty socjalnej dla osób, które stały się niepełnosprawne przed 18. rokiem życia, do wysokości renty minimalnej z ZUS dla osób całkowicie niezdolnych do pracy.
Obecna akcja jest odwieszeniem pierwszego protestu z kwietnia 2014 roku – to sygnał, że sprawy nie zostały rozwiązane pomyślnie. Cztery lata temu protestujący domagali się przede wszystkim zrównania świadczenia pielęgnacyjnego dla rodziców, którzy rezygnują z pracy, by opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem, z płacą minimalną. (Świadczenie wynosiło wtedy 520 zł miesięcznie). Ówczesny rząd Platformy Obywatelskiej spełnił ten postulat i dziś świadczenie wynosi 1477 zł netto.
Opiekunowie dorosłych niepełnosprawnych: Jesteśmy zdani na siebie
czytaj także
Protestujący mówili też wtedy m.in. o uzawodowieniu opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem: po 20 latach jej sprawowania świadczenie pielęgnacyjne powinno przysługiwać dożywotnio. Mówili o potrzebie zapewnienia rodzinom opieki wytchnieniowej, podwyższenia renty socjalnej (ten postulat dziś powraca), o zlikwidowaniu kryterium dochodowego przy naliczaniu świadczeń rodzinnych, ale i o potrzebie stworzenia klarownego i kompetentnego orzecznictwa. Gdy opuścili Sejm, Platforma zaprosiła opiekunów, ekspertów, działaczy na obrady tzw. okrągłego stołu, które miały doprowadzić do zmian systemowych. Obrady potrwały do wakacji. Później o postulatach zapomniano.
Bakalarczyk: Uzawodowienie opiekunów moralnie zasadne, ale ma pułapki
czytaj także
Czy PiS powtórzy ten scenariusz? Wspomniane na początku porozumienie spełnia jeden z postulatów protestujących, zawiera m.in. zobowiązanie rządu do podniesienia renty socjalnej już od 1 czerwca tego roku (ale z wypłatą i wyrównaniem od września). Są w nim też trzy inne zobowiązania: utworzenia od 1 stycznia 2019 roku Funduszu Solidarnościowego, który ma finansować wsparcie dla osób z niepełnosprawnością, realizacji programu Dostępność+, który ma zająć się likwidacją barier (np. architektonicznych) w przestrzeni publicznej oraz wprowadzenia od 1 lipca 2018 roku koordynowanej opieki dla osób z niepełnosprawnością ze szczególnymi potrzebami rehabilitacyjnymi. Porozumienie nie zawiera bliższych szczegółów.
Protestujący stanowczo odrzucili przyjęcie tego dokumentu.
Istotne znaczenie ma to, kto jest drugą stroną porozumienia: Krajowa Rada Konsultacyjna ds. Osób Niepełnosprawnych. W jej skład wchodzą przedstawiciele samorządów oraz wybranych organizacji pozarządowych, a sama Rada powstała jako organ doradczy Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, działającego z kolei przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W środowisku osób z niepełnosprawnością szeroko rozlała się więc opinia, że rząd właśnie podpisał porozumienie sam ze sobą – trudno się temu dziwić.
Tym bardziej wzrosło poparcie dla protestujących. Oni sami zapowiadają, że nie wyjdą z Sejmu, dopóki oba ich postulaty nie zostaną spełnione. Trzeba zaznaczyć, że w obecnym proteście są to postulaty finansowe. A na rzecz poprawy sytuacji osób z niepełnosprawnościami nieprzerwanie od lat prowadzone są przecież działania legislacyjne, akcje świadomościowe. Przedstawiciele środowiska nieustannie spotykają się z decydentami różnego szczebla. Są rozmowy, konsultacje, konferencje. Udaje się osiągać małe cele (często tylko lokalnie), jednak wciąż jeszcze bardzo daleko do osiągnięcia ideału, czyli nowoczesnego systemu wsparcia, w pełni włączającego osoby z niepełnosprawnością w życie społeczne.
Protestuję w tej sprawie już od 12 lat. Na ulicach, w Sejmie, gdzie się da
czytaj także
Politycy przypominają sobie o tej części obywateli dopiero na widok telewizyjnych kamer. Dlatego protestujący jasno deklarują: „tak, chcemy pieniędzy, nie wierzymy już w żaden system i w żadne wasze obietnice”. Żądane kwoty nie są wygórowane, ale przyniosą odczuwalną zmianę w budżetach rodzin opiekujących się osobami ze znacznym stopniem niepełnosprawności. I o to chodzi w samym proteście.
Co jednak znaczy brak sprawnego systemu wsparcia? Obecny, jak się często mówi: „niepełnosprawny system”, nie zaspokaja potrzeb żadnej z grup mieszczących się w całej społeczności osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin, bo nie odpowiada na ich indywidualne, realne potrzeby. Rządzący, jak i chyba całe społeczeństwo, zdają się nie zauważać faktu, że tzw. niepełnosprawni to nie tylko ci na wózkach, nie tylko osoby z najpoważniejszymi zaburzeniami. A przede wszystkim, że nie chodzi jedynie o najbiedniejszych – z samego określenia – zdawałoby się nielicznych. Nie ubóstwo, ale ubożenie jest kluczowym problemem.
Rządzący, jak i chyba całe społeczeństwo, zdają się nie zauważać faktu, że tzw. niepełnosprawni to nie tylko ci na wózkach, nie tylko osoby z najpoważniejszymi zaburzeniami.
Weźmy chociażby wspomniane świadczenie pielęgnacyjne. Jest to rodzaj ekwiwalentu dla rodziców dzieci z niepełnosprawnością, którzy rezygnują z pracy, by sprawować opiekę. Taka sama kwota jest przyznawana wszystkim, niezależnie od zawodowego potencjału. Rodzice wybierają to rozwiązanie, bo na rehabilitację trzeba dowozić dzieci samemu, często też samemu za nią płacić. Szkoły integracyjne od początku swego istnienia nie radzą sobie z uczniami o specjalnych potrzebach, a nowa reforma edukacji wielu z nich ponownie odsyła do domów, na nauczanie indywidualne.
Do tego świadczenia nie wolno dorobić ani złotówki, chociaż, dla porównania, można dorabiać do renty, emerytury i na urlopie macierzyńskim. To sprawia, że ludzie, którzy dotąd pracowali zawodowo, przez sam fakt posiadania dziecka z orzeczeniem o niepełnosprawności tracą kontakt z pracą. Po latach nie są w stanie do niej powrócić, nie tylko przez spadek kompetencji, ale i dlatego, że praktycznie nie ma dobrych placówek, które opiekowałyby się osobami dorosłymi z niepełnosprawnością. Dochodzi więc do ubożenia rodzin i wtórnego wykluczenia. Maleje kwota płaconych podatków, a rośnie ilość beneficjentów świadczeń budżetowych. Państwo rekompensuje sobie wyższe koszty próbami ograniczenia liczby uprawnionych. Do świadczenia uprawnia bowiem decyzja komisji orzekających niepełnosprawność, a od 2014 roku komisje te coraz rzadziej wydają taką decyzję, szczególnie w przypadku tzw. „niewidocznych” niepełnosprawności, takich jak autyzm. Jednak niewidoczne nie znaczy mniej wymagające. Podobne przykłady systemowych „udogodnień” można mnożyć – dodając przy tym, że to nie brak pieniędzy jest problemem, ale ich bezsensowne wydawanie.
czytaj także
Ciągłe odsuwanie rozwiązań systemowych jest przejawem skrajnej nieodpowiedzialności kolejnych rządów. Wraz z rozwojem medycyny i starzeniem się społeczeństwa coraz więcej osób potrzebuje wsparcia – nie po to, by wegetować w domu, ale by mieć swoje należne miejsce w społeczeństwie. Nie pomogło przyjęcie Konwencji Praw Osób z Niepełnosprawnościami – wciąż nie ma strategii jej wdrażania.
Protestujących wprowadziła do Sejmu Nowoczesna, która w 2014 roku jeszcze nie istniała. Ale to na rządzie PiS ciążą wyjątkowe zobowiązania: w 2014 roku politycy PiS wspierali protestujących, obiecując im wiele, gdy dojdą do władzy. Powstaje wprawdzie ustawa „Za życiem”, ale adresowana jest jedynie do dzieci, a jak na razie jedynym jej efektem jest wypłata 4 tysięcy złotych za urodzenie ciężko chorego dziecka. Reszta rozwiązań pozostaje na papierze.
czytaj także
Rosnące poparcie społeczne dla protestu rodziców to w dużej mierze odpowiedź na deklaracje partii rządzącej, która mówi wciąż o polityce prorodzinnej, a programem „Rodzina 500+” udowodniła, że pieniędzy nie brakuje. Trudno się dziwić, że protestujących jako pierwsze poparły feministki – działaczki Warszawskiego Strajku Kobiet. To one zabiegały o wpuszczenie do Sejmu rehabilitantów, założyły też komitet społeczny, zbierający i porządkujący postulaty całego środowiska. Naszych szczegółowych postulatów jest bardzo wiele. Osób z niepełnosprawnością jest bowiem w Polsce aż 4,7 miliona (dane ze strony Rzecznika Praw Obywatelskich), a te osoby mają przecież rodziny.
Kiedy więc nadejdą realne zmiany? Czekają na nie miliony ludzi – nie tylko najubożsi, jak powtarzają politycy i część mediów. Czeka całe społeczeństwo, ponoszące koszty wieloletnich zaniedbań, i zaczyna to coraz lepiej rozumieć. Nie chcemy współczucia. Chcemy całego życia dla osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin. Jako obywatele, podatnicy, wyborcy.